Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
186
BLOG

Jubileusz Seniora - na Salonie radość i swawola

Dziobaty Dziobaty Blogi Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 Stało się to, co się stać musiało... Zosia już od kilku dni przypominała, że nadchodzi „nasz” Jubileusz na Salonie... Dokładnie sześć miesięcy temu, Zosia zarządziła moje wejście na salonowy Salon24.pl...  

Na wszelki wypadek sprawdziłem, co termin "Jubileusz" znaczy i oznacza...

Wikipedia powiada – „ Jubileusz, to ważna, okrągła rocznica jakiegoś wydarzenia i uroczystość organizowana dla jej uczczenia . Osobą obchodzącą jubileusz jest jubilat. Może on obchodzić np. rocznicę urodzin, działalności zawodowej, małżeństwa, posługi kapłańskiej, wejścia w związki tajemne itp.”  

Chociaż jubileusz jest z definicji rocznicą wydarzającą się rzadziej niż co roku, zawsze jest okazją także do innych niecodziennych wydarzeń, jak np. finalizowania jakichś zamierzeń, składania lub odnawiania deklaracji, albo nawet zaciągania nowych zobowiązań mających podtrzymać praktykę minionego okresu... Można też zaciągnąć bankową, jubileuszową pożyczkę...

Sześć miesięcy na Salonie24 - kto by pomyślał, kto by przewidział tak radosny rozwój wydarzeń!? Duma rozsadza mi pierś... Jakieś jubileuszowe fajerwerki potrzebne są też!

Kto to przewidział?... Zosia przewidziała i ustawiała mnie we wszystkich możliwych salonowych kierunkach i pozycjach; karmiła, pieściła, kawę podawała, pasjansa stawiała, cuda robiła... 

”Pisz, Misiu, pisz!"... Zosia wiedziała co robi, bo od kiedy pojawił się bloger @dziobaty, Zosia pojawiła się na Salonie też... Pełnia szczęścia, ale Seniorem jestem tylko ja.

Rzeczy i sprawy wymagają jednak wyjaśnienia, bo nie zrobiłem wyjaśnienia w najsamprzód... Mój znajomy i przyjaciel Janek Petz, kurlandzki szlachcic, powiadał zawsze, że zawsze jest coś, co trzeba zrobić w najsamprzód... Janek głowę miał... 

W cziom’ dielo – otóż w tym, że nie uprzedziłem swoich potencjalnych czytelników i komentatorów, ktom-zacz i po co! My bad!

Najwyraźniej, większość czytelników moich artykułów i felietonów nie pochodzi z grona moich polskojęzycznych znajomych i przyjaciół; ani z Polski, ale też z innych krajów worldwide...

Podali mi rękę blogerzy nieznani i poczciwi, którzy wpadli na @dziobatego, jakoś tak... Później było lepiej; jeśli Zosia narzekała, to niepotrzebnie i tylko trochę...

Zosia mnie popędzała – "masz setki świstków, notatek i stron do szybkiej redakcji... weź się za robotę... Możemy wysyłać po kilka felietonów dziennie! "

Nic z tego by nie wyszło, gdyby nie koronawirus...Tylko lekko wystraszony, musiałem poddać się tutejszym restrykcjom i spowolnić prawdziwą aktywność florydzką... Los tak chciał...

W funkcji czasu, zacząłem być na Salonie krytykowany... Nie zalewała mnie fala typu tsunami; co to, to nie! .. Nawet nie była to fala przypływowa wysoka; dlatego napromieniowany słońcem Południowej Florydy, innych promieni słońca w sposób przesadny znad wody nie wypatrywałem.  

Moich krytyków czytuję starannie; czasem dostaje komentarze telefonicznie-krytyczne, wręcz. . Ale to od znajomych, którzy na Salon wchodzą sobie sami, a numer mojego telefonu znają.

Zgodnie z temperamentem, nieraz się wkurzam i komentatorom szybko wyjaśniam - że są idiotami, debilami i niedouczonymi osłami... Tak jakoś mi to wychodzi, ale nic bardziej mylnego... Zdaje sobie dobrze sprawę, że jeśli ktoś mój arykuł przeczytał i zabiera się za komentarz, to chce mi coś powiedzieć i przekazać... Czasem popatrzeć w oczy... Czy w Polsce mówi się jeszcze - "przysrać"?... To ładne słowo.

Każdy, kto dorwał się do bloga, chce coś powiedzieć, o czymś przekonać... Często, to jest tak, jakby się chciało z grzbietu zrzucić pchły... 

Dobrze rozumiem zarzuty, że jestem Seniordm, to znaczy starym dziadem, wypadłym z epoki dinozaurem; w dodatku pewnie pijakiem...Że poprzewracało mi się w głowie... Nie wiem, czy jestem dinozaurem najstarszym, bo na Salonie jest jeden Stary, jeszcze starszy... Ale ze sobą nie rozmawiamy, bo mnie wybanował...

Jest kilku @blogerów niemłodych, bo też starszych... Ale to dobrze, bo im drzewo starszy, tym ma korzeń twardszy, jak powiadała Marlena Dietrich... Cześć Wam @blogerzy - niemłodzi, niestarsi... Myśmy żyli w czasie rzeczywistym; trzymajmy się kupy, jakoś..

Zapewniam jednak, że dziadem jestem nietłustym, w dodatku że-m sprawny fizycznie i umysłowo... Wszystkim swoim znajomym, zawsze życzyłem na Nowy Rok – „Bądź jędrny na ciele i umyśle”; rzecz jasna, życzenia były obupłciowe... Sam jędrność energicznie praktykowałem – przy pomocy Zosi, of course! 

I know drama i wiem, że czasem można zostać uderzonym w plecy, nawet zdechłym kotem... Jako życiowy optymista, szukam optymizmu u innych i często nie znajduję.

Każdemu bez wyjątku, optymizmu dodają jakieś słowa i jakieś gesta - Bolesta... Bardzo lubię czytać i słuchać pochlebstw, ale najbardziej lubię dostawać drogie prezenty, na przykład złote zegarki... Kiedyś kolekcjonowałem jedwabne krawaty, ale kupowałem je sobie sam.

Żałuję, że już na początku nie wyjaśniłem powodów i celów mojego blogowania na Salonie24... Poszedłem na łatwiznę i czacząłem od kur, co dla mnie wcale łatwizną nie było; niestety wszystkim wydało się to podejrzane i dostałem sójkę w bok.

Historia mojego salonowego blogowania jest niedługa, w porównaniu z dziejami mojego piszenia wręcz krótkawa, bo trwa tylko sześć miesięcy...Tak naprawdę, to moje blogerstwo zaczęło się jakies 2 lata temu , elsewhere...

Gdzież mnie nie było; tu i tam, gdzie indziej i z powrotem – „Czesnie jeża”; „Na wspak”; „Wzucie w bucie”... No, i te.... „Oczy otwarte szeroko w słup”... Było, minęło - zostało walenie kurą w płot i „teoria dziobania”... Całe szczęście. 

Moim czytelnikom i komentatorom, włącznie z tymi którzy stawiałą łapki ujemne i dodatnie, muszę wreszcie przedstawić moje credo w wersji nieocenzurowanej...

„Na początku było słowo...” - tak powiada Biblia... Ale słowa ulatują, a pismo pozostaje. Od niepamiętnych czasów paliła mną żądza chcienia piszenia... Każdy może sobie wyguglować, że piszenie to nie to samo co pisanie. Pisanie to teatr, piszenie - ludzie... Jeśli Google tego nie wyjaśni, nieodpłatnie zrobię to sam, ale innym razem...  

Piszę, piszę, zostaję piszecielem, w końcu blogerem... Nigdy nie zamierzałem być blogerem- analitykiem, blogerem-ekspertem, albo blogerem-krytykiem... Ja jestem zwykły story-teller,  nawet nie bardzo captivating; przedstawiam się raczej jako opowiadacz bajek, snów i rzeczy które się zdarzyły i więcej nie zdarzą...

Czy ja przewidywacz jakiś jestem?...Prorok albo wizjoner?... Uchowaj Boże... Ja patrzę - widzę ziarno i wydziobuję; na użytek cudzy i własny.... Czasem można wydziobać jakieś gówno, unfortunatelly.

Przez długi czas nie wiedziałem, co to jest blog i po co?... Pewien znajomy właściciel wypasionego Lexusa, wyszukany birbant i erudyta, ale również komputerowy nerd, powiedział mi kiedyś, że blog to weblog, albo opowiadanko, felieton lub komunikat który siedzi w pajęczej sieci. A sieć jest w chmurze... coś takiego.

Sieciowe opowiadanka wydawały mi sie przeważnie dyrdymałkami; kiedyś były niezłe felietony do czytania w mediach drukowanych, bo felietonistów było wielu; oni nie guglowali i nie nadawali, bo nie było czym.. Pisali i czekali, bo właściciele felietonów, w PRLu często nie byli pewni czy cenzura ich puści... To był wielki minus ujemny... 

Czasy się zmieniły, komunikatorzy, blogerzy i literaci guglują bez strachu, bo czują dodatnie sprzężenie zwrotne oraz więź duchową z siecią i Administratorem. To jest wielki plus dodatni... To, że teraz cenzury nie ma i każdy może sobie pisać co chce i jak chce, jest ważnym faktem prasowym i nawet dziwić się temu nie warto. 

W najkrótszym skrócie podkreślam, że w blogach przecedzam różne abstrakty, artykuły, listy; a także wierszyki, limeryki i fraszki, które pisywałem w stanie rozpaczliwej nudy... Wcale nie liczyłem, że z tego sita będzie wystawał megasam albo książka felietoniczna.... Chcę mieć fun.   

Od początku miałem przekonanie, że zostać blogerem może każdy, kto jest za stary na strażaka... Jestem starym i zapyziałym dydaktykiem i to mnie obciążało zawsze; aliści zdawałem sobie sprawę, że blog nie powinien być za bardzo dydaktyczno-informacyjny i za trudny.  

Blogowanie nie powinno być nihilistyczne albo ideowe, platoniczne albo erotyczne; soc- albo sur-realityczne, i tak dalej... Co tylko bloger sobie zamarzy, ale w granicach.... Najważniejsze, żeby blog miał szeroki odbyt i miękkie lądowanie. 

Odbyt mojego salonowego bloga nie był i nie jest skierowany do szerokiej PT Publiczności, bynajmniej... Jest, poniekąd, elitarny, może elytarny... Nie jest dla Wszystkich Świętych ani dla Wszystkich Dużych i Małych; nie jest dla rzeszy masonów, cyklistów i tych trzecich, ani pracowników uspołecznionych zakładów produkcyjnych i właścicieli korporacji...  

On - ten blog, nigdy nie miał być za ostry, chociaż nieskromnie tego czasami chciałem mianowicie. Bo chciałem, żeby dzida bloga wzbijała się ponad poziomy wylatuj, aż do górnych warstw Universe; ale tylko po to, aby zakurzyć oczy przypadkowym browserom i badaczom Pisma, oczekującym prostych i ocenzurowanych form i treści, bez sięgania do zasobów teorii względności...  

Ale nikomu nie powieziałem NIE, bo każdy bloger chciałby usłyszeć czasami od komentatora - ajlawju... Jak tam ciotunia, domowi i rodzynki w koszyku... Haela gąski na trawę, haela...Łza się w oku kręci... 

Blogów nie piszę z miłością i oddaniem, aby nie były zbyt ekskluzywne i unikalne, pomimo moich wielkich w tym kierunku ambicji. Żaden blog nie musi precyzyjnie i dosadnie rezonować z datami, wydarzeniami i faktami, które mają symetryczny związek z losami Wszechświata i kilku pokoleń Przodków blogera...   

Każdy ma jakieś Przodki, które zawsze składają się z nieoznaczonej liczby Praszczurów po mieczu i kądzieli oraz kilku pokoleń dalszych Krewnych i Kuzynów, czasami w mocno podejrzanym stopniu pokrewieństwa.  

Warto niekiedy pamiętać o innych, prawdziwych dziadach, małolatach i oseskach; jak będzie trzeba, może stawią się na zawołanie, kto wie?... Może się też zdarza, że ten blog potrąca plejadę niezwykłych i nieprzeciętnych Przyjaciół i Nieznajomych oraz Wielkich i Mniejszych Stronników, gdyż wrogów, par excellance, nie posiadam...  

Z rozczuleniem zapraszam na bloga licznych Przechodniów o których się otarłem na wyboistej drodze życia... Bo życie miotało mną jak wiórem...  

Żeby nie pozostawić żadnych niedomówień - zgodnie z tytułem bloga, rzecz miała być o dziobaniu i jest o dziobaniu, bo autor jest dziobaty i wie, że jak się dziobie, to się wydziobie. No matter what!

Sądzę, że niektórych zniechęcił tytuł bloga i odstraszył profil blogera - „Straszny dziadunio”; brrr..,  ale ważne dla mnie jest, że tego bloga czyta nasz warszawski dozorca...  

Jako hodowca kur na wolnym wybiegu koło kurnika nad Okeechobee Lake kocham kury z wzajemnością; nie tylko w rosole; ergo, będę czuwał żeby rosół się nie rozlał, bo tłusty rosół zostawia plamy... 

Rzecz jasna, blog jest piszeny w oparciu o zasady logiki rozmytej, gdyż tylko taka ma rację bytu w hi-tech inżynierii systemowej i sterowaniu procesami w inżynierii społecznej oraz stosunkami międzydzyludzkimi...  

Blogowane wiadomości, porady, wskazówki, wytyczne i wyjaśnienia, plotki i najnowsze wiadomości, opieram na historiach i wydarzeniach prawdziwych, ale często zagmatwanych do stopnia niebywałego. Bardzo rzadko zawierają półprawdy, donosy; albo fejki, vulgo łgarstwa...  

Powinenem za wczasu uprzedzić, że wymieniane w blogu imiona i nazwiska tylko wyjątkowo bywają prawdziwe; są to raczej podwójne i potrójne pochodne postaci z których losami skrzyżowała się anabasis moich dziejów... Czasami je całkuję... 

W blogach często mi się pojawia Jeden Pan; to nie zawsze ten sam, ale często Inny Pan... To ważna postać, ale są też inne postaci, które uszczknąłem z repetuaru różnych filmów, sztuk, książek oraz innych dzieł herosów i artystów... 

Licznych, zamieszczanych w blogu donosów, oskarżeń i pomówień nie żałuję, majątkiem za popełnione przejęzyczenia nie ręczę, do rejenta nie pójdę... Za zbyt fragmentaryczne potraktowanie osób wyjątkowo szczególnych, bardzo przepraszam...  

Nie doradzam powtarzania zamieszczanych w blogu słów i zwrotów nieistniejących w słownikach języka polskiego i wyrazów bliskozncznych, z powodu copy rights...  

W razie trudności w zrozumieniu znaczenia wyrazów i zwrotów obcych oraz pojęć nieznanych naturze, odsyłam do Encycloepedia Britanica albo na www.Wikipedia.com.  

Uprzejmie wyjaśniam, że część zawartości blogów mieszcząca się w konwencji „life is good” jest sponsorowana przez firmę LG... 

Moi kochani czytelnicy, komentatorzy, a przede wszystkim krytycy - życie jest formą istnienia białka, ale wszystko zależy od żółtka... Dopiero razem, to jest jajko - potem z jajka powstaje kura... Uwierzcie, że kura to wartościowe zwierze jest i że w kurzym udzie tkwi potęga... Zosia woli kury w potrawce...

Wszystkich bardzo pięknie pozdrawiam; jubileuszowo i tak w ogóle... Niech wszyscy którym nawtykałem, nawtykają mi jubileuszowo też... Będę się starał lepiej i głębiej, Zosia pomoże mi w tym na pewno. 

Tym, którzy mnie zbanowali kłaniam się też... Słowo ban pochodzi od banana... 

That’s all folks! 

P.S. Czy z powodu Jubileuszu tańce i swawole na Salonie będą, tego nie wiem... Ale jubileuszowe, pozakoronawirusowe taneczne swawole domowe, na pewno tak!


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura