Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
2271
BLOG

Wojna Jom Kippur – opowiadanie z morałem

Dziobaty Dziobaty Izrael Obserwuj temat Obserwuj notkę 31
Żydowskie święto Jom Kippur sprowadziło mnie do "wojny Jom Kippur" w 1973 roku. Izrael prowadził politykę niejawności nuklearnej, która była narzędziem odstraszania jego wrogów. Obecnie niejawność nuklearna nie jest możliwa; przy transparentności wszystkiego, ale też realnej możliwości zagrożenia Europy przez bombę atomową, ważna jest ostrożność i unikanie błędnych decyzji politycznych.

W środę rozpoczyna się żydowskie święto Jom Kippur… Jest najświętszym w roku Dniem Pojednania, w którym Żydzi są najbliżej Boga. W tym dniu przez 25 godzin nie jedzą ani nie piją, modląc się w synagogach o zachowanie jedności żydowskich dusz.

W przeddzień tego święta nasze osiedle opustoszało, większość mieszkańców (prawie 80%) przygotowuje się do obchodów w swoich domostwach.

Nie tak dawno temu rozmawiałem w naszym osiedlowym Clubhouse z pewnym człowiekiem, znanym mi od dawna z widzenia… Okazało się, że był żołnierzem armii izraelskiej w wojnie Jom Kippur w 1973 roku.

O tej wojnie i wcześniejszej „wojnie sześciodniowej” wszyscy którzy interesują się historią i polityką międzynarodową, mogli dowiedzieć się sporo… Ale było w niej wiele wydarzeń i faktów „nieprzezroczystych”, całkiem niejawnych i na ogół mało znanych. W W międzynarodowej politycze mają znaczenie do dzisiaj...O tych sprawach to opowiadanie jest; podobno z morałem.

Trwająca od 6 do 26 października 1973 roku wojna w Izraelu rozpoczęła się od zaskakującego uderzenia połączonych sił Egiptu i Syrii w dzień Jom Kippur, z pełnym przekonaniem napastników, że zaskoczą ludzi i armię Izraela atakiem w tak ważnym dla Żydów dniu… Początek i dalszy ciąg wojny nie był dla Izraela pomyślny… Nie próbując nawet opisywać jej przebiegu, snuję opowieść jak zachować cnotę bez zdejmowania majtek… ergo; że lepiej mieć asa w rękawie zanim karty będą rozdane …Gramy w pokera.

Izrael nigdy oficjalnie nie przyznał, że posiada arsenał nuklearny. Dotąd mówi że go nie ma, ale ma... Tak trzyma, bo to się opłaca... Izraelowi się opłaca i sąsiadom się opłaca. Bo często lepiej o czymś nie wiedzieć, niż czegoś sie bać.

Ze wszystkich dziewięciu państw które posiadają tę broń (Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania, Pakistan, Indie, Izrael oraz Korea Północna) , Izrael jest jedyny który nigdy oficjalnie nie przyznał się do przeprowadzania prób nuklearnych. Niejawność polityki Izraela we wszystkim co dotyczyło badań i prób nuklearnych, opierała się na niewiedzy wrogów Izraela i pozwalała na kreowanie polityki odstraszania i wzrostu bezpieczeństwa kraju.

Avner Cohen, izraelski pisarzem i historyk, znany z prac na temat historii broni nuklearnej i polityki strategicznej Izraela, powiedział to tak – „sytuacja, w której potencjał nuklearny naszego państwa nie został poznany przez naszych wrogów, ale jest w pewien sposób rozpoznawany, wpływa na postrzeganie i działania innych krajów wobec nas".

Początkowe porażki Izraela na polu bitwy wydawały się tak dotkliwe, że 9 października 1973, izraelska premier Golda Meir nakazała dowódcom sił zbrojnych postawienie izraelskich samolotów i rakiet nuklearnych w stan gotowości bojowej.

Od ataku nuklearnego powstrzymały rząd Izraela Stany Zjednoczone, obiecując zaopatrzenie izraelskiej armii w ogromne ilości broni konwencjonalnej - w tym 72 odrzutowce Phantom i Skyhawk, 200 czołgów Patton, jak również najnowocześniejsze pociski przeciwczołgowe BGM - 41TOW i ciężką artylerię naziemną. Ta broń zaczęła zmieniać losy wojny.

Izrael nie był pierwszym krajem, który wprowadził nuklearną niejawność. Początek zrobiła Francja, gdzie biurokraci rządowi pracowali nad tą bronią bez oficjalnych dyrektyw od swoich przełożonych, ale za ich milczącą aprobatą. Była to postawa przejściowa, zakończona przez premiera Guya Molleta po kryzysie sueskim w roku 1956, kiedy Francja postawę niejawności porzuciła. Ale w przeciwieństwie do Francji, utrzymywanie izraelskiego programu nuklearnego w tajemnicy, jak również brak oficjalnej długoterminowej strategii nuklearnej, pozostały na trwałe,

Ukrywanie programu nuklearnego było wynikiem reakcji na szczególną kombinację okoliczności politycznych, przed którą stał Izrael. Był to wynik m.in. jego stosunków ze Stanami Zjednoczonymi; postrzegania niebezpieczeństwa ze strony państw arabskich, ale również oporu nastrojonej pokojowo dużej części izraelskiego establishmentu naukowego i politycznego. Zdeterminowana elita władzy i naukowców, zwłaszcza Dawid Ben Gurion, Szymon Peres i Ernst Dawid Bergmann, tą niejawność wymusiła.

Podczas II wojny światowej wielu żydowskich naukowców masowo uciekało z Europy na skutek prześladowań nazistowkich Niemiec. Spośród nich, wielu przyczyniło się do rozwoju projektu Manhattan lub brało udział w projektowaniu pierwszych bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki.

Była ich wielu - Leo Szilárd, Eugene Wigner, Albert Einstein, Niels Bohr, Robert Oppenheimer, Stanisław Ulam… Pochodzący z Polski fizyk Józef Rotblat, był jedynym uczestnikiem projektu Manhattan, który wycofał się z niego z przyczyn etycznych. W 1995 r. wraz z pacyfistycznym ruchem Pugwash otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla.

Prezydent Izraela David Ben Gurion który od początku rozumiał odstraszającą przewagę broni jądrowej, uruchomił izraelski program nuklearny już w 1949 roku.

13 czerwca 1952, Ben-Gurion powołał Izraelską Komisji Energii Atomowej. Jej pierwszym osiągnięciem była elektrownia jądrowa Nahal Soreq i ośrodek badawczo-rozwojowy, budowany od 1958 roku w ramach amerykańskiego programu Atoms for Peace, którego reaktor oddano do eksploatacji w roku 1960.

Ben Gurion wiedział, że nad Izraelem wisi nieustanna groźba unicestwienia i że samowystarczalność była kwestią egzystencjalną, a obrona istnienia kraju musi pozostać w rękach Izraela. W problematykę broni jądrowej wprowadził Ben Guriona izraelski naukowiec Ernst David Bergmann z Instytutu Nauki Weitzmana, zwany później ojcem izraelskiego programu nuklearnego. Organizację programu Ben Gurion powierzył Szymonowi Peresowi, który zgromadził naukowców i prowadził międzynarodowe kontakty które umożliwiły realizację programu. Przedtem, Izrael w porównaniu z innymi krajami które już bombę zbudowały, nie miał ani wystarczająco rozwiniętej bazy naukowo – technicznej, ani niezbędnej technologii.

Do stworzenia broni nuklearnej, Izrael potrzebował reaktora i wyposażenia do przetwarzania plutonu. Tych technologii Amerykanie przekazywać zamiaru nie mieli; do współpracy z Izraelem Perez wykorzystał Francję, której pozycja w Afryce Północnej w latach 1955-56 szybko się pogarszała. Rząd Gui Molleta postrzegał Egipt i jego przywódcę Abdela Nassera, jako współwinnego sytuacji w Algierii i szukał przeciwwagi. Kiedy Nasser znacjonalizował Kanał Sueski, Peres wykorzystał tą sytuację do wzmocnienia sojuszu z Francją.

Po rozpoczęciu współpracy francusko-izraelskiej Peresowi udało się nabyć z Francji pierwszy reaktor nuklearny dla ośrodka Dimona, oraz odrzutowego Mirage III; ponaddźwiękowy samolot myśliwski, zbudowanego w układzie skrzydła delta bez usterzenia poziomego, który zdobył sławę w izraelskim lotnictwie jako Szahak.

W 1961 roku generał de Gaulle postanowił wstrzymać wszelką francuską pomoc dla zakładu separacji plutonu, ale pozwolił na dokończenie budowy reaktora Dimona... Kompleks Dimona, który obejmuje nie tylko elektrownię jądrową, ale także inne obiekty niezbędne do rozwoju izraelskiego programu jądrowego, był budowany w tajemnicy i poza kontrolą Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Władze izraelskie otworzyły ten obiekt jako fabrykę tekstyliów... W 1963 roku reaktor Dimona został oddany do użytku a Izrael posiadał już możliwość wyposażenia Israel Defence Forces w bombę atomową, jeszcze przed wojną sześciodniową w 1967 roku.

Brytyjskie ściśle tajne dokumenty wykazały, że w latach 50tych i 60tych, również Wielka Brytania dokonała setek tajnych dostaw kontrolowanych materiałów do Izraela. Dane wykazały również, że aby uruchomić elektrownię Dimona Brytyjczycy wysłali 20 ton ciężkiej wody z Norwegii.

W Izraelu wojskowa energia jądrowa jest tematem tabu, ale jest to kwestia, bardziej doktryny strategicznej, niż tajemnicy technicznej... Teraz może się to wydawać dziwne, ale największe międzynarodowe wyzwanie dla Izraelczyków stanowiły Stany Zjednoczone. Postawa amerykańskich prezydentów wobec nuklearnych wysiłków Tel Awiwu była zróżnicowana.

Pierwszym prezydentem, który dowiedział się o prawdopodobnych zamiarach Izraelczyków, był generał Eisenhower. Kiedy pokazano mu zdjęcie lotnicze kompleksu Dimona, żadnego komentarza na ten temat nie wygłosił i dalszych informacji nie zażądał... Jego współpracownicy sądzili, że amerykański prezydent chciał, aby Izrael własną bombę atomową miał.

Prezydent Kennedy myślał zupełnie inaczej. Zażądał dwóch wizyt inspekcyjnych w kompleksie Dimona w każdym roku, chcąc się upewnić się, że Izrael własnej bomby nie ma; ponadto zarzucił Ben Gurionowi i jego następcy, premierowi Lewi Eszkolowi, narażanie na szwank amerykańskiego zaangażowania w bezpieczeństwo Izraela.... Starając się uniknąć narastającego kryzysu między oboma krajami, jego następca Lyndon Johnson, nacisk na Izrael uwolnił... . Z kolei, administracja Nixona zaakceptowała zgodę na dalsze próby Izraela; ale pod warunkiem, że Izrael niejwność swojego programu nuklearnego utrzyma... Nixon chciał uniknąć zarzutów  i zmiany wizerunku USA jako lidera nieproliferacji w oczach innych krajów....

Przekonanie, że rozprzestrzenianie broni jądrowej przyczyni się do podważenia bezpieczeństwa USA, było zasadniczo poglądem wyznawanym tylko przez administracje prezydentów-demokratów. Ich opór wobec proliferacji nie czynił rozróżnienia między sojusznikami a wrogimi państwami. Natomiast Nixon i Kissinger postrzegali układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej jako wysiłek wręcz daremny. Podczas kampanii prezydenckiej w  1972 roku, Nixon skrytykował traktat o uniemożliwieniu przekazania "obronnej broni jądrowej" sojusznikom. Henry Kissinger mocno wierzył, że prędzej czy później wszystkie regionalne mocarstwa zdobędą broń nuklearną i że lepiej będzie jeśli sojusznicy USA będą mieli własne odstraszanie, zamiast polegać na Ameryce. Byłoby to również rozwiązanie znacznie tańsze.

W związku z geopolitycznym otoczeniem Izraela, niejawność nuklearna okazała się rozwiązaniem skutecznym. Państwa arabskie na początku nie wierzyły, że Izrael ma broń atomową; były przekonane, że to izraelski blef aby ich zastraszyć. Nawet kiedy coraz trudniej było im w to wątpić, niejawność nadal nie pozwoliła im reagować... Choć taka postawa nie zapobiegła arabskiemu atakowi na Izrael w 1973 roku, spowodowało to znaczne ograniczenie ich ambicji wojennych państw arabskich.

Skuteczność niejawności nuklearnej stała się wyraźna, nawet kiedy Arabowie zaczęli sobie zdawać sprawę, że konfliktu z Izraelem nie można rozwiązać środkami wojskowymi... Jest paradoksem, że gdyby nie niejawność nuklearna Izraela - Egipt, Palestyna i Jordania, nie byłyby tak chętne do zawieranie porozumień pokojowych w następnych latach. Niejawność nuklearna Izraela zmieniła ich nastawienie, popychając w kierunku negocjacji i rozwiązań politycznych.

Ale co by było, gdyby Amerykanie nie zdążyli Goldę Meir powstrzymać?... Gdyby jej nie przekonali, że nie warto wywoływać piekła na Bliskim Wschodzie, które mogłoby w konsekwencji obrócić się przeciw Izraelowi?

Prawdopodobnie zadziałał autorytet Henry Kissingera który był konsultantem w sprawach politycznyuch rządu Izraela i dobrze znał Goldę Meir... Kissinger był dyrektorem programu Studiów Obronnych USA w latach 1959-1969; w roku 1957 wydał książkę Nuclear Weapons and Foreign Policy. Ta książka i  inna - The Necessity for Choice (1960), miały znaczący wpływ na działalność administracji Kennedy'ego.

Od tamtej pory, Stany Zjednoczone swoją pomoc militarną i wpływ na politykę zagraniczną Izraela systematycznie utrwalały. Izrael stał się najważniejszym spojusznikiem USA na Bliskim wschodzie... Stany Zjednoczone cierpliwie odwodziły Izrael od myśli użycia taktycznej broni nuklearnej w walce z jego wrogami. Czasy OWP a potem Hezbollahu oraz problemy z Iranem, wiele pokusy dla takich sytuacji stwarzały.

Morał z tego opowiadania przenosi się do współczesności… Czy jawność nuklearna jest bezpieczniejsza?... Bo wszyscy wiedzą czego najgorszego można się podziewać i mogą się wcześniej przed wrogiem zabezpieczyć?... Może jednak jest lepiej żeby nie wiedzieli i nie mogli sobie w kajeciku zapisywać?.. Często jest lepiej ugryźć się w język i nie opowiadać - ja ci pokaże, bo ten z przeciwka może pokazać więcej.

Ostrożność i umiarkowanie w groźbach - czyż to nie wspaniały przykład do naśladowania Przez Putina?... Putin pokrzykuje i macha rękami; mówi że tą bombę chyba zdetonuje bo USA go prowokuje… Że Zachód wywiera na niego presję, zbroi Ukrainę i stawia w sytuacji bez wyjścia!?... 

Niejawność nuklearna mogła istnieć kiedyś, obecnie jest to praktycznie niemożliwe... Wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko... Putin wie że Ameryka ma atom, Ameryka wie że Putin ma atom... Wzajemnie się boją, ale najwięcej boją się inni... Istnienia jakiejś nowej, straszliwej super-broni, w tajemnicy obecnie utrzymać się nie da... Wojenne spekulację dotyczą - kto kogo może szybciej albo skuteczniej; albo - kiedy ta broń powinna być użyta żeby wszyscy mieli wreszcie święty spokój... Święty spokój - R.I.P.;  bo na tamtym świecie też da się żyć... Tak więc, może jakaś bombka by się przydała?

Obserwując eskalację wojny ukraińskiej, można odnieść wrażenie że do grożby wojny nuklearnej jakby wszyscy się przyzwyczaili; mało tego - że na taką wizję zobojętnieli i traktują ją jako nieuniknione zło konieczne... To wszystko przez Putina!

Putin Jest niedobry...Stany Zjednoczone bardzo chciałyby Putina obłaskawić, wyedukować i uspokoić; tak jak zawsze uspokajały zniecierpliwiony Izrael… Chciałyby się nawet z Rosją zaprzyjaźnić i może w coś razem pograć; na przykład w chińczyka... Ale wszystko się jakoś głupio pokręciło, nawet strony świata też się głowach pomieszały… Rosja oszalała i poszła na całość... Bez wątpienia zawinił Putin, więc zamiast go uspokajać, może lepiej go jeszcze więcej połaskoptać, bo może szybko odpuści?... I nie spieszyć się bynajmniej i mu nie popuszczać… Zawsze można liczyć, że Putin ma słabe nerwy i sam popuści.

Henry Kissinger nadal nawołuje do rozwagi i rozwiązań pokojowych, ale też Rosji się boi; prze do rozwiązań politycznych i powtarza, jak za czasów Zimnej Wojny,  że straszak nuklearty to broń obusieczna i że strasząc można sobie zrobić krzywdę.

Sądzę, że Putin zrobił wielki błąd usuwając z otoczenia doradców – Żydów… Mało, że ich przy nim nie ma - on jeszcze z nimi walczy na odległość; to już jest błąd karygodny... Nikomu taka walka na zdrowie nie wyjdzie; Żydzi zawsze byli pragmatyczni i smart. Żydowscy doradcy w biznesie są bezkonkurencyjni... wiem to na pewno, trust me... Ale Putin do niejawności zdrowia już nie ma,  wygląda na to że nowe karty są na stole.

A co będzie... if?... Jeśli Putin weźmie coś na pobudzenie i nie popuści?... Że tymi nowymi kartami zacznie grać w zechcyka? I nikt rozsądny mu nie podpowie żeby nie grał w ciemnoł?... O czymś takim lepiej nie myśleć na zapas i przypomnieć sobie latającą pscółkę Maję i jej monolog... Wszak Maja powtarzała, że jakoś to będzie i że nie warto sobie suszyć głowy żadnymi głupstwami.

Stany Zjednoczone obserwują wahadło historii, ale jeszcze nie widzą momentu wyrażnego przechylania go na stronę własnych korzyści.

Dokładnie rzecz biorąc - nie o „przechylanie”, ale „przechylenie” chodzi – dlatego ta wojna musi trwać długo; ku utrapieniu ludzi i zniszczeniu dużych połaci Europy...  Na pocieszenie można by powiedzieć - duża część Rosji to też Europa.

Point blank” morału – trzeba uczyć się od pragmatycznych Żydów i czekać… przydałoby się to szczególnie Polsce.

"Bomby atomowe czasami wybuchają w rękach" - jak powiadał Lejzorek Rotszwajniec... Czy to morał czy nie morał, pozostawiam do uznania.

Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka