Europa21 Europa21
1338
BLOG

Między "izraelskim apartheidem" a manipulacją

Europa21 Europa21 Polityka Obserwuj notkę 5

Czy stwierdzenie, iż "Izrael stosuje zorganizowany system apartheidu", które użył ostatnio Piotr Wołejko to antysemityzm? Nie, to po prostu kłamstwo i manipulacja pojęciami, które powinno wykluczać używającego podobnych sformułowań z grona osób rzetelnie zajmujących się tematem, spychając go w rejony radykalnych i zideologizowanych do krańca środowisk antyizraelskich. Czym był bowiem apartheid? Apartheid był systemem i polityką opartą na zinstytucjonalizowanym i wprowadzonym za pomocą norm prawnych rasizmie, gdzie określoną grupę ludzi (czarnych) uznano za istoty niższego rzędu, którym z powodu ich koloru skóry nie przysługują normalne prawa, właściwe ludziom (białym - a później takze Azjatom - tzn żółtym). Czarni pozbawieni byli praw wyborczych, nie mogli zrzeszać się w związki zawodowe. Strefy mieszkaniowe i handlowe zostały podzielone rasowo. De facto murzyni sklasyfikowani zostali - ze względu na sam fakt urodzenia sie czarnymi jako istoty stojące na szczeblu społecznym pomiędzy ludźmi (białymi i z białymi zrównanymi) i zwierzętami. Był systemem zasługującym na wyjątkową pogardę - właśnie ze względu na biologiczną ocenę człowieka, który nie miał w życiu żadnego prawa wyboru, a to kim był defionowane było - trzeba to napisać wprost - przez jego DNA.

Piotr Wołejko, który prowadzi blog poświęcony polityce zagranicznej na salonie 24 i na kilku innych portalach albo o zagadnieniu, któremu poświecił ostatni artykuł nie ma elementarnego pojęcia albo świadomie dopuszcza sie stosowania kłamstwa. Trudno mi rozstrzygać, która przyczyna była powodem sfromułowania tak kuriozalnych sądów - gdyż prawdziwe przyczyny znać może jedynie sam autor. Chyba chodzi jednakże o kwestię wiedzy - bo w tekście Piotra znajdowało się znacznie wiecej elementów które należy uznać za całkowicie groteskowe.

Czy Żydzi i Palestyńczycy mogą stworzyć "Singapur Bliskiego Wschodu"? Oczywiście że nie, ponieważ aby zrozumieć ten konflikt należy znać wszystkie jego elementy. Pokój w tym regionie nie może zostać wprowadzony jedynie kilkoma porozumieniami i uściśnięciami dłoni. Jedną z najważniejszych przyczyn jest problematyka religijna. Palestyna nie jest bowiem kawałkiem ziemi takim jak Mazowsze czy Kresy Wschodnie, gdzie grają rolę jedynie interesy państw roszczących sobie zwierzchnictwo administracyjne. Jerozolima to święte miasto 3 religii - o którą walki toczone są od prawie tysiąca lat. Sama Palestyna zaś dla fundamentalistów islamskich - ale nie tylko dla nich - bo także dla wielu mniej umiarkowanych muzułmanów - których jednak fundamentalistami nazwać trudno - ziemia islamu. Kraj który został zdobyty przez zastępy wyznawców Proroka i który na wieczne czasy przynależy społeczeństwu islamskiemu. Jakakolwiek dyskusja nie jest dla nich w tym zakresie możliwa. Oddanie tych ziem władzy nie-muzułmańskiej to zdrada całej religii i całej cywilizacji islamu. Problem nie dotyczy więc jedynie Palestyńczyków, ale wychodzi znacznie bardziej poza sprawę jedynie regionalną. Ziemie te, ostatecznie zdobyte przez Saladyna znajdowały sie we władzy islamu przez setki lat. Tego nie można zmienić przez kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiat lat. Prawdopodobnie potrzebne będą wręcz setki - lub co najmniej pokolenia aby świadomość tą zmienić. To są fakty, a nie slogany lub ładnie brzmiące na papierze zdania. I to włąśnie Izrael i Żydzi muszą formułować swoją politykę wobec takiego przeciwnika, z którym dyskusja nie tylko nie jest łatwa, ale często wręcz niemożliwa.

Pomimo tego, w Izraelu mieszkający tam Arabowie cieszą sie pełną możliwością uczestnictwa nie tylko w życiu społecznym i politycznym. W czasie ostatniej wojny z Hamasem przez ulicę izraelskich miast przemaszerowały wielotysięczne pochody sprzecwiających się operacji wojskowej izraelskich Arabów. Czy ktoś ich aresztował? Bił? Nie. W spokoju i pełnym poszanowaniu ich poglądów wyrazili swoje zdanie - jak na kraj demokratyczny przystało. I co więcej - nikt nie szczycił się tym faktem - było to w Izraelu coś absolutnie normalnego. Arabowie zasiadają też w izraelskim Knesecie, gdzie zresztą często dochodzi do częstych utarczek słownych z parlamentarzystami żydowskimi. Ich źródłem są jednak zawsze poglądy. Trudno odmówić Żydom prawa obrony izraelskiej racji stanu. Gdzie więc ów rasizm?

Mówiąc o izraelskich granicach i ich zmianie należy zaś pamiętać zawsze - choć to chyba było już powtarzane tysiące razy. Zmiany granic państwa Izrael związane były z wojnami w których państwo to musiało stawiać czoła agresjom. Zarówno w roku 1948, jak i w 1967 i w 1973 agresorami były państwa arabskie. Szczególnym przypadkiem jest tutaj rok 1967, kiedy to Izrael był stroną, która dokonała pierwsza uderzenia wojskowego, jednak nie był agresorem. Agresja to bowiem pojęcie z zakresu prawa międzynarodowego i strona dokonująca uderzenia, nie musi być stroną dokonującą agresji. Blokada izraelskiego portu i cieśniny tirańskiej - a także wypowiedzi prezydenta Egiptu Nasera o nadejściu czasu zniszczenia Izraela wyczerpywały definicję agresji znaną prawu międzynarodowemu. Izrael więc miał prawo sie bronić - i atak na siły arabskie był właśnie obroną przed agresją. Dywagować można jedynie odnośnie obowiazywania pojęcia agresji - w sytuacji, kiedy Egipt nie był sygnatariuszem konwencji które wprowadzały jej określona definicję. W takim wypadku nie mamy jednak do czynienia z żadna znaczącą zmianą sytuacji. Na podstawie norm wiążących inne kraje świata Egipt i państwa arabskie dokonały agresji. W analizie sytuacji izraelsko - arabskiej dokonanej z płaszyzny krajów biorących bezpośredni udział w wydarzeniach sprawa agresji definiowanej z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest w ogole niedefiniowalna, a ocenić ją można tylko na podstawie znanych nam pojęć - i z wykorzystaniem ocen przyjętych przez inne kraje świata odnośnie podobnych wydarzeń. W obu przypadkach dochodzimy wiec do identycznych wniosków, różnicą jest jedynie "nieprawomocność" pojęć używanych w drugiej sytuacji.

Powoływanie się odnośnie polityki bliskowschodniej na opinie Jimmego Cartera uznać należy przy tym za co najmniej niepoważne. Szczególnie w sytuacji, kiedy taką opinię przytacza się jako "wyrocznię". Wystarczy bowiem wspomnieć, że prezydentura Cartera zakończyła się katastrofą amerykańskiej polityki w tym regionie i własnie niewłaściwe działania Cartera, określanego wciąż przez wielu jako "najgorszego prezydenta USA" spowodowały jego porażkę z Ronaldem Reganem.

Wracając jednak jeszcze do używanej terminologii - jedyną stroną, która stosuje odwołania do pojęć zbliżonych do dyskryminacji rasowej są w tamtym regionie Arabowie. I tutaj znów trzeba powtórzyć to, o czym pisano już wielokrotnie. To palestyńkie ugrupowania żyją ideologią, która każe im wierzyć iż na końcu świata nawet kamienie i drzewa będą pokazywały wiernym, gdzie schowali się Żydzi oraz że celem muzulmanów będzie rozwiązanie kwestii żydowskiej. To nie są opinie ani imaginacje - to są suche fakty, z którymi nie można dyskutować.

Również analizując sytuację Izraela jedynie w kategoriach militarno - strategicznych, z pominięciem innych czynników należy przyznać, iż poparcie dla Izraela najzwyczajniej się USA opłaca. Izrael nie bez przyczyny nazywany jest niezatapialnym amerykańskim lotniskowcem na Bliskim Wschodzie. Cokolwiek zdarzy się w regionie, Stany Zjednoczone mogą liczyć na to silne państwo, dysponujące najpotężniejszą armia w regionie za wprost śmieszną cenę. Wystarczy porównać piniądze przeznaczane na pomoc wojskową dla Izraela z pieniędzmi wydanymi na kampanię w Iraku. A przecież wojskowa siła armii stacjonującej w Iraku, która dodatkowo narażona jest na widzimisie lokalnych władz jest nieporównywalnie mniejsza z państwem stanowiącym istną fortecę w regionie. Dla USA posiadanie takiego sojusznika najzwyczajniej się opłaca. Nawet, gdyby doszło do obalenia władzy Saudów, gdyby irański szaleniec zapragnął władzy w regionie i gdyby obalono proamerykańskie rządy w Iraku i Egipcie Ameryka będzie miała Izrael - który nie ma poza USA żadnego wyboru.

Co więcej - wszelkie postulaty poluzowania amerykańskiej opieki nad Izraelem mogą najwyżej doprowadzić do odwrotnych skutków. USA nie ma bowiem - co przyznał ostatnio Biden żadnej możliwości zmusić Izraela do wprowadzania określonej polityki i uznaje, iz kraj ten musi i ma prawo bronić swoich interesów. Osłabienie amerykańskiego poparcia dla Tel - Awiwu może więc najwyżej wzmocnić presje radykalnych ugrupowań islamistycznych, których wizja całkowicie ignoruje dobrobyt ludności, a opiera sie jedynie na agresywnym stanowisku wobec Izraela. Takie zachowanie USA może najwyżej doprowadzić do jeszcze większego utwardzenia stanowiska Izraela, który poczuje sie znów zagrożony i którego ludność przywoła poprzednie arabskie agresje na swój kraj.

Jakakolwiek ocena polityki i sytuacji w regionie musi bowiem odnosić sie nie tylko do dnia dzisiejszego - ale także do przeszłosci i przede wszystkim do uznania Izraela jako pełnoprawnego podmiotu społeczności międzynarodowej. Uznając legalność istnienia Izraela wnioski te nie podlegają dyskusji. Jedyną alternatywą jest podważenie legalności istnienia Izraela - ale to nie wchodzi w rachubę ani na gruncie prawa międzynarodowego, ani na gruncie sytuacji faktycznej. Nigdy nie może też zostać uznane przez naród izraelski. Nie ma bowiem kompromisu pomiędzy istnieniem a nie istnieniem. Wobec sił, które negują istnienie Izraela państwo to może użyć każdego rodzaju siły - bo walczy z nimi o swoje istnienie i swój byt. I użycie takiej siły należy w takim przypadku uznać za uzasadnione.

Aby zajmować się analizą sytuacji w regionie należy wiec oprzeć sie na fwszystkich faktach i przedstawiać sytuację rzetelnie i w zgodzie z prawdą - a także niezbywalnym prawem Izraela do istnienia. W innym przypadku osoba która pretendowałaby do roli znawcy tematu staje sie nikim więcej, jak człowiekiem powtarzajacym kłamstwa najbardziej antyizraelskiej środowisk - a już sam ten fakt eliminuje taką osobę z grona rzetelnych dyskutantów. Sugestie o zbrodniczej izraelskiej polityce w regionie zostały dobrze i zarazem cynicznie podsumowane w artykule, który kiedys miałem okazje czytać "Izraelu, uczyń gest dobrej woli i do morza wrzuć sie sam"

Michał Wiśniewski

Europa21
O mnie Europa21

Świat XXI wieku postawil przed spoleczeństwami Europy nowe problemy i ale nowe mozliwosci - staramy się znaleźć odpowiedzi na nadchodzące wyzwania i nie unikać trudnych problemów. Blog prowadzą osoby związane z Fundacją Europa 21 i portalem Europa21.pl. Michał Wiśniewski, Grzegorz Lindenberg. A także - Witold Repetowicz, Hubert Kozieł, Bartek Zolkos, Piotr Cybula, Piotr Górka Napisz do nas: redakcja@europa21.pl Polish citizenship and Polish passport

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka