Fakt - Opinie Fakt - Opinie
68
BLOG

Gosiewski: fatalna dyplomacja rządu Tuska

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 49

Pytanie o sens wizyty rosyjskiego przywódcy w Polsce podczas obchodów związanych z 70 rocznica wybuchu II wojny światowej, jest celowe i konieczne. Słusznie zrobił prezes Kaczyński, że  je zadał.

Bo wbrew temu, co pisał na łamach Faktu Stanisław Ciosek żaden proces „prania brudów” w Rosji się nie rozpoczął. Postronni i obiektywni obserwatorzy, od miesięcy informują o kolejnych krokach w tył wykonywanych przez stronę rosyjską. Niestety, rząd Donalda Tuska zdawał się być całkowicie ślepy i głuchy na te szkodliwe, propagandowe ataki ze strony Rosji.

Wydaje się, że samo zaproszenie premiera Władimira Putina miało charakter rutynowy. Wobec decyzji rosyjskiego przywódcy o przyjęciu zaproszenia, rząd polski miał obowiązek odpowiedniego przygotowania tego wydarzenia. Przez stwierdzenie odpowiednie należy rozumieć korzystne dla Polski.  Oczerniająca kampania wobec Polski, która przy zgodzie władz rosyjskich toczyła się w medich prokremlowskich, przed 1 września była zupełnie jasnym sygnałem, że wizycie ma towarzyszyć celowo budowany negatywny kontekst, stawiający nasz kraj w sytuacji upokarzającej, jaskrawo wskazującej na nie partnerski charakter naszych stosunków. Sygnał był skierowany do kancelarii dyplomatycznych całego świata i tak musiał zostać odczytany.

Właściwą reakcją rządu, która przecięłaby ten przykry spektakl, byłoby – na płaszczyźnie dyplomatycznej - postawienie pytania o sensowność wizyty. Takiej reakcji nie było. Była tylko niezbyt zdecydowana reakcja premiera Donalda Tuska, która zapowiadała ton dalszych wypowiedzi, pod hasłem każdy ma prawo do swoich ocen, nie bójmy się prawdy. W tym miejscu skrajnie negatywnie należy też ocenić artykuł Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego o klęsce koncepcji jagiellońskiej, o polskiej winie za brak systemu zbiorowego bezpieczeństwa w przedwojennej Europie, a w efekcie o rezygnacji z szerszych aspiracji oraz otwarciu się na porządek oparty na sojuszu niemiecko-rosyjskim, co wyraźnie wynika z deklaracji wiary w rosyjską demokrację. W wymiarze historycznym tekst ten, daje argumenty tym, którzy twierdzą, że likwidacja II Rzeczypospolitej była w istocie słuszna. W odniesieniu do współczesności odrzuca całą politykę wschodnią odwołującą się do koncepcji Giedroycia. Znaczenie na wschodzie jest (obok szybkiego wzrostu własnego potencjału) najważniejszym zasobem znaczenia Polski w Europie, a także w NATO. Rezygnacja z tej polityki ma nie tylko aspekt rosyjski, stanowiąc radykalne ustępstwo wobec tego kraju, ale w ogóle kwestionuje jakiekolwiek większe znaczenie polityczne i samodzielność państw położonych miedzy Niemcami a Rosją. Mamy też zgodę na sojusz niemiecko-rosyjski i rozszerzenie Europy o dzisiejszą demokratyczną - według  ministra Sikorskiego-Rosję.

Zadaniem polskich władz było zdobycie informacji o tym, co ma zamiar powiedzieć premier Putin w trakcie swojej wizyty. Można przypuszczać, że takie informacje miał. I tu trzeba zapytać o to, dlaczego na to pozwolono, skoro wiedziano, że nie będzie przeprosin, a za to będzie zaprezentowanie na ziemi polskiej 1 września, w obecności polskiego rządu, koncepcji historii, która z punktu widzenia Polaków jest całkowicie niemożliwa do przyjęcia. Oczywiście tu rodzi się kolejne pytanie, czy ten nasz wydawałoby się pozostający po za dyskusją punkt widzenia, to także punkt widzenia obecnej ekipy? Artykuł Radosława Sikorskiego, choć mówi o trwaniu dotychczasowych instytucji bezpieczeństwa wskazuje na to, że nie.
Przedstawiona na Westerplatte przez Władimira Putina inkryminowana koncepcja, po za aspektem historycznym, tzn. pakt Ribbentrop-Mołotow był zły, ale jednak usprawiedliwiony, zawierała propozycję nowego kształtu politycznej architektury Europy i świata. Multicentryczny świat (a więc degradacja Stanów Zjednoczonych i rozbicie obozu światowej demokracji), Europa oparta na sojuszu rosyjsko-niemieckim, cały system bezpieczeństwa na którym opiera się dziś Polska ma zostać przynajmniej w dłuższej perspektywie zakwestionowany. Ale jeszcze nie wszystko, zwrot o upokorzeniu Niemiec w Traktacie Wersalskim można traktować jako pośrednio odnoszący się do Rosji (nie upokarzać Rosji), ale bardziej klarowna wydaje się inna interpretacja (zresztą nie wykluczająca całkiem pierwszej) Niemcy w tej proponowanej im nowej sytuacji nie będą już podlegać ograniczeniom i samoograniczeniem, które przyjęły po II Wojnie Światowej. Data wystąpienia szefa rządu Rosji wyraźnie wskazuje na taki właśnie sens jego słów. Polak nie może też nie przypomnieć sobie w tym miejscu, że prawie połowa dzisiejszego terytorium Jego Ojczyzny wchodziła w 1918 roku w skład II Rzeszy, a to przecież oderwanie od Niemiec części prowincji ich państwa było najważniejszym elementem upokorzenia . Ale niepokoje terytorialne nie są tu (przynajmniej na razie) najważniejsze.

Najważniejsze jest to, że ta propozycja została złożona na naszym terytorium, w symbolicznym miejscu i w symbolicznym dniu we wskazanym kontekście, którego artykuł Sikorskiego, a więc stanowiska rządu jest istotna częścią. Próby twierdzenia, że Donald Tusk myśli inaczej są śmieszne. W kancelariach dyplomatycznych mogą być rozważane w kilku wersjach. Rząd Polski tę koncepcję popiera albo uważa za bezalternatywną, bądź też ma poczucie takiej słabości, że nie może się przeciwstawić. Jest też jeszcze możliwość, że jest całkowicie nieprzygotowany do pełnienia swej roli i widzi tylko atrakcyjny aspekt medialny przedsięwzięcia. Artykuł Sikorskiego świadczy  jednak o tym, że międzynarodowe aspekty całej sprawy były jednak brane pod uwagę.

Obraz sytuacji jest naprawdę smutny. Minimalistyczne koncepcje naszego, tzw. polskiego funkcjonowania w Europie były już kiedyś forsowane. Przypomnijmy sobie sam początek lat 90-tych. Wedle Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a to organizatorzy tej partii rządza dziś Polską, nasz kraj miał być sfederalizowany tzn. podzielony na landy (tak to wtedy nazywano, „landyzacją”) na zachodzie miała istnieć strefa szczególnej współpracy z Niemcami, na wschodzie z ZSRR (jeszcze istniał). Dyskretnie forsowano też likwidację Wojska Polskiego. Miał więc miedzy Niemcami a Rosją istnieć twór dość szczególny w istocie kondominialny. Historia całkowicie zdezawułowała te plany, ówczesne rządy KLD trwały bardzo krotko. Ale minimalizm pozostał i dziś widać go w polskiej polityce zagranicznej. Pytam tylko czy jest aby w polskim interesie?

To pytanie o polski interes pozostaje aktualne nawet jeśli by przyjąć skrajnie optymistyczną interpretację wydarzeń jaką prezentuje np. pan Smolar: Niemcy postulowały by Rosja polepszyła stosunki z Polską, jeśli chce polepszenia stosunków z Unią Europejską i oto postulat został zrealizowany. No właśnie został. Niemcy otrzymały świadectwo europejskiej unijnej solidarności i wolną rękę wobec Rosji wraz z bardzo daleko idąca propozycją, ale co otrzymała Polska? po za tym, że dużo trudniej jej będzie teraz wykorzystywać unijne mechanizmy w obronie swoich interesów no i wszyscy już wiedzą, że do jakiejkolwiek samodzielnej pozycji nie aspiruje.

Jedynym dobrem w tym wszystkim, było wystąpienie Prezydenta, wcale nie uzgodnione z Premierem Tuskiem, które pokazuje, że Polska ambitna nie zginęła.

Przemysław Gosiewski, szef klubu parlamentarnego PiS

 

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka