Dorota Kania Dorota Kania
1726
BLOG

Junta Jaruzelskiego wobec kobiet

Dorota Kania Dorota Kania Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

 

Temat internowanych kobiet i spojrzenia na tamten czas oczami dziecka – Aleksandry Wesołowskiej, córki Hanny Natory-Macierewicz i Antoniego Macierewicza został poruszony w programie „Koniec systemu” , który jest emitowany w każdy wtorek o godz. 21.30 na antenie Telewizji Republika. Poniżej linki do programu oraz tekst. 

https://www.youtube.com/watch?v=e4ZUyy0fMDE&feature=youtu.be
 
Archiwalne odcinki tego programu można obejrzeć na facebooku na stronie Koniec Systemu.

Gołdap. W czasach PRL –u mieścił się tutaj ośrodek wczasowy Radiokomitetu. Położony w środku lasu był idealnym miejscem na wypoczynek ludzi radia i telewizji, którzy chcieli  pobyć z dala od publiczności. W stanie wojennym ośrodek stał się miejscem internowania ponad 460 kobiet z całej Polski  – działaczek opozycji niepodległościowej. W Gołdapi były przetrzymywane m.in. Ewa Tomaszewska, Anna Walentynowicz, , Grażyna Najnigier z d. Małecka, Hanna Natora-Macierewicz, Maria Peisert-Kisielewicz.

- Internowanie pozostawiło w nas trwały ślad. Każda z nas to odchorowała, jedna mniej inna bardzo poważnie – mówi Grażyna Najnigier, która w Gołdapi przebywała od 15 stycznia 1982 do 1 lipca 1982 roku.

Kobiety w Gołdapi były 24 godziny na dobę pilnowane przez żołnierzy i funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Cyklicznie były przesłuchiwane przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Bez rodzin, były poddawane presji psychicznej a w pierwszych okresach internowania nie wiedziały, co się dzieje w kraju i z ich najbliższymi. Hanna Natora- Macierewicz była najdłużej internowaną kobieta z małym dzieckiem, którego  obydwoje rodzice zostali uwięzieni.

Początek stanu wojennego

Dla działaczek podziemnej „Solidarności” stan wojenny – podobnie jak dla większości Polaków był kompletnym zaskoczeniem.

- Wstałam rano, by przygotować imieniny mojej mamy. I wtedy dowiedziałam się, że wprowadzono stan wojenny. „ Oszukali nas” – powiedziałam do taty i się rozpłakałam. Wieczorem było przyjęcie imieninowe, ale wszyscy siedzieli przy stole smutni i przygnębieni. W poniedziałek pobiegłam do pracy na Politechnikę Wrocławską. Jak wielu innych pracowników i studentów tej uczelni wzięłam udział w strajku. Po jego zakończeniu rozpoczęłam działalność w podziemiu – mówi nam Małgorzata Suszyńska, działaczka „Solidarności Walczącej”.

Maria Peisert-Kisielewicz w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. siedziała przed telewizorem, gdy nagle została przerwana emisja filmu.

- Zaczęto nagle nadawać muzykę poważną. Rano już wiedzieliśmy, co się stało. Razem z moim przyszłym mężem wsiadłam do autobusu i pojechaliśmy do warszawskiej siedziby „Solidarności”. To co mnie uderzyło i co pamiętam do dziś to przerażająca cisza. Nikt się w autobusie do siebie nie odzywał, podobnie na ulicy. Ta cisza była groźna i złowroga – wspomina Maria Peisert-Kisielewicz.

Grażynę Najnigier o stanie wojennym powiadomił ojciec.

- Odsypiałam strajk, w którym uczestniczyłam z ramienia Niezależnego Związku Studentów. Gdy już wiedziałam, co się stało wyszłam z domu; nikt z nas nie zamierzał zaprzestać działalności – mówi.

Hanna Natora–Macierewicz została zatrzymana nocą 19 grudnia na lotnisku Warszawa Okęcie, bezpośrednio po wyjściu z samolotu, którym przyleciała z Londynu. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zarządzili rewizję osobistą i dokładnie przeszukali bagaże.

- Wysypali wszystko, co miałam w walizkach na leżące na podłodze hali wojskowe pałatki. Większości rzeczy nigdy nie odzyskałam – zniknęły listy i koperty z pieniędzmi, które wiozłam do Polski. Przekazali mi je dla swoich bliskich Polacy, którzy zostali w Londynie – mówi nam Hanna Natora-Macierewicz. A przede wszystkim – zniknęły kserokopie dokumentów – efekt wielotygodniowych poszukiwań i badań archiwalnych.

Żona obecnego ministra obrony narodowej wyjechała do Wielkiej Brytanii we wrześniu 1981 r. Była wówczas doktorantką prof. Jerzego Łojka i pracowała w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Wyjechała na trzymiesięczne stypendium do Londynu, aby przeprowadzić kwerendy archiwalne w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego.

Otrzymała informację, że jej mąż Antoni został zatrzymany w Gdańsku.  Po uzyskaniu informacji o aresztowaniu męża postanowiła natychmiast wrócić do Polski – w przeddzień wprowadzenia stanu wojennego podczas rozmowy z mężem dowiedziała się, że ich pięcioletnia córeczka przez kilka dni będzie pod opieką jego siostry - Barbary.  Nie wiedziała, że mężowi w pierwszej chwili udało się uniknąć aresztowania.  Został zatrzymany 16 grudnia po pacyfikacji strajku w Stoczni Gdańskiej. Po aresztowaniu a następnie internowaniu Hanna Macierewicz długo nie wiedziała, co dzieje się z ich dzieckiem; również rodzina nie wiedziała o jej wcześniejszym powrocie ze stypendium i akcji zatrzymania na lotnisku.

Areszt, więzienie, internowanie

Grażyna Najnigier została aresztowana w domu.

- Przyszli po mnie na początku stycznia 1982 we trzech – dwóch było potężnych, zwalistych z długą bronią. Zabrali mnie do aresztu, gdzie byłam wielokrotnie przesłuchiwana. Później dwoma autobusami przewieźli nas do Gołdapi. Po wielu godzinach znalazłyśmy się przed rzęsiście oświetlonym budynkiem. W środku były już internowane kobiety z Warszawy – mówi nam Grażyna Najnigier.

Maria Peisert-Kisielewicz do Gołdapi została przewieziona 8 kwietnia 1982 r.

- Aresztowało mnie pięciu esbeków – wpadli do pokoju sublokatorskiego, który wynajmowałam, z pistoletami maszynowymi. Po przeszukaniu przewieźli mnie do Pałacu Mostowskich (siedziby Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych – red.) a później do Gołdapi – mówi nam Maria Peisert-Kisielewicz.

Do Pałacu Mostowskich trafiła jeszcze nocą Hanna Macierewicz - została osadzona w celi razem z dwiema prostytutkami podejrzanymi o zabójstwo oraz pracownicą polskiej ambasady w Pradze podejrzaną o malwersacje finansowe. Po kilku dniach została przewieziona także nocą do w aresztu śledczego Warszawa - Grochów. W zimnej celi, pozbawiona rzeczy osobistych, razem z innymi zatrzymanymi działaczkami „Solidarności” spędziła tam blisko trzy tygodnie.

- Zapamiętałam zimno, toaletę w rogu celi, wilgoć, koszmarne jedzenie i – cóż za paradoks – luksusowy zapach ukryty w szaliku skropionym perfumami podczas przedświątecznej akcji promocyjnej na londyńskim deptaku. A także strach internowanych przed wezwaniem na przesłuchanie, złość przy wszelkich próbach namowy do podpisywania tzw. lojalek. I ten stały niepokój o najbliższych...  – wspomina Hanna Macierewicz

15 stycznia 1982 r. wraz z innymi internowanymi została przewieziona do ośrodka odosobnienia w Gołdapi. Jako powód aresztowania oraz internowania kierownictwo SB podało „aktywna działaczka KSS KOR, moralnie wpierająca antysocjalistyczną działalność swojego męża”.

- Po przyjeździe do Gołdapi poczułam się koszmarnie – wspomina Maria Peisert-Kisielewicz. – Internowane kobiety zaczęły mnie wypytywać, miałam wrażenie, że nie mają do mnie kompletnie zaufania. I wtedy podeszła do mnie Hania Macierewicz i powiedziała: ”Ja ciebie znam”. Zabrała mnie na rozmowę, w niezwykle ciepły sposób opowiedziała mi między innymi o życiu codziennym w Gołdapi. A później dała mi koszulę nocną w czerwone serduszka. Ja byłam od czterech dniach w tym samym ubraniu, po przesłuchaniach i gdy dostałam tę czystą, pachnąca koszulę to się rozpłakałam – mówi Maria Peisert-Kisielewicz.

- Z internowania wyszłam jako ostatnia, ale nie byłam sama. Wcześniej przyszła do mnie Ania Walentynowicz i powiedziała: zostaniemy z tobą to końca. I tak rzeczywiście zrobiła: razem z nią zostały także inne kobiety - dostaje

Grażyna Najnigier w Gołdapi mieszkała z Hanią w jednym pokoju.

- Ogromny ból sprawiała jej rozłąka z dzieckiem. Antoni Macierewicz też był internowany a Hanka nie miała żadnego kontaktu z córeczką i ja widziałam to cierpienie – mówi Grażyna Najnigier, która z internowania wyszła na przepustkę 24 maja i już nie wróciła do Gołdapi, ponieważ trafiła na długotrwałe leczenie do szpitala.

Rozłąka z rodzicami

Pięcioletnia Aleksandra Macierewicz o internowaniu mamy dowiedziała się po dłuższym czasie – opiekunowie nie zdecydowali się na przekazaniu dziecku takiej informacji.

- Byłam przekonana, że mama jest wciąż w Londynie. Opiekowała się mną ciocia – Barbara Macierewicz i babcia. Dostawałam listy od mamy z „Londynu”, zabawki i paczki. –  mówi nam Aleksandra Wesołowska z d. Macierewicz.

- Bardzo tęskniłam za rodzicami. Przez cały okres nieobecności taty spałam z jego swetrem – dla mnie to była jakaś namiastka. Pamiętam też przykre przeżycia – rewizję w środku nocy, podczas której obudzono mnie i funkcjonariusze SB świecili mi w oczy latarką przekonani, że w moim łóżku jest coś ukryte. Przedszkole, gdy jedno z dzieci powiedziało mi, że mój tata jest przestępcą, bo siedzi w więzieniu. I heroiczną odwagę pani przedszkolanki, która pozwoliła kilka dni później jednej z matek wyjaśnić wszystkim dzieciom z mojej grupy, czym się różni przestępca od więźnia politycznego – wspomina Aleksandra Wesołowska.

Inne wspomnienie - to odwiedziny u taty podczas jego internowania w Bieszczadach, w Łupkowie.

- Prawdziwe więzienie, agresywne psy i strażnik więzienny, który do kilkuletniego dziecka mówi z ironią: „wychodzisz sama, bez taty?”  - wspomina.

Aleksandra mamę zobaczyła dopiero w maju 1982 r.,- wówczas Hanna Macierewicz została „urlopowana” z internowania. Stało się to po wielu interwencjach m.in. promotora prof. Jerzego Łojka, prezesa PAN-u  prof. dr hab. Aleksandra Gieysztora oraz  Komitetu Prymasowskiego działającego pod patronatem księdza prymasa Józefa Glempa i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Hanna Macierewicz była najdłużej internowaną kobietą mającą dziecko pozbawione także opieki ojca. Opuściła ośrodek internowania w Gołdapii 19 kwietnia, wróciła do pracy ( na początku, „ za karę” na niższe stanowisko, do biblioteki Instytutu Badań Literackich PAN), ale do amnestii, czyli do 22 lipca 1982 roku musiała na każde życzenie meldować się w Komendzie Stołecznej MO.

- Później już jeździłam z mamą do taty. Dziś, gdy sama mam dzieci rozumiem, dlaczego mama nie chciała, żebym dowiedziała się o jej internowaniu – dodaje Aleksandra Wesołowska.

*****

Po 1989 r. roku właścicielem ośrodka w Gołdapi został Ryszard Tymofiejewicz  - były zastępca szefa do spraw Służby Bezpieczeństwa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych  w Gołdapi.

 

Tekst ukazal się w aktualnym wydaniu "Gazeta Polska"

 

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura