Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
669
BLOG

Wyjaśnianie na śniadanie - dla poprawy zdrowia

Dziobaty Dziobaty Humor Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Weekendowe śniadanie o poranku to dobra i zdrowa rzecz... Można siedzieć przy stole lub stoliku i w milczeniu spożywać, można też delektować się jadłem i gadać... Spożywamy śniadanie z Zosią codziennie razem, najchętniej na balkonie z widokiem na jeziorko i drzewa... Zosia mówi żebym nie gadał z pełną gębą bo mi wpadnie wirus, ale ja i tak gadam; taki już mój, dydaktyczny pechowy los... Gadając mogę o czymś opowiadać albo coś wyjaśniać - sobie, Zosi, albo rozległej naturze... W wirtualnej przestrzeni wyjaśniam raczej po śniadaniu... Gadanie robi mi dobrze na gardło.

  Na ogół wyjaśniam sprawy multiparametrycznie i wielowarstwowo; zbyt zawile aby się Zosia nie zmęczyła. Jak Zosia jest już moim gadaniem bardzo zmęczona moim, każe mi na ogół wyjść na spacer, oczywiście kiedy po śniadaniu pozmywam.. Przed pandemią wychodziłem na plaza przy naszej ulicy i zaczepiałem przechodniów żeby sobie pogadać, ale rzadko panienki... Nadeszło mee-too;  kiedyś bywało inaczej, ale teraz lepiej jest uważać... Dawniej, w czasie przyjazdów do Warszawy i łażenia po sklepach, panienki zaczepiałem regularnie... Łażenie na zdrowie zawsze pomagało mi  też.

  To nie zawsze dobrze się kończyło; w warszawskich sklepach miałem zwyczaj zadawać ekspedientkom, szczególnie tym młodym, proste ale podchwytliwe pytanie – „Z czego to jest zrobione”? ... Bywały problemy; co ładniejsze panienki często odpowiadały prostym „chi, chi , chi” i było dobrze, ale inne próbowały mi to wyjaśniać... Wtedy zdarzały się wypaczenia... Najczęściej kończyło się to groźbami w rodzaju „Niech pan stąd wyjdzie bo zawołam policję”... Albo reagowały płaczem i wtedy bywało mi głupio... 

Chyba największym moim przeżyciem była próba wyjaśnienia zawiłej sprawy pochodzenia gatunku, pewnej fertycznej panience w magazynie „Peek&Cloppenburg” w warszawskim Galmoku... Przez krótki czas panienka uprzejmie słuchała, potem rzeczowo zapytała „ Czego pan ode mnie chce?... Powiedziałem jej, że firmowego długopisu i numeru jej telefonu... Panienka dorzuciła firmowy wieszak na ubrania, ale telefonu nie dała... Rzecz jasna byłem sam, bez Zosi. 

  W wyjątkowych przypadkach wyjaśniam rozmówcom i wirtualnym respondentom sprawy bardziej zawiłe, typu „Czym się różni jaskółka”, albo „Jak się poluje na kurdle”... W tym drugim temacie podpowiadałem, że trzeba mieć szczypiorek i ryżową miotełkę. Ostrzegałem też, że opuszczając kurdla trzeba uważać, żeby się nie potłuc... Ale to rzadko takie wyjaśnienia przypadały moim dyskutantom  do gustu.... Jak to z kurdlem było, ze szczegółami opowiadał Lem, jeśli ktoś Lema czytał... 

  Z reguły, tłumaczą się i piszą wyjaśnienia winowajcy... Najchętniej ci, najpierw postawieni wysoko w hierarchii władzy a później usunięci ze stanowiska, zagrożeni konsekwencjami i potępieniem społecznym...Widać to było dobrze po wyborach... Winowajcy, albo winowajca... W historiach pisanych przez wielu dziejopisów i kronikarzy, pełno jest wyjaśnień odległych zdarzeń składanych przez winowajców...  

Jeżeli obalenie republiki i stopniowe wprowadzanie dyktatury w Res Publica Romana było przestępstwem albo tylko przewinieniem, klasycznym przykładem są "Komentarze" Juliusza Cezara, które ukazały się jeszcze przed Brutusem. Juliusz Cezar wyjaśnia -  „Decydujące są nie działania militarne, ale polityczne, które doprowadziły mnie  do nadania pełnego obywatelstwa lub "ius latinum" wszystkim mieszkańcom Italii, włącznie z buntownikami i przestępcami." ... To zupełnie jak za Obamy w Ameryce. 

  W czasach najnowszych, wszystkie wydarzenia rysuje, pisze i wyjaśnia książka, prasa i masowe media, w szczególności telewizyjne... Jest to zawsze oparte na subiektywnej interpretacji współczesnego kronikarza, ale to nikogo już nie dziwi... Ave, ceasar! ...Jak się uczyliśmy na lekcjach historii, to pozostało w historii Europy na stałe, a w Polsce też... 

  Od Ukrzyżowania Chrystusa, poprzez dzieje Kościoła i Papiestwa, dwie światowe rewolucje i jeszcze bardziej światowe wojny, do powstania Polski Ludowej, Pieriestrojki, zburzenia Muru Berlińskiego, zjawiska Solidarności i Okrągłego Stołu, aż do powołania nowej rewolucji amerykańskiej z jej koronawirusem na czele - zawsze istniała możliwość oskarżania, kogoś lub czegoś, a po nim następująca konieczność publicznej obrony i wyjaśnień przez winowajców... Dobrze, kiedy im na to pozwolono... 

  W "Procesie" Kafki, oskarżony Józef K. próbuje coś wyjaśniać i bronić się; nade wszystko zrozumieć, o co jest oskarżony... Jego wyjaśnienia od początku nie mają sensu, bo wyrok został już dawno wydany... Proces trwa rok, oskarżony wpada w obłęd... To dziwne, że Trump wytrzymuje to już cztery lata... 

  „System totalitarny zawsze toczy ze społeczeństwem jakiś sądowy proces i zawsze wydaje wyrok skazujący. Taki lub inny.”... Przedtem można albo zwariować, albo zostać skazanym - na szubienicę, na ciężkie więzienie lub kamieniołomy, ale często na celę z wyszynkiem i telewizorem, według upodobania... 

Wina lub kompleks winy, tylko pozornie ą przyczynkami do procesów i wyjaśnień... System często stawia zarzuty zarówno Stronnikom, jak i Przeciwnikom; wielkim i małym, ważnym i nieważnym, mądrym i głupim... Cwaniacy wiedzą, że usprawiedliwiać się warto, bo „finis sanctificat media”, a po naszemu „ all is fair in love and war”... Jakoś tak jest, że system zawsze daje możliwość załatwienia w procesie czegoś albo kogoś, co oznacza że zawsze można ukręcić jakieś lody... 

Wyjaśnianie często służy prostowaniu pojęć i uświadomienia rzeczy ważnych, ale często bywa trywializowane, zupełnie jak teorie spiskowe w dziejach świata... W Polsce, zawsze była ważna każda próba wyjaśniania przewagi Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy... Znam Polaków-katolików, którzy chodzą do kościoła wyłącznie na Boże Narodzenie i na Pasterkę, głównie po to, żeby pojeść, popić i pospać... O dziwo, kapłana który wyjaśnił mi istotę Wieczerzy Pańskiej, spotkałem dopiero na Florydzie... 

  Ponieważ czytelnicy zarzucają mi że za często sprawy komplikuję i nie wiadomo o co mi chodzi, przy weekendowym śniadaniu uprzejmie wyjaśniam, że mają stuprocentową rację... 

Często sam zdaje sobie sprawę, że nie raz wyjaśniam zawile, zbytecznie albo zuchwale... Dobre chęci zawsze jednak mam, ponieważ jestem Dobrym Samarytaninem od urodzenia... Na ogół wiem o co w artykułach mi chodzi, ale czasami wpędzam ludzi w maliny... Ale któż tego nie robi... 

  „Szedł za mną ulicą, po piętach mi deptał, tak włóczył się godzinę lub dwie.  

Aż wreszcie się zbliżył i cicho wyszeptał: "Pozwoli mi Pani, że..."

Co on chciał przez to powiedzieć i o co jemu szło?.

Coś przecież w tym było, coś się za tym kryło... do dzisiaj nie wiem co!"...

To stary tekst i melodia Gozdawy i Stępnia z Teatru Syrena w Warszawie... Stępień był familiantem mojej Mamy i tekściarzem...


  ... Alter alterum docet; jestem starym dydaktykiem, lubię wyjaśniać i pouczać innych szybko... Piszę też szybko, bo świerzbią mnie palce i rdzewieje klawiatura laptopa...  

Niniejszym wyjaśniam, że ja nic od nikogo na Salonie nie chce; jeśli komuś jestem winny kasę obiecuję że oddam z górką... Jak komuś z blogerów coś dolega, mogę postawić bańki i posmarować opodeldokiem... Na dobranoc mogę opowiedzieć bajkę o króliczku, a harcerzom zaśpiewać harcerska piosenkę... Obiecuję też, że wszystkim postawię śmietankowe lody... 

  After all, ja tylko chcę coś wyjaśnić i pogadać, czasami! ... To mi bardzo dobrze robi na zdrowie...


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości