EdithKulpienski EdithKulpienski
606
BLOG

Niewinne życie, które skończyło się, zanim się zaczęło. Gdy nasz brzuch staje się trumną..

EdithKulpienski EdithKulpienski Dziecko Obserwuj temat Obserwuj notkę 138


Gdy myślę o kobietach, które przeżyły prawdziwą traumę gdy ich dziecko umierało w ich łonie myślę "Boże, gdzie jesteś? Dlaczego odbierasz tym kobietom marzenia?" Myślę, jakie życie jest niesprawiedliwe i okrutne... odbierając im radość ze szczęśliwego macierzyństwa.

Niestety zdarzają się przypadki śmierci płodów jeszcze w brzuchu matki, to tragedia, zwłaszcza dla kobiety oczekującej na dziecko. Odebrano jej poznanie swojego maleństwa, radość ze słyszenia jego pierwszego płaczu, gaworzenia, mówienia. Od tej pory nic nie będzie takie jakie było, na widok dzieci będzie wybuchać płaczem, gdy usłyszy płacz dziecka ona będzie płakać również, a na widok ciężarnych kobiet i matek z małymi dziećmi serce będzie jej pękać. Ślepy los odebrał jej coś najważniejszego w życiu, a właściwie kogoś- jej słodkie maleństwo... kogoś, kto był częścią jej i jej ukochanego mężczyzny, kogoś kto dawał jej nadzieję na szczęście macierzyńskie. Ból jest tak olbrzymi-myśli, że jej serce tego nie wytrzyma.

A jeszcze niedawno widziała na USG bicie jego serca i pulsujący strumień przepływającej krwi, patrzyła na maleńkie stopki, główkę i rączki, widziała jak jej dzieciątko ssie kciuka... Dziś gdy ekran migocze, ona patrzy na lekarza, który milczy z poważną miną. Nie wytrzymuje i pyta, czy wszystko w porządku?! Myśli" Dlaczego on nic nie mówi?!" Od dwoch dni nie czuła ruchów dziecka-myślała, że maleństwo się w końcu uspokoiło. Sprawdziła w internecie co to może oznaczać, przestraszyła się i dlatego przyszła dziś do lekarza, wciąż odpychając od siebie najgorszą z najgorszych możliwości. Przyszła by potwierdzić, że z jej dzieckiem jest wszystko w porządku, ale lekarz wciąż milczy, wpatrując się w zdjęcia USG. Sama się uspakaja, nie martw się myśli, wszystko jest w porządku-musi! W końcu lekarz podnosi smutny wzrok " Niestety Pani przeczucie było uzasadnione, brak przepływu krwi w pępowinie, brak ruchu dziecka, brak bicia serca..." Lekarz wciąż mówi i mówi, a ona siedzi i nic do niej nie dociera, w uszach słyszy wciąż" Pani przeczucie było uzasadnione" co lekarz ma na myśli?! Gorący strumień przepływa przez jej ciało, w jej glowie jest pustka, nic do niej nie dociera.

Ona wyglada jak zombi, nic nie czuje, jest martwa. Spogląda na lekarza, pytając czy jej dziecko żyje, a ten kręci przecząco głową. Kobieta wybucha płaczem, rozpacza, serce pęka jej na milion kawałków. Przecież miała się za kilka miesięcy cieszyć z urodzenia ich wyczekiwanego maleństwa. Lekarz patrzy jej w oczy i mówi, że jej dziecko umarło prawdopodobnie kilka dni temu, wciąż coś mówi do niej, a ona chce uciec, chce wierzyć, że to tylko koszmar. Koszmar z którego musi się obudzić! Uciec, uciec jak najdalej stąd...jej rozmyślania przerywa głos lekarza, który objaśnia jej dalszą procedurę postępowania w takich sytuacjach. Mówi, że powinna urodzić martwy płód, że sztucznie wywołane skórze mogą być bardzo gwałtowne. Twierdzi, że należy zrobić to jak najszybciej, daje jej skierowanie na jutro do szpitala.

Kobieta nie może się na niczym skupić, nadchodzi to najgorsze pytanie" Boże, jak mam to powiedzieć mojemu partnerowi?!" przecież oboje tak bardzo cieszyli się gdy usłyszeli o ciąży, planowali urządzanie pokoju dziecinnego, poinformowali wszystkich znajomych, rodzinę. A teraz ich plany, marzenia umarły wraz z odejściem ich dzieciątka. Ogarnia ją niewyobrażalny ból, złość, nieszczęście...dzwoni do męża, prosi by przyjechał natychmiast do domu. Gdy jej partner dociera do domu, ona wybucha szlochem, próbuje coś powiedzieć i nie może...w końcu wyrzuca tylko trzy słowa " on nie żyje!" I płacze dalej. Mężczyzna stoi i nic nie rozumie, w końcu spogląda na jej twarz i w dół na brzuch, uginają się pod nim nogi. Z wysiłkiem próbuje stać i głaszcze ją po głowie, mocno tuląc, łzy spływają mu po policzkach.

On wie, teraz musi być silny, musi wspierać swoją żonę, choć mu pęka serce z dwóch powodów, po pierwsze z żalu, że nie doczeka się tak bardzo wyczekiwanego potomka, a po drugie nie może znieść bólu swojej ukochanej kobiety. Do rana spędzają czas tuląc się do siebie, gdy to ona co chwile wybuchała płaczem, a on cierpiał w ciszy. Rano spakowała torbę do szpitala, po czym  wspólnie udali się tam by pożegnać swoje maleństwo, swoje marzenia na bycie szczęśliwymi rodzicami. I choć w przyszłości mogą mieć znowu na to szansę, nie potrafią zapomnieć o swojej maleńkiej kruszynce, która nie miała szczęścia przyjść na ten świat i poznać ich wielką miłość do niej...

Nikt nie wie co to znaczy, dopóki go to nie spotka...

Jestem osobą, która chce być obiektywną w dzisiejszym absurdalnym świecie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości