Lucyfera - wydawnictwo Psychoskok
Lucyfera - wydawnictwo Psychoskok
ebooki ebooki
241
BLOG

ZAPOMNIANY BRAT JEZUSA - PREMIERA "LUCYFERY"

ebooki ebooki Kultura Obserwuj notkę 6

Polscy autorzy – badacze Nowego Testamentu i tropiciele herezji wysunęli hipotezę, która może zachwiać podstawami chrześcijaństwa. Po latach zgłębiania pism, podań i legend doszli do wniosku, że Maryja powiła w Betlejem… bliźnięta.

Jerzy Andrzej Masłowski (poeta, prozaik, dziennikarz) i Wojciech Michał Cegielski (psycholog) tę niezwykłą hipotezę opublikowali w niedawno wydanej powieści pt. „Lucyfera”. Co prawda, książka jest psychologicznym thrillerem rozgrywającym się we współczesnej Prowansji, to jednak fakty, które znajdujemy na kolejnych stronicach, odkrywają przed nami alternatywną wersję życia Jezusa Chrystusa. I choć książka reklamowana jest jako polska odpowiedź na „Kod Leonarda da Vinci”, niemniej, wydaje się, że wydawca nie docenia swych autorów, bowiem „Lucyfera”, zarówno w warstwie fabularnej, jak też faktograficznej jest daleko bardziej pomysłowa, odważna i nieporównanie silniej przesycona metafizyką niż bestseller Dona Browna. Bo, o ile autor „Kodu…” w lwiej części posiłkował się nie swoimi hipotezami, wcześniej znanymi i publikowanymi, m.in. w książce „Święty Graal, święta krew”, o tyle Masłowski i Cegielski, opierając się na historycznych źródłach, stworzyli swe własne, nigdzie wcześniej nie publikowane hipotezy, które, o wiele bardziej niż u Browna, podważają prawdy zawarte w Nowym Testamencie i Pismach Apostolskich.


Dwa oblicza Jezusa

Autorzy książki, ustami bohaterów, zadają jedno z najważniejszych pytań, na które do dziś nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć chrześcijanie: Jak to możliwe, że Jezus został w ewangeliach tak różnie przedstawiony. Z jednej strony, jak chce Kościół, jest on łagodnym, natchnionym mistykiem miłującym bliźniego i każącym nadstawiać drugi policzek, z drugiej zaś strony mówi: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę żeby on już zapłonął” (Ewangelia wg św. Łukasza 12,49.). Niepokój budzą także inne jego słowa: „Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy” (Ewangelia wg świętego Mateusza 10. 35-36). Jednak najbardziej szokuje zdanie, które wypowiada do swych apostołów: „Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach” (Ewangelia wg św. Łukasza 19,11-28). Tę drugą, zwykle pomijaną w niedzielnych kazaniach twarz Jezusa można odnaleźć także w pismach nie włączonych przez Watykan do kanonu świętych ksiąg, np.: w Ewangelii Dzieciństwa Jezusa Chrystusa – apokryfie powstałym ok. II w. n.e., gdzie syn Maryi został przedstawiony jako wspaniałe, ale na wskroś ludzkie dziecko, czasami gwałtowne, skore do gniewu i robiące niewłaściwy użytek ze swej siły: Ponoć pewnego razu, jednym uderzeniem zabił chłopca, który go obraził.

image


Te dwie sprzeczne osobowości Jezusa można, zdaniem autorów „Lucyfery”, wytłumaczyć tylko w jeden sposób: Maryja urodziła bliźnięta. Jezus, mający łagodny charakter, został kaznodzieją, jego brat-bliźniak – rewolucjonistą, który wstąpił, później zaś stał się przywódcą zelotów – nacjonalistycznego ugrupowania planującego wyzwolić Żydów spod rzymskiej okupacji. Jeśli to prawda, to jak nazywał się brat Jezusa i czy jest o nim jakakolwiek wzmianka? Otóż – zdaniem polskich pisarzy – nazywano go Barabasz: imię to wielokrotnie pojawia się w ewangeliach, jednak za każdym razem w innym kontekście: np. w Ewangelii wg świętego Mateusza występuje jako Jezus Barabasz. Dzisiejsi uczeni nie są pewni pochodzenia tego imienia i niektórzy twierdzą, że prawdopodobnie był to młodszy brat Jezusa, zaś inni, bardziej rozmiłowani w herezjach dowodzą, iż był to jego syn. Jedno wydaje się pewne: celowo zniekształcono i zafałszowano tożsamość Barabasza; wg świętego Marka i świętego Łukasza, Barabasz był buntownikiem i więźniem politycznym oskarżonym o wywołanie rozruchów, zaś św. Mateusz nazywa go „osławionym więźniem” (Ewangelia wg św. Mateusza 27,16). Można przypuszczać, że Barabasz, po wygnaniu Rzymian zamierzał zasiąść na tronie, co nie wydaje się dziwne, bo, przyjmując hipotezę o bliźniakach, obaj z Jezusem pochodzili od samego króla Dawida.


Zagadkowe płótno

Czy można znaleźć jakiekolwiek dowody broniące tej hipotezy? Św. Jan Chrzciciel, niedługo przed swoją śmiercią, mówi:„Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Ewangelia wg św. Mateusza, 11,3). Naturalnie, zdanie to mogli zniekształcić kolejni kopiści, ale jego sens pozostał: Jan Chrzciciel nie był pewien, czy Jezus jest Mesjaszem. Czy zatem powiedział to, bo nie mógł rozpoznać bliźniaków? To prawdopodobne, bo Jan nie przebywał z apostołami non-stop, mógł więc mieć wątpliwości. Ale są też inne, bardziej współczesne dowody. Autorzy „Lucyfery” dowodzą, że prawdę o bliźniakach znali wtajemniczeni, jednak, w obawie, by nie posądzono ich o herezję, nie ujawniali swej wiedzy, a jeśli już to robili – posługiwali się alegoriami. Jednym z wtajemniczonych był, a jakże, Leonardo da Vinci, który, wśród swych licznych dzieł namalował tajemniczy obraz pt. „Madonna wśród skał”, a którego to malowidła do dziś nie potrafiono jednoznacznie zinterpretować. Według historyków, obraz przedstawia apokryficzną legendę mówiącą o spotkaniu małego Jezusa i równie małoletniego Jana Chrzciciela; do spotkania miało dojść w grocie, w której schroniła się uciekająca do Egiptu Święta Rodzina. To słynne dzieło namalował Leonardo na zamówienie zakonników z Bractwa Niepokalanego Poczęcia do kościoła San Francesco. Jednak, gdy ojcowie zobaczyli ukończoną pracę, natychmiast ją odrzucili i stwierdzili, że obrazu nie wolno pokazywać wiernym. Cóż tak zaniepokoiło zakonników? Otóż chłopcy, z których jeden błogosławi drugiego zostali przedstawieni niemalże identycznie (podobieństwo rysów rzuca się w oczy!) – trudno wskazać, który z nich jest Jezusem, a który Janem. Według odważnej, heretyckiej hipotezy (którą powielił Don Brown), Leonardowi chodziło o zaznaczenie, że prawdziwym Mesjaszem był Jan Chrzciciel i to on udziela błogosławieństwa Jezusowi. Aby jednak nie pokazać tego wprost, malarz ukrył to przedstawiając chłopców identycznie, by nie można było określić, który z nich jest Jezusem. Jednak, zdaniem autorów „Lucyfery” hipoteza ta jest chybiona. Albowiem Leonardo przedstawił na obrazie nie Jana Chrzciciela, ale bliźniaka Jezusa – Barabasza. To dlatego zakonnicy polecili malarzowi wykonać drugą wersję, co zresztą uczynił. Choć z drugiej wersji wciąż nie wynika jednoznacznie, kto komu udziela błogosławieństwa, to jednak drugi obraz został zaakceptowany, co wydaje się dziwne. Dlaczego pytanie, który z chłopców udziela błogosławieństwa nagle przestało niepokoić zakonników? Czyżby, tym razem, uznali oni za oczywiste, że błogosławić mógł wyłącznie Jezus? Zdaniem polskich autorów, druga wersja została dopuszczona dlatego, że obaj chłopcy zasadniczo różnią się od siebie wyglądem. (Obie wersje przetrwały do dziś: pierwszą można oglądać w Luwrze, drugą – w londyńskiej National Gallery.)


Wiersz pełen niejasności

Ale są też inne dowody na istnienie bliźniaków. W Langwedocji, w miasteczku Rennes le Chateau, znajduje się jeden z najbardziej tajemniczych kościołów, w którym każdy element nasuwa wiele pytań: jest tam zagadkowy ołtarz, na którym, z jednej strony stoi posążek Maryi z Dzieciątkiem, z drugiej – Józefa, także trzymającego Dzieciątko. Według oficjalnej wersji ma to symbolizować, że Maryja i Józef z takim samym zaangażowaniem zajmowali się Jezusem. Jednak, zdaniem autorów, proboszcz – Berenger Sauniere (którego życie i kariera są także niezwykle zagadkowe) chciał pokazać prawdę o bliźniakach, a nie mogąc uczynić tego wprost – posłużył się alegorią. Z kolei w stolicy Prowansji – Aix-en-Provence, w kościele św. Jana, znajduje się obraz nieznanego autorstwa, który przedstawia Maryję trzymającą na kolanach Jezusa i jednocześnie depczącą swą stopą główkę dziecka bliźniaczo do Jezusa podobnego (czyżby autorowi chodziło, iż Maryi zwiastowano, że jeden z bliźniaków będzie zły i przepełniony agresją?); w tym samym kościele rzuca się w oczy płaskorzeźba świętego Jana, pod którą znajdują się dwie głowy bliźniaczo podobnych „aniołków”. Podobne aluzje znaleźć można na wielu obrazach, np. w kościele św. Trofima, w prowansalskim Arles, archanioł Gabriel zwiastujący Maryi, że pocznie Mesjasza, wyciąga w jej kierunku dwa palce, jakby chciał powiedzieć, że urodzi bliźnięta; także na niezliczonych prawosławnych ikonach święci przedstawieni są z dwoma wyciągniętymi ku górze palcami. Prawdę o bliźniakach znali też inni, wśród nich Charles Peguy (1873-1914) – francuski poeta i dramaturg, który, niedługo przed swą śmiercią napisał niezwykle zagadkowy wiersz:

Ramiona Jezusa to krzyż Lotaryngii
I krew w tętnicy, i krew w żyle
I źródło łaski, i czysta fontanna
Ramiona Szatana to krzyż Lotaryngii,
Ta sama tętnica, i żyła ta sama,
I krew ta sama, i mętna fontanna*
Pikanterii dodaje fakt że, wspomniany w wierszu słynny krzyż lotaryński (w Polsce zwany jagiellońskim) ma dwie poprzeczne belki, jakby pomysłodawca krzyża chciał powiedzieć, że każda z belek przeznaczona jest dla jednego z braci; obecnie krzyż ten znajduje się w herbie Litwy, Słowacji i Węgier, jest także symbolem Prawicy Rzeczpospolitej – partii Marka Jurka; dawniej miał go w herbie Rene Andegaweński – książę Lotaryngii, krainy, w której – według legend – zamieszkali potomkowie Marii Magdaleny i jej męża – Jezusa (a może Barabasza?).


(Nie) zrozumiały gest Judasza

Czy więc Mesjaszy było dwóch? Nie! Mesjasz był jeden. Ale który z bliźniaków nim był? Którego z nich pojmano i stracono? Według autorów „Lucyfery”, Rzymianie wiedzieli o istnieniu bliźniaków i zamierzali aresztować Barabasza, bowiem to właśnie on nawoływał do powstania przeciwko Imperium. Bliźniacy zostali otoczeni przez żołnierzy na Górze Oliwnej i… nieoczekiwanie Rzymianie zostali postawieni przed trudnym wyborem, bowiem nie wiedzieli, którego z braci zakuć w kajdany. Pomógł im w tym Judasz (należący, podobnie jak Barabasz, do zelotów – Judasz Iskariota wywodzi się od słów Judasz Sicarii, a sicarii to jedno z określeń zelotów). To właśnie wtedy Judasz złożył słynny pocałunek na policzku Jezusa (do dziś chrześcijanie nie rozumieją w jakim właściwie celu „zdrajca” to uczynił, skoro Jezus był powszechnie znaną osobistością, jednak w kontekście bliźniaków ów niezrozumiały gest wszystko tłumaczy). Przy okazji warto zaznaczyć, że Judasz nie tyle jawi się jako zdrajca, co pragmatyk – skoro już doszło do aresztowania, wolał, by żołnierze pojmali kaznodzieję – Jezusa, nie zaś wojowniczego Barabasza, który mógł poprowadzić powstanie przeciwko okupantowi. Jednak Rzymianie, nie wiedząc którego z braci aresztować, pojmali obu. I w tym miejscu zaczyna się największy dramat nie tylko bliźniaków, ale też wszystkich chrześcijan, bowiem zagadką pozostaje, który z braci został ukrzyżowany (obaj, w obliczu śmierci mogli nie chcieć wyjawić swej tożsamości przerzucając ją na brata). Na pewno wypuszczono jednego z nich: lud, na wieść o aresztowaniu domagał się: Strać Tego, a uwolnij nam Barabasza (Ewangelia wg świętego Łukasza 23, 18). Ale którego z nich uwolniono? To, że ocalał jeden jest pewne i sugestię tę znaleźć można w różnych źródłach, m.in. u Bazylidesa – aleksandryjskiego uczonego żyjącego w II wieku, który napisał, że Jezus nie umarł na krzyżu, a jego miejsce zajął ktoś inny; także Koran wspomina, iż Jezus nie został ukrzyżowany. Ponoć Jezusa widziano w czasie dużo późniejszego oblężenia Masady w 73. roku. Ale czy Bazylides i inni mówią o Jezusie czy o Barabaszu? Który z nich ocalał? Jeśli ukrzyżowano Jezusa, chrześcijanie mogą spać spokojnie. Jeśli zaś ukrzyżowano Barabasza – odkupienie nie odbyło się, a tym samym religia chrześcijańska chwieje się w swych posadach. Jean Cocteau (1889-1963) – francuski poeta, malarz i reżyser, namalował w londyńskim kościele Notre-Dame de France tajemniczy fresk, w którym przedstawił jedynie dolną część krzyża i nogi – nie sposób więc określić kto został ukrzyżowany. Co artysta chciał przez to powiedzieć? Może kluczem będą jego słynne słowa, które zwykł powtarzać: „Nie należy mylić prawdy z opinią większości”.


Mesjasz… była kobietą

Jednak dotychczasowe pytania blakną, bowiem, śledząc losy bohaterów „Lucyfery” dowiadujemy się, że nie ma większego znaczenia, który z braci umarł na krzyżu, bo żaden z nich nie był Mesjaszem! Mesjaszem zaś była… Maria Magdalena (miód na serca wszystkich feministek i feministów!). Magdalena – kobieta bogata, niezależna i wpływowa, zwana Apostołką Apostołów i Dobrym Pasterzem, troszczyła się o utrzymanie Jezusa i jego grupy (kto wie, czy nie wspomagała finansowo także Barabasza i zelotów?); pisma gnostyckie niejednokrotnie wspominają, że misja Jezusa zaczęła się w Betanii – majątku należącym do Marii Magdaleny. W słynnym tekście gnostyckim zwanym Ewangelią Egipcjan, Jezus mówi do Magdaleny, że jej serce jest bardziej oddane królestwu niebios niż serca innych apostołów. W XVIII wielu, jeden z zakonników z Sainte-Croix, niejaki Polycarpe de la Riviere, będący wybitnym uczonym tamtych czasów napisał rozprawę o Marii Magdalenie, która natychmiast trafiła na indeks ksiąg zakazanych (jakie znalazły się tam prawdy, wiedzą dziś jedynie papież i najważniejsi kardynałowie). Warto jednak zaznaczyć, że w ewangeliach gnostyckich można przeczytać, że nauki Jezusa pochodzą od Magdaleny i od Jakuba. Czy więc Magdalena mogła być Mesjaszem i wypełniając misję zleconą jej przez Boga robiła to rękami Jezusa? Dlaczego, nie? W końcu, w tamtych czasach, pojęcie feminizmu było czystą abstrakcją, któż by zatem słuchał nauk głoszonych przez niewiastę?


Nie sposób wymienić wszystkich zamieszczonych w książce pytań, domysłów i hipotez. Ale te, o których wyżej mowa, mogą zachęcić wielu badaczy, by pójść tym tropem i próbować na nowo odczytać starodawne pisma. W końcu urodzenie bliźniaków nie jest czymś bardziej niezwykłym niż urodzenie jedynaka. A to, że kobieta mogła być Mesjaszem może spędzać scen z powiek jedynie chrześcijańskim kapłanom i mizoginom, którzy wpadają w panikę na myśl o równouprawnieniu.

ebooki
O mnie ebooki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura