Empereur Empereur
786
BLOG

Reformy PiS, a sprawa Tomasza Komendy. Obywatel kontra państwo

Empereur Empereur Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Ileż to można było się naczytać pod artykułami o sprawie Komendy komentarzy, że sędziów, którzy go skazali, powinno się tak samo jak jego, zamknąć na 18 lat. Czy również Lecha Kaczyńskiego, który też był przekonany o jego winie?

Od momentu jej ponownego wszczęcia, sprawa Tomasza Komendy była wykorzystywana przez PiS do jego celów propagandowych. Skazanie niewinnego człowieka przez wymiar sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej było przezeń przedstawiane jako przykład patologii, które swoimi "reformami" - polegającymi na zupełnym podporządkowaniu prokuratury i sądów czynnikom politycznym - rząd "dobrej zmiany" chciała wyeliminować. Dobrze ilustruje to komentarz Patryka Jakiego, który nazwał tę sprawę "III RP w pigułce". Z typowym dla siebie cynizmem wiceminister Jaki wykorzystuje czyjąś tragedię do kreowania swojego wizerunku, dokładnie odwrotnego od rzeczywistości. 

Sprawa Komendy jest przykładem III RP w pigułce. Musimy zreformować państwo. Sędziowie, którzy tłumaczą, że wydano wyrok w sprawie Tomasza Komendy pod presją, przyznali, że tak funkcjonuje III RP 
- Patryk Jaki, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości w rządzie PiS

Ocena sprawy Komendy, jaką przedstawił Jaki, jest nie tylko nieuprawniona i zwyczajnie fałszywa. Nie tylko dlatego, że niesłuszne skazania niestety zdarzają się w praktycznie każdym państwie na świecie i jest zupełnym absurdem przypisywanie tego faktu w jakikolwiek szczególny sposób III RP (polityk PiS jednak żadnej okazji nie przepuści, żeby opluwać państwo polskie), ale przede wszystkim z tego powodu, że to właśnie PiS reformuje państwo dokładnie w takim kierunku, żeby przypadków takich, jak ten Tomasza Komendy, było więcej. 

Propaganda PiS, wykorzystując sprawę Komendy do własnych celów, konsekwentnie przemilcza niewygodny dla niej aspekt, że przez znaczną cześć trwania postępowania przygotowawczego ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był nie kto inny, jak ś.p. Lech Kaczyński. Poza tym faktem jednakże wkład późniejszego Prezydenta Rzeczypospolitej w oskarżenie i skazanie Tomasza Komendy był raczej przedmiotem spekulacji nieprzychylnych mu środowisk - aż do 28 maja 2018 roku, kiedy to "Gazeta Wyborcza" przypomniała wywiad, którego w listopadzie 2000 roku Minister Sprawiedliwości Lech Kaczyński udzielił Jarosławowi Kurskiemu. Z wywiadu tego wynika w sposób zupełnie oczywisty, że Lech Kaczyński, jako prokurator generalny, był przekonany o winie Komendy i domagał się stanowczych działań prokuratury w tej sprawie. Prokuratury, którą, według własnej, dumnej deklaracji, "ręcznie sterował" i na którą, jak otwarcie przyznawał, wywierał naciski przez instytucje nadzoru, by wymóc zaostrzenie działania.  

Brutalnie zgwałcono, a później zamordowano piętnastoletnią dziewczynkę, właściwie jeszcze dziecko. Znaleziono jej ciało z rozerwanymi narządami rodnymi. I prokurator powiada pełnomocnikowi rodziny, że co najwyżej może jednemu ze sprawców postawić zarzut gwałtu. Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki – i nie można postawić zarzutu.
-
Lech Kaczyński w listopadzie 2000 r. Tomasz Komenda przebywał wówczas w areszcie.

Pisowskie gadzinówki zaczęły natychmiast dementować doniesienia o naciskach (chociaż Kaczyński w wywiadzie sam mówił o ich stosowaniu), posługując się przy tym oświadczeniem Prokuratury Krajowej, która stwierdziła, że w aktach sprawy nie ma żadnych poleceń prokuratora generalnego co do sposobu zakończenia sprawy. Komunikat ten jednak w żaden sposób nie zdementował twierdzeń "Wyborczej", która przytaczała po prostu wygłoszone publicznie, dla prasy, wypowiedzi Kaczyńskiego. Partyjne gadzinówki, jak i wiceminister Jaki, zarzuciły wyborczej "obrzydliwą manipulację" i rozpowszechnianie "fake news", jednocześnie poza samą negacją nie oferując zupełnie żadnego kontrargumentu i żadnego rzeczywistego dementi. Jak się można było spodziewać, środowisk dotąd opluwających prokuratorów i sędziów, którzy oskarżali i skazali Komendę, po bezspornym ujawnieniu faktu, że również Lech Kaczyński, według ich wiary jeden z najwybitniejszych Polaków w dziejach, był święcie przekonany o jego winie, nie naszła żadna refleksja o pochopności ich radykalnych osądów, które wygodnie sobie wygłaszali niemalże 20 lat po prawomocnym zakończeniu sprawy. Gdy informację o niewinności Komendy podano im w mediach na tacy i gdy akurat jego niewinność była wygodna dla aktualnych celów ich formacji politycznej. Szczęśliwie dla Tomasza Komendy. 

Refleksja taka bardzo by im się przydała, choć trudno uwierzyć, by byli do niej zdolni. Istotniejszy jest jednak fakt, że odwrotnie niż twierdzi wiceminister Jaki, Tomasz Komenda nie padł ofiarą patologicznego systemu, który PiS w Polsce demontuje, tylko patologicznego systemu, który PiS w Polsce odbudowuje. Systemu politycznej kontroli nad organami ścigania, który jest niebezpieczny, niezależnie od tego, czy i w jakim stopniu Lech Kaczyński w tej konkretnej sprawie zawinił.  

Zarówno Lech Kaczyński, jak i później rząd PiS w latach 2005-2007 i obecnie od 2015 roku, nie kryje się specjalnie z tym, że jego celem jest demonstrowanie społeczeństwu, że podejmuje ostrą walkę z przestępczością. Podkreślić jednak należy, że chodzi o demonstrowanie walki z przestępczością, a nie samą walkę z przestępczością, która to akurat jest celem najzupełniej słusznym, tak długo jak służy praworządności, a nie nabijaniu poparcia w sondażach. Jeżeli jednak zajmują się nią politycy, zaczyna niestety służyć właśnie temu ostatniemu celowi, co jest sytuacją niepożądaną i bardzo niebezpieczną. Gdy tylko opinią publiczną wstrząśnie informacja o jakimś brutalnym przestępstwie, takim jak na przykład to, o które posądzono Tomasza Komendę, media i politycy po usiłują na takie nastroje odpowiedzieć i je zagospodarować do własnych celów. Rządzący, by zarobić punkty u wyborców, chcą im pokazać, że skutecznie na takie zdarzenia reagują. Chcą pokazać efekty swoich działań i Tomasz Komenda miał pecha zostać takim właśnie efektem, kozłem rzuconym na ofiarę ludowi żądnemu zemsty za popełnioną zbrodnię, przez sterowaną ręcznie, przez polityka, prokuraturę. Winny, niewinny, a co za różnica? Sztuka to sztuka. Podano ludowi na tacy "zbira" i wsadzono go do paki, uznał więc, że sprawa załatwiona i uwierzył, że państwo skutecznie ukarało popełnioną zbrodnię. 

Prokuratura, podobnie zresztą jak sądy, powinna się kierować praworządnością i tylko praworządnością - a nie zaspokajaniem nastrojów opinii publicznej. To ostatnie jest głównym zajęciem polityków i dlatego politycy nigdy nie powinni mieć kontroli nad prokuraturą, ani tym bardziej nad sądami. Ten patologiczny system, zdemontowany w Polsce 2010 r., został przez PiS przywrócony w 2016 r. Na czele prokuratury znów stanął partyjny kacyk. gdy więc znowu opinią publiczną wstrząśnie jakieś brutalne przestępstwo, będzie znów starał się dać wyborcom poczucie, że skutecznie walczy z przestępczością. I jeżeli nie będzie miał lepszych wyników, to wyprodukuje kolejnego "pana Komendę", który akurat będzie pod ręką i którego będzie można poświęcić. Dziś będzie to nawet łatwiejsze, bo nie tylko prokuratura, ale nawet sądy znajdują się już dziś pod znaczną kontrolą partii rządzącej. Nie będzie trzeba nawet fabrykować czy naciągać dowodów, jak to, według niektórych spekulacji, miało mieć miejsce w sprawie Komendy (choć to również będzie o wiele łatwiejsze, dzięki wprowadzonej przez PiS zasadzie, że dowodów pochodzących z przestępstwa sąd nie może z tego powodu odrzucić - czyli np. zeznania wymuszone biciem muszą być przez sąd brane pod uwagę). Jeżeli w interesie komitetu centralnego będzie skazanie "zbira", żeby mógł się pochwalić skutecznym karaniem przestępców ku uciesze ludu, to kontrolowane przez niego sądy to zrobią, niezależnie od tego, czy będą miały rzeczywiście przemawiające za tym dowody. 

To właśnie PiS stworzył w Polsce warunki do tego, żeby takich tragicznych "pomyłek" w wymiarze sprawiedliwości w Polsce było jak najwięcej, jeżeli będą one leżały w politycznym interesie władzy, która go kontroluje. Z prokuraturą i sądami pod kontrolą partii rządzącej, obywatel będzie zupełnie bezbronny wobec wymierzonej przeciwko niemu państwowej machiny. Nie musi wcale chodzić o zgwałcenie i zabójstwo. Spory praw i interesów obywateli z władzą publiczną są na porządku dziennym i rzadko kiedy znajdują się na pierwszych stronach gazet. Gdy sądy będą reprezentować interes władzy, zamiast majestatu prawa, obywatele będą na z góry przegranej pozycji.

Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo