DziubekWrocław DziubekWrocław
2099
BLOG

Jeszcze o karze śmierci. Dlaczego jestem za jej przywróceniem

DziubekWrocław DziubekWrocław Polityka Obserwuj notkę 20

Rozważając o karze śmierci, powinniśmy zaprzestać popełniania najczęstszego błędu: myślenia przede wszystkim o przestępcy. Najistotniejszy jest tu bowiem określony przekaz dla społeczeństwa. Innymi słowy: komunikat, jaki zostaje skierowany do obywateli w przypadku obecności w prawodawstwie najwyższego wymiaru kary lub jego braku. I nie zapominajmy nawet na moment, że pośród owych obywateli są także ewentualni mordercy i gwałciciele oraz ofiary tychże morderców i gwałcicieli. Dopiero w dalszej kolejności możemy pochylać się nad losem zbrodniarza. Losem wybranym przez niego samego.

WSTĘP

Po niedawnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o przywróceniu w Polsce kary śmierci dyskusje - zwłaszcza na rozmaitych blogach i forach internetowych - zdają się nie słabnąć. Wśród argumentów zarówno jej zwolenników, jak i przeciwników, najczęściej dają się zauważyć te multum razy już powtarzane. I koncentrujące się wokół degenerata, który karę śmierci miałby ponieść. Jak wspomniałem, uważam to za podstawowy błąd. Ustalając prawo, powinno się bowiem myśleć na pierwszym miejscu o ogóle ludzi i sygnale, jaki do owych ludzi jest wysyłany.

W tekście tym rezygnuję ze szczegółowego wymienienia przestępstw, które uważam za godne kary śmierci, i okoliczności łagodzących, od kary śmierci zwalniających. Tu zgodny jestem ze zdecydowaną większością zwolenników kary śmierci, że brane pod uwagę mogą być wyłącznie przestępstwa najcięższe, dokonywane z najohydniejszych pobudek, takie jak morderstwa okrutne, morderstwa motywowane chęcią wzbogacenia się, morderstwa podwójne i wielokrotne etc. Różnię się od części osób popierających karę główną tym, że uważam, iż obejmować powinna także gwałt. Gwałt jest bowiem, moim zdaniem, zawsze szczególnie okrutny, zaś wytłumaczenia (okoliczności łagodzących) nie znajduję dla niego żadnych (poza zaburzeniami psychicznymi). "Bo mi się podobała", "Bo była taka śliczna"? To różę też zdepczesz dlatego, że śliczna???...

PRAWO TO TAKŻE NOŚNIK OKREŚLONYCH KOMUNIKATÓW

W sytuacji istnienia kary śmierci informacja udzielana społeczeństwu mogłaby wyglądać następująco:

"Jeżeli uda nam się złapać gwałciciela Twojej córki i jeśli faktycznie okaże się, że to właśnie ten człowiek skrzywdził Twoją córkę - możesz być pewien: ten łajdak będzie dyndał na sznurze!".

Aktualnie wiadomość ta przedstawia się mniej-więcej tak:

"Jeżeli uda nam się złapać gwałciciela Twojej córki i jeśli faktycznie okaże się, że to właśnie ten człowiek skrzywdził Twoją córkę - facet dostanie, przypuśćmy, sześć* lat więzienia (a najprawdopodobniej wypuścimy go po trzech). A jeżeli na dodatek mieszkaliście w tej samej (małej) miejscowości, Twoja córka po trzech latach będzie widywać go np. w sklepie".

I drugi przekaz, wysyłany do ludzi, gdyby kara śmierci istniała:

"Jeżeli zdecydujesz się kogoś zamordować, bo podoba Ci się jego zegarek, albo zgwałcić córkę sąsiada, bo ma fajne cycki - możesz być pewien: jak Cię dorwiemy, zawiśniesz!".

Teraz informacja ta jawi się tak:

"Jeżeli zdecydujesz się kogoś zamordować, bo podoba Ci się jego zegarek, albo zgwałcić córkę sąsiada, bo ma fajne cycki - możesz być pewien: jak Cię dorwiemy, dostaniesz najwyżej dożywocie (albo, przypuśćmy, sześć za córkę sąsiada). Lecz pamiętaj: istnieje w polskim prawodawstwie warunkoweprzedterminowe zwolnienie. Wystarczy więc, że nie będziesz fikał do klawiszy, a sąd dożywocie zamieni Ci na dwadzieścia pięć lat... Zresztą nawet nie zawracaj sobie tym głowy - znacznie większe prawdopodobieństwo, że od razu dostaniesz dwadzieścia pięć lat, zaś "za dobre sprawowanie" (mówienie strażnikom "dzień dobry"??) wypuścimy Cię po piętnastu (po trzech za zabawę śliczną sąsiadeczką). Zatem nie martw się, chłopie, tylko do dzieła! Cóż to jest piętnaście lat (trzy lata)!".

Kilka pytań retorycznych. Które z powyższych komunikatów są bardziej demoralizujące dla społeczeństwa? Które z nich natomiast w większym stopniu pozwalają ofiarom najcięższych przestępstw i ich rodzinom wierzyć w sprawiedliwość państwa? Które donośniej "radzą" potencjalnym bandytom mieć się na baczności?

CO PIERWSZE: JAJKO CZY KURA?

Załóżmy, że gram teraz w szachy lub w chińczyka i - co istotne w tym przykładzie - przegrywam. Przegrywam w szachy, więc zaczynam jęczeć i lamentować, iż nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak roszada, bicie w przelocie albo że skoczek może poruszać się także wg schematu "2 + 1" (o dwa pola do przodu / do tyłu - i jedno w lewo / w prawo)**, a nie tylko "1 + 2", jak dotąd sądziłem. Przegrywam w chińczyka, więc ryczę, że to nie fair zbijać mi pionka tuż przed wejściem do "domku". Czy moje marudzenia należałoby wówczas traktować poważnie? Czy powinno się uczynić za dość moim błaganiom o powtórzenie partii - na zasadzie: "przecież należy się druga szansa!"??

Oczywiście, że nie, nie - i "nie" po raz trzeci. Zasiadłem przy szachownicy lub planszy dobrowolnie, a więc dokonałem świadomego wyboru. W wyborze tym zawiera się ryzyko: wygram lub przegram. A zatem dokonując czynu, który wiąże się z ryzykiem - umyślnie zaakceptowałem również owo ryzyko i jego wszelkie konsekwencje (jakiekolwiek by one nie były).

Chcesz mieć absolutną pewność, że nie przegrasz? - nie graj!

Teraz wyobraźmy sobie, że prawo przewiduję karę śmierci. Złoczyńca otrzymuje komunikat: "Jeżeli zdecydujesz się kogoś zamordować, bo podoba ci się jego zegarek, albo zgwałcić córkę sąsiada, bo ma fajne cycki - możesz być pewien: jak cię dorwiemy, zawiśniesz!" - a mimo to na taki postępek, zagrożony karą śmierci, się decyduje. Zatem również dokonuje świadomego wyboru, któremu nieodzownie towarzyszy ryzyko: wygram bądź przegram. A ściślej: złapią mnie i będę dyndał na grubym sznurze - albo mnie nie schwytają i będę cieszył się wspaniałym zegarkiem (z satysfakcją wspominał, jak zabawiałem się cyckami sąsiadeczki). Skoro zaś tego typu wyboru dokonuje - wszystkie rezultaty powzięcia ryzyka są jego własną decyzją, podjętą świadomie.

Chcesz mieć absolutną pewność, że nie będziesz wisiał? - nie morduj! nie gwałć!

(Teraz, niestety, masz tę pewność tak czy inaczej, choćbyś nawet prześcignął w zbrodniach A. Breivika i J. Fritzla razem wziętych).

Tutaj dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, które postawiłem w tytule niniejszego rozdziału: co pierwsze - jajo czy kura? Czyli: czy pierwsze jest prawo i wynikający z niego komunikat, jaki zostaje wysłany do społeczeństwa (zaś sytuacja schwytanego, osądzonego i skazanego na śmierć bandyty - wtórna wobec tego prawa i komunikatu)? Czy może na odwrót: "biedny" morderca (gwałciciel) nagle, ni stąd ni zowąd, staje przed perspektywą stracenia? Odpowiedź wydaje się oczywista.

W takich okolicznościach - istnienia kary śmierci w prawodawstwie - nieuczciwe jest też mówienie i pisanie o najwyższym wymiarze kary jako o zemście, odwecie itp (po ten "argument" z lubością sięgają jej przeciwnicy). Zemsta i odwet nie są z góry uprzedzone, to akty najzupełniej wtórne wobec zachowania, za który są dokonywane. One same i koncepcja tego, jak mają wyglądać, rodzą się (często pod wpływem wzburzenia emocjonalnego) dopiero po zaistnieniu danego czynu. Wymierzanie kary śmierci to natomiast realizacja wcześniej zawartej umowy społecznej - umowy ściśle sprecyzowanej. Ujmując jeszcze inaczej: ktoś, na kim odbywa się zemsta, tak naprawdę nie wie, co go czeka(ło) i nie miał możliwości wiedzieć; ktoś, kto z własnej i nieprzymuszonej woli decyduje się popełnić przestępstwo karane śmiercią, wie doskonale, a ponad wszelkie wątpliwości ma taką możliwość.

KARA ŚMIERCI PROBIERZEM CYWILIZACJI!

 "Kara śmierci", "najwyższy wymiar kary", "kara główna", "kara ostateczna" - różnie się ją nazywa. Była zawsze, odkąd ludzie zaczęli tworzyć zorganizowane społeczności: od struktur plemiennych poczynając, na państwach kończąc. Była w każdym zakątku Ziemi zamieszkiwanym przez człowieka, w każdej bez wyjątku kulturze - od Europy, przez Afrykę, Azję i Oceanię, aż po Amerykę. Dopiero "ten okrutny wiek XX" przyniósł tu zasadniczą zmianę. Dopiero to inne niż wszystkie stulecie - stulecie komunizmu, nazizmu itp. szaleńczych doktryn, obozów zagłady i projektów "nowego, wspanialszego człowieka" - tak wywyższyło mordercę, zbrodniarza, złoczyńcę i zwyrodnialca ponad jego ofiary.

"Czyż była gdzie u zwierząt kara śmierci, pozbawienia wolności [...]?" - pytał retorycznie Stanisław Ignacy Witkiewicz.

Czyż była / jest gdzie u zwierząt cywilizacja i kultura? - można by sparafrazować Witkacego.

Czy odchodząc od elementu cywilizacji, który wcześniej istniał w niej zawsze i wszędzie - część ludzkości nie dokonała czegoś w rodzaju częściowego "odcywilizowania"?

Może najwyższy już czas zerwać z XX-wiecznymi zabobonami, ewidentnie nieudanymi eksperymentami i powrócić do tego, co sprawdzone było przez tysiąclecia?!

Kara śmierci obecna była w cywilizacjach i kulturach od zawsze! Pieter Bruegel (około 1525–1569): "Pejzaż z szubienicą" (1568 r.)
Kara śmierci obecna była w cywilizacjach i kulturach od zawsze! Pieter Bruegel (około 1525–1569): "Pejzaż z szubienicą" (1568 r.)

KARA ŚMIERCI A RELIGIA

Ateiści, agnostycy etc. mogą spokojnie pominąć ten (ostatni już) rozdział. Piszę go przede wszystkim dla chrześcijan, a ściślej dla: rzymskich katolików. Będzie o Panu Bogu i Jego stanowisku nt. kary śmierci. Nie, nie wzdychajcie i nie prychajcie, ateiści i agnostycy kochani, tylko po prostu pomińcie. (Wiem, że nie pominiecie ;] No to zostańcie w pokoju i w spokoju przeczytajcie :]).

Czy katolik powinien być zwolennikiem czy przeciwnikiem kary śmierci? Kościół rzymskokatolicki pozostawia tu swoim wiernym pewną dowolność - o tym jednak za chwilę. Naprzód odniosę się do najpopularniejszych argumentów katolików-przeciwników (rzecz jasna są też katolicy-zwolennicy - jak ja), a powiadają oni m.in.: "Przecież ewidentnie stoi w Piśmie Świętym: Nie zabijaj!".

Rzeczywiście - jak możemy przeczytać w Księdze Wyjścia, Pan Bóg dał Mojżeszowi (i całej ludzkości) Dekalog, w którym zawarł m.in. przykazanie: "Nie będziesz zabijał" [Wj 20, 13. Przekł. wg Biblii Tysiąclecia]. Nie jest to jednak nakaz, który należy traktować zawsze bezwarunkowo i literalnie (wówczas katolik nie mógłby zabić nawet muchy czy komara, nie mógłby zabijać - w ramach obrony koniecznej - napastników zagrażających życiu i zdrowiu jego lub bliźnich, nie mógłby też zabijać w obronie zaatakowanej ojczyzny). Zresztą sam Bóg nieco dalej uczynił tu coś w rodzaju przypisów (czy raczej: wyszczególnień). Oto jeden z nich: "Jeśli zaś ktoś posunąłby się do tego, że bliźniego zabiłby podstępnie, oderwiesz go nawet od mego ołtarza, aby ukarać śmiercią" [Wj 21, 14. Przekład wg Biblii Tysiąclecia]. Inna wersja przekładu*** tegoż fragmentu: "Ale jeźliby kto umyślnie, przeciw bliźniemu swemu zasadziwszy się, zdradą zabił go, i od ołtarza mego weźmiesz go, aby umarł" [Biblia Gdańska].

Poza tym wielu teologów biblistów zwraca uwagę na niezbyt fortunne przetłumaczenie hebrajskiego "nie morduj" (czyli nie bądź właśnie tym, który "umyślnie, przeciw bliźniemu swemu zasadziwszy się, zabija go...") na łacińskie "nie zabijaj", co w konsekwencji spowodowało powielenie owej wersji w przekładach Pisma Świętego na inne języki (w tym i polski)****.

"OKej, ale to Stary Testament, a nas obowiązuje przede wszystkim Nowy. W nim zaś Pan Jezus Chrystus naucza, aby wybaczać, nadstawiać drugi policzek i być miłosiernym - także dla nieprzyjaciół naszych (bo żadna to sztuka miłować li tylko przyjaciół!) i dla tych, którzy nas krzywdzą" - odpowie katolik-przeciwnik.

Nas, chrześcijan, obowiązuje i Stary, i Nowy Testament. Nowy jest uzupełnieniem i dopełnieniem (a nawet i wypełnieniem!) Starego. Poza tym wszystko się zgadza. Wybaczanie jest wręcz naszym obowiązek (choć Bóg jedynie raczy wiedzieć, jakie to często dla nas trudne :]). Wybaczać, ale - tu drobna uwaga - można (trzeba) jedynie za siebie. Tylko krzywdy wyrządzone Tobie możesz wybaczyć. Krzywdy wyrządzone Iksińskiemu może zaś wybaczyć tylko Iksiński (no i Pan Bóg oczywiście). Nigdy nie możemy wybaczać za kogoś. Jak zgrabnie, a zarazem pięknie, ujął to Zbigniew Herbert: "Zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie".

Wśród argumentów katolików-przeciwników bardzo często przewija się przekonanie, że zgadzając się na karę śmierci, zabieramy zbrodniarzowi możliwość nawrócenia i żalu za popełnione grzechy (na co miałby czas przez lata spędzone w celi więziennej). Tym samym Panu Bogu odbieramy okazję do przebaczenia bandycie.

Pamiętamy z Biblii, że obok Pana Jezusa ukrzyżowano dwóch przestępców: jednego z prawej, drugiego z lewej strony. I że "Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»" [Łk 23, 39–43. Przekład wg Biblii Tysiąclecia].

Jak więc widać, Pan Bóg - dla którego nie ma rzeczy niemożliwych - zdąży z przebaczeniem dla bandyty zawsze. Również gdy współdzieli jego los. Nie bez powodu w minionych wiekach skazańcom w drodze na szafot towarzyszył kapłan, oferując im spowiedź, nieprawdaż? Przy okazji: czy Jezus Chrystus choćby jednym słowem zanegował fakt, że tamci dwaj obok niego wiszą na krzyżach "sprawiedliwie" i że "odbierają słuszną karę"? Nie.

Ponadto św. Paweł z Tarsu napisał w Liście do Rzymian: "A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [prowadzącym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle" [Rz 13, 3–4. Przekład wg Biblii Tysiąclecia].

No ale przecież kiedy boli mnie ząb - idę do dentysty. Kiedy w kuchni lub w łazience pęka rura i woda zalewa mieszkanie - wzywam pogotowie wodno-kanalizacyjne. Oczywiście ząb mogę wyrwać sobie sam, lecz istnieje ryzyko, że zrobię źle, bo dałoby się go wyleczyć, a na dodatek wda się jakieś zakażenie. Rurę też mogę próbować sam naprawić - ale znów ryzykuję, że narobię jeszcze większych szkód. Czemu? Ponieważ nie jestem stomatologiem ani hydraulikiem. Nie jestem również teologiem i w powyższych rozważaniach mógłbym zwyczajnie pobłądzić (dobrze by było, gdyby jakiś ksiądz lub katecheta ustosunkował się do nich pod kątem zgodności z nauczaniem Kościoła). Dlatego też, jak obiecałem, wracam tu do oficjalnego stanowiska Kościoła rzymskokatolickiego ws. kary śmierci.

Zostało ono zawarte oczywiście w "Katechizmie Kościoła katolickiego" - konkretnie w punktach 2266 oraz 2267: LINK. Co daje się stwierdzić z całą pewnością? Że zdanie Kościoła nt. najwyższego wymiaru kary ulega ostatnio pewnym modyfikacjom, zmierzającym w kierunku abolicji. Ktoś gdzieś zauważył (wydaje się, że trafnie), iż na jego kształtowanie wpływ mają osobiste poglądy poszczególnych hierarchów, także wysoko postawionych - biskupów czy nawet papieży. Na przykład w ostatnim akapicie punktu 2267: "Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy «są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale»" - zawarty został cytat z encykliki "Evangelium vitae" bł. Papieża Jana Pawła II (który był przeciwnikiem kary śmierci). Nie można jednak uznać, że Kościół rzymskokatolicki - jako instytucja - jednoznacznie sprzeciwia się najwyższemu wymiarowi kary: "Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem" [KKK 2267]. Nie będę zatem chyba daleki od prawdy, pisząc, że w Kościele wciąż trwa dyskusja na ten temat*****.

Czyżbyśmy wrócili do punktu wyjścia? Na to wygląda. Powtórzę wobec tego: Kościół rzymskokatolicki pozostawia swoim wiernym w kwestii kary śmierci pewną dowolność. Kształtując nasz pogląd na karę śmierci, powinniśmy więc obficie korzystać z dwóch wielkich darów danych nam od Boga: sumienia i rozumu.

A - jeszcze jedno. Jeżeli katolik-przeciwnik zapyta Cię, katoliku-zwolenniku, jak możesz popierać karę śmierci, skoro nasza wiara nakazuje Ci opowiadać się za życiem człowieka od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci - zacytuj w odpowiedzi Janusza Korwin-Mikkego:

"Owszem jestem zwolennikiem ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci - tyle że dla mordercy naturalną jest śmierć na szubienicy".

I tą złotą myślą zakończę. Zapraszam do dyskusji - zwłaszcza przeciwników kary śmierci (i katolików, i ateistów), których argumenty z ogromną radością i ochotą będę obalał :)

____________

* Obecnie, zgodnie z art. 197 kk., kara za gwałt wynosi od 2 do 12 lat pozbawienia wolności (minimum 3 lata za gwałt zbiorowy i minimum 5 lat za gwałt "ze szczególnym okrucieństwem"). "Sześć lat" z mojego przykładu to pewne uśrednienie (zważywszy zaś na fakt, jak często zapadają skandalicznie niskie wyroki za to przestępstwo, mocno jednak zawyżone uśrednienie...).

** Wyjaśniam, bo wiem, jak bardzo czepialscy potrafią być niektórzy komentatorzy. "2 + 1" ("1 + 2") - nie licząc, rzecz jasna, pola startowego! I oczywiście opis: "o jedno pole w lewo / w prawo - i o dwa do przodu / do tyłu" w przypadku schematu, który nazwałem "2 + 1" - też jest prawidłowy (w praktyce oznacza to samo). Ale najlepszy (najkrótszy) opis ruchu skoczka to chyba: "o jedno pole w pionie lub poziomie, a następnie o jedno na ukos".

*** Podkreślam: PRZEKŁADU. Bo Biblia jest jedna! (Tak, dlatego, że cały czas pamiętam o czepialskości niektórych komentatorów - i tylko dlatego wyjaśniam takie oczywistości i banały!).

**** Polecam tekst prof. teologii Michała Wojciechowskiego pt. "Dekalog po dzisiejszemu", opublikowany w portalu internetowym Opoka: LINK.

***** Warta uwagi jest choćby rozmowa z o. prof. dr. hab. Tadeuszem Ślipko: LINK [pdf] - oraz trójgłos publicysty Łukasza Adamskiego z ks. prof. Marianem Macinkiem i wspomnianym w poprzednim przypisie prof. M. Wojciechowskim: LINK.

chrześcijanin † rzymski katolik wolnościowiec, liberał klasyczny (nie lewicowy), libertarianin (prawe skrzydło), minarchista, zafascynowany konserwatyzmem wolnościowym za sprawą Nicolása Gómeza Dávili wyznawca zasady (której oczywiście nie da się określić na poziomie definicji, lecz na konkretnych przykładach - jak najbardziej), że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - i to powinno być jedyne ograniczenie wolności patriota, antykomunista, antynazista, antysocjalista, antyfaszysta     Publikuję również na: www.radiownet.pl/republikanie/dziubkito       „[…] jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą, albo – jeśli jest uparty – do robienia czegoś wręcz odwrotnego, po prostu im na złość” [Ken Kesey (1935––2001): „Lot nad kukułczym gniazdem” (1962 r.)]   „Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania” [Bolesław Prus (1847––1912)]   „Jeżeli jednostka obrabuje inną jednostkę, nazywa się to «rabunkiem». Jeśli czyni to grupa – «sprawiedliwością społeczną»” „Ten, kto domaga się równości, kończy, żądając, aby karać utalentowanych” [Nicolás Gómez Dávila (1913––1994)]   „Socjalizm to nowa forma niewolnictwa” [Alexis de Tocqueville (1805––1859)]   „Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu. Nie może być kompromisu w dziedzinie zasad podstawowych ani spraw fundamentalnych. Cóż moglibyście uznać za kompromis między życiem a śmiercią?” [Ayn Rand (1905––1982)]   „My, którzy umiemy mówić, musimy być głosem dla tych, którzy mówić nie potrafią” [Sługa Boży ks. abp Óscar Arnulfo Romero y Galdámez (1917––1980)]     Popieram i polecam:  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka