eska eska
2052
BLOG

Wojna domowa czyli propagitka PRL wiecznie żywa

eska eska Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

Przeczytałam wczoraj kilka ciekawych tekstów, oto one:
Wykopaliska w moim kraju mają małe czarne głowy...
Pani Weronika

Potem wysłuchałam wywiadu z panią Weroniką z Białorusi > 
http://vod.gazetapolska.pl/15120-historia-prawdziwa

A potem przeczytałam taki tekst, nota bene polecany na S24 : 
Żołnierze Wyklęci.. wyklęci przez Swoich i Obcych

I powiem szczerze, że mnie po prostu mało szlag nie trafił. A przecież ten ostatni tekst jest napisany jakże łagodnie i wyrozumiale...
Szlag mnie o mało nie trafił, bo to ten ostatni tekst to  podsumowanie miazgi w mózgu sporej części obywateli „tego kraju”, którzy nadal tkwią w przekonaniu, że ci „biedni, głupi” chłopcy z AK wykonywali rozkazy Londynu i wszystko przez tych dowódców. Takie są skutki propagandy PRL, wsparte ostatnio popisami  różnych „obiektywnych” historyków, z Zychowiczem na czele.

Zacznę od pytania – co robiła 5 Wileńska Brygada AK na Pomorzu? Skąd się tam wzięli?
Otóż musieli uciekać ze swojego obszaru działania, bo wszyscy byli namierzeni. 
Sowiecka okupacja na polskich Kresach zaczęła się we wrześniu 1939 i do czerwca 1941 szły transporty na wschód. Wywieziono setki tysięcy - ile ludzi wywieziono tak naprawdę, co się nimi stało? Nikt nie wie do dziś. 
Zbrodnie hitlerowskie były pracowicie badane po wojnie, o zbrodniach sowieckich nie wolno było nawet wspomnieć, jedyne ślady to poszukiwania rodzin przez PCK – gdzie są te archiwa, kto je opracowuje???

Okupacja sowiecka Kresów wróciła w 1944-tym i znowu szły transporty na wschód, bo wszystko mieli namierzone, wyłapywano wszystkich podejrzanych o współpracę z AK. I znowu dziesiątki, może setki tysięcy jechały do łagrów (przykład > prof. Barbara Skarga) – ilu, gdzie? Nikt nie wie. Dlatego te oddziały, które zdołały ujść Sowietom, uciekały za Bug. Tyle, że tu też nie mieli szans, bo tu też rządziło NKWD.
Kolejny przykład? Proszę bardzo - tak obsobaczony przez zarozumiałego Cenckiewicza
prof. Kieżun. Przeżył Powstanie Warszawskie, dostał się do niemieckiej niewoli, uciekł z niej, zamieszkał w Krakowie. I co? Namierzony przez NKWD, wywieziony do łagru na Pustyni Karakum. Dlaczego? Bo Sowieci uważali, że wszyscy z Kresów to ich obywatele i podlegają ich władzy.

Przykład rodzinny – rozpoczęła się formalna „repatriacja” z Kresów do PRL. Brat mojego dziadka, oficer rezerwy WP, dwa razy uciekł Sowietom spod luf.  Najpierw zwiał z transportu do obozu, który zakończył się dołami śmierci w Katyniu, Sowieci w zamian zamordowali mu syna. Potem złapany, przeżył wymordowanie więzienia w Dubnie przez Żydów z NKWD. Uciekł do Generalnej Guberni, wojna się formalnie skończyła, nastał formalnie polski rząd. Brat dziadka pojechał legalnie po chorą żonę i córkę, żeby im pomóc w repatriacji. Rozpoznano go i NKWD po prostu go zastrzeliło na ulicy, nie fatygowali się zamykaniem, woleli nie ryzykować, że znowu im zwieje.

Informuje uprzejmie wszystkich durniów, że dla ludzi z polskich Kresów, którzy mieli cokolwiek wspólnego już nawet nie wprost z AK, ale z jakakolwiek pomocą dla AK, wyrok był jeden – 25 lat gułagu. O tym właśnie opowiada pani Weronika.
Tak było też w Polsce, praktycznie do 1946 roku. Po sfałszowanym referendum NKWD formalnie zniknęło, nastał czas grozy UB. Już nie jechały transporty na wschód, wykańczano ich u nas. Tak wykończono męża mojej ciotki – ktoś doniósł, że na Wołyniu wspierał aprowizacyjnie 27 Wołyńską Brygadę AK. To wystarczyło, żeby go aresztować i pobić na śmierć już po 1950 roku. Bez wyroku, bo nic na niego nie mieli, w nowym miejscu nie miał zadanych kontaktów i w nic nie zdążył się nawet zamieszać.
Moja mama przeżyła bez większych kłopotów, bo oficjalnie wg papierów zginęła w Oświęcimiu, a dziadek tuż przed nadejściem czerwonych uciekł z babcią i mamą do GG, gdzie oczywiście natychmiast wylądowali w niemieckich obozach pracy. Kiedy nadeszli Sowieci, oni byli formalnie więźniami  hitlerowców, a nie niedobitymi  Polakami z Kresów.

Piszę to, żeby uświadomić durniom wszelkiego rodzaju, że przynajmniej dla ludzi z Kresów nie było żadnego wyjścia. Wszyscy przyzwoici, którzy przetrwali wojnę, byli namierzeni i policzeni, mogli uciekać przez zieloną granicę na Zachód, mogli iść do lasu lub (jak moi dziadkowie) kluczyć i oszukiwać przez lata. Tysiące ludzi uciekało po całej Polsce, zmieniało nazwiska, fałszowało metryki, zacierało ślady. To się skończyło dopiero wtedy, kiedy Bieruta przywieźli z Moskwy w trumnie.

Przykład z innej strony – Henryk Flamme, zawodowy wojskowy z Podbeskidzia Śląskiego, Ślązak z Zaolzia. Najpierw w AK, po rozbiciu przystał z oddziałem do NSZ, historia wymordowania jego ludzi TUTAJ, szczątków dziś szuka ekipa prof. Szwagrzyka. Co do niego samego, to potem nawet nie brudzono sobie rąk aresztowaniem. Flame z resztkami oddziału ujawnił się w ramach amnestii w 1947, po czym po prostu go zastrzelili w knajpie.
Co do biednej młodzieży, która tak tragicznie zginęła w Powstaniu Warszawskim, to donoszę uprzejmie, że Anoda przeżył, co z nim zrobiono potem – wszyscy wiemy. Nie wiemy o dziesiątkach tysięcy innych, wymordowanych po zakończeniu wojny. Znam kilka historii z opowieści rodzinnych i tyle. Ludzie po prostu znikali.

Ci, którzy po 1944  „poszli do lasu” i walczyli dalej, głównie rozbijali więzienia NKWD, uwalniali więźniów, próbowali obronić ludność cywilną przed mordami i rabunkiem ze strony Sowietów i polskich swołoczy z MO, UB, KBW itp. Potem już się głównie ukrywali, licząc na cud. Mama mojej fryzjerki, prosta dziewczyna ze śląskiej wsi, przesiedziała trzy lata w ciężkim więzieniu tylko za to, że wyniosła trochę chleba i jakieś ciuchy paru ukrywającym się chłopakom w lesie. „Lalka” zastrzelono w 1963 roku! W obławie brało udział ZOMO i SB. Komu on mógł zaszkodzić, sam po prawie 20 latach od wojny?

Rozkazy były jasne – wymordować i wyniszczyć jak najwięcej ludzi związanych z polskim Państwem Podziemnym, przedwojennych oficerów itp., zwłaszcza tych z Kresów. Przez dziesięć lat po formalnym zakończeniu wojny w Polsce trwała ciężka okupacja, władza „ludowa” przeciągała na swoją stronę wszelkich drani i bandziorów. Kariera niejakiego Moczara czy Baumana to najlepsze przykłady. Po 1956 to niby się uspokoiło, przyszły rehabilitacje, zlikwidowano UB – ale kto przetrwał i nie poszedł na współpracę, był nadal obywatelem drugiej kategorii, ciągle pod obserwacją. To samo dotyczyło ich dzieci.

Kiedy na studiach wygrałam ogólnopolski konkurs na najlepszą pracę dyplomową, mój wspaniały profesor, lwowiak, walczył pół roku o staż dla mnie na uczelni i prawdę powiedziawszy zawsze miałam w pracy przerąbane, gorsza płaca, trudniejsze zajęcia itp. – i tak do emerytury. Dzieci resortowych i czerwonych mają się świetnie nadal. My, dzieci ludzi z Kresów, do dzisiaj odczuwamy skutki tamtego terroru i wyniszczania naszych dziadków i rodziców, mimo że upłynęło już ponad 70 lat od wojny.

Pieprzenie o Wyklętych jako o zdezorientowanej młodzieży to policzek dla ludzi, którzy dla Sowietów i polskiej, komuszej swołoczy byli przez lata po prostu zwierzyną łowną. Teraz ta banda i jej potomstwo próbuje wybielić swoje zbrodnie, ale gen donoszenia i opluwania wszystkiego, co polskie - pozostał, co widać po działaniach opozycji w Brukseli. Wy nie jesteście Polakami, jesteście postsowiecką bandą, spadkobiercami zbrodniarzy – więc lepiej siedźcie cicho, zanim zaczniemy was rozliczać naprawdę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Posłuchajcie sobie jeszcze raz Kaczmarskiego > OBŁAWA


Komentarze nadal TUTAJ 

 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------

@ Ania Robson - dziękuję za link do strony, muszę jednak uzupełnić, że Wiki nie pisze prawdy, mówiąc o pogromie w Dubnie po odkryciu zbrodni w więzieniu - bo takiego pogromu nie było!
Natomiast faktycznie przeżyło tylko kilkunastu więźniów, w tym brat mojego dziadka - większość była ranna, ale zdołali uciec przez wyłomy w murach na bagna, które wtedy otaczały rzekę Ikwę. Mój dziadek po wejściu Niemców uzyskał zgodę na ich poszukiwanie i w ten sposób ich uratowano. Po wyleczeniu brat dziadka wrócił do gospodarowania i ukrywał Żydów w magazynach na owoce ze swoich sadów. W ten sposób uratowała się m.in. koleżanka Mamy z gimnazjum. Jak zaczęli się zbliżać Sowieci, najpierw brat dziadka, a potem dziadkowie z mamą uciekli do GG. Szwagierka dziadka została, bo uparła się, że może syn wróci, choć on już wtedy dawno nie żył.
Długo by opowiadać.....

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo