Empereur Empereur
742
BLOG

Targowica i jej tradycje

Empereur Empereur Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Nazwa Targowicy, wsi na Ukrainie, dziś zamieszkiwanej przez około dwa i pół tysiąca ludzi, w języku polskim stała się synonimem zdrady narodowej. Tam właśnie w maju 1792 ogłoszono akt konfederacji, zwołanej przez część polskich magnatów pod protekcją Imperium Rosyjskiego, wymierzonej przeciwko reformom Sejmu Czteroletniego i Konstytucji 3 maja. W rzeczywistości, analogicznie do sto pięćdziesiąt dwa lata późniejszego "chełmskiego" PKWN, konfederacja została założona w Petersburgu, a akt ją ogłaszający został napisany z udziałem rosyjskich generałów. 

Historia oceniła targowiczan jednoznacznie negatywnie. Nie inaczej współcześni im rodacy, którzy wielu z nich powiesili. Akces do konfederacji stanowi też wieczyście zapamiętaną mu plamę na honorze ostatniego monarchy Rzeczypospolitej, Stanisława Augusta Poniatowskiego - choć aktu owego król dokonał raczej z desperacji, "upatrując w tym środek ocalenia całości kraju" przed wiszącą nad nim groźbą kolejnego rozbioru, aniżeli z przekonania o słuszności żądań konfederatów. Nie była to zresztą jego zupełnie osobista decyzja, lecz akt zgodny z wolą większości członków Straży Praw, którzy w głosowaniu opowiedzieli się za przystąpieniem do konfederacji. Wśród nich był tym m.in. Hugo Kołłątaj i prymas Polski Michał Jerzy Poniatowski, brat króla. 

Konfederacja targowicka jednakże jest czymś w historii Polski tak znienawidzonym, że używa się jej nazwy jako wyzwiska kierowanego przeciwko politycznym wrogom, zwykle bez zastanowienia nad motywami samych targowiczan. To symbol zdrady, działania wrogiego narodowi, obrony panującej anarchii i sobiepaństwa przeciwko prawu, historycznemu osiągnięciu Rzeczypospolitej, jakim były reformy Sejmu Czteroletniego i Konstytucja 3 maja. Targowiczanie nie byli jednak przecież jakimiś ponurymi figurami spod ciemnej gwiazdy, których życzeniem było zniszczyć Polskę (przynajmniej nie świadomie), tylko ludźmi uważającymi się za prawdziwych patriotów i obrońców polskich tradycji przed dokonywanym na nie zamachem, inspirowanym zachodnim, oświeceniowym postępactwem. Postępactwo owo, którego kulminacyjnym osiągnięciem była trwająca wówczas w rewolucja francuska, było również istotnym zmartwieniem absolutystycznych zaborców, którym nieszczególnie podobało się szerzenie podobnych pomysłów pod ich granicami, w Rzeczypospolitej. Historia pokazała zresztą, że nie byli całkowicie pozbawieni racji. Nawet akceptując niedostatki i patologie starych rządów, nie da się ukryć, że rewolucja francuska była zaczątkiem patologii jeszcze większych, w tym zorganizowanego ludobójstwa. Mniej więcej w połowie okresu między kapitulacją Stanisława Poniatowskiego, a II rozbiorem, w centrum Paryża kat unosił świeżo odciętą głowę Ludwika XVI. Gdy w Polsce dokonywał się drugi rozbiór, we Francji masowo topiono ludzi w Loarze podczas pacyfikacji powstania wandejskiego. Trudno się dziwić przewodzącym zaborcom absolutnym monarchom, że czynnie zwalczali wszystko, w czym wyczuwali ideologiczne pokrewieństwo z tym, co się tam odbywało. Trudno się również dziwić, że zwalczało to również wielu duchownych. 

Niezwykle łatwo jest osądzać postępowanie ludzi, siedząc sobie komfortowo nad książkami 225 lat później i będąc kompletnie wyalienowanym z realiów, w jakich żyli. Uchwalenie Konstytucji 3 maja, co często się przemilcza, by nie burzyć narodowej dumy z tego dokonania, miało charakter zamachu stanu. Jej treść opracowano niemalże w konspiracji, a terminu głosowania nie ogłoszono publicznie, tylko imiennie wezwano na Zamek Królewski zwolenników reformy. W posiedzeniu, obstawionym przez wojsko pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego, uczestniczyła mniej niż połowa ogólnej liczby posłów i senatorów. Niewielkim pocieszeniem jest, że w ówczesnej historii Polski nie było to nic nowego. Żaden z królów panujących w Polsce w XVIII w. nie został legalnie wybrany, Stanisława Augusta, współautora Konstytucji, nie wyłączając. Historia przyznała rację zwolennikom Konstytucji, Targowiczan potępiła jako zdrajców. Polak jednak może zadać sobie zadać pytanie, gdyby w dzisiejszej Polsce jakiś obóz polityczny, okupując Sejm z pomocą wojska, bez zachowania kworum przegłosował nową konstytucję, w której wprowadzałby jakieś obce nowości z lewackiego zachodu (wówczas takowymi był choćby trójpodział władzy czy nadanie mieszczaństwu praw obywatelskich dotąd przynależnych tylko szlachcie) po której stronie by stanął - zwolenników, czy przeciwników nowego prawa. 

Dziś samozwańczy "patrioci" chętnie obrzucają swych politycznych przeciwników skojarzeniem ich z Targowicą. Członkowie i zwolennicy konfederacji byli jednak właśnie takimi "patriotami". Bronili Polski przed zachodnim lewactwem, zwalczali wprowadzaną w Konstytucji koncepcję trójpodziału władzy na rzecz "demokratycznej", "republikańskiej" suwerenności Sejmu, zasłaniali się polskimi tradycjami i obroną wiary katolickiej. Również współpraca z Rosją nie jest przecież dzisiejszym rzekomym "patriotom" obca. Mimo deklarowanej często niechęci wobec Rosji, z sentymentem spoglądają na silny, scentralizowany system władzy, czy panujący w Rosji obyczajowy konserwatyzm, stojący w kontraście do panującego na zachodzie lewicowego libertynizmu. Będąc u władzy skrupulatnie interes Rosji realizują, oddalając Polskę od liberalno-demokratycznego zachodu i tym samym wpychając ją w objęcia Kremla. Można oczywiście spekulować, czy robią to świadomie, czy z głupoty, ale druga opcja również ich nie usprawiedliwia. Targowiczanie upatrywali w Rosji gwaranta polskich tradycji i polskich wolności, ale również kolejnego rozbioru wcale sobie nie życzyli. 


Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura