Empereur Empereur
575
BLOG

Fikcja sporu Prezydenta z PiS

Empereur Empereur PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Prezydent Andrzej Duda ogłaszając swoje weto wobec ustaw rozkułaczających sądy w Polsce, wdał się w otwarty spór z partią rządzącą. Wielu jej zwolenników zaczęło nawet kwestionować przynależność Prezydenta do obozu władzy ludowej i uznało go za zdrajcę ideałów marksizmu-leninizmu. Osobiście, chociaż weto, które przynajmniej opóźniło likwidację w Polsce niezawisłego sądownictwa i poddanie go kontroli partii rządzącej, było ze strony Prezydenta miłą niespodzianką, zachowałem jednak sceptycyzm. Andrzej Duda był członkiem PiS na długo zanim został długopisem prezesa na stołku Prezydenta i nawet jeżeli spod tej ostatniej roli chciałby się uwolnić, to jeszcze nie znaczy, że jego wizja państwa jakoś istotnie różni się od wizji reszty partii. Można się było spodziewać, że jego projekty, nawet jeżeli utemperują najbardziej radykalne i najbardziej rażąco niekonstytucyjne elementy w ustawach uchwalonych przez władzę ludową, to nie będą się od nich fundamentalnie różnić. Publikacja prezydenckich projektów ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa niestety te obawy potwierdziła. 

Prezydencki projekt ustawy o KRS nie zmienia podstawowego założenia projektów władzy ludowej, jakim jest zupełne pozbawienie sędziów prawa wiążącego głosu przy obsadzie stanowisk sędziów KRS i oddanie tej kompetencji w całości politykom. Rozwiązanie takie jest zupełnie nie do zaakceptowania i dokładnie odwrotnie, niż łże propaganda władzy ludowej, byłoby w Europie zupełnym ewenementem (o tym także w notce: Propaganda o "sprawiedliwych sądach"). Propozycja Prezydenta, by wyboru takiego dokonywać większością 3/5 głosów, co miałoby zagwarantować jego ponadpartyjność, jest może złem nieco mniejszym niż przeprowadzanie go wyłącznie przez PiS, ale to proponowanie cholery zamiast dżumy. Problemem nie jest bowiem tylko to, że sędziów do KRS miałaby wybierać akurat partia PiS, ale sam fakt, że miałaby to robić jakakolwiek partia, podczas gdy niezawisłe sądownictwo powinno być możliwie jak najbardziej wolne od wpływów czynników politycznych. Nieważne, czy jedno czy wielopartyjnych. 

Zwolennikom PiS, którzy to kwestionują i pisowskiego pomysłu na obsadzanie KRS przez Sejm bronią, proponuję zadać sobie pytanie, czy identyczną reformę poparliby również, gdyby usiłowała ją przeprowadzić kilka lat temu koalicja PO-PSL - i szczerze sobie na nie odpowiedzieć. Można zakładać z całkiem sporą dozą pewności, że odpowiedź będzie negatywna. Gdyby podczas swoich ośmioletnich rządów koalicja PO-PSL usiłowała obsadzić Radę i Sąd Najwyższy ludźmi pochodzącymi ze swojego, partyjnego wyboru, wówczas PiS, jego wyborcy, powiązane z nim środowiska i media, podnosiłyby raban w obronie niezawisłych sądów przed upartyjnieniem nie mniejszy niż dziś robi to KOD i "Obywatele RP". Mieliby zresztą zupełną rację, bo taka reforma przeprowadzana przez PO byłaby dokładnie tak samo niebezpieczna i niekonstytucyjna. Problem w tym, że jeżeli ktoś daną reformę popiera, gdy przeprowadza ją jedna partia, ale nie poparłby identycznej, gdyby przeprowadzała ją inna partia, to oznacza, że tak naprawdę tej reformy nie popiera i wcale nie uważa jej za dobrą dla państwa i dla narodu. Taki ktoś po prostu kieruje się w swym rozumowaniu i poparciu wulgarnym partyjniactwem, które jest zupełnym przeciwieństwem postawy propaństwowej i patriotycznej, którą to PiS i jego elektorat tak ochoczo sobie przypisuje. 

Tej największej patologii pisowskiego zamachu na sądy Prezydent nawet nie spróbował skorygować, lecz jedynie nieznacznie ją przypudrował. Jest kwestią drugorzędną, czy wynika to z jego autentycznej wiary, że wybór sędziów do Rady przez Sejm jest naprawdę dobrym pomysłem, czy po prostu uległ naciskom prezesa. Niewielkim pocieszeniem jest również fakt, iż zgodnie z projektem prezydenckim kandydatów na członków Rady zgłaszać mają już nie posłowie spośród kandydatów wskazanych przez sędziów lub... prokuratorów (którzy obecnie są bezpośrednio podporządkowaniu służbowo partyjnemu kacykowi), lecz sędziowie lub grupa dwóch tysięcy obywateli. Ta druga ewentualność z pewnością tak czy inaczej zostanie bardzo łatwo wyzyskana przez polityków do ustawienia wyboru wygodnych kandydatów politycznie wygodnych, posłusznych ich interesom, a niekoniecznie kompetentnych i niekoniecznie mających poparcie w środowisku sędziowskim (w przeciwieństwie do i tak dość mocno upolitycznionego modelu hiszpańskiego, w którym parlament wybiera sędziów do Naczelnej Rady Sądownictwa wyłącznie spośród listy kandydatów wyłonionych przez samorząd sędziowski). Pozostaje również kwestia konstytucyjności takiego rozwiązania. Konstytucja w art. 187 ust. 1 pkt 3 stanowi zupełnie jasno, że Sejm wybiera do Krajowej Rady Sądownictwa czterech członków spośród posłów. Nie określa co prawda, kto wybiera sędziów-członków KRS, ale z powyższego wynika, że nie jest to Sejm, ponieważ jego kompetencje w tej kwestii zostały określone. Skoro zgodnie z Konstytucją Sejm wybiera czterech członków KRS, to nie może zgodnie z Konstytucją wybrać dziewiętnastu. 

Niestety, stało się jasne, że Prezydent Andrzej Duda wcale nie zamierza ratować polskich sądów przed ich upartyjnieniem. Nie widać już nic, co mogłoby powstrzymać rządzącą sitwę przed likwidacją niezależnego sądownictwa w Polsce i totalnego zawłaszczenia przez nią wszystkich aspektów funkcjonowania państwa polskiego. O ważności następnych wyborów będą orzekać sędziowie poddani "demokratycznej kontroli" partii rządzącej. 


Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka