Fiatowiec Fiatowiec
503
BLOG

W (PO)goni za króliczkiem (zajączkiem)

Fiatowiec Fiatowiec Polityka Obserwuj notkę 0

W kolejnej odsłonie rozmowy „Bez CENZURY” o tym skąd sie wziął zajączek wielkanocny i co przyniesie lany poniedziałek, a także czy Pisarz jada kaczkę w pięciu smakach na wtorek – kolejny dzień paschalny oraz o tym, że Alef Stern nie jest ani Spartakusem, ani Mojżeszem, ani mesjaszem, tylko pisarzem.

Fiatowiec: To powiedz, skąd się wziął zajączek wielkanocny. Bo to nie jest ani chrześcijański ani żydowski symbol. Pogaństwo weszło do świąt wielkiej nocy?

Alef Stern: – Też tak przez wiele lat myślałem. No bo znowuż skąd zając na Wielkanoc? Myślałem, że to z tradycji polowań. Bo od Wielkiej Nocy rozpoczynał się sezon na zająca, ale to też historia naciągana, bo przecież by zrobić pasztet wielkanocny, zająca trzeba było upolować wcześniej. Ale korzenie zająca są rzeczywiście Żydowskie, mimo że zając jest zwierzęciem niekoszernym. Wszystko wywodzi się z tradycji chowania macy podczas sederu. Dzieci starają się ją zabrać, bo kiedy im się uda, w nagrodę otrzymują podarki albo deser, który na seder nie jest przewidziany tradycyjnie. Ale deserem czyli afuikomanem nazywany jest ten kawałek macy, który się chowa i który dzieci próbują odnaleźć. W kulturze zachodniej mamy poszukiwanie prezentów – jajek schowanych przez zajączka. Ale zawsze zastanawiałem się, skąd ten zajączek, gdzie on nam się schował. I jak to zwykle bywa w Torze czy talmudzie schował się między słowami.

To chyba miało na Ciebie wpływ? W twoich książkach jest wiele takich „zajączków”, co kryją się między słowami?

- Masz rację. Lubię zabawy liczbowe i gry słowne. To rozwija wyobraźnię i inteligencję. Dziadek zawsze kiedy grał ze mną w karty, uczył mnie liczenia i opowiadał różne historie, w których kryło się drugie dno na poziomie leksykalnym, szczególnie że opowiadał historie w kilku językach. Sprawa zająca jest trochę bardziej skomplikowana, a jej interpretacja może budzić zastrzeżenia, jednak warto przyjrzeć jej się głębiej. Księga Zwyczajów podaje, że raz na kilka lat (mniej więcej co osiem lat) święto Pesach przypada na sobotę wieczór, czyli natychmiast po zakończeniu Szabatu. I tak też jest w tym roku. Stwarza to pewien problem, w jakiej kolejności powinny być odmawiane błogosławieństwa i jak mają odbywać się ceremonie. Z jednej strony mamy ceremonie związane z końcem Szabatu, z drugiej Seder Pesachowy. Co powinno być pierwsze, a co powinno poczekać? Gemara Psachim przynosi spór pomiędzy wielkimi rabinami o to, jaki powinien być porządek tego wyjątkowego wieczoru.

Każda z ceremonii ma swoje określone znaczenie i jako taka musi mieć swoje właściwe miejsce, które poprzedza inne lub po innych następuje. Halacha przyjmuje opinię Rawa, co nie znaczy, że pozostali rabini przegrali. Po prostu z ośmiu różnych interpretacji, z których każda kierowała się inną filozofią, akurat ta jedna została powszechnie przyjęta, do czego i my się stosujemy.

Jak więc wygląda ten zwycięski porządek?

- Według Rawa powinien on wyglądać następująco: wino (błogosławieństwo nad winem), kidusz (błogosławieństwo danego dnia), światło (błogosławieństwo nad nowym światłem), hawdala (błogosławieństwo rozdzielające Szabat od nastającego dnia), szechehejanu (błogosławieństwo czasu święta). Z logicznego punktu widzenia, porządek ten nie wygląda najlepiej. Jak można np. błogosławić nowy dzień, zanim nie odzieli się go od poprzedniego, co też było powodem innych interpretacji. Spróbujmy jednak zrozumieć, co Rawa chce powiedzieć, opowiadając się za takim właśnie porządkiem.

Pierwsze powinno być błogosławieństwo nad winem, gdyż jest najbardziej powszechne i najczęściej odmawiane, co też potwierdza jedną z zasad Halach mówiącą, że to, co częstsze, ma pierwszeństwo przed tym, co wyjątkowe, jak np. nałożenie tałesu ma pierwszeństwo przed nałożeniem tefilin.

Następnie odmawiane ma być błogosławieństwo dnia – kidusz, gdyż ma ono pierwszeństwo przed Hawdalą. Po drugie, w zwyczaju jest odsuwać w czasie Hawdalę tak, aby nie wyglądało na to, że ktoś czym prędzej chce się pozbyć Szabatu.

Trzecią czynnością jest błogosławieństwo światła, które powstaje w nowy dzień, (w naszym przypadku jest odpalane od istniejącego ognia), symbolizuje ono nowy tydzień i nowy początek. Według Rawa, rozdziela dwa „przeciwne sobie” błogosławieństwa: Kidusz i Hawdalę.

Ostatnią czynnością jest błogosławieństwo szechehejanu, które błogosławi tego, który obdarzył nas i nakazał nam obchodzić ów dzień świąteczny. Zwyczajem jest już odmawianie go na końcu, po wszystkich innych błogosławieństwach. W przeciwieństwie do pozostałych nie wymaga ono również wina.

No dobra, a gdzie podział się zając?

- Jak to bywa z zającem, trzeba go odszukać i wypłoszyć. Talmud często posługuje się skrótami, aby można było lepiej zapamiętać pewne zasady. Podobnie też w tym przypadku. Porządek Rawa zapisuje się czterema hebrajskimi literami: Jud, Kuf, Nun, Heh i Zajn, które są akronimem do słów: Jajn (wino), Kidusz (modlitwa), Ner (światło), Hawdala (opowieść na Pesach) i Zanim (czasy, odpowiadające błogosławieństwu szechehejanu). Akronim ten tworzy słowo Jaknahaz przypominające niemieckie słowo Jaagenhaaz – polowanie na zające.

W Poniedziałek Wielkanocny będzie tylko lanie wody?

- Tak naprawdę, to nie wiadomo, skąd pochodzi popularny polski zwyczaj oblewania się wodą w poniedziałek. Niektórzy twierdzą, że pochodzi on z Jerozolimy, gdzie schodzących się i rozmawiających o zmartwychwstaniu żydów rozganiano sprzed okien wodą. W poniedziałek będzie spokój.

W tym roku Wielkanoc poprzedza miesięcznicę zamachy Smoleńskiego, czy to jakiś znak i sygnał do odrodzenia, a może tylko układ kalendarza tak się ułożył?

- Nie tylko miesiącznicę, ale 2. rocznicę. Poniedziałek będzie spokojny. We wtorek natomiast niewolnicy spotkają się przy pałacu prezydenckim, by upamiętnić ofiarę smoleńską. W którymś z wywiadów już o tym mówiłem. Teraz sam widzisz, że wszystko to razem nabiera nowego sensu i wymiaru. Wiele rodzin w czasie wielkanocnym poda pieczoną kaczkę.

W Warszawie szykowane są obchody rocznicy zamachu smoleńskiego, ale władza utrudnia ich organizację. Czego się boją? Czy 10 kwietnia może być tym impulsem do wzmożonych protestów?

- 10 kwietnia nie będzie impulsem do protestów. Temat smoleński został już ograny. Nawet jeśli wyjdą z ukrycia twarde dowody dotyczące zamachu, to i tak większość ludzi w to nie uwierzy. Medialnie temat został zasypany. Nie jest on elementem scalającym niewolników. Niewolników scali jedynie pojawienie się Spartakusa albo Mojżesza.

Czy ty jesteś takim Mojżeszem. Mówią o Tobie, że jesteś prorokiem?

- Mojżesz nie był prorokiem, ja też nim nie jestem. Jestem pisarzem. To zabawne, bo ktoś w 2009 roku porównał książkę Pola Laska do Laski Mojżesza. Myślisz, że powinienem zwołać naród wybrany i ruszyć z nim do ziemi obiecanej?

A czemu nie?

- Wydaje mi się, że naszą ziemię obiecaną już znaleźliśmy i na niej jesteśmy. Dziś podróż wyglądałaby inaczej. Zresztą jak przyjrzysz się temu, co zrobił Jezus w święto paschy – nieprzypadkowo wybrał święto Paschy – to zrozumiesz, że on pokazał, a wręcz dokonał kolejnego wyjścia z Egiptu. Z tym że Egipt zaanektował jego religię i przejął system Jezusa, by znów zniewolić ludzi. Dziś wyjście z Egiptu też powoli się zaczyna. Mojżesz i mesjasz są zbiorowi i nieznani. Ja jestem pisarzem, jak wielu innych, i wzywam ludzi, którzy sami się wybiorą.

No i co, wyjdziesz z nim na ulice, by protestować. ?

- Ja na ulice wychodzić nie będę i protestować nie będę, Kiedy nadejdzie czas, poproszę Faraonów by nas uwolnili.

Ale przecież w Polsce od stycznia protestują różne grupy społeczne, nie chciałbyś się dołączyć i stanąć na czele? Donald i jego „spółka z o.o.” skutecznie gasi każde ognisko zapalne. Mało tego, prowadzą rozmowy „profilaktyczne” na komisariatach, bo o zastraszaniu nie może być mowy. Wysyłają agentów ABW do domów organizatorów protestów. Jednak to wszystko za mało, bo coś się dzieje niedobrego z Polakami. Powiedz mi: czemu nasi rodacy tak dają sobą manipulować władzy i mediom?

- Jak powiedziałem nie jestem ani Spartakusem, ani Mojżeszem, ani mesjaszem. Jestem Alefem Sternem, pisarzem. Protesty nic nie dadzą. I nic nie zmienią. Ludzie znów muszą je przeżyć, by po latach zrozumieć i nauczyć się, że miałem rację. I za kilkanaście lat to zrozumieją.

Wtedy będzie za późno.

Wcale nie będzie za późno. Wtedy się wszystko stanie, kiedy będzie właściwy czas.

Co się jeszcze musi się stać w Polsce, by ludzie wywalili na zbity pysk grupę trzymającą władzę? Jasnowidz Jackowski twierdzi, że kryzys nie zakończy się bez wojny? Czy to scenariusz realny? A więc, co Twoim zdaniem nas czeka?

- Moim zamiarem nie jest straszenie ludzi na święta. O możliwej wojnie i rewolucji napisałem w książce „Pola Laska” prawie 4 lata temu. Kilkakrotnie pisałem w książce o kryzysie i o trzeciej wojnie światowej, mówię o nich od 2006 roku i co roku obserwuję narastającą machinę jego wywoływania, wszystko jest na stronach odnoszących się do wydarzeń poszczególnych lat: 206, 207, 208, 209, 210, 211 i 212. Lubię pokazywać, że daty, liczby są ze sobą powiązane. Bo tak jest zbudowany cały świat. Oparty na prostych zasadach. Na chaosie, który jest uporządkowany. Słowa to też matematyka. Muzyka również. Moje książki budowane są z matematycznych klocków. Bo wiem, że liczby dla wielu ludzi od tysiącleci mają ogromne znaczenie, dla mnie znaczenie mają również daty. A teraz nadszedł czas i pojawili się prorocy tak jak w książce zapowiadałem.

Teraz Jackowski zapowiada kryzysy, wojnę itp. On zapowiada, a ja napisałem kilka lat temu. Tyle że ja zapowiedziałem nie po to, by się stało, tylko po to, by przestrzec przed konsekwencjami i dać ludziom szansę na zmiany.

Czemu o czymś mówisz, żeby się nie wydarzyło i nie stało?

- Przestrzegam, bo wierzę w ludzką inteligencję. Bo ja wierze w ludzi, w człowieka. Jestem humanistą. I wierzę w ludzką potęgę miłosierdzia. A Jasnowidz Jackowski to szarlatan taki sam jak detektyw Rutkowski. Fałszywi prorocy nawołujący ludzi do rewolucji i wojny. Uważam, że wojny może nie być, choć będziemy do niej prowokowani. Dlatego zachęcam wszystkich wierzących i niewierzących, by byli dobrymi i życzliwymi ludźmi, by modlili się o pokój i by tą ideą kierowali się w życiu codziennym.

Wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy są zniewoleni przez globalny system, który w różnych miejscach ziemi inaczej się nazywa. I przez ten system jesteśmy jedni na drugich napuszczani. Jeśli będziemy chcieli pokoju i dobra, to tak będzie i znów poplączemy plany tym, którzy chcą wojny. Nas jest więcej i chcemy dobra, pokoju i spokoju oraz wolnego świata. Żydzi modlą się o spotkanie w wolnej Jerozolimie. A ja namawiam, byśmy spotkali się w wolnej ziemi obiecanej, którą dał nam Pan. Życzę wszystkim Dobrej Mocy na Pesach i Wielkanoc. Niech ta ofiara spełniona nie będzie nadaremna. Amen.

Alef Stern jest autorem książkiPola Laska” w której już w 2009 roku opisał zamach w Smoleńsku, powieści „Ostatni Lot. Operacja K.”, która opisuje przyczyny zamachu smoleńskiego, a powstała na podstawie scenariusza serialu oraz ZUKRYCIA – kodu do zrozumienia tych 2 książek. Książki Alefa Sterna można kupić m.in. TUTAJ.

Fiatowiec
O mnie Fiatowiec

Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie. Kontakt: redakcja.npai@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka