Stanisław Miłosz Stanisław Miłosz
50
BLOG

Rozbrajania Polski kolejna odsłona?

Stanisław Miłosz Stanisław Miłosz Polityka Obserwuj notkę 2

Od chwili objęcia rządów przez PO w 2007 r. można zauważyć sekwencję działań i zdarzeń których skutkiem jest postępujące osłabianie zdolności obrony terytorium Polski.

Kontestowanie i obstrukcja umowy z USA o tarczy antyrakietowej. Świętowane przedwczoraj hucznie otwarcie bazy Patriotów (nieuzbrojone, szkoleniowe, kilka razy w roku z gościnną wizytą, zaraz ten typ będzie przestarzały, kosztowny ewentualny przyszły zakup itd.) w Mrągowie. Wypadek CASY w Mirosławcu (giną dowódcy i specjaliści). Profesjonalizacja armii ot tak z marszu (bez przygotowania, przerost administracji, brak obrony terytorialnej p. powódź). Redukcja wydatków budżetowych na obronę. Konfliktowanie ludzi np. w zwiazku z "depisacją" służb. No i 10. kwietnia - śmierć szefa SG i szefów rodzajów wojsk. To tylko te niektóre, wymienione hasłowo, ważniejsze "zdarzenia" i działania rządu w tym "postępie". Można powiedzieć, że właściwie jeszcze chwila a Polska nie będzie miała armii, lecz atrapę armii.

Do czego zmierzam? Już wyjaśniam. Otóż w (cytuję za PAP):

wyemitowanym [24 maja, poniedziałek] na antenie TVN programie "Teraz My" szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich potwierdził, że to głos generała Andrzej Błasik został rozpoznany na nagraniu z czarnej skrzynki Tupolewa.

co oznacza, że

był w momencie katastrofy w kokpicie samolotu Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem.

- Nie ma zdania, które by wywierało presję na załogę bezpośrednio, np. "musimy wylądować" - takiego zdania sobie nie przypominam - podkreślił. Klich powiedział, że swoją obecnością, oczywiście gen. Błasik mógł wywierać presję na załogę samolotu. - Tutaj trzeba z tym się zgodzić, że jakaś presja była - zaznaczył. - Jest to na pewno problem - psycholodzy będą to badać - dodał.

Do tej wiadomości na jednym z portali dodałem taki oto komentarz.

Jak podała kilka dni temu (21 maja) Wirtualna Polska:

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nie chciał odpowiedzieć, [w TVN24, sm] czy osobą, której głos nagrał rejestrator w kokpicie był generał Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych. - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Ja wiem, ale nie będę mówił. Nie jestem upoważniony. Informację wydaje MAK. Ja mam wiedzę, ale nie mogę się nią podzielić - powiedział Klich."

Znaczy, co to znaczy? Że Dziś Jest Już Upoważniony?
A ciekawe przez "Kogo"?
No i w jakim celu? Czyżby po to by uwiarygodnić "presję bezobjawową" na którą zapadli pilot i nawigator?

I tak rozpoczął się tygodniowy maraton E. Klicha po studiach i redakcjach, wszędzie z konkluzją-sugestią lekkomyślności i podatności pilotów na "presję" (domyślnie pośrednio samego śp. Lecha Kaczyńskiego).

Sytuację, w której piloci nie wiedzieli, gdzie dokładnie znajduje się pas, ale zdecydowali się zejść tak nisko, Fiszer [Michał, były pilot wojskowy, obecnie publicysta lotniczy] określił jako "niemal samobójstwo". Zdaniem Klicha błąd był związany z brakiem szkoleń postępowania w sytuacjach awaryjnych na symulatorze [rosyjskim, nie uwzględniajacym modernizacji dokonanych w polskim Tu154M].(PAP, 26.V)

Oburzeni sa piloci, oburzeni szkoleniowcy.

Jestem zażenowany słowami Edmunda Klicha, który sugeruje, że wyłączną winę za katastrofę pod Smoleńskiem ponoszą piloci - stwierdził w TVN24 mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik rodzin Kaczyńskich, Gosiewskich, Putrów i Natalli-Świat. Zdradził, że Prokuratura Wojskowa ma materiały, które wskazują na współwinnych po stronie rosyjskiej. (tvn24.pl, 27.V)

Internauci tę niespodziewaną gadatliwość Klicha objaśniają sobie zielonym światłem dla "jawności" po rozmowie z premierem Donalem Tuskiem. Jednak wczoraj:

Premier Donald Tusk zapowiedział, że ma zamiar porozmawiać z Edmundem Klichem, akredytowanym przy komisji badającej okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem. Rozmowa ma dotyczyć ostatnich wypowiedzi Klicha dla mediów, w których ujawił on niektóre ustalenia ze śledztwa w sprawie katastrofy. (...) Zapowiedział, że będzie rozmawiał z E. Klichem. - I już bardzo wyraźnie przedstawię mu mój pogląd w tej sprawie to znaczy: rzadziej, precyzyjniej - powiedział premier. W jego opinii, akredytowany [przy MAK (Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym), ponieważ "miał kilka atutów".] "nie ma złej woli", tylko nie zna świata mediów.

No właśnie. Jak to z tą wolą p. E. Klicha jest? Tydzień temu był "nie upoważniony", od poniedziałku już jest. Powtórzę pytanie, skoro nie przez premiera Tuska, to przez kogo? Wczoraj Kokos26 na swoim blogu w Salonie25 ujął to inaczej: Kogo tak naprawdę reprezentuje Edmund Klich? (również tam) podając pewne ciekawe okoliczności.

Nawet nie będę próbował odpowiedzieć na to pytanie. Bardziej interesuje mnie odpowiedź na pytanie: W jakim celu? Oczywistą sprawą jest multum zaniedbań po polskiej stronie - od organizacji całej wizyty w Katyniu począwszy, przez organizację lotu, na nie zabezpieczeniu odbioru delegacji na lotniskach awaryjnych kończąc. Poza tym, nie można wykluczyć nawet celowej próby spowodowania nieterminowego przybycia delegacji na uroczystości w Katyniu. Podejrzane jest również "upchnięcie" tylu ważnych dla państwa osobistości w jednym samolocie, rezygnacja z pomysłu wyjazdu pociagiem.

Czemu zatem służy to forsowanie przez Klicha odpowiedzialności pilotów i szkoleniowców?
- Odwróceniu uwagi opinii publicznej od ewentualnych zaniedbań po rosyjskiej stronie? Na pewno.
- Odwróceniu uwagi od zaniedbań logistycznych po polskiej stronie? Konkretnie "współpracujacych" z kancelarią prezydenta urzędników ministerstw - na pewno.
Ale również, w skutkach, dalszej destrukcji, tu - lotnictwa wojskowego. Przecież już niektórzy dowódcy podali się do dymisji, zrezygnowali ze służby. Jeśli nagonka dalej będzie trwała, to oczywiste są dalsze odejścia, dalsza dezorganizacja, ferment, skłócenie ludzi odpowiedziałnych za obronność kraju, tę realną, liniową, nie urzędniczą!

 


Dzisiejszy Nasz Dziennik (Piątek, 28 maja 2010, Nr 123) w Major Protasiuk: "Nie siadamy" i Co działo się nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj w ostatniej fazie lotu prezydenckiego Tu-154M? podaje:

Grupa kilkudziesięciu pilotów cywilnych i wojskowych dokonała samodzielnej analizy ostatniej fazy lotu prezydenckiego Tu-154. W ich opinii, załoga nie próbowała lądować na lotnisku w Smoleńsku, a do tragedii doszło z powodu awarii steru wysokości. Takiego zdania jest reprezentujący lotników dr Tadeusz Augustynowicz, oficer Wojsk Lotniczych, koordynator lotnisk wojskowych, wieloletni pracownik LOT.

Ich wersja biegu zdarzeń prowadzacych do katastrofy brzmi sensownie, pytanie jednak, czy to nie kolejna podpucha? Nie sugeruję ich złej woli, mogli przecież zostać wprowadzeni w błąd przez swoich informatorów, ponieważ swoje wnioski wyprowadzają m.in. z niepublikowanych zapisów czarnych skrzynek. Tak czy inaczej, pętla się zaciska.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka