Dubitacjusz Szczeciński Dubitacjusz Szczeciński
1226
BLOG

Słaby punkt historii marksizmu Krzysztofa Karonia: czy marksiści potrzebują rewolucyjnego

Dubitacjusz Szczeciński Dubitacjusz Szczeciński Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Krzysztof Karoń podkreśla, że w mediach zakazane jest słowo marksizm tj. nie można mówić o tym, że obecnie jest realizowany program komunistyczny. Pytanie, czy określanie współczesnej antykultury mianem marksizmu jest prawidłową diagnozą.

Państwo Wielomscy w audycji Wielomscy: Fakty i mity marksizmu kulturowego! na kanale Media Narodowe udzielają odpowiedzi przeczącej. W ich ujęciu tzw. "marksizm kulturowy" jest wykreowanym mitem, który ma ukrywać prawdziwą naturę zjawiska. Padają alternatywne określenia: ideologia masonerii, kapitalizm wielkich korporacji, postmodernizm, demokratyczny lewicowy idealizm. 

Jednak to nie nazewnictwo jest ważne, tylko zrozumieniu celu antykultury. W ujęciu Wielomskich celem jest ogólnoświatowe społeczeństwo kastowe. Zasadnicza dychotomia będzie zachodzić między dwoma kastami:

  • nielicznymi bogaczami akumulującymi kapitał dzięki wzorcom kultury (praca i rodzina)
  • bardzo licznymi biednymi pracownikami, bezwolnymi dzięki demoralizacji przez antykulturę

Dla wielkiego kapitału produktem ma być człowiek, który

  • jest zuniformizowanym konsumentem zuniformizowanych produktów globalnych korporacji
  • a równocześnie mobilnym pracownikiem, czyli zasobem ludzkim przerzucanym tam, gdzie akurat kapitał go potrzebuje

Mamy tu całkowitą sprzeczność z historią marksizmu Krzysztofa Karonia, według którego celem jest pozbawienie społeczeństwa etosu pracy. Mówiąc łopatologicznie,

  •  ideologia kapitalistyczna potrzebuje człowieka zdolnego do pracy
  •  ideologia marksistowska (wg Karonia) potrzebuje człowieka niezdolnego do pracy

Kto ma rację? Historia marksizmu Krzysztofa Karonia jest bez wątpienia piękną narracją od młodego Marksa przez Paula Lafargue'a, Wilhelma Reicha, szkołę frankfurcką do współczesności. Tak samo niewątpliwie teorię pod współczesną praktykę położyli marksiści. Jednak to nie dowodzi, że produktem finalnym jest marksizm. Dla porównania, wszyscy twórcy reformacji wcześniej byli katolikami. 

Aby pokazać słaby punkt, muszę ową piękną narrację Krzysztofa Karonia przedstawić w telegraficznym skrócie. Kto chce szczegółów, może zajrzeć na stronę http://www.historiasztuki.com.pl/strony/021-00-00-ANTYKULTURA.html , kanał https://www.youtube.com/user/HISTORIASZTUKI2011/videos lub kupić książkę "Historia antykultury". 

W połowie XIX panuje dziki kapitalizm, zdemoralizowany proletariat ma słaba pozycję na rynku pracy, bezwzględnie wykorzystywaną przez kapitalistów. Na tym gruncie pojawia się marksizm rewolucyjny, idea przejęcia władzy na plecach zrozpaczonych nędzarzy. 

Na przełomie XIX/XX wieku sytuacja robotników się poprawia. Częściowo na skutek ustawodawstwo państwowego (ograniczającego leseferyzm), częściowo przez to, że pojawia się zapotrzebowanie na wykwalifikowanych i sumiennych robotników. Robotnicy mają perspektywę wydostania się z nędzy przez pracę i przestają popierać rewolucjonistów (za to popierają socjalistów zreformowanych, o czym akurat Krzysztof Karoń mało mówi). 

W latach 20. XX wieku, po tym, jak rewolucyjny marksizm odnosi sukces tylko w zacofanej Rosji, marksiści zaczynają szukać przyczyn niepowodzenia rewolucji w rozwiniętych krajach. Nowa koncepcja sprowadza się do tego, że rewolucji nie ma przeprowadzać pracownik, tylko leń (kierunek wskazali Lafargue i Reich). Celem jest zatem zdemoralizowanie społeczeństwa, aby utraciło etos pracy. Droga wiedzie przez kulturę, a kultura przekłada się na wychowanie. 

Marksiści wchodzą do instytucji kultury (uniwersytety, kino itd.). Pokolenie kształtowane na pierwszej antykulturze (lat 60.) wchodzi już szerszą ławą do instytucji (pogłębianie marksizmu kulturowego) oraz do polityki. Ostatecznie marksiści u władzy tworzą prawo wspierające antykulturę. 

Jak miała wyglądać rewolucyjna przyszłość? Ludzie są zdemoralizowani przez regulacje prawne, szkołę, uniwersytety, filmy, muzykę itd. Nie pracują, a domagają się dóbr. Naprzeciw ich oczekiwaniom wychodzą marksiści. Dochodzi do rewolucji i grabieży majątku. Gdy już nie ma czego grabić, marksiści tworzą aparat terroru, zapędzają ludzi do obozów pracy, a sami żyją we władzy i dobrobycie. Zapada kurtyna.

Co się nie zgadza w tej wizji? Otóż tzw. marksiści kulturowi już są u władzy. Zatem rewolucja proletariacka nie tylko nie jest im potrzebna, ale wręcz zagraża ich władzy.

Co więcej, obecną cywilizację tworzą wielkie globalne koncerny. Ostatnie, czego potrzebują ich akcjonariusze i suto opłacani zarządcy, to rewolucyjna grabież. 

Konkludując, propagatorzy antykultury nie mają powodu do rewolucji, a wręcz przeciwnie do obrony wygodnego status quo. To stawia pod znakiem zapytania rozpoznanie celów tzw. marksizmu kulturowego przez Krzysztofa Karonia. 

Post Scriptum. W komentarzach na YouTubie poprosiłem p. Krzysztofa Karonia o ustosunkowaniu się wpisu. P. Karoń był uprzejmy odpowiedzieć na mój komentarz. Poniżej cytuję dyskusję.

Tutaj jest to możliwe tylko w wielkim skrócie. Główny błąd, jaki pan robi, polega na tym, że myli Pan cele. Jeśli pisze Pan "W ujęciu Wielomskich celem jest ogólnoświatowe społeczeństwo kastowe", to z tego zdania nie wynika - czyim celem. Można się tylko domyśleć, że jest to cel jakichś grup interesów (ludzi).

Dalej pisze Pan: "Mamy tu całkowitą sprzeczność z historią marksizmu Krzysztofa Karonia, według którego celem jest pozbawienie społeczeństwa etosu pracy." Z tego zdania też nie wynika czyim celem (tzn. grup interesów czy samego marksizmu).

Tymczasem bez względu na to, jakie są cele grup interesów (marksistów, światowej finansjery, Żydów, masonów czy cyklistów), muszą one mieć jakieś narzędzie, żeby te cele realizować wpływając na społeczeństwa. Takim narzędziem jest ideologia antykultury, która pozbawia ludzi "etosu pracy" (czyli zdolności do twórczej, pożytecznej dla innych ludzi pracy), bo dzięki temu ludzie ci skazani są na kradzież, muszą popierać system i organizatorów kradzieży. W efekcie społeczeństwo staje się zbiorem zatomizowanych jednostek próbujących wzajemnie się okradać. Część tych jednostek może dostawać od organizatorów systemu puste pieniądze (za usługi ideologiczne), za które mogą oni kupować dobra produkowane przez "roboli" (czyli ich okradać). W ten sposób kreuje się pasożytnicze elity.

Jednym słowem - skutki marksizmu jako ideologii można nazwać celami taktycznymi, a cele ludzi wskazywane przez pp. Wielomskich można nazwać celami strategicznymi, chociaż tak naprawdę ostatecznym celem strategicznym jest możliwość eksploatacji kasty wyższej przez kastę niższą (za pomocą kasty pośredniej, czyli elity antykulturowej) - trzymając się proponowanej terminologii).

We współczesnym świecie każda grupa interesów, która chce osiągnąć cel wskazywany (słusznie) przez pp. Wielomskich musi popierać ideologię, która powoduje opisane skutki, a tą ideologią jest marksizm.

O ile się nie mylę (ale nie mam pewności, bo nie śledzę już ich produkcji na bieżąco), w narracji pp. Wielomskich główne zagrożenie widzą oni w ideologii masonerii i deprecjonują oni znaczenie marksizmu, nie rozumiejąc, że masoneria (ludzie) posługuje się ideologią marksizmu (tyle tylko, że używa innej nazwy. Dlatego tak ważne jest wyjaśnianie treści pojęć). To, że w ideologii i celach (taktycznych) masonerii można doszukać się wiele elementów tzw. "demoralizacji" nie zmienia faktu, że to nowy marksizm antykulturowy stał się pierwszą ideologią, która przedstawiła skuteczne narzędzie demoralizacji społeczeństwa w postaci systemu wychowania pasożytów, bo o ile marksizm klasyczny starał się wykorzystać potencjał rewolucyjny niewykwalifikowanego proletariusza "naturalnego", to nowy marksizm świadomie wychowuje nowe pokolenia proletariuszy (prekariat) zarządzanych przez pasożytnicze elity.

W Pańskim tekście opublikowanym w Salonie24 wszystkie błędy dotyczące interpretacji "rewolucji" wynikają z tego podstawowego błędu, a czy uzna Pan za stosowne go skorygować, to już Pańska sprawa.

Pańska odpowiedź nie trafiła w moje wątpliwości. Są to 2 kwestie, acz powiązane.

Najpierw słowo wyjaśnienia. Nie jestem a priori człowiekiem Wielomskich, ani też Pańskim człowiekiem, tylko "swoim" człowiekiem. Interesuje mnie rozbieżność w konkretnym punkcie. Pytanie o tą rozbieżność zadałem też drugiej stronie na kanale NAI, gdzie chyba zostałem zbanowany, bo pytania nie widać.

1 kwestia, taktyczna. Kto jest produkowany przez antykulturę 

 - posłuszny pracownik

 - zdesperowany "niepracownik"

To jest diametralna różnica w narracji. I wolałbym, aby OBIE strony uzasadniły (i to odwołując się do twardych dowodów) swój opis.

2 kwestia, strategiczna, już nie pochodząca bezpośrednio od pp. Wielomskich, tylko będąca moim spostrzeżeniem.  

U Pana marksizm jest wyłącznie ideologią zdobycia.władzy. Wg Pana plan frankfurtczyków wygląda w uproszczeniu:

zanik etosu pracy -> poparcie marksistów -> rewolucja -> komunizm sowiecki

Kwestionuję twierdzenie, że "ONI" (bez tropienia!) potrzebują rewolucji i komunizmu, ponieważ już są u władzy. Czyli cel strategiczny już osiągnęli.

Powiązanie dwóch kwestii. Jeśli ONI chcą utrzymać swoją władzę, to nie potrzebują zdesperowanych rewolucjonistów.  

1. To Pan wymienił pp. Wielomskich i jeśli po mojej odpowiedzi wyjaśnia mi Pan, czyim człowiekiem pan nie jest, to ja się pytam - po co? Co mnie to obchodzi? Mnie interesuje tylko to, co Pisza Pan "w temacie".

2. Przez antykulturę produkowany jest człowiek pragnący wolności, ale nie potrafiący samodzielnie produkować dóbr, które są warunkiem wolności. Jakie miejsce zajmie konkretny człowiek w "strukturze kastowej", to inna sprawa, bo to oznacza tylko miejsce w systemie wzajemnego okradania się. Robotnik będzie udawać, że pracuje i okradać pracodawcę, pracodawca okradany przez państwo będzie okradać pracownika i kombinować, jak nie dać się okraść państwu, intelektualista będzie uczyć jednych i drugich jak się samorealizować i żyć z pieniędzy otrzymywanych od państwa, a ukradzionych pracodawcom i pracownikom (sfery produkcyjnej).

3. Znowu nie odróżnia Pan celów. Władza "jako taka" jest celem ludzi o spatologizowanej psychice i oni stanowią margines. Władza jest (może być) również środkiem do okradania innych ludzi. Nowy marksizm (antykultura) jest ideologią umożliwiającą zdobycie poparcia ludzi wychowywanych do pasożytnictwa, ponieważ tacy ludzie muszą popierać władzę umożliwiającą kradzież (ale spekulujący na giełdzie, czyli kradnący, libertarianie też są produktami antykultury).

3a. To jest szerszy temat, bo ludzie sprawujący formalnie władzę polityczną stanowią tylko najwyższą kastę systemu realizującego interesy elity systemu finansowego.

4. Plan frankfurtczyków (czyli marksistów, którzy stworzyli teorię rewolucji seksualnej i teorię krytyczną) nie przewidywał komunizmu sowieckiego (czyli marksowsko-leninowskiego, bo stalinizm to inna historia) i przedstawiony przez Pana schemat nie jest zrobiony "wg mnie". Jest on ilustracją Pańskiej interpretacji, a nie moich poglądów. Nowi marksiści stworzyli ideologię, która umożliwiła zdobycie władzy, ale dopiero Marcuse zrozumiał, że wobec nieuchronnego ekonomicznego fiaska tego systemu dla jej utrzymania konieczny będzie terror. Dlatego stworzył koncepcję tolerancji represywnej, ten terror uzasadniającą. Terror rewolucyjny (zadymy uliczne) okazał się nieskuteczny (rewolta 68) i nawet "amatorski" terroryzm też (RAF). Habermas stworzył narzędzie terroru psychicznego, ale nawet ten okazał się nieskuteczny, gdy Zachód (państwo opiekuńcze) zbankrutował. Dlatego powrócono do marksistowsko-leninowskiej idei terroru fizycznego w wersji Spinelliego z 1941 r., ale podanej już we frazeologii social-liberalnej w wersji z 1984 r. Tej wersji nie udało się zrealizować ani w 1992 r. (Maastricht), ani w 2004 r. (chyba Rzym, nie pamiętam). Protezę wyprodukowano w 2007 r. (Lizbona), a teraz okazuje się, że jej domknięcie może się nie udać metodami "demokratycznymi". Stąd ta histeria, "uchodźcy" i parcie do tworzenia europejskiej armii.

Właśnie po to, żeby domknąć projekt komunistycznej, terrorystycznej Europy i utrzymać zdobytą władzę potrzebni są rewolucjoniści. To właśnie dla ich utrzymania potrzebny jest m.in. tzw. "dochód gwarantowany".

A. Twarde dane, czyli ilu jest pasożytów w społeczeństwie. Czy Pan albo p. Zgierski albo ktokolwiek z sympatyków może to ocenić wg Pańskich kryteriów.

"Robotnik będzie udawać, że pracuje "

B. Tego, że ilu robotników się obija w pracy, Pan nie zmierzy. Trzeba zakładać, że wykonuje pracę użyteczną, a reszta to kwestia organizacji pracy.

C. Jak pisałem, skracam i upraszczam, ale koniec końców sam Pan pisze, że w XXI w. celem marksistów NADAL jest terror fizyczny. Czyli coś podobnego do komunizmu sowieckiego. I nad aktualnością tego się zastanawiam.

A. i B. Mogę odpowiadać tylko za siebie. Nie znam takich badań, ponieważ w nauce takie kryterium nie istnieje. Ja mam własne kryteria, których tu nie da się uzasadnić z braku miejsca, ale nie mam pewności, czy w ogóle jest potrzeba określania liczbowego, "ilu robotników się obija w pracy", bo tu mówimy o pewnej zasadzie. Z punktu widzenia wiedzy społecznej nie jest istotne, kto jest pasożytem i czy jest pasożytem świadomym, ale to, czy ktoś produkuje dobra pożyteczne (dla innych ludzi, a nie dla siebie), czy nie. Każde dobro, które można użyć, jest "użyteczne", ale użycie dobra może przynieść pożytek lub szkodę. Organizacja pracy nie ma na to wpływu.

C. Celem marksistów jest komunizm i tworzone przez ten system możliwości eksploatacji producentów dóbr, a terror jest obiektywnie niezbywalnym warunkiem funkcjonowania tego systemu. W tym sensie można powiedzieć, że każdy komunizm jest "sowiecki", ale mam nadzieję, że odróżnia Pan "sowiecki" od "radziecki" (jest o tym w książce). Komunizm "sowiecki" to komunizm zrealizowany w Związku "Sowieckim", natomiast komunizm "radziecki" to komunizm, w którym rządzi nie partia, lecz rady. Kuroń i Modzelewski proponowali w 1964 r. wprowadzenie w Polsce w miejsce komunizmu sowieckiego komunizmu radzieckiego, który był "antysowiecki".

W tym trybie nie da się tego wyjaśnić dokładnie. Nawet w mojej książce ten temat jest tylko zasygnalizowany w nadziei, że historycy idei zaczną to opracowywać.

A. Zasada to podejście jakościowe. Określenie liczbowe jest potrzebne by ocenić, kto czyja koncepcja (Pana czy pp. Wielomskich) lepiej opisuje rzeczywistość. I nie mówię, że Pan musi sam wszystko wiedzieć i robić. Ma Pan sympatyków.

B. Niezależnie od antykultury to naturalne, że pracownik woli pracować mniej niż więcej. A pracodawca wolałby odwrotnie. Organizacja pracy jest po to, by znaleźć wypadkową, a niezależnie od chęci i przekonań stron robota była zrobiona.

C. Na koniec dyskusji w Roninie sam Pan mówi o bodźcu ekonomicznym. Kredyt na 40 lat. Po co terror fizyczny w XXI wieku?

Tu nie chodzi o sympatyków, lecz o badania. Ja takich nie znam. I ja nie zestawiam mojej koncepcji z niczyją, chociaż każdy na własną rękę może je oceniać. Kredyt się spłaca, jeśli jest się w stanie, a jeśli taką możliwość się traci, można również stracić nerwy i wyjść na ulicę. Jak np. żółte kamizelki.

umiarkowany nacjonalista

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo