Empereur Empereur
1034
BLOG

"Polskie obozy" popularniejsze niż kiedykolwiek, a Rosja przyklaskuje PiS

Empereur Empereur Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Siły wrogie Polsce nie cofną się przed niczym, by jej zaszkodzić, a jej imię obłożyć hańbą. Nie cofną się przy tym przed żadną podłością, fałszem ani obłudą. 

Polacy od dawna walczą z pojawiającymi się co jakiś czas, głównie za granicą, przypadkami przypisywania Polakom współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie, niezależnie od tego, czy wynikają one z ignorancji (używania określenia "polskie obozy" w znaczeniu geograficznym) czy z zamierzonego historycznego rewizjonizmu. Fałszywości takich zarzutów w żaden sposób nie zmieniają jakiekolwiek przypadki kolaboracji niektórych Polaków z niemieckim okupantem i to niezależnie od statystycznej istotności takich zdarzeń. Polska jako państwo i Polacy jako naród, nie mieli wówczas panowania nad swoim terytorium, nad którym władzę sprawowały nazistowskie Niemcy i tylko nazistowskie Niemcy mogą odpowiadać za panujący na tym terytorium aparat terroru, którego zresztą Polacy byli również ofiarami. Nawet ci bardziej zdemoralizowani spośród Polaków by na Żydów nie donosili, gdyby nie było komu donosić i gdyby ten ktoś jednocześnie za pomoc Żydom nie groził karą śmierci, a za donoszenie na nich oferował przychylność i wynagrodzenie, ułatwiające nieco ciężkie warunki życia pod okupacyjnym, nazistowskim terrorem. Podkreślić należy również fakt, że pomoc okazywana Żydom przez Polaków w czasie II wojny światowej nie była jakimś tam aktem prostej moralności i kurtuazji, tylko aktem heroizmu. Pomagający Żydom Polacy ryzykowali życiem swoim i całych swoich rodzin. Herozim ma to do siebie, że stać na niego nielicznych, dlatego właśnie jest  heroizmem. 

Sejm RP przyjął ustawę penalizującą przypisywanie Polsce i Polakom współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie. Pierwszy problem z tą ustawą to sama koncepcja karalności za publiczne głoszenie jakiś tez niezgodnych z historyczną prawdą. Nie jest to oczywiście coś nowego, przepisy penalizujące chociażby tzw. kłamstwo oświęcimskie istnieją od dawna w wielu państwach Europy, to jednak jest to moim zdaniem rozwiązanie, samo w sobie, wysoce wątpliwe. Co do zasady bowiem publiczne głoszenie dowolnych fałszywych tez, z jakiejkolwiek dziedziny wiedzy, karalne nie jest, a jest przecież zjawiskiem powszechnym. Wolno wolno publicznie i na poważnie głosić bajki o starożytnym Imperium Lechitów, wolno głosić, że Ziemia jest płaska a Słonce krąży wokół niej, wolno propagować młodoziemski kreacjonizm, wolno twierdzić, że władzę nad światem sprawują jaszczury z kosmosu poprzebierane za światowych przywódców. Na całym świecie są ludzie, którzy na głoszeniu tych czy wielu innych bzdur robią kariery, którzy z tego żyją i nie spotykają ich za to żadne negatywne konsekwencje, poza ewentualnie wyśmianiem i utratą wiarygodności, jeżeli kiedykolwiek ją mieli. Takie właśnie "represje", połączone z przede wszystkim edukacyjnym obalaniem fałszu, są właściwą reakcją na tego rodzaju działalność. Wymuszanie jakiejś prawdy naukowej czy historycznej sankcjami karnymi jest nie tylko po prostu zdecydowanie zbyt represyjnym ograniczeniem wolność słowa, ale też wodą na młyn dla propagatorów "faktów alternatywnych". Skoro bowiem jakąś wersję wydarzeń należy utrzymywać przy życiu jako "obowiązującą" pod groźbą represji, to tylko stwarza podejrzenie, że najwyraźniej ta wersja nie jest w stanie sama się obronić jako prawdziwa. Rewizjonistom pozwala to na kreowanie ich wizerunku jako męczenników, głoszących jedynie słuszną "prawdę" pomimo grożących im za to prześladowań. 

Drugi aspekt sprawy to rzeczywiste konsekwencje, jakie owa ustawa wywołała, a wywołała je jeszcze nawet zanim weszła w życie. Są to konsekwencje dokładnie przeciwne od takich, których zamiar osiągnięcia deklarowali twórcy i zwolennicy ustawy. Oszczerstwo o "polskich obozach śmierci" stało się bowiem nagle na świecie popularniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej. O ile dotychczas używanie takiego sformułowania było domeną niewyedukowanych dziennikarzy i mało istotnych rewizjonistów, to w ostatnich dniach stycznia 2018 r. stało się przedmiotem międzynarodowej dyskusji i jedną z pierwszych rzeczy, z jaką się Polska na świecie kojarzy. Określenie "polskie obozy śmierci" zaczęło się pojawiać w największych światowych mediach, zyskało popularność na portalach społecznościowych, a wyszukiwarka Google po wpisaniu "polish" podpowiada na pierwszym miejscu "polish death camps". Na Polskę spłynęła fala krytyki, a jedynym państwem, które okazało publiczne poparcie dla pisowskiej ustawy jest... Rosja (Russian parliamentary majority party supports Polish Holocaust-related law). Nikt dotychczas tak nie spopularyzował kłamstwa o polskich obozach śmierci tak jak przez ostatni tydzień zrobił to PiS. To są rzeczywiste, namacalne konsekwencje "polityki historycznej" pisowskiej władzy ludowej. 

Dyskusyjna w zasadzie może tu być tylko jedna rzecz - powody takiego stanu rzeczy. Można bowiem tłumaczyć go dwojako. Pierwsze wyjaśnienie jest takie, że PiS rzeczywiście chciał bronić dobrego imienia Polski, lecz jego decydenci są po prostu niekompetentni, nieodpowiedzialni i zwyczajnie głupi, nie wiedzą co czynią i dlatego właśnie wyszło tak, jak wyszło.

Drugie wyjaśnienie jest natomiast takie, że  PiS wcale nie jest partią niekompetentnych nieudaczników, tylko grupą ludzi w sposób racjonalny realizujących konkretne cele. Ludzi w dodatku zupełnie zdemoralizowanych, pozbawionych skrupułów i których cele są nie tylko sprzeczne, ale wręcz jawnie wrogie polskiemu interesowi narodowemu. Rozpowszechnienie oszczerstw wobec narodu polskiego i szkalowanie dobrego imienia Polski nie było jakimś efektem ubocznym, tylko ich głównym celem, natomiast robienie tego z hasłem "obrony dobrego imienia Polski" na ustach było po prostu przykładem skrajnej, podłej obłudy. Ich celem było właśnie zniszczenie dobrej reputacji Polski w świecie zachodnim, natomiast ku radości Kremla, który swojego poparcia dla poczynań PiS już nawet nie próbuje ukrywać. 

Która wersja jest prawdziwa? No cóż, tę drugą jeszcze nie tak dawno sam bym uznał za produkt jakiejś histerii. To jednak było zanim PiS doszedł do władzy i sam najlepiej wykazał, ze to co wcześniej wyśmiewano jako antypisowską histerię, nie było wcale dalekie od trafnej diagnozy rzeczywistości. Jak już pisałem nie raz, wiara w dobre intencje PiS stała się moim zdaniem zupełnie nieuzasadniona już w ciągu pierwszego półrocza jego rządów, co za tym idzie, nie widzę też żadnego motywu, dla którego PiS miałby chcieć naprawdę bronić reputacji Polski na świecie (szczególnie, że i tak od dawna ją psuje, w taki czy inny sposób). Tak czy inaczej, akceptując jedno czy drugie wyjaśnienie, faktem jest, że winę za obecną wielką popularność określenia "polskie obozy śmierci" ponosi właśnie PiS, a Polacy będą musieli się z tych oszczerstw tłumaczyć i przed nimi bronić o wiele silniej niż dotychczas. 

Siły wrogie Polsce nie cofną się przed niczym, by jej zaszkodzić, a jej imię obłożyć hańbą. Nie cofną się przy tym przed żadną podłością, fałszem ani obłudą. 

Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka