Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard
566
BLOG

Przyłębska, Lempart i banksterzy z dziewiątego kręgu piekła są przeciwko Polakom

Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard Trybunał Konstytucyjny Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

W ciągu dosłownie dwóch tygodni mieliśmy przyklepaną 5-tkę dla zwierząt która miała przyciągnąć do PiSu młody liberalny ekologiczny elektorat; wyrok utożsamianego z PiSem Trybunału Konstytucyjnego zakazującego aborcji; a dziś będziemy mieć starcia feministek w wiernymi. Plus wspomniany już skandaliczny wywiad z Dziwiszem, protesty covido-sceptyków w stolicy, starcia feministek z policją pod domem Naczelnika, wzbierającą kolejną falę zachorowań… po prostu jakby człowiek obudził się w domu wariatów. Jeden tylko Hołownia postanowił kuć żelazo póki gorące i ogłosił odezwę do osieroconego centroprawicowego elektoratu który może zadecydować o kształcie przyszłej koalicji rządzącej – ale Hołowni skądinąd słuszni nikt nie traktuje poważnie.

Nie minęły trzy dni od przełomowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego zakazującego tzw. aborcji eugenicznej, a już lewica z nadmiaru szczęścia postanowiła – chyba dla solidarności z Jarosławem Kaczyńskim – potknąć się o własne nogi i sama osłabić swój przyszły sukces: organizacja Strajk Kobiet namawia strajkujące do tego by w niedzielę sabotować msze w kościołach. 

Nihil novi. My widzieliśmy już takie protesty w pandemii w USA: słynne BLMy (Black Lives Matters) i wygląda na to, że w Polsce zmierzamy w tym samym kierunku rozrób na ulicach. Pewnie wielu harcowników już nie może się doczekać sytuacji, gdzie antycovidowa Konfederacja będzie się bić z feministkami, a wszyscy razem z pomocą rolników będą bić policję. Bo konserwatysta łapie się za głowę gdy widzi jak radykalnie rewolucyjną (choć „antypostępową”) partią jest PiS, a z drugiej strony liberałowie z PO dostali wreszcie po 5 latach bycia w narożniku realną szansę masowych protestów przeciwko rządowi.

I tą szansę opozycji zaczyna sabotować skrajna lewica – która przecież powinna się cieszyć, bo konsekwencją nadchodzących protestów w dłuższej perspektywie będzie zarówno społeczne przyzwolenie na liberalizację dostępu do aborcji (to już widać w sondażach) jak i realizacja innych postulatów lewicy obyczajowej (LGBT). Natomiast nie miejmy żadnych złudzeń. To wszystko zdaje się być nieważne – najważniejsze dla obu stron jest eskalowanie konfliktu: tak samo PiS i lewica w sposób instrumentalny traktują aborcję, bo żadnemu nie zależy na określonym porządku prawnym (zakazanie/liberalizacja) ale na nakręcaniu ludzi w partyjnych fanatyków.

W tym miejscu chciałbym podzielić się moją obserwacją: strony dążą nie tylko do eskalacji przemocy, ale i do redefiniowania empatii towarzyszącej konfliktom – od 1945 przed 1968 po 1989 nasza społeczna sympatia została ustawiona po stronie bitych przeciwko bijącym. A dziś jesteśmy świadkami przemiany: nasz „wkurw” jest wystarczającym usprawiedliwieniem by nie tylko stawiać bierny opór, ale czynnie atakować, bić, wszak najlepszą obroną jest atak. To nie jest drobna zmiana – to jest odwrócenie ważnego historycznego trendu: akceptacja przemocy w dyskursie politycznym była zawsze domeną totalitaryzmów – zarówno czerwoni jak i brunatni mieli swoje bojówki. A dziś histeria – u nas, w Stanach, we Francji (tam właśnie islamski uczeń za karę obciął głowę swojemu nauczycielowi bo znieważył proroka, kraj się gotuje) – osiąga takie rozmiary że wracamy w tamte przedwojenne buty – to jest ten moment kiedy warto pomyśleć dla siebie o „planie B”.

Przy poprzednim kryzysie widzieliśmy już takie przesterowanie realnych problemów w emocje: gniew na elity rządzące po kryzysie finansowym 2007r został sprytnie skanalizowany i przekierowany na walkę ze zmianami klimatycznymi: już nie Occupy Wall Street a Extinction Rebellion i Greta. Już nie podatek Tobina (od operacji finansowych), czy walka z rajami podatkowymi, a podatek węglowy… (ten sam co wyprowadził na ulicę żółte kamizelki). Gniew przeciwko dysfunkcji obecnego porządku społeczno-gospodarczego przekierowano w szarlatanerię. Tym samym był Brexit, tym samym jest Trump i tym samym jest nasza polska walka o aborcję. Na pasku bankierów chodzą nie tylko neoliberałowie i lewica obyczajowa, ale też wojujący “zawodowi” katolicy. Balcerowicz, Zandberg, Braun i Kaczyński walczą o to samo: o rząd dusz, a po nas choćby potop.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości miał szansę być elementem który nie pasuje do globalistycznej układanki i który konserwuje zanikający porządek społeczny cywilizacji europejskiej – zamiast tego stał się zakładnikiem swojej własnej frakcji rewolucyjnej. Lewica w Polsce ma szansę na przejęcie pałeczki dzięki protestom, ale zamiast tego chce rozpętać krwawą wojnę polsko-polską. I rodzi to wątpliwości: czy oni wszyscy są aż tak niekompetentni, czy może wiedzą coś czego my nie wiemy albo nie grają w te karty które nam pokazują? [Tekst ma kontynuację na drugiej stronie - kliknij: Następna poniżej ]

Bo intuicyjnie rozumiemy, że głęboko irracjonalne zachowania muszą albo być konsekwencją niekompetencji czy obłędu (ale to też niedobrze że na całym Zachodzie wszystkie strony politycznego sporu zwariowały) albo głębokiego cynizmu i teatrzyku – całkiem możliwe - ale dlaczego my dajemy się tym sztukmistrzom tak mamić? Ewentuanie jest to inherentna biurokratyczna choroba niewiary w obiektywną rzeczywistość - dominację ducha nad materią. Grunt żeby zakazać aborcji i jedzenia mięsa a kłopoty same znikną. Słowem, my tu zabijamy się o aborcję i CO2 a 1% najbogatszych jeszcze nigdy tak szybko nie dystansował się od reszty jak teraz. A dla nas za chwilę będzie bezrobocie, bieda i zmarnowane pokolenie w szkołach online. Może będzie bieda i głód, ale chociaż będziemy mieć satysfakcję, że tym barbarzyńcom - sąsiadom zza płota “pokazaliśmy!”

Część komentarzy pod poprzednim wpisem była bardzo kategoryczna – zarówno pro-aborcji jak i przeciw – w ogóle nie przyjmując do wiadomości faktu, że jest to dosyć zróżnicowana operacja i zahaczająca o jedną z podstawowych cech procesów w materii rzeczywistej jaką jest ciągłość. Bo niby „tylko Prawda jest ciekawa” ale w praktyce najważniejsza jest identyfikacja ze swoim plemieniem i jasny podział – kto nie z nami ten przeciw nam. Będziemy sprzedawać dzieci w niewolę i traktować kobiety jak inkubatory (mowa tu o postulowanych przez lewicę surogatkach ale pasuje to też do prawicy); sam fakt, że napiszemy w dzienniku ustaw, że coś (aborcja, nierówności, rasizm, nienawiść) jest zakazana sprawi, że ona zniknie – rola myślenia magicznego w polityce i biurokracji jest nie do przecenienia.

I o ile do Patryka Jakiego i Kai Godek mam ograniczone pretensje, bo w końcu wychowują chore dzieci – choć gdyby ta ostatnia załatwiła, że każda matka upośledzonego dziecka dostanie jak ona posadę w radzie nadzorczej spółki skarbu państwa to aborcje dzieci z Zespołem Downa zniknęłyby jak ręką odjął. To mam przeczucie, że zarówno Julia Przyłębska (TK), Mikołaj Pawlik (Rzecznik Praw Dziecka), Bolesław Piecha (nawrócony aborter) jak i Przemysław Czarnek nie reprezentują sobą autentycznej gorliwości wiary a raczej koniunkturalizm – który – jeśliby hipotetyczne w próżnię po zdekonstruowanym przez ich niekompetencje Christianis wszedł wojujący islam, to żadne z nich nie będzie miało oporów by przyznać, że „nie ma boga prócz Allaha…” i kontynuować swoją karierę polityczną w kalifacie. A męczennikami zostaną te dziewczyny, które dziś protestują pod Nowogrodzką; także te, które modliły się i pościły i roznosiły ulotki by zakazać aborcji; oraz takie które samotnie wychowują niepełnosprawne dzieci. Z resztą nawet nie trzeba czekać na muzułmanów - wystarczy nowa młodsza żona i drugi katolicki ślub jak u Kurskiego.

W piekle jest specjalne miejsce dla takich podłych ludzi którzy faryzejską obłudą i fałszywą gorliwością wtrącają maluczkich w sytuacje niemożliwe i robią to tylko dla własnej kariery i łechtania swojego moralnego ego.

A my tradycyjnie zostaliśmy sami.



Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka