Empereur Empereur
541
BLOG

Zamach na sądownictwo demaskuje słabość państwa

Empereur Empereur Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Przejęcie KRS przez partię rządzącą to najwyraźniej nadal za mało dla ambicji PiS – ujawniony niedawno projekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych dąży do bezpośredniego kontrolowania sądów przez rząd. Po uchwaleniu nowelizacji Minister Sprawiedliwości będzie mógł dowolnie odwołać prezesa każdego sądu bez żadnej przyczyny, a na ich miejsce będzie mógł arbitralnie obsadzać nowych bez pytania kogokolwiek o zgodę. Sędziowie zasiadający w Krajowej Radzie Sądownictwa zaapelowali do polityków partii rządzącej o „zachowanie resztek przyzwoitości”, ale to głos wołającego na puszczy. Nikt ich nie słucha, zresztą nie ma czego zachowywać. Obecnie rządzący już dawno dowiedli, że żadnej przyzwoitości nie mają. PiS dąży do bezpośredniego podporządkowania sobie każdego aspektu funkcjonowania państwa polskiego.

Partia zapewnia, że celem reform jest naprawa rzekomo tragicznie funkcjonującego i przeżartego patologiami sądownictwa w Polsce. Zakładając nawet, że owe patologie w ogóle są prawdziwe, żadna z forsowanych przez PiS reform nie dąży do usprawnienia funkcjonowania sądów. Projekty PiS nie zmierzają do przyspieszenia postępowań, nie zapewniają wyższej jakości orzecznictwa, nie zapewniają stronom lepszej i sprawniejszej możliwości realizacji i obrony ich praw. Sprowadzają się zwiększenia władzy rządu i Sejmu nad sądami. O nieszczerości intencji PiS dobitnie świadczy odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu reformy KRS autorstwa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, zakładającego to samo, co było rzekomym celem PiS – zwiększenie reprezentatywności Krajowej Rady Sądownictwa, odebranie wyłącznej władzy nad KRS „sędziowskim elitom”, przyznanie wszystkim sędziom prawa głosu w wybieraniu członków KRS. Podstawowa różnica polegała na tym, że projekt SSP „Iustitia” skupiał się na reformie KRS, natomiast nie zakładał jej podporządkowania partii rządzącej – a tylko o to PiS chodzi, dlatego był nie do zaakceptowania.

Jedynie naiwnością można tłumaczyć wiarę w to, że planowana czystka prezesów sądów i wybór sędziów do KRS przez Sejm – a co za tym idzie, pośrednia kontrola partii nad nominacjami nowych sędziów – doprowadzi do wyeliminowania spośród sędziów czarnych owiec. Pomijając nawet idiotyzm założenia, iż wadliwe funkcjonowanie sądów, czy ich krytykowane w partyjnych organach prasowych decyzje są osobistą winą sędziów i wystarczy ich wymienić na "lepszych" (tj. pisowskich) żeby problem zażegnać, nie skupiając się w ogóle na tym, że będą oni związani dokładnie tymi samymi przepisami i procedurami co poprzedni, nie należy się wcale spodziewać wymiany sędziów na lepszych. Wprost przeciwnie. Dokonując tego rodzaju upartyjniania organów państwa przeprowadza się selekcję negatywną, wybierając przede wszystkim lojalnych, ale niekoniecznie kompetentnych i niekoniecznie moralnych, gdyż posłuszeństwo właśnie takich ludzi jest łatwo sobie zapewnić, dając im awanse i kariery, których w normalnych warunkach nigdy by sobie nie wypracowali. 

Idealnym przykładem na obecne warunki polskie jest to co PiS zrobił z Trybunałem Konstytucyjnym: na stanowisku prezesa obsadził osobę chyba najmniej w całym Trybunale kompetentną, również spośród sędziów wybranych z rekomendacji PiS w obecnej kadencji Sejmu. O to jednak właśnie chodziło: gdyby pani sędzia sobie sama na taki honor zasłużyła, to mogłaby sobie pozwolić na samodzielne i niezawisłe wykonywanie swoich obowiązków. Wie jednak doskonale, że gdyby nie jej lojalność wobec partii rządzącej, nigdy by się nie znalazła w Trybunale, nie wspominając już o zostaniu jego prezesem, z którą to funkcją zresztą nawet sobie nie radzi i odstępuje lwią część swojej władzy komuś innemu. Prezydent który ją na to stanowisko powołał, jest zresztą w podobnej sytuacji. Jeszcze kilka lat temu był jedynie mało znanym, szeregowym posłem, który zapewne nawet nie marzył o nominacji na kandydata swojej partii na najwyższe stanowisko w państwie, nie wspominając już o byciu na nie wybranym. Takie nadzwyczajne awanse nigdy jednak nie są za darmo. Partia dała i partia chce czegoś w zamian. Należy się obawiać, że podobnie będzie z nowymi sędziami w KRS z nominacji PiS. Partia posadzi w Radzie jakiegoś pana sędziego Piegłasiewicza z Sądu Rejonowego w Psiej Wólce, który nie marzył nawet o awansie do sądu okręgowego, a za miejsce w KRS skłonny będzie się swym nowym dobroczyńcom odpowiednio odwdzięczyć.  

Przekaz o naprawianiu źle funkcjonujących sądów jest nieznajdującą żadnego pokrycia w faktycznych działaniach PiS propagandą, mającą przysłaniać cel, który nazwany wprost mógłby przez obywatela uczciwego i racjonalnego zostać oceniony wyłącznie negatywnie: porządkowanie sądownictwa partykularnemu interesowi partii rządzącej. Do popierania takiego celu nikt się nie przyzna nawet sam przed sobą, stąd też propaganda o naprawianiu sądowych patologii jest potrzebna samemu żelaznemu elektoratowi PiS, żeby mógł to poparcie samemu sobie wyjaśnić. W praktyce czyjekolwiek poparcie dla takich „reform” można, jak się wydaje, tłumaczyć tylko jedną z dwóch możliwości. Pierwszą jest szczera naiwność i bezmyślne łykanie serwowanej przez PiS propagandy o nieszkodliwości takich rozwiązań. W umacnianiu tej wiary PiS stara się swoim wyborcom pomóc, serwując im kłamstwa o rzekomym funkcjonowaniu podobnych standardów w innych państwach (patrz: PiS kłamie w żywe oczy). Łgarstwa te są demaskowane i prostowane, ale to już obrońcy PiS zwyczajnie ignorują, wybierając komfortową wiarę w partyjny przekaz zamiast sprzecznych z nim faktów. Druga możliwość jest taka, że doskonale zdają sobie oni sprawę z tego co się dzieje i to właśnie im odpowiada. Chcą upartyjnienia sądownictwa i chcą upartyjnienia wszystkiego, bo taki model, jaki panował w PRL uważają za słuszny. Takich wartości jak państwo prawa, trójpodział władzy, niezawisłe sądownictwo zwyczajnie nie rozumieją i nie uważają za normalne – za normalne uważają ich przeciwieństwo, jakie panowało w PRL. Jak zwykle, problemy Polski można wyprowadzić z jednego źródła – komuny. Tkwiącej wciąż w umysłach wielu Polaków. Być może powyższa ocena jest nieco zbyt dla wyborców PiS surowa, ale wiara w dobre intencje rządów PiS stała się niezrozumiała już po około pół roku ich trwania. Rok później sytuacja jest jeszcze gorsza.

Mylą się również ci, którzy uważają, że PiS „umacnia państwo” - w tym również liberałowie używający tego jako zarzutu. PiS przeprowadza faktyczny demontaż państwa polskiego, zamieniając jego publiczne instytucje w swój prywatny folwark. Jest to działanie dokładnie przeciwne umacnianiu państwa, jest to wykorzystywanie i pogłębianie jego słabości. Dobrze funkcjonujące państwo powinno umieć się przed tym obronić, powinno mieć skuteczne mechanizmy blokujące tego rodzaju działania. Okazało się jednak, że w Polsce wystarczy zdobyć większość w Sejmie, żeby móc sobie pozwolić na zupełne sobiepaństwo. Zapisane w Konstytucji zasady trójpodziału władzy okazały się tak słabe, że gdy tylko ktoś zechciał je naruszyć, okazało się, że można. Władza sądownicza, niby równoważna i oddzielna od ustawodawczej i wykonawczej, nie jest w stanie skutecznie się im przeciwstawić, gdy równowagę tę w sposób ewidentny naruszają. Wejście w życie planowanych przez PiS reform będzie wielkim zwycięstwem partii rządzącej i wielką przegraną państwa polskiego. 

Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo