Empereur Empereur
1763
BLOG

Protesty wyborcze PiS

Empereur Empereur Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

Dnia 13 października 2019 r. odbyły się w Polsce wybory do Sejmu i Senatu. Krótko po zakończeniu ciszy wyborczej ogłoszono pierwsze, sondażowe wyniki, które dawały rządzącej opcji postkomunistycznej samodzielną większość w Sejmie. Liczenie głosów zakończono następnego dnia i sondażowe wyniki okazały się bardzo blisko odpowiadać rzeczywistości. Z tym tylko, że wyłącznie w izbie niższej. W Senacie tymczasem zabrakło Polskiej Zjednoczonej Prawicy Robotniczej trzech miejsc do uzyskania samodzielnej większości (tj. 51 mandatów). 

Jak powiedział kiedyś grany przez Romana Wilhelmiego u Barei Stanisław Anioł, wyniki demokratycznych wyborów zaakceptujemy,  jeżeli będą one zgodne z naszymi oczekiwaniami. Zwycięska opcja desperacko rozpoczęła próby zdobycia większości w Senacie innymi metodami. Gdy ze strony opozycji zabrzmiał stanowczy sprzeciw wobec ewentualnych prób przekupienia kilku senatorów na stronę PiS, tydzień po wyborach w mediach pojawiła się informacja, że partia zwycięska złożyła protesty wyborcze w kilku okręgach wyborczych do Senatu, domagając się ponownego przeliczenia głosów. Komitet centralny zapewnił, że zrobił to z troski o demokrację i poprawny przebieg procesu wyborczego, w związku z rzekomo znaczną ilością głosów nieważnych w tych okręgach. 

PiS od dawna próbował w swojej propagandzie wykorzystywać "głosy nieważne" jako rzekomy argument przemawiający za wyborczymi nieprawidłowościami. Argument ten w rzeczywistości nie świadczy absolutnie o niczym. Statystycznie jakaś liczba głosów nieważnych jest bowiem nieunikniona i występuje w każdych wyborach. Do realizowania prawa wyborczego nie jest stawiany wyborcy nawet wymóg piśmienności, czego nieuniknioną konsekwencją jest to, że jakiś procent głosujących stanowią analfabeci, jeżeli nie w znaczeniu klasycznym, to funkcjonalnym, którzy po prostu nie potrafią oddać ważnego głosu, a instrukcji wypełniania karty do głosowania (dostępnych przecież w każdym lokalu wyborczym) nie rozumieją, albo w ogóle nie czytają. Jakaś część wyborców też głosy nieważne oddaje świadomie, czy to jako wyraz braku poparcia dla któregokolwiek komitetu, czy to po prostu dla żartu, czego przykładem były pojawiające się w poprzednich latach zdjęcia kart do głosowania z dopisanymi fikcyjnymi kandydatami i postawionym przy nich krzyżykiem. 

Niezwykle znamiennym jest również to, że pisowska troska o demokratyczne standardy dotyczy wyłącznie tych okręgów, w których kandydat PiS do przegrał wybory i już w żadnym okręgu, z którego kandydat PiS uzyskał mandat do senatu, partia nie widzi potrzeby ponownego przeliczenia głosów, niezależnie od liczby oddanych tam głosów nieważnych. 

Wyjaśnienie tego, co obecnie robi PiS, jest jednak bardzo proste. Podejrzewać należy, że realizuje po prostu scenariusz dawno zaplanowany na ewentualność niezadowalającego wyniku wyborów, na który składają się dwa elementy. Po pierwsze, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która orzeka o ważności wyborów - obsadzona w całości przez sędziów wybranych przez pisowską neo-KRS. Oczywiście nie można powiedzieć na pewno, że izba ta orzekać będzie zgodnie z wytycznymi PiS. W opanowanym przez pisowskich nominatów Trybunale Konstytucyjnym dochodzi już do wyraźnych konfliktów między sędziami wybranymi przez PiS, co świadczy o tym, że miernych, ale wiernych i posłusznych, PiS miał mniej, niż chciał. Co nie zmienia faktu, że taka "reforma" Sądu Najwyższego to właśnie miała na celu: powierzenie orzekania o ważności wyborów izbie składającej się wyłącznie "zaufanych" ludzi.  

Drugim, dziś nieco zapomnianym, a kluczowym elementem planu, była zmiana kodeksu wyborczego dokonana na początku 2018 r. Do tego czasu bowiem kwestia, czy głos jest ważny, czy nieważny, była właściwie zero-jedynkowa. Żeby głos był ważny, przy nazwisku kandydata należało postawić znak X, zdefiniowany jako dwie linie przecinające się w obrębie kratki. Definicja ta jest zupełnie jasna i nie pozostawia pola do interpretacji. Postawienie w kratce czegokolwiek innego niż dwie przecinające się linie lub postawienie krzyżyka przy więcej niż jednym nazwisku, skutkowało nieważnością głosu.

Po wspomnianej nowelizacji definicję "znaku X" zmieniono i obecnie uważa się za niego "co najmniej dwie linie przecinające się w obrębie kratki". Podczas gdy poprzednia definicja była zamknięta i jednoznaczna, obecna używając sformułowania "co najmniej" pozostawia wyborcy szerokie pole do kreatywności, a liczącym głosy pole do interpretacji, który głos jest ważny, a który nie jest. I tak na przykład, dotychczas zamalowanie kratki przy nazwisku kandydata skutkowało oczywistą nieważnością głosu, natomiast obecnie może być zinterpretowane albo jako głos ważny - bo zamalowana kratka to niezliczona liczba linii przecinających się w obrębie kratki, albo jako głos nieważny - bo w zamalowanej kratce żadnych przecinających się linii nie widać. Zależy, kto liczy głosy.

Jak należy przypuszczać, PiS liczy na to, że wśród głosów nieważnych uda się wynaleźć takie, które przy przychylnej dla niego, naciąganej interpretacji, uda się w ten sposób jednak uznać za ważnie oddane, albo, stosując te same kryteria, za nieważne uznać głosy oddane na opozycję i że głosów tych wystarczy do zmiany wyniku.

Dodajmy, że jest i tak bardzo życzliwa dla PiS interpretacja tych protestów. Można by wszakże postawić również tezę, że przy ponownym liczeniu PiS zamierza po prostu samemu wyprodukować głosy oddane na PiS (np. stawiając krzyżyki na wrzuconych do urny pustych kartach) albo poprzez dodawanie niejasnych krzyżyków czy zamalowanych kratek "unieważniać" głosy oddane na opozycję - wszak jak wskazano powyżej, kwestia ważności czy nieważności głosu jest, dzięki zmianom w przepisach dokonanym przez PiS, niejednoznaczna. 



Empereur
O mnie Empereur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka