Dorota Kania Dorota Kania
925
BLOG

Jesteśmy na wojnie

Dorota Kania Dorota Kania Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Związana z koronawirusem trudna sytuacja zmusiła wiele osób do pozostania w domach. To nie tylko kwarantanna, ale także zdalna praca i opieka nad dziećmi. W większości Polscy zachowują się bardzo odpowiedzialnie, ale są też tacy, którzy wyłamują się z zasad bezpieczeństwa. Oraz tacy, którzy z lubością rozsiewają fake newsy.

W ubiegłotygodniowym felietonie pisałam o - delikatnie mówiąc - mało mądrych wpisach polityków opozycji i sprzyjających im dziennikarzy. To, niestety jest stanem chronicznym - wystarczy zobaczyć podszyte szaleństwem wpisy eks-celebrytki Hanny Lis czy przeczytać teksty opublikowane w „Gazecie Wyborczej” lub tygodniku „Polityka”. 

Odpowiedzialność 

Działania polskiego rządu są przyjmowane z uznaniem za granicą i nie ma się czemu dziwić. Dziś już można powiedzieć, że szybka reakcja naszych władz doprowadziła do znacznego ograniczenia liczby zachorowań, co nie oznacza, że zupełnie nie będzie przybywało zarażonych. Oczywiście, będą tyle tylko, ze nie będą narastać w tak lawinowym tempie jak we Włoszech, Francji czy na terenie Niemiec.

Ale to nie tylko działania na szczeblu centralnym są ważne - równie istotne (a czasem nawet ważniejsze) są działania lokalne.

Ostatnio byłam w jednym ze sklepów w Tarnowie (woj. małopolskie). Przed sklepem stał pan, który każdemu wchodzącemu klientowi odkażał ręce specjalnym płynem; odkażane były także wózki po tym, jak klienci odstawiali je na miejsce.

Na stacjach benzynowych są zamontowane specjalne szyby, podobnie jest w aptekach. Polacy przestrzegają zalecanej odległości przy zakupach, korzystają z rękawiczek jednorazowych, starają się ograniczać kontakty. Urzędy niemal w całej Polsce wprowadziły załatwianie spraw przez internet, ograniczana jest komunikacja, która może być siedliskiem zarażeń. Rząd premiera Mateusza Morawieckiego, aby spowolnić epidemię COVID-19, wprowadził bardzo rygorystyczne ograniczenia: obowiązuje zakaz zgromadzeń publicznych, są zamknięte szkoły i przedszkola, wszystkie placówki kulturalne (kina, muzea, teatry etc) puby, restauracje, galerie handlowe. Są zamknięte granice państwa - Polacy, którzy chcą wrócić do ojczyzny, są przewożeni specjalnymi samolotami. Zamknięcie granic obowiązuje przez 10 dni, ale wiadomo, że istnieje możliwość przedłużania o następne 20 dni, a później o miesiąc.

- Czyli w tym rygorze zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego możemy działać dwa miesiące i jest to wysoce prawdopodobne. Decyzje formalne zapadną w odpowiednim momencie, ale ta perspektywa czasowa zapewne będzie nieunikniona w związku z rozprzestrzenieniem się epidemii w całej Europie - mówił w TVP INfO Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji.

Ten wyżej opisany stan przypomina działania wojenne, ale musimy nauczyć się żyć z myślą, że właśnie jesteśmy na wojnie - na wojnie z koronawirusem.

Bezmyślność 

Jak to bywa w każdym społeczeństwie nie wszyscy chcą zrozumieć, że sytuacja jest poważna i lekceważą stan zagrożenia. Tylko w minionym tygodniu mieliśmy informacje, które sprawiają że przysłowiowo „ręce opadają".

I dotyczy to nie tylko osób, które z medycyną mają niewiele wspólnego, ale także tych, które pracują w służbie zdrowia.

Lekarka z Knurowa, która jest zarażona korona wirusem, pracowała i przyjmowała pacjentów mimo skierowania jej na kwarantannę. Wcześniej, po powrocie z Hiszpanii i nie poddała się od razu kwarantannie i przyszła do pracy w szpitalu. Gdy juz stwierdzono u niej zarażenie koronawirusem, pracowała nadal narażając na zarażenie kolejne osoby. Teraz sprawa trafiła do prokuratury, podobnie jak kilka innych przypadków. Wśród nich jest kobieta z Gniezna, która była na kwarantannie, jednak nie zastosowała się do zaleceń Sanepidu i poszła na zakupy. Teraz grozi jej 5 tys. zł kary. Brakiem rozsądku wykazał się także pracownik medyczny warszawskiego szpitala przy ul. Banacha, który po powrocie zza granicy nie poddał się kwarantannie lecz poszedł do pracy do szpitala. Badania wykazały, że jest zarażony koronawirusem i teraz kwarantannę przechodzą ci, którzy mieli z nim kontakt, a są to osoby z pierwszej linii frontu walki z epidemią.

Warto pamiętać, że policjanci na bieżąco sprawdzają miejsca kwarantanny. Policja apeluje o przestrzeganie wprowadzonych ograniczeń.

Jak czytamy na stronie internetowej polskiej policji, w obecnej sytuacji, hasło #Zostańwdomu ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa nas wszystkich. Policjanci codziennie otrzymują aktualne listy osób objętych kwarantanną. Mundurowi udają się w teren i dokonują sprawdzeń właściwego realizowania obowiązku przebywania w izolacji domowej. Sprawdzenia odbywają się w miarę możliwości w pobliżu miejsca kwarantanny, głównie telefonicznie za pomocą służbowego telefonu komórkowego, z odległości umożliwiającej potwierdzenie pobytu osoby w wyznaczonym miejscu - bez bezpośredniego kontaktu z osobami poddanymi kwarantannie. Kontakt z policjantami ma zapewnić bezpieczeństwo zarówno funkcjonariuszom, jak i osobom objętym kwarantanną. Poza sprawdzeniem, czy osoba jest w miejscu wskazanym, funkcjonariusze pytają ją również o to, czy potrzebna jest jej pomoc lub wsparcie.

- Apelujemy o rozsądek. Jeśli jesteśmy objęci kwarantanną, to mamy obowiązek być w miejscu kwarantanny! -czytamy na stronie policja.pl.

Aktualnie do prokuratury policja skierowała już 21 spraw związanych z wyłamywaniem się z rygoru kwarantanny - do tej pory policjanci w całym kraju skontrolowali ponad 44 tys. osób poddanych kwarantannie. Jak przekazał w miniony piątek rzecznik policji, w 299 przypadkach stwierdzono uchybienia kwalifikujące się do ukarania.

Kłamstwo 

W tej trudnej sytuacji nie brakuje fake newsów oraz kłamstw. Premier Mateusz Morawiecki na swoim profilu w mediach społecznościowych Postrzega przed fake newsami.

„Pokażmy, że cała Polska wspólnie walczy z #fakenews! Zachęcam do wykorzystywania nakładki na zdjęcie profilowe, jaką stworzyliśmy, żeby promować akcję #zostańwdomu!Ustawiamy i podajemy dalej" - napisał na fecebooku premier Morawiecki.

Z kolei minister Mariusz Kamiński, szef MSWiA zapowiedział, że zarówno policja, jak i służby specjalne, monitorują to, co się dzieje w sieci. Namierzają osoby rozsyłające fake newsy i w odpowiednim momencie będą wyciągane daleko idące konsekwencje.

W ostatnim czasie w mediach społecznościowych zaroiło się od fake newsów dotyczących sytuacji na polskich granicach. Dotyczyło to zwłaszcza granicy polskiej - niemieckiej, gdzie sytuacja była rzeczywiście trudna - na przekroczenie czekało się kilka godzin.

To wystarczyło, aby pojawiły się nieprawdziwe informacje o tym ,że „ludzie błagają o wodę", „mdleją na granicy", „rozprzestrzenia się koronawirus w zastraszającym tempie".

Ponieważ nie wszyscy podróżni przygotowali się na tak trudne warunki - brakowało im jedzenia i picia, a w wielu miejscach nie było możliwości skorzystania z toalety, na pomoc ruszyły lokalne władze, policja i inne służby w tym Wojska Obrony Terytorialnej. Dostarczono żywość, wodę, przenośne toalety - w akcję pomocową włączył się także - na naszą prośbę MSWiA - Orlen. który podjął dystrybucję żywności, kanapek i wody.

W kłamliwej propagandzie związanej z koronawirusem celuje hejterski profil SokzBuraka: wytwarzane przez niego fake newsy powtarzają później politycy opozycji, którzy również wykazują się w tej kwestii własną „inwencją". Oczywiście chodzi o walkę polityczną - jednak większość Polaków realnie ocenia to, co się aktualnie dzieje. Nie w świecie wirtualnym, ale w rzeczywistości.



Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura