Jan Maliński, archiwum J.Malińskiego.
Jan Maliński, archiwum J.Malińskiego.
Dziewanowski Dziewanowski
493
BLOG

Z Ostrzeszowa na Zachód

Dziewanowski Dziewanowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

Moja znajomość z Janem Malińskim zapoczątkował list, który w części pragnąłbym zacytować, bo ukazuje tego człowieka takim jaki był naprawdę. Nigdy nie czuł się bohaterem, nie przypisywał sobie żadnych zasług, był skromny, otwarty, szczery i twardy. Taki pozostał w moich wspomnieniach. List od pana Jana:

[..] Po moim powrocie do Kraju w 1974 roku uważany byłem za „czarna owcę”, która wysługiwała się Królewskiemu Lotnictwu i którą trzeba potępiać n każdym kroku a nawet zniszczyć za współpracę z Zachodnimi Aliantami i dlatego osiedliłem się w moim rodzinnym Ostrzeszowie, gdzie byłem znany i szanowany jako jeden z tych żołnierzy, który walczył od początku do końca działań wojennych w Europie.

Przeto pozwalam sobie przysłać Panu tych parę załączników, które mam przy sobie, aby dołączyć się utrwalenia pamięci wszystkich kolegów, którzy nie mieli tego szczęścia (jak ja), aby doczekać się odzyskania prawdziwej wolności, o która niezmordowanie walczyliśmy na obcych niebach.

Jak może sobie Pan wyobrazić nie byliśmy cierpiętnikami, jak się niektórym może wydawać. Traktowaliśmy tę cała wojnę jako wielką przygodę, właściwą tylko takim, którzy czuli się zawodowcami w swoich poczynaniach.

Osobiście nigdy nie rozstawałem się z lataniem, aczkolwiek czasami było trudno o pracę od chwili, kiedy na Bahamach murzyni objęli władzę i trzeba było gdzieś wyemigrować z dwojgiem dzieci. Wybrałem Polskę (P.R.L.) z nadzieją, że Gierek, który żyjąc we Francji i Belgii będzie wiedział jak rządzić naszym Krajem.

Oczywiście, na początku było trudno, bo przedsiębiorstwo „LOT” nie chciało mieć ze mną nic do czynienia (tam dalej rządzili Sowieci), więc w 1973 przywiozłem dzieci (14 i 12) do rodziny w Ostrzeszowie, umieściłem w szkołach, a sam otrzymałem pracę jako technolog w Fabryce Urządzeń Mechanicznych jako tłumacz tekstów technicznych. [..]

Muszę przyznać, że nam wszystkim łącznie z moimi 5-cioma wnukami powodzi się dobrze (żona odmówiła przyjazdu i zmarła w Kanadzie) i lepiej nie można sobie wyobrazić mieszkając w Anglii, Kanadzie czy na Wyspach Bahama.

[..] wszyscy czujemy się b. szczęśliwi mieszkając prawie razem. Ja pomimo moich 83 lat, jeszcze na nogach, tylko że mam sparaliżowane palce i dlatego i dlatego piszę na maszynie.

Chciałbym zwrócić uwagę na ostatnie zacytowane zdanie, pisane przez Jana Malińskiego. Mimo, że jest ono bardzo osobiste i było pisane tylko do adresata, nie mogłem go pominąć. Otrzymałem ostatnio bardzo dziwne sygnały z kraju i zagranicy, że obce osoby opiekowały się panem Janem, natomiast rodzina nie przejawiała żadnego nim zainteresowania. Nie wiem skąd wzięły się te spekulacje, ale myślę, że od osób, które nigdy w progach ostrzeszowskiej willi nigdy nie gościły. Wydaję mi się, że są one krzywdzące dla rodziny, przy której do końca swojego życia Jan Maliński czuł się szczęśliwy.

Wrzesień 2000 roku, był dla pana Jan bardzo aktywny. Jako, że „robiłem” za kierowcę wybraliśmy się wspólnie na spotkanie do Warki. Zaproszenie przysłała pani dyrektor Anna Kornatek. Pana Maliński został przyjęty z wielkimi honorami. Po wspólnie spożytym obiedzie, udaliśmy się do jednego z pomieszczeń Muzeum, gdzie oczekiwała nas spora grupamieszkańców Warki. Spotkanie przebiegło w bardzo sympatycznej atmosferze. I gdyby nie fakt, że musieliśmy jeszcze tego samego dnia wrócić, pytaniom do bohatera Września nie byłoby końca. Nie minęło kilka dni, gdy odebrałem telefon od pana Jana z propozycją wyjazdu do Poznania. W Cytadeli organizowano spotkanie związane z 60 rocznicą Bitwy o Anglię. Jan Maliński miał być gościem honorowym tego święta. Po konsultacji z organizatorami zaproszono także Stanisława Marcisza z małżonka Władysławą. Jakże wzruszające było to spotkanie kolegów z XII promocji dęblińskiej Szkoły Orląt. Na uroczystości przybyła spora grupa poznaniaków, dająca przykład żywego zainteresowania historią Polski. Fakt osobistego poznania Państwa Marciszów, dawał nam preteksty do częstszego odwiedzania Poznania. Miło było zajechać do ich domu i przysłuchiwać się wspomnieniom dwóch pilotów myśliwskich. Następny nasz wspólny wyjazd był związany smutną okolicznością czyli śmiercią Stanisława Marcisza. Uczestniczyliśmy w ostatniej drodze przyjaciela pana Jana wraz z rodziną Władysława Kamińskiego. A później siedząc wspólnie przy stole wspominaliśmy tego dobrego człowieka. Ludzka pamięć jest zawodna i nie wszystkie zdarzenia zachowuje, ale te które utkwiły mi w pamięci, przekazałem najlepiej jak umiałem. Przed świętami Bożego Narodzenia zadzwoniłem do pana Jana jak co roku, by złożyć życzenia. Dowiedziałem się wówczas od córki, że pan Jan jest w szpitalu, ale jego stan nie zagraża jego życiu. Szóstego lutego 2006 roku Jan Maliński zmarł. Dziewiątego lutego został pochowany z honorami na cmentarzu w Ostrzeszowie.

 

 

Wojenne losy Jana Malińskiego

Urodził się pierwszego marca 1917 roku w Berlinie w rodzinie Jana i Marii z Ratejewskich. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości cała rodzina wróciła do kraju, by w efekcie osiąść w Ostrzeszowie w 1924 roku. Po zdaniu egzaminu w 1936 roku Jan Maliński postanowił zdawać do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Po udany egzaminie został przyjęty. Od pierwszego września 1936 roku do końca roku przebywał w I Baonie Szkoły Podchorążych Piechoty w Różanie. Następnie od trzeciego stycznia 1937 roku rozpoczął naukę jako uczeń w 1 eskadrze szkolnej w SPL. Dzięki wytrwałej i sumiennej pracy ukończył podchorążówkę i został zakwalifikowany do Kurs Specjalizacji Myśliwskiej. Dwumiesięczny kurs, rozpoczął pierwszego kwietnia 1939 roku, by zakończyć go pomyślnie. 20 czerwca otrzymał przydział do 132. Eskadry Myśliwskiej w Poznaniu. Wraz z nią rozpoczął Kampanię Wrześniową. Trzeciego września podczas z 12 bombowcami Jan Maliński zestrzelił Dorniera Do 17Z z III./KG 3 w okolicach Kostrzynia. Siódmego września zniszczył kolejny niemiecki samolot niedaleko Uniejowa, był to prawdopodobnie Heinkel He 111 z KG 26. Podczas walki został zestrzelony i ratował się skokiem ze spadochronem.

Został przewieziony do szpitala polowego w Kole. Następnie ewakuowano go do Kurna, a później Warszawy. 13 września dotarł do rodzinnego miasta Ostrzeszowa, gdzie został aresztowany i osadzony w obozie jenieckim. Zwolniony z obozu 20 października, uciekł na Zachód. Szóstego czerwca 1940 przybył do Lyon-Bron. Po klęsce Francji udał się do Anglii, gdzie dotarł trzeciego lipca.28 sierpnia 1940 został przydzielony do 302. Dywizjonu Myśliwskiego. Wraz z jednostką brał udział w Bitwie o Anglię. Czwartego marca 1941 roku uczestniczył w walce z Junkersem Ju 88 na południe od St. Catherines. Zaliczono mu 1/3 uszkodzenia. 28 czerwca 1941 roku otrzymał przydział do 307. Dywizjonu Myśliwskiego, gdzie objął dowództwo eskadry. 20 maja 1942 roku rozpoczął służbę kontrolera lotów. 11 września 1943 roku dzięki jego pracy na krążowniku „Sheffield”, załogi dywizjonu mogły odnieść wspaniałe zwycięstwa powietrzne zestrzeliwując tego dnia pięć samolotów wroga na pewno, dwa prawdopodobnie i uszkadzając cztery inne. W połowie 1945 roku rozpoczął ponownie loty bojowe w składzie 307. dywizjonu. W tej jednostce zastał go koniec wojny.

Data zestrzelenia Jana Malińskiego we wrześniu 1939 roku jest dla mnie nie do końca jasna. W swoich wspomnieniach „Samolot zakrył słońce” wydanych przez wydawnictwo Altair podaje on datę siódmego września. Ta sama data widnieje w książce J.B. Cynka „Polskie lotnictwo myśliwskie w boju wrześniowym”. W „Dzienniku działań dyonu III/3” ówczesny dowódca dywizjonu Mieczysław Mumler potwierdza także tę datę. Dokument ten został sporządzony w 1944 roku. W „Sprawozdaniu z działalności (częściowej) III/3 Dyonu Myśl. (Armia Poznań) w czasie kampanii Wrześniowej 1939” sporządzonej w 1943 roku przez por. Leszka Grzybowskiego i por. Henryka Bibrowicza natykamy się na datę szóstego września. Argument ilościowy wystąpień daty siódmego września mógłby przeważyć, gdyby nie odnalezienie pewnego dokumentu. Po przybyciu z kraju do bazy Lyon-Bron w czerwcu 1940 roku Jan Maliński musiał wypełnić „Zeszyt ewidencyjny” podając w nim między innymi „Przebieg służby wojskowej”. Pod datą ósmy września 1939 roku umieścił fakt zestrzelenia go przez Niemców. Mam nadzieję, że z czasem uda się rozwikłać tę zagadkę, mimo że Jana Malińskiego nie ma już wśród nas.

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Jan Maliński w 302 Dywizjonie Myśliwskim, archiwum J.Malińskiego.
Jan Maliński w 302 Dywizjonie Myśliwskim, archiwum J.Malińskiego. Jan Maliński w 307 Dywizjonie Myśliwskim Nocnym, archiwum J.Malińskiego. Jan Maliński podczas spotkania w Warce.

Nick "Dziewanowski" bardzo znamienny, ale tylko dla tych którzy wiedzą...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura