Tyle fajnych rzeczy dzieje się po Polsce. Jeżdżę, podziwiam, dzielę się z przyjaciółmi, staram się opisać lub choćby tylko zanotować…
Dziś nie mogę o niczym innym. Jestem obolała. Popołudnie i wieczór spędziłam wczoraj nietypowo, przed telewizorem. To co tam zobaczyłam całkowicie zdominowało moje myśli o współczesności. Myśli i uczucia.
To jest abecadło. To jest prezydent – głowa mojego państwa. To jest premier – przewodniczący polskiego rządu. A to jest pierwszy premier III RP. Można nie lubić? Można. Nawet wolno się nie zgadzać i wolno mieć inne poglądy. Należy je wyrażać, jeśli się ma jakieś inne poglądy. Ale nie wolno ryczeć, gwizdać i obrażać. To nie jest wolność do głoszenia odmiennych poglądów. To jest zdziczenie obyczajów.
Jeżeli - jak kiedyś śpiewano – „S” jest panną, to jest dziś brzydką, starą panną o mocno podejrzanej konduity. Jeśli facetem – to poziom testosteronu znacznie u niego przekroczył wszelkie dopuszczalne normy.
Powtórzę jeszcze raz. To jest abecadło. To są obywatele. To jest nasze państwo. Ono jest ważniejsze od stoczni. Od każdej stoczni, także tej upadłej i symbolicznej. Nasze Państwo jest ważniejsze od każdej stoczni na świecie i od wszystkich stoczni razem wziętych.
Kiedyś mocno mnie wzburzyły słowa przepraszam za „Solidarność”. Dziś nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.