debeściak debeściak
3481
BLOG

Jak Kaczyńscy doprowadzili do katastrofy smoleńskiej

debeściak debeściak Polityka Obserwuj notkę 41

  

Pojawiły się nowe dowody potwierdzające doprowadzenie przez Kaczyńskich / ich ludzi do śmierci 96 osób w katastrofie pod Smoleńskiem. Wiadomo już, że Lech Kaczyński osobiście dołożył się do wywarcia ogromnej presji psychologicznej, która spowodowała w efekcie końcowym, że Protasiuk zlekceważył wszelkie przepisy, niebezpieczeństwo i zwykły rozsądek i podjął próbę lądowania w wykluczających to warunkach pogodowych (zamiast odejść na lotnisko zapasowe na 100 metrach) 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku Smoleńsk-Północny. Na tą zbrodniczą presję złożyły się również działania ludzi z otoczenia Lecha Kaczyńskiego (kancelaria prezydencka oraz jego mianowaniec i protegowany dowódca sił powietrznych) oraz polityków partii Jarosława Kaczyńskiego, który musiał co najmniej akceptować ich (opisane niżej) zachowanie i dlatego ponosi pośrednią odpowiedzialność za naciski, które doprowadziły do tragedii.
 
Dzisiaj gazeta.pl opublikowała notatkę służbową sporządzoną przez kpt. Pietruczuka, dowodzącego podczas lotu Warszawa - Simferopol - Ganja 12 sierpnia 2008 roku. Dokument ten to studium nieodpowiedzialności i wręcz głupoty Kaczyńskich / ich ludzi. Sytuacja analogiczna do tej z 2010 roku: nacisk psychologiczny na lot/lądowanie, w warunkach naruszających wymogi bezpieczeństwa.
 
 
NIEBEZPIECZEŃSTWO
 
 
Opis sytuacji:
 
"Podczas odtwarzania gotowości samolotu do lotu z Simferopola do Ganji zostałem poproszony przez Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pana W. Stasiaka oraz Szefa Gabinetu Prezydenta RP Pana M. Łopińskiego o rozważenie zmiany trasy lotu i lotniska docelowego z Ganji na Tbilisi (...) poprosiłem o dostarczenie wszelkich informacji na temat lotniska w Tbilisi, sytuacji ruchowej i nawigacyjnej oraz poprosiłem o aktualną pogodę panującą w rejonie Gruzji. Zostałem poinformowany, iż żadne informacje z Gruzji oraz lotniska Tbilisi nie są dostępne. Poinformowano mnie również, że naziemne urządzenia radarowe prawdopodobnie zostały zniszczone i brak jest kontroli radarowej obszaru Gruzji. Na podstawie środków masowego przekazu posiadałem informację o eksplozji bomby lotniczej w pobliżu pasa startowego. Nie mogłem natomiast ustalić jaki jest faktyczny stan pasa po eksplozji (...)
Na podstawie posiadanej wiedzy na temat aktualnej sytuacji w Gruzji uznałem, iż lot do Tbilisi będzie zbyt niebezpieczny dla prezydentów poszczególnych państw oraz dla pozostałych pasażerów. Na pokładzie znajdowały się wówczas 74 osoby. Po przeanalizowaniu nowej trasy lotu uznałem że:
- lot odbywałby się w rejonie konfliktu zbrojnego co bezpośrednio wpływało na bezpieczeństwo pasażerów w tym Prezydentów Państw;
- nie były znane warunki bezpieczeństwa w przypadku całkowitego panowania w powietrzu jednej ze stron konfliktu;
- nie był znany stan pasa na lotnisku w Tbilisi oraz urządzeń lotniskowych po bombardowaniu lotniska;
- nie był dostępny komunikat NOTAM z Gruzji co mogło świadczyć o braku kontroli ATC;
- informowano mnie o braku pokrycia radarowego obszaru Gruzji;
- po konsultacji z Szefem Ochrony Prezydenta RP oraz Szefem Ochrony Prezydenta Ukrainy stwierdziłem, że nie posiadają Oni potwierdzonych informacji odnośnie bezpieczeństwa na lotnisku w Tbilisi tzn. w ocenie obu Szefów Ochrony istniałoby duże zagrożenie na lotnisku po lądowaniu samolotu.
- nie posiadałem zgody dyplomatycznej na przylot samolotu do Gruzji;
- zagrożenie mogło być również ze strony gruzińskiej, ponieważ Obrona przeciwlotnicza Gruzji mogła nie wiedzieć o przelocie samolotu rządowego;
- samolot TU-154M nie jest przystosowany do operowania w strefie konfliktu zbrojnego.
Jako odpowiedzialny za bezpieczeństwo na pokładzie uznałem, że lecąc do Tbilisi świadomie narażę na niebezpieczeństwo Przywódców pięciu krajów oraz pozostałych pasażerów."
 
Czyli pilot nie tylko nie znał, choć powinien, warunków pogodowych przed startem (analogicznie jak Protasiuk dwa lata później) ale dodatkowo: nie wiadomo jaki był stan lotniska (pokruszony pas?), niedziałające urządzenia naprowadzające i zagrożenie zestrzeleniem. Pomimo tego, Lech Kaczyński i jego ludzie naciskają!
 
 
ISTOTA NIEODPOWIEDZIALNOŚCI – WZGLĘDY POLITYCZNE
 
 
Powody żenującego zachowania Kaczyńskiego i jego ludzi są analogiczne - względy polityczne: w roku 2008 Kaczyński ścigał się z Sarkozym w rozwiązywaniu konfliktu rosyjsko-gruzińskiego (a w zasadzie przeszkadzał) a w 2010 - Kaczyński ścigał się wyborczo w uczczeniu obchodów rocznicy Katynia (a w zasadzie przeszkadzał). Te "względy polityczne" przeważają nad bezpieczeństwem, rozsądkiem. Mówi o tym otwartym tekstem pisowski szef Biura Bezpieczeństwa(!) Narodowego":
 
"Pan Min. Stasiak prosił, aby znaleźć jakieś rozwiązanie w celu wykonania lotu bezpośrednio do Tbilisi argumentując to względami politycznymi. Przekazał mi informację, że do Tbilisi wybiera się Pan Prezydent Sarkozy i musimy być w Tbilisi przed nim"
 
 
NACISK WOJSKOWYCH PRZEŁOŻONYCH
 
 
Znowu analogia. Podczas lotu do Smoleńska presję na dowódcę załogi wywiera dowódca sił powietrznych gen. Błasik a dwa lata wcześniej dowódca wojsk lotniczych gen. Załęski:
 
"Podczas postoju na lotnisku w Symferopolu, odbyłem również rozmowę telefoniczną z pełniącym obowiązki Dowódcy Wojsk Lotniczych Panem Gen. Załęskim. Pan Gen. Załęski próbował nakłonić mnie do zmiany decyzji i odbycia lotu bezpośrednio do Tbilisi. Kiedy przedstawiłem wszystkie argumenty uniemożliwiające wykonanie lotu i odmówiłem, Pan Generał spytał czy II pilot kpt. A Protasiuk może objąć moje obowiązki i wykonać lot do Tbilisi. Poinformowałem Gen. Załęskiego, iż kpt. Protasiuk nie jest w pełni wyszkolony w charakterze dowódcy załogi na samolocie Tu- 154M i zgodnie z obowiązującymi przepisami nie może objąć moich obowiązków."
 
 
NACISK LECHA KACZYŃSKIEGO
 
 
Nauczony doświadczeniem z lotu gruzińskiego, w 2010 roku Lech Kaczyński już się nie ośmiesza osobistym "wydawaniem rozkazów przez zwierzchnika sił zbrojnych", tylko wysyła swojego generała. Najwyraźniej wrzeszczący na Protasiuka na lotnisku przed odlotem i siedzący w kabinie generał był skuteczniejszy od prezydenta, który w 2008 roku:
 
"Pan Prezydent Lech Kaczyński przyszedł osobiście do kabiny pilotów i zapytał, czy wiem kto jest zwierzchnikiem Sił zbrojnych RP. („Czy wie Pan kto jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych RP", odpowiedziałem „ Tak wiem, Pan - Panie Prezydencie", prezydent odpowiedział: „w takim razie polecam wykonać lot do Tbilisi".) Po tym Pan Prezydent wyszedł (…)
 
Podczas opuszczania pokładu samolotu Prezydent RP powiedział (cyt.) „jeszcze się z Panem policzę". Odbyło się to w obecności szefowej pokładu."
 
 
NACISKI LUDZI KACZYŃSKICH
 
 
Protasiuk wiedział, co się zdarzyło podczas lotu gruzińskiego. Doskonale zdawał sobie również sprawę z tego, co go czeka jeśli postawi się bezmyślnym naciskaczom i odleci nie podejmując próby lądowania:
 
- Lech Kaczyński do dziennikarzy o pilocie: „Jeśli ktoś decyduje się być oficerem, to nie powinien być lękliwy.”;
 
- Karol Karski: "Żołnierz ten przyniósł wstyd Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym. Wykazał się tchórzostwem...";
 
- Przemysław Gosiewski: "Czy Minister (…)będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?";
 
- groźby prezydenta Lecha Kaczyńskiego wobec Protasiuka: „Jeszcze się policzymy” po zakończonym locie.
 
- nasyłanie na pilota prokuratury: poseł PiS Karol Karski złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez kapitana samolotu, który "odmówił wykonania rozkazu";
 
- interpelacja Przemysława Gosiewskiego do szefa MON: "Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?";
 
- złamanie kariery zawodowej Arkadiusza Protasiuka (latał już tylko jako pomocniczy na Jak-ach).
 
 
NAUKA DLA POLAKÓW
 
 
Oczywiście nie wchodzi w rachubę odpowiedzialność karna (winni zginęli). Chodzi o odpowiedzialność polityczną i dlatego te wszystkie pisiorowe brednie o zamachu, o winie rosyjskich kontrolerów, o spisku Tuska i Putina... Odwracają uwagę w myśl zasady, że złodziej najgłośniej krzyczy "łapaj złodzieja". Ewidentne matactwo.
A Macierewicz nadal chwali lekkomyślnych pilotów, którzy narazili ludzi na śmierć lądując 10 kwietnia 2010 r. samolotem Jak-40 w Smoleńsku poniżej minimów pogodowych i wbrew poleceniom kontrolerów.
 
 
Skoro nie śmierć 96 osób, to już nic ich rozumu nie nauczy.
 
Tych ludzi już nigdy nie można dopuścić do władzy, są jak małpa z brzytwą.
 
 
 
 
 
 
debeściak
O mnie debeściak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka