Dorota Kania Dorota Kania
636
BLOG

Terror wulgarnej dziczy

Dorota Kania Dorota Kania Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

To, co widzieliśmy w ostatnich dniach na ulicach, przypomina filmy, w których przedstawiano sceny z piekła rodem. Wulgaryzmy, wrzaski i gwizdy unosiły się nad obscenicznymi transparentami, na których wypisano żądania prawa do zabijania.

Tak się złożyło, że w tych protestach biorą udział m.in. zdeklarowani homoseksualiści, lesbijki oraz politycy lewicy i Platformy Obywatelskiej – formacji, która na początku powstania deklarowała swoje przywiązanie do chrześcijańskich wartości. Parlamentarzyści wykorzystują sytuację do rozhuśtania nastrojów – każda okazja jest dla nich dobra. Nie bacząc na zagrożenie epidemiczne, nawołują do protestów i – tutaj trzeba nazwać rzecz po imieniu – do zabijania. Argument, że walczą o prawa człowieka, jest równie absurdalny jak argument, że aborcja ma służyć kobiecie.

Lewacka rewolucja

Dzisiaj feministki oraz ich poplecznicy głośno krzyczą o swoich prawach; a najgłośniej i najwulgarniej krzyczą ci, którzy popierają ideologię LGBT. Walka o prawo do zabijania jest jednym z elementów lewackiej rewolucji, której jesteśmy świadkami. Jej przejawy widać na całym świecie – w USA jest to między innymi Black Lives Matter, a w Europie tęczowi agresorzy.

Wystarczy popatrzeć na to, co pozostawiła po sobie wyjąca na ulicach Warszawy hołota, by pozbyć się złudzeń co do rzekomo pokojowych protestów. Mury kościołów pomazane czarnymi napisami, które kojarzą się z satanistycznymi obrzędami, wulgarne napisy typu „ch...j”, „j...ć PiS”, które pojawiły się na pomniku Ronalda Reagana w Warszawie czy też na pomniku 15 Pułku Ułanów Poznańskich, są wymowną wizytówką stanu umysłu protestujących. To podburzanie do protestów ma na celu jedno – przejęcie władzy. Tak jak robili to bolszewicy, którzy w imię walki o prawa „ludu pracującego miast i wsi” w rzeczywistości doprowadzili do upodlenia robotników. Gdyby nawet doszło do przejęcia władzy, to czy obecnie protestujący myślą, że nastąpi spokój? Że z ulic znikną tłumy i nastanie kraina szczęśliwości? Tych, co tak myślą, czeka zimny prysznic – rozpuszczona tłuszcza w poczuciu swojej bezkarności nadal będzie wszczynała burdy na ulicach. Zalążek tego już mamy dzisiaj, o czym można było się przekonać w minioną sobotę. Rafał Trzaskowski, który dwukrotnie pojawił się na protestach feministek w Warszawie, usłyszał od kolektywu Stop Bzdurom zdecydowane: „Trzaskowski, ty też masz wyp…lać”. Stop Bzdurom to anarchistyczno-queerowa grupa założona przez Michała Sz. ps. Margot i jego dziewczynę Zuzannę Madej ps. Łania. Grupa jest agresywna i ordynarna – jej uczestnicy są zwolennikami anarchii, a ich ataki są wymierzone głównie w obrońców życia.  

Te same twarze  

Na podgrzewaniu nastrojów zależy nie tylko politykom, lecz także popierającym ich mediom. Tak, jak w alarmującym tonie relacjonowały rzekomą agresję wobec Michała Sz., który uważa się za osobę niebinarną i rzucał się z pięściami na spokojnych ludzi, tak samo histerycznie przedstawiają protesty feministek, na których widać ciągle te same twarze. Można ze spokojem powiedzieć w ciemno, że są na nich babcia Leokadia czy Arkadiusz Szczurek. Tak, jak byli na protestach „w obronie sądów” i wszczynali burdy na miesięcznicach smoleńskich, tak i teraz są na posterunku. Czarny sabat ma swoich zwolenników, którzy prześcigają się w wulgaryzmach. W miniony weekend ich profile w mediach społecznościowych zamieniły się w prawdziwy ściek i nawet pobieżna lektura wystarczyła, by się przekonać, że wcale nie chodzi im o wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej. Nazywanie „padliną” ciał zmarłych, których uznaje się za przeciwników politycznych, z wyrokiem Trybunału nie ma nic wspólnego, świadczy natomiast o stanie umysłu tych, którzy w ten sposób piszą. Od lat ci sami parlamentarzyści są zwolennikami aborcji, za każdym razem, gdy ten temat pojawia się w przestrzeni publicznej, widzimy „zatroskane” twarze tych samych celebrytów pochylające się nad losem „biednych kobiet”, które „zmusza się do rodzenia”. Dziecko – istota ludzka – w ogóle się nie liczy, jakby było zbędnym przedmiotem, który należy wyrzucić.

Konfederacja przeciw życiu? 

Dwa dni po wydaniu orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny Artur Dziambor, poseł Konfederacji, napisał na swoim koncie Facebookowym, że „całkowity zakaz aborcji i zmuszanie kobiet do rodzenia np. dzieci bez mózgu nie może mieć miejsca w cywilizowanym kraju. Takie sytuacje postrzegam jako nieludzkie”. To oświadczenie wywołało niemały popłoch wśród zwolenników Konfederacji, której posłowie dostali się przecież do Sejmu głównie dzięki hasłu „Stop aborcji”. Teraz maski opadły – wiadomo, kto jest kim. Jestem bardzo ciekawa, jak się zachowają poseł Dziambor i jego koledzy na spotkaniu ze swoimi wyborcami i czy pytani o swoją woltę będą w stanie się z tego wytłumaczyć. Moim zdaniem nie, nawet jeżeli będą tłumaczyli, że ich partia składa się z różnych ugrupowań, które mają swoje odrębne poglądy. Archiwa jednak nie kłamią. Rok temu, 25 października 2019 r., tuż po wyborach na profilu Konfederacji na Twitterze zamieszczono zdjęcie m.in. Krzysztofa Bosaka i Artura Dziambora z następującym opisem:

„#Konfederacja zawsze będzie stać w obronie życia. Wczoraj jasno to wyraziliśmy podczas specjalnej konferencji przed TK. J. Przyłębska, od 2lat blokuje rozpatrzenie projektów dotyczących ochrony życia poczętego. Wzywamy do jego niezwłocznego rozpoznania, aby nie został umorzony!”. 

Teraz trudno rozstrzygnąć – czy posłowie Konfederacji zdobyli „mądrość etapu”, czy od początku, szermując hasłami „Dtop aborcji”, po prostu cynicznie kłamali.  

Konstytucja! 

Feministki uważają, że mają prawo do decydowania, kto może żyć, a kto nie. Okazuje się jednak, że ci sami – także feministki – którzy nosili koszulki z napisem „Konstytucja”, nie znają przepisów ustawy zasadniczej, której artykuł 38. brzmi: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”.

Przekaz płynący od uczestników czarnych sabatów, serwowany nam przez ostatnie dni po odsianiu wulgaryzmów, to nie tylko eugenika w najczystszej postaci. To także próba narzucenia nam sposobu myślenia, jaki reprezentowali przywódcy niemieckiej partii hitlerowskiej: jednostki uznane za niepotrzebne należy eliminować ze społeczeństwa. Ballastexistenz – czyli egzystencja, która jest ciężarem dla społeczeństwa – takiego właśnie pojęcia używali zwolennicy Hitlera wobec osób nieuleczalnie chorych. Osoby chore były także nazywane „ludzkimi chwastami”, które są zupełnie zbędne w społeczeństwie i które trzeba eliminować (to Margaret Sanger, założycielka ruchu kontroli urodzeń w USA). Ten właśnie sposób myślenia, ubrany w inną formę, reprezentują ci, którzy chcą decydować o tym, kto powinien żyć, a kto nie. Gdy obserwowałam ten oszalały, czarny tłum, przypomniała mi się rozmowa z sierpnia ubiegłego roku. Na XXVIII Pieszej Pielgrzymce Osób Niepełnosprawnych rozmawiałam z więźniem, który szedł jako opiekun osoby niepełnosprawnej. Przypadła mu opieka nad bardzo chorą osobą, którą zajmował się z dużym zaangażowaniem. 

Podczas tej rozmowy powiedział mi, że dopiero na tej pielgrzymce zrozumiał, że osoby niepełnosprawne mają takie same prawa do funkcjonowania w społeczeństwie jak zdrowi ludzie. Może warto, aby oszalałe z nienawiści feministki oraz inni opowiadający się za zabijaniem dzieci spędzali jeden dzień w tygodniu z osobami niepełnosprawnymi. Nie po to zostało nam dane życie, aby marnować je na czarne protesty. Aborcja nie sprawi, że ktoś będzie szczęśliwszy, ale wręcz odwrotnie. 

 

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo