Empereur Empereur
823
BLOG

Listy poparcia do KRS - kolejny wyrok sądu, którego PiS nie uznaje

Empereur Empereur Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Wskazywane w podręcznikach do historii daty przeróżnych wydarzeń mają bardzo często znaczenie głównie symboliczne. Wiele wydarzeń historycznych i procesów politycznych, którym przypisano konkretne daty, nie zaszła bowiem w ciągu jednego dnia. Przykładem takiej symbolicznej daty jest 11 listopada 1918 r., który sto lat później nadal jest świętowany jako dzień odzyskania niepodległości przez Polskę. Odzyskiwanie przez Polskę niepodległości było w rzeczywistości procesem złożonym i z całą pewnością nie nastąpiło w ciągu jednego dnia. Symbolicznie jednak przyjęto dzień 11 listopada - dzień, w którym zakończyła się I wojna światowa, a Józef Piłsudski przejął władzę nad krajem - jako datę przełomową. 

Przełomową i symboliczną datą innego procesu politycznego w Polsce, tym razem jednak zdecydowanie negatywnego, jest 9 marca 2016 r. Tego dnia Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie K 47/15, w przedmiocie zgodności z Konstytucją ustawy z dnia 22 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Jeszcze tego samego dnia politycy PiS zapowiedzieli, że wbrew wyraźnym przepisom Konstytucji, ustawy o TK i ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych, wyrok ten nie zostanie opublikowany w Dzienniku Ustaw i nie jest uznawany za ważny przez rządzącą większość parlamentarną. Dzień 9 marca 2016 r. to symboliczna data likwidacji w Polsce państwa prawa przez partię PiS. Tego dnia opadły wszelkie maski i wszelkie pozory. Przestały istnieć jakiegokolwiek podstawy by domniemywać dobrą wiarę pisowskiego reżimu. Ktokolwiek ceni praworządność jako wartość, powinien po tym dniu wycofać swoje poparcie dla PiS, choćby w pozostałym zakresie popierał program tej partii. 

PiS przez dwa lata utrzymywał przy życiu kłamliwą narrację propagandową, podając ludowi do wierzenia fałszywe usprawiedliwienia swojego działania. Wbrew brzmieniu przepisów prawa i wbrew elementarnym zasadom systemu prawnego propaganda reżimowa wmawiała, że wyrok z dnia 9 marca 2016 r. oraz kilkanaście kolejnych wyroków TK, są nieważne, a rząd miał prawo ich nie opublikować. Tak było aż do dnia 5 czerwca 2018 r., kiedy to rząd pisowski nagle zmienił zdanie i postanowił zaległe wyroki TK opublikować. Swoich wcześniejszych kłamstw o tym, że publikacja tych wyroków byłaby sprzeczna z prawem, oczywiście nie wyjaśnił i się z nich nie wycofał. Elektorat pisowski udał oczywiście, że żadnej sprzeczności w postępowaniu swoich guru nie dostrzega. 

"Manifestowano również, by podziękować Wielkiemu Bratu za zwiększenie przydziału czekolady do dwudziestu gramów tygodniowo. A przecież zaledwie wczoraj, jak pamiętał Winston, nadano komunikat o zmniejszeniu przydziału do dwudziestu gramów. Czy możliwe, że wystarczą dwadzieścia cztery godziny, aby wszyscy przełknęli to kłamstwo? Tak, wystarczyły" (George Orwell, "Rok 1984").

Osoby odpowiedzialne nieopublikowanie wyroku nie poniosły żadnej odpowiedzialności. Prokuratura zignorowała ponad 1700 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa przez reżimowych liderów. Nic dziwnego, gdy bezpośrednią kontrolę nad nią sprawował już wówczas osobnik, który sam powinien być oskarżonym w tej sprawie. Pod pisowską okupację członkowie rządu i prezes partii rządzącej mogą się publicznie i jawnie dopuszczać czynów przestępczych, a kontrolowana przez nich prokuratura palcem nie kiwnie, żeby ich pociągnąć do odpowiedzialności. Na ich nieszczęście, dopóki pozostają przy władzy i kontrolują prokuraturę, nie nastąpi przedawnienie karalności tych czynów Jak bowiem stanowi art. 44 Konstytucji: Bieg przedawnienia w stosunku do przestępstw, nie ściganych z przyczyn politycznych, popełnionych przez funkcjonariuszy publicznych lub na ich zlecenie, ulega zawieszeniu do czasu ustania tych przyczyn.

Jak dotąd jednak PiS z sukcesem przeprowadził akcję ignorowania wyroków sądu, nie ma więc najmniejszych przeszkód, by precedens ten wykorzystać. Naczelny Sąd Administracyjny wyrokiem z dnia 28 czerwca 2019 r., sygn. I OSK 4282/18, oddalił skargę kasacyjną Kancelarii Sejmu od wcześniejszego orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, uchylającego decyzję Kancelarii Sejmu o odmowie udostępnienia załączników do zgłoszeń kandydatów na członków Krajowej Rady Sądownictwa obejmujących nazwiska sędziów popierających zgłoszenia. Tym samym decyzja została ostatecznie uchylona jako sprzeczna z prawem, a Kancelaria Sejmu ma obowiązek udostępnić dane sędziów, którzy udzielili poparcia kandydatom do pisowskiej neo-KRS. 

Nie stanowi już żadnego zaskoczenia, że pisowska władza nie podporządkuje się wyrokowi sądu, gdy nie leży to w jej politycznym interesie. Z odsieczą przyszedł jej Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych - były radny PiS, wybrany na stanowisko przez pisowską większość sejmową - który wbrew wyrokowi NSA nakazał wstrzymanie publikacji danych do czasu zbadania przez UODO, czy nie narusza to przepisów o ochronie danych osobowych. Kuriozalność tej sytuacji, w której decyzja urzędnika wstrzymuje wykonanie prawomocnego orzeczenia sądu, zaskoczyła nawet przewodniczącego pisowskiej neo-KRS, który stwierdził, że wyrok NSA powinien zamknąć sprawę. Bez znaczenia jest przy tym, podnoszony przez niektórych fakt, że postępowania w UODO toczą się często rok, albo dłużej bez żadnych efektów. PUODO w ogóle nie ma żadnego prawa, by wstrzymywać wykonanie wyroku sądu.

Pojawia się oczywiste pytanie, dlaczego PiS tak panicznie nie chce dopuścić do publikacji list poparcia dla kandydatów do neo-KRS. Pierwsze i najbardziej oczywiste wyjaśnienie jest takie, że publikacja stałaby w sprzeczności z interesem PiS, najprawdopodobniej poprzez ujawnienie, że kandydatów do neo-KRS popierali wyłącznie sędziowie współpracujący z Ziobrą w ministerstwie sprawiedliwości, w tym zapewne sami kandydaci do KRS popierali siebie nawzajem. Choć możliwość taka niektórym wydaje się oburzająca, to wcale nie powinna nikogo zaskakiwać - pisowska ustawa o KRS wprost bowiem dopuszcza taką możliwość, żeby tych samych 25 sędziów złożyło dowolną liczbę zgłoszeń kandydatów (art. 11a ust. 3 ustawy o KRS). Skoro PiS wprost przewidział takie rozwiązanie we własnej ustawie, to nie ma w zasadzie powodu, dla którego miałby się teraz z tym kryć. Wszak nawet gdyby się okazało, że na listach poparcia są wyłącznie sami członkowie nowej KRS oraz ich dziesięciu kolegów delegowanych do ziobrowskiego ministerstwa miłości, nie byłoby to, przynajmniej w teorii, naruszeniem prawa (pomijając przy tym, oczywiście, aspekt oczywistej niekonstytucyjności wyboru sędziowskich członków KRS przez Sejm) - natomiast odmowa wykonania wyroku sądu niewątpliwie jest takim naruszeniem. W postępowaniu PiS brak po prostu logiki. 

Sugeruje to, że istnieje jakiś inny powód tego irracjonalnego oporu PiS przed publikacją list poparcia. Można oczywiście tylko spekulować, jaki, ale całkiem prawdopodobne wydaje się, że te "listy poparcia" po prostu w ogóle nie istnieją. Kandydatów do neo-KRS wskazali Ziobro z Kaczyńskim, a Kuchciński podał ich nazwiska do wiadomości publicznej jako nazwiska "kandydatów zgłoszonych przez sędziów". Niewykluczone też, że listy sfabrykowano, wpisując na nie nazwiska sędziów, którzy nic nie wiedzą, że udzielali komuś jakiegoś poparcia, a ich publikacja spowodowałaby ujawnienie fałszerstwa. Dopóki listy są utrzymywane pod takim czy innym pozorem w tajemnicy, nikt nie ma możliwości zweryfikowania tego, wobec czego żaden z tych scenariuszy nie jest nierealny. 

Innych wyjaśnień postępowania PiS szuka oczywiście jego lud. Pojawiający się argument o tym, że publikacja list poparcia mogłaby stanowić zagrożenie zlinczowaniem sędziów znajdujących się na listach przez zły antypis, jest jednak oderwany rzeczywistości. Idąc tym tokiem rozumowania można by równie dobrze utajnić sejmowe głosowania, żeby chronić dane osobowe posłów oraz ich życie i zdrowie przed zagrożeniem ze strony przeciwnych opcji politycznych i ich zwolenników. Ochrona prywatności, danych osobowych i bezpieczeństwa sędziów nie była również dla PiS i jego wyborców priorytetem, gdy PiS zarządził publikację oświadczeń majątkowych wszystkich sędziów w Polsce. Wtedy liczyła się rzekomo transparentność i jawność życia publicznego, a prywatność i bezpieczeństwo osób sprawujących funkcje publiczne można było poświęcić. 

Dopóki nie zostanie udowodnione inaczej, zakładam, że procedura zgłoszenia kandydatów do KRS została przeprowadzona z naruszeniem prawa (ponownie - w sposób inny niż tylko przez sam fakt niekonstytucyjności wyboru sędziów do KRS przez Sejm), które zostałoby ujawnione wraz z listami poparcia. Naruszenie to w dodatku musiało być na tyle rażące i oczywiste, że PiS naprawdę boi się jego wyjścia na jaw. 


Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo