Dziewczynka z zapałkami to jedna z najbardziej znanych baśni Hansa Christiana Andersena, choć napisana w 1845 roku jakże jest aktualna i dziś opowiada o biednej dziewczynce zajmującą się sprzedażą zapałek. Autor opisuje jak w mroźny wieczór, ostatniego dnia chylącego się ku końcowi roku, mała dziewczynka wędruje boso ulicami miasta, nadaremno próbując sprzedać zapałki. Niestety nikt z przechodniów nie jest zainteresowany zmarzniętym i głodnym dzieckiem, każdy w natłoku ostatnich przygotowań do świętowania z rodzinami w pośpiechu udaje się do domu.
Zrezygnowana i zmarznięta znajduje cichy kąt, pomiędzy dwoma domami, gdzie siada, aby rozgrzać zziębnięte nogi. Rozmarzona myślą poczucia ciepła, rozpala kolejno po sobie cztery zapałki. Każda z nich symbolizuje jej pragnienia, które przez kilka sekund widzi swoimi oczami. „Jako pierwszy ukazuje się żelazny piec, przy którym mogłaby ogrzać zziębnięte, skostniałe dłonie”. „Następnie pieczoną kaczkę, którą najadłaby się do syta, jak nigdy wcześniej w swoim życiu”. „Kolejno pojawia się choinka, oświetlona świeczkami, które ją ogrzewały”. Niestety zapałka zgasła a kilka iskierek uniosło się w górę, ku niebu.
Dziewczynka nagle przypomniała sobie, opowieści swojej babci, która opowiadała, że gdy iskierki rozpadają się w powietrzu na gwiazdki, zapowiada to nadejście śmierci. Dziewczynka, zapalając następną zapałkę, widzi swoją ukochaną babcię. Bojąc się, że zniknie od razu, zapala całą paczkę zapałek. Razem unoszą się do miejsca, gdzie nie ma głodu i zimna. Czy ktoś z nas zatrzymał się kiedyś nad potrzebującym? Czy zapytaliście, czy możecie w czymś pomóc? Ilu z nas nie reaguje, widząc człowieka leżącego obok chodnika?
Co gorsza, stwierdza: na pewno pijany! Ale czy aby na pewno? A jeśli ten człowiek dostał zawału lub wylewu? Jeśli to od naszej pomocy zależy jego życie, a może życie jego całej rodziny? Dlaczego staliśmy się tak oziębli, że nie powiem wręcz pozbawieni ludzkich odruchów? Przecież ten człowiek może umierać?! Staliśmy się egoistami, choć lubimy o sobie mówić, że jesteśmy wrażliwi na ludzką niedolę, tylko pytam się na czyją? Skoro omijamy wielkim łukiem osoby potrzebujące pomocy, nawet jeśli to pijany, jego życie w zaspie również jest zagrożone, przecież może umrzeć z wychłodzenia?!
Przecież jeden telefon na Pogotowie Ratunkowe nie kosztuje, aż tak wiele, a może mieć wielkie znaczenie, może uratować komuś życie! Gdyby ktoś z nas się zatrzymał, pytając dziewczynkę z zapałkami czy nie potrzebuje pomocy, przeżyłaby... Jesteśmy chrześcijanami, jesteśmy z tego tacy dumni, więc potwierdźmy to czynami,bo słowa to tylko puste, nic nieznaczące sylaby wypowiadane przez nasze usta. To nie one czynią z nas ludzi, tylko nasze czyny, nasze dobre uczynki. Spytajmy starszą Panią mieszkającą naprzeciwko czy nie potrzebuje pomocy, gdy widzimy żebrzącego, podarujmy mu ciepły posiłek lub kilka złotych.
To wszystko czyni z nas ludzi. Okażmy trochę empatii ludziom, w ten piękny czas przedświąteczny, niech poczują magię Świąt. Otoczmy opieką w tym szczególnym czasie starszych, samotnych i chorych. Weźmy przykład z Jezusa Chrystusa, który pochylał się nad każdym potrzebującym. Skończmy kłótnie zarówno te domowe, jak i polityczne, choć na ten krótki czas, okażmy szacunek. Dzieciątku bożemu, które przyjdzie na Świat, by nas zbawić. Weźmy z niego przykład i przebaczmy sobie i innym wzajemne żale i pretensje. Człowieczeństwo bowiem to najpiękniejsza cecha ludzka, dar od Boga, udowodnijmy więc, że ją posiadamy.
Mówi się, że gdy pomagamy innym, to Aniołowie grają niebiańską melodię w Raju. Jest takie piękne zdanie, które wyraża wszystko, co najważniejsze "kochajmy bliźniego swego, jak siebie samego!"