Trójnitrotoluen. Miał być użyty, ale plany zamachowców pokrzyżowano.
Trójnitrotoluen. Miał być użyty, ale plany zamachowców pokrzyżowano.
you-know-who you-know-who
19954
BLOG

31. Plan zamachu trotylowego został pokrzyżowany!

you-know-who you-know-who Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 326

“W polityce głupota nie jest przeszkodą” ―  Napoleon Bonaparte

"Nigdy nie przypisuj złym intencjom tego, co zadowalająco wyjaśnia niekompetencja―  przypisywane Napoleonowi Bonaparte

 

Dzisiejsza Rzepa przyniosła wiadomość, że w tupolewie była jakaś nieokreślona ilość trotylu (trójnitrotoluenu, TNT), którego ślady ktoś odkrył na fotelach. Zebrałem myśli i zrozumiałem, że znam ważne fakty na temat tego wybuchu/zamachu. Otóż plany zamachu 10.04.10 zostały pokrzyżowane... ale idźmy krok po kroku.

 

NIE BYŁO EKSPLOZJI

#1. Oderwana końcowka skrzydła nie powstała w żadnym wybuchu. Zachowała się w wyśmienitym stanie. Aby ją urwać, potrzeba dużego ładunku trotylu, który zmasakrowałby jej blachy, a nie poszarpał je tylko wzdłuż jednej waskiej linii rwania.  Końcowka nadaje się właściwie jeszcze teraz do zamontowania w innym samolocie, po niezbędnych naprawach; nawet nie jest opalona wybuchem.

#2. Trawa położona strugami silników na stoku doliny przed brzoza Bodina mówi o locie tupolewa tuż ponad terenem. Przycięte drzewka też, naturalnie. O tym samym mowią także liczni świadkowie. Są zapisy niezależnych instrumentów pokładowych wyprodukowanych i odczytanych w USA (!!!) i Rosji, a także w Polsce. Chodzi m.in. o zapisy wysokości radiowej (RW). Co więcej, są nawet zdjęcia nafaszerowanego aluminium pnia brzozy Bodina  zrobione przez polskich śledczych. Trudno o więcej dowodów (około dziesięciu niezależnych źródeł).

#3.  Samolot był po prostu źle pilotowany, w wyniku czego opadł pod poziom pasa startowego (-5m WB) zanim nastapiła pierwsza zdecydowana reakcja pilotów: poprawna próba odejścia awaryjnego na drugi krąg. Nieudana,  gdyż za późna. Żaden pilot nie ma najmniejszych złudzeń co do błędu przekroczenia MDA=100m WB (niech nawet będzie ze RW, chociaż to spory bład lotniczy!). Wszyscy oni wiedzą jak bardzo brakowało CRM. Większość pilotów sądzi, że pilot prowadzacy PLF101 świadomie przekroczył Minimum Descent Height. Pewnie chciał zejść do 50 m nad terenem, bo tam miał obiecaną przez kolegów widoczność ziemi (było to niestety nieumyślne przekłamanie informacji, ktora brzmiała "ponizej 50, grubo"; faktycznie było RVV=20-30m). Dyskusja tego tematu odbyła się pod poprzednim rozdziałem tego bloga i osiagnęła ponad 1000 wpisów, więc wolałbym odesłać tam zainteresowanych.

#4.  Zderzenie z brzozą Bodina wywołane lotem pod poziomem pasa startowego (w odległości ok. 350m przed nią) było nieuniknione. To, co sie stało później, opisałem w licznych rozdziałach tego bloga. Była to półbeczka smoleńska. Pozostawiła setki konarow przyciętych dokładnie tak, jak to wynika z fizyki beczki, nie ma w tej rekonstrukcji żadnych większych rozbieżnosci z tym, co wszyscy wiemy o wypadku. 

Jeśli więc samolot został wysadzony w powietrze w ostatniej chwili, kiedy już spadał odwrócony ponad 90 stopni, prawie do góry kołami, to pytam: po co? Ta eksplozja była już zupełnie nikomu (nawet zmachowcom) niepotrzebna. Obecnosc materiału wybuchowego oznaczałby, że ktoś pracowicie przygotował zamach, ale go nie przeprowadził: polscy piloci uprzedzili zamachowców i zrobili sami prewencyjny CFIT. Głupszej hipotezy nie słyszałem, a muszę powiedzieć, że uważnie studiowałem blogi zamachistów z s24 i niejedno widziałem! 

#5.  Powtórzę pytanie zadane na konferencji smoleńskiej 22 października panu Macierewiczowi  przez prof. Marka Czachora: to gdzie nastapił wybuch (trotylu)? To zasadnicze pytanie, ponieważ tu się nic nie klei. Nie ma dobrego miejsca! Hipoteza wybuchów jest bez przerwy naginana do doraźnych sytuacji i celów, tak że te miejsca wybuchów zawędrowaly tak daleko wprzód, iż obecnie postulowane eksplozje trotylu nie maja żadnego przyczynowego związku z katastrofą, polegającą na CFIT-cie.

[Tezę dwóch wybuchów stworzył adiunkt Nowaczyk, a dr Szuladzinski tylko ją werbalnie potwierdził, ale tak naprawdę obalił,  poprzesuwał bowiem w czasie i przestrzeni tak, że dotyczy teraz zupełnie innego miejsca i czasu. Nowaczyk sugerował, że dwa tąpniecia na wykresie przyspieszenia pionowego to 2 wybuchy.
Po  tej teorii zostały już tylko wspomnienia, ponieważ 1-sze drgnięcie akcelerometru nastąpiło jak wiadomo tuż koło brzozy Bodina, dużo za wcześnie jak na wybuch Szuladzinskiego, a 2-gie niecałą sekundę później. to opisał już w s24 ford prefect. To drugie zaburzenie wykresu przyspieszenia to wcale nie przyspieszenie. Teraz wiadomo dokładnie gdzie i skąd się wzięło: to było przesilenie (spięcie) w instalacji elektrycznej tupolewa, ktory w tym momencie cial przewod linii energetycznej, jak to wykrył Paes64.]

#6. Zamachiści zespołowi (tzn. ludzie dopatrujacy się zamachu) z otoczenia Macierewicza twierdzą teraz (por. raport Szuladzińskiego) że wybuch #1 nastapił koło TAWS #38 a drugi koło ostatniego FMSa. Jednak stamtąd końcowka skrzydła musiałaby powrócić jakieś 40m do tyłu. To wymaga zdetonowania aż 96-ciu 4kg-owych granatników wypchanych po brzegi trotylem, inaczej skrzydło nie zawróci (fizyka, szkoła podst.) Ostatecznie, leci do przodu aż 270 km/h. Por. poprzednie rozdziały tego bloga. A wiec kompletny nonsens! Miejsce spadku końcówki skrzydła przeczy całkowicie teorii Macierewicza et al.

#7. Wyobraźmy sobie, że końcówka oderwana została dużo dalej, niż przy brzozie, jak chcą zamachiści. Pomiedzy brzoza a ulica Gubienko? Wtedy uderzyłaby w ścianę drzew, które ciągle stoją nienaruszone, jak zauważył Czachor, a tu w s24 dużo wcześniej rado i in. Zaleciałaby też dalej, niż zaleciała. Wiemy z testów FAA/NASA, że urwane końcowki potrafią przelecieć 135m (test DC7). Pod Smoleńskiem końcowka przeleciala  110m od brzozy, ale gdyby wybuch czy inne oderwanie nie nastąpiło tuż koło brzozy, tylko dużo wyżej oraz/lub dalej, to końcowka poleciałaby też dużo dalej, czyli za daleko. Liczyłem w tym blogu odległość jej lotu i zgadza się to przewidywanie z testami amerykańskimi, a przeczy pseudo-aerodynamice prof. Biniendy i pomocników, mówiącej o locie zaledwie 10-12m. WIęc to gdzie znaleziono koncowkę mowi o tym, że urwała się koło brzozy.

#8.  Trotylu nie odpalono na pewno przed szosą Kutuzowa. (A potem już był totalnie zbędny). Samolot o mało w tę szosę nie przywalił, lecąc w wielkim przechyle (o tym mówią: świadkowie, skrzynki parametryczne, ślady na obiektach naziemnych i moje obliczenia). Lecąc nad szosa, samolot już zboczył sporo z orginalnego kursu. Ewentualny rozsadzający kadłub wybuch wcześniejszy, niż w tym miejscu, skończyłby się tak, że cały złom po wybuchu poleciałby prosto w kierunku pasa 26, a nie 20 stopni w lewo. To zasada zachowania pędu.

Za szosą Kutuzowa ostro skrecajacemu, uszkodzonemu samolotowi została już tylko sekunda-półtorej niekontrolowanego lotu opadającego. To za mało na obrót do góry kołami. PLF 101 nie mógł więc lecieć nad szosą w sposób normalny i kontrolowany i doznać za nią eksplozji. Rysunki profesora-amatora z niedawnej konferencji, jak to samolot eksploduje w położeniu do dołu kołami są bzdurą, ponieważ samolot nie spadł w tej pozycji, a do obrotu potrzeba tupolewowi kilku długich sekund oraz kadłuba i skrzydeł w całości i sprawnych. Tylko końcowka skrzydła musi być urwana tak jak była, aby spowodować beczkę. Znów wniosek - pozostała tylko sekunda lotu/spadku za szosą i wybuch trotylu już był kompletnie zbędny.

#9. Ciekawy ten proponowany "wybuch" w kadłubie: mnóstwo TNT jakoby wybuchło, co wg. niektórych amatorskich ekspertyz powyrywało nity, ale płuca zmarłych nie są uszkodzone, bębenki uszne w całości, żadnych śladów wybuchu na ciałach? Ani śladów TNT na ciałach.

#10.  A instrumenty pokładowe też nic nie widziały i nie słyszały! Pewnie maja jakieś sympatie polityczne? Są tak czułe, że wyczują zmianę wysokości samolotu o 25 metrów n.p.m., ale wybuchu, który by je w rzeczywistości rozwalił - nie zarejestrowały. Zarówno te wewnatrz kabiny, jak i na zewnątrz. Za to rejestratory wypadkowe (w tym te ulubione, z UASCorp.) dalej sobie po domniemanym wybuchu (który przeoczyły!) pracowały dalej, chociaż samolot niby się już rozpadł? Czyli oskarżamy Amerykanów o szachrajstwo. I nie wiadomo już kogo o podrabianie głosu pilotów, zidentyfikowanego (jedni z wiekszą inni z mniejszą dozą pewności) przez aż 4 niezależne ekspertyzy fonograficzne, wiecej niż się o tym oficjalnie mówi.

#11.  Nikt na zewnątrz nie widział ani nie słyszał eksplozji trotylu, ktory miałby jakoby  rozsadzić samolot.
Wszyscy świadkowie, rownież na zamachistyczno-antyrządowym filmie "Mgła", mowią o suchym trzasku jak przy wielkiej kraksie samochodowej ale nie o eksplozji poprzedzajacej taką nieuniknianą  kraksę, gdy 80 ton spada na ziemie z prędkościa 250 km/h w przód i ok. 80 km/h w dół. To samo mówi pilot Jaka-40, por. Wosztyl. Z niedalekiej płyty lotniska (0.5 km) nie słychac było żadnego wybuchu. Nie wyleciało od domniemanej eksplozji trotylu żadne okno, nawet nie zadrżało mocno!



Pytanie nasuwa się samo: kto puszcza kaczki dziennikarskie i po jakiego diabła. Przecież do wyborów jeszcze nieskończenie daleko. Jeśli to nie kaczka z tym wykrytym trotylem, to kto ten zwiazek (jeśli tam w ogóle jest) podrzucił? I kiedy, przed czy po katastrofie? Czy to ślady trotylu z II w. św. w ziemi smoleńskiej, czy coś innego. I czy samolot coś/kogoś majacego stycznośc z materiałami wybuchowymi niedawno woził? Testy sa zwykle bardzo czule, tak czułe, że dają wiele falszywych pozytywnych wskazań - wiec dlaczego Rzepa wzbudza panikę, a Wildstein namawia do wyjścia na ulice, podczas gdy prawdziwa bomba pozostawiłaby zapewne miliony razy więcej "wyskoenergetycznych cząste[cze]k".

Zamach, trotylowy czy nietrotylowy, bo przez litość  nie wspomnę o hipotezie bomby nitroglicerynowej, okazał się kompletnie niepotrzebny w sensie technicznym (nie tylko politycznym! o tym drugim od dawna wiemy). Działania zamachowców uprzedzone zostały przez działających niezależnie pilotów, którzy dolecieli, nie reagujac poprawnie,  pod poziom pasa  startowego 26 na lotnisku Smoleńsk Północny. Stamtąd w sposób nieunikniony lecieli już, bezradnie patrząc, jak za kilka sekund uderzą w brzozę, jak obracają się na plecy i giną......... w wybuchu?  Nie, w wypadku komunikacyjnym, w którym trotyl okazał się kompletnie zbedny. Tupolew spadł nie wybuchając w powietrzu - nikt tego ani nie widział ani nie słyszał i nie ma na eksplozję żadnego dowodu. Pewnie w czasie kraksy spalilo sie kilkaset litrow paliwa dajac efekty dzwiekowe i grzybek ognia i dymu, co jest typowe, ale nie bylo detonacji oparow. Ale, jak słusznie zauważył u siebie i to nie pierwszy raz wywczas, może w końcu rząd zabierze się do wyjaśniania pewnych spraw a nie unikania tematu. albo, jak to mawia Macierewicz, jakiś inny rząd...

Ok, poproszę o następną historyjkę, bo ta się nie za bardzo udała.

 

WYKRYWANIE  WYBUCHÓW

Gdyby ktoś chciał wiedzieć jak wykryć niezaprzeczalne ślady wybuchu, to było to już omawiane pokrótce w tym blogu. Trzeba poddać wrak analizie mikroskopowej - żadne tam ślady chemiczne, bo te mogą się wziąć z różnych źródeł i w różnym czasie.

Dowodem na wybuch mogą być wg. mnie tylko mikroskopijne części bomby, które utkwiły w aluminium samolotu (wpadając tam z prędkością  około tysiąca m/s; to analiza wykryje jednoznacznie po mikrostrukturze uderzanego materiału). I tak właśnie pracują prawdziwi specjaliści od wybuchów w samolotach; takich śladów się nie da podrobić ani ukryć, w tym przypadku.  Więcej o tym w: Forensic Investigation of Explosions (1998, Alexander Beverage, ed., Taylor & Francis Publ), w rozdziale Evidence of explosive damage to materials in air crash investigations, autorstwa Maurice T Bakera i Johna M Winna. DRA, Defense Research Agency w Anglii robiła wiele badań pomagających rozstrzygnąć kwestię wybuchu w podejrzanych wypadkach samolotowych.

 * * *

[dodane po 4 godzinach]

NO TAK, TO BYŁA  "POMYŁKA"

Ktoś tam zrobił z Rzepy szmatławca. Zadarza się, tak? Skoro GP może... Brak wartości, czeki bez pokrycia... zdarza się to dość regularnie w kręgach wyznawców św. Zamacha, śmiejacych się z lemingów (a gdzie im pelikanom do lemingów). Albo może to gry polityczne, prowokacje i podpuchy. Ale czy to wszystko.

Mam do Ciebie ważniejsze pytanie: co robiłeś dziś przed południem Czytelniku? Nie odłożyłeś mózgu na półkę, prawda? Nie zacząłeś skandować haseł, ani nie wstąpiłeś do skomputeryzowanej brygady Salonowych Sumień Narodu polskiego Savonaroli?

* * * 

PS.

16 listopada

"Urządzenia, używane przy badaniu wraku w Smoleńsku, reagowały w analogiczny sposób podczas badań drugiego samolotu Tu-154M i podawały sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych - poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa."

 

Zobacz galerię zdjęć:

Prof. Wybuch wykłada.
(nie wiem czyj to żart rysunkowy, mam nadzieję, że autor pozwoli na publikację.)
Prof. Wybuch wykłada.
(nie wiem czyj to żart rysunkowy, mam nadzieję, że autor pozwoli na publikację.)

Nazywam się Paweł Artymowicz, ale wolę tu występować jako YKW. Moje wyniki zatwierdził w 2018 r. i podał za wzór W. Biniendzie jako wiarygodne wódz J. Kaczyński (naprawdę! oto link). Latam wzdłuż i wszerz kontynentu amerykańskiego (link do mapki), w 2019 r. 40 godz. za sterami, ok. 10 tys. km; Jestem niezłym (link), szeroko cytowanym profesorem fizyki i astrofizyki [link] (zestawienie ze znanymi osobami poniżej). Kilka krajów nadało mi najwyższe stopnie naukowe. Ale cóż, że byłem stypendystą Hubble'a (prestiżowa pozycja fundowana przez NASA) jeśli nie umiałbym nic policzyć i rozwikłać części "zagadki smoleńskiej". To co mówię i liczę wybroni się samo. Nie mieszam się do polityki, ale gdy polityka zaczyna gwałcić fizykę, a na dodatek moje ulubione hobby - latanie, to bronię tych drugich, obnażając różne obrażające je teorie z zakresu "fizyki smoleńskiej". Zwracam się do was per "drogi nicku" lub per pan/pani jeśli się podpisujecie nazwiskiem. Zapraszam do obejrzenia wywiadów i felietonów w artykule biograficznym wiki. Uzupełnienie o wskaźnikach naukowych w 2014 (za Google Scholar): Mam wysoki indeks Hirscha h=30, i10=41, oraz ponad 4 razy więcej cytowań na pracę niż średnia w mojej dziedzinie - fizyce. Moja liczba cytowań to ponad 4100 [obecnie 7500+, h=35]. Dla porównania, prof. Binienda miał wtedy dużo niższy wskaźnik h=14,  900 cytowań oraz 1.2 razy średnią liczbę cytowań na pracę w dziedzinie inżynierii. Inni zamachiści (Nowaczyk, Berczyński, Szuladzinski, Rońda i in. 'profesorowie') są kompletnie nieznaczący w nauce/inż. Częściowe  archiwum: http://fizyka-smolenska.blogspot.com. Prowadziłem też blog http://pawelartymowicz.natemat.pl. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka