folt37 folt37
557
BLOG

Kościelno państwowe dylematy religijne

folt37 folt37 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

                                                      image                  

Jestem katolikiem wiernym Kościołowi pojmowanemu dosłownie jako wspólnotę ludzi podzielających moralno-etyczne przesłanie religii w naszym wspólnotowym życiu uzależnionym w dużej mierze od moralnych postaw i życiowych praktyk współobywateli.  

Taki właśnie stosunek do religii jest chyba „staroświecki” skoro te moralne dylematy przestały być głównym przesłaniem współczesnych kaznodziei KK głosicieli słowa bożego przenicowanego z funkcji „wychowawczego”  nauczania /kazania/  na interpretacje słowa bożego  /homilie/. 

A tak brzmią objaśnienia dotyczące tych rozróżnień: 

• Kazaniem  [nazywamy]  ułożone przemówienie, w którym duchowny przekazuje słuchaczom prawdy Boże i poleca (każe) wiernym przestrzegać ich w praktyce życia. Kazanie więc jest wykładem zagadnienia kościelnego i przekonaniem słuchacza do właściwego postępowania. Od początku chrześcijaństwa w Polsce nie stosowano innej formy nauczania kościelnego jak kazanie. Mamy więc pomnikowe zbiory przemówień kościelnych, jak Kazania Gnieźnieńskie, Kazania Świętokrzyskie, Kazania Sejmowe ks. Piotra Skargi. Kazania, ze względu na tematykę i okoliczności, mogły być pogrzebowe, społeczne, apologetyczne, odpustowe lub katechizmowe. Kaznodzieja przy tej formie jest wolny w doborze tematu, byleby go przedstawił zgodnie z nauką Kościoła, 

• Aby (…) ostro zarysować różnice między kazaniem i homilią trzeba [sięgać] do Soboru Watykańskiego II i Konstytucji dogmatycznej Dei Verbum, by przemówienia [homilie] podczas liturgii nazwać dzieleniem się Słowem Bożym i porównać je do Eucharystii: jak ze stołu ołtarza rozdziela się dar Chleba, tak ze stołu Słowa (pulpitu) rozdziela się prawdę objawioną. Przepowiadanie jest więc włączone w modlitwę. Nauczanie [homilia] nie tyle angażuje intelekt, ile całą osobowość człowieka stającego przed Bogiem. Naturalnie, że kaznodzieja musi wniknąć w to, co Bóg chciał powiedzieć przez proroka, apostoła czy samego Chrystusa: "Ponieważ zaś Bóg w Piśmie św. przemawiał przez ludzi, na sposób ludzki, komentator Pisma św. chcąc poznać, co On zamierzał nam oznajmić, powinien uważnie badać, co hagiografowie w rzeczywistości chcieli wyrazić i co Bogu spodobało się ich słowami ujawnić" (DV 12). 

https://gloria.tv/post/4YjCb7jqZkYRDg8UCf4BsX2oz 

Jestem daleki od dywagowania na temat reform KK (trudna domena teologów) zalecanych przez II Sobór Watykański, ale z wyżej cytowanego objaśnienia wskażę tylko na ten aspekt rozróżnień nauczania Kościoła pomiędzy kazaniem a homilią. Razi mnie taka „wykładnia”: „Ponieważ zaś Bóg w Piśmie św. przemawiał przez ludzi, na sposób ludzki, komentator Pisma św. chcąc poznać, co On zamierzał nam oznajmić, powinien uważnie badać, co hagiografowie w rzeczywistości chcieli wyrazić i co Bogu spodobało się ich słowami ujawnić”.  

Czyżby „komentatorzy Pisma św.” byli pozbawieni „człowieczego” sposobu myślenia i wiedzieli lepiej od pozostałych wiernych (Kościoła powszechnego), co Bóg mówi do nas słowami Pisma św.?  

Czyżby to oznaczało, że w interpretatorsko kapłańskim rozumieniu Biblii mieści się rozpoznanie bożych intencji wyrażanych słowami tegoż Pisma? Słyszałem już sporo odmiennych interpretacji np. przykazań dekalogu głoszone przez różnych kapłanów. Które z nich są zatem tymi właściwymi? Słyszałem też od ołtarza słowa przeprosin za zbyt intelektualne interpretacje Pisma św. przez niektórych kapłanów głoszących homilię scharakteryzowanych  taką anegdotką: „Ambitny młody kapłan po wygłoszeniu homilii w mocno intelektualnym tonie był ciekaw opinii wiernych na ten temat więc przed kościołem zapytał starszą parafiankę czy „kazanie” się podobało. Babcia bezceremonialnie odpowiedziała, o tak! – fajnie sobie pospałam!” 

Tak więc w odbiorze ludzi prostych zamiast bliższego poznania wiary stało się dla wielu katolików za sprawą ograniczania kazań na rzecz powszechności głoszonych homilii – jeszcze trudniejsze w jej zrozumieniu. 

Mój katolicyzm jest oparty na fundamencie wiary określonej prostymi słowami aktu wyznania:  

„Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał. Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. 

Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny.   Amen”   

Takie wyznanie wiary nie zawiera sugestii do poszukiwania „uzasadnień” owej wiary przez interpretowanie słów Pisma św. „dowodzących”  istnienie Boga. Wyznanie wiary przesycone jest słowami jej zapewnień jako tajemnicy nie poddającej się naukowej analizie dowodowej. Gdyby były dostępne nam dowody obecności Boga wyznawana religia nie nazywała by się wiarą, bo była by faktem dowiedzionym.  

Jakże wymownym jest przykład Tomasza apostoła warunkującego swoją wiarę w Zmartwychwstanie Jezusa słowami „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” i odpowiedź Jezusa: «Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».  

To jest właśnie prawdziwa idea wiary chrześcijańskiej bez zawiłości interpretacyjnych. TAJEMNICA WIARY! 

Pożyteczność takiego wierzenia dla katolika żyjącego w zgodzie z katalogiem przykazań Bożych jest najistotniejsza i najbardziej pożądana.  

Niemniej rozumiem, że teologiczne rozważania sensu wiary i praktyk religijnych – przedmiotu studiów teologicznych w akademiach – oraz  głębokich przemyśleń kapłanów KK zgłębiających sedno religijnych treści Pisma Świętego ma ważny praktyczny sens umacniania kapłańskiej wiary w misji jej  głoszenia dla trwania dobra w ludzkim świecie skłonnym przecież do  barbarzyństwa postaw egoistycznych dalekich od zgodnego współegzystowania wszystkich ludzi.  

Te bardzo trudne zagadnienia teologii wiary przerastające często nawet bardzo światłe umysły zakłócają religijny spokój mas katolickich wiernych. Poznański przykład prof. Tomasza Węcławskiego /obecnie Polaka/ to najlepszy dowód takich zagrożeń:  

„Tomasz Polak, do 30 kwietnia 2008 Tomasz Węcławski (ur. 20 listopada 1952 w Poznaniu) – polski teolog specjalizujący się w teologii dogmatycznej i fundamentalnej, profesor zwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, były katolicki prezbiter, współtwórca Pracowni Pytań Granicznych UAM, tłumacz. Był członkiem Rady Nauki (do czerwca 2008 r.), organu opiniodawczo-doradczego Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jest współtwórcą Pracowni Pytań Granicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Przetłumaczył na język polski Ewangelię Marka, wydaną w 2000 jako Dobra nowina według św. Marka, udostępnioną przez autora w Internecie.  

21 grudnia 2007 dokonał aktu apostazji z Kościoła katolickiego . „Po wieloletnim i gruntownym zastanowieniu doszedłem do przekonania, że z racji sumienia nie powinienem już w moim działaniu reprezentować instytucji i wspólnoty kościelnej. Zakończyłem i zamknąłem moją działalność kapłańską. Zamierzam działać publicznie wyłącznie na moją własną odpowiedzialność”. 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Polak 

W kontekście powyższego współczesna katolickość Polaków została zepchnięta w obszar dywagowania /nie ma przejęzyczenia!/ o „zawartości  Pisma św. co Bóg zamierzał nam oznajmić, ( …) i co Bogu spodobało się ich (hagiografów) słowami ujawnić"/homilie/, w miejsce ułożonego przemówienia /kazania/, w którym duchowny przekazuje słuchaczom prawdy Boże i poleca (każe) wiernym przestrzegać ich w praktyce życia i przekonaniem słuchaczy do właściwego postępowania. 

Tak „zepchnięte” nauczanie Kościoła jest bardzo wygodne dla obecnego obozu rządzącego w Polsce mocno popieranego przez hierarchów KK, którzy w imię homilijnej formy nauk unikają  kaznodziejskiego napominania rządzących za ich kłamliwą narrację o swoim chrześcijaństwie sprzeczną z praktykami apodyktycznych rządów nagminnie nie przestrzegających chrześcijańskiej etyki praworządności i zgody narodowej.  

 Brak takich kaznodziejskich komunikatów do szerokich rzesz polskich katolików o postawach rządzących pozbawia wiernych wiedzy o wielu amoralnych chrześcijańsko postawach władzy państwowej.  

Szkoda, że współcześni pasterze KK w Polsce nie nawiązują do „pomnikowych zbiorów przemówień kościelnych, jak Kazania Gnieźnieńskie, Kazania Świętokrzyskie, Kazania Sejmowe ks. Piotra Skargi”, zapomniany dowód ważnej wychowawczej roli Kościoła łączącej moralność chrześcijańską z życiem publicznym. 

Szkoda jest podwójna. Po pierwsze: rozzuchwalenie osobistości publicznych bezkarnością nagminnie głoszonymi przez nich kłamstwami w swerze politycznej rzeczywistości państwa. I po drugie: groźne wygaszanie wrażliwości społecznej  /obywatelskiej/ na polityczne zjawiska powszechnego zakłamywania rzeczywistości w imię li tylko interesu politycznego obozów politycznych  z niepowetowaną szkodą dla społecznej moralności  narodu.  

Moje obserwacje wykazują, że KK w Polsce abdykował z roli autorytetu prawdy na rzecz gracza politycznej ruletki na „giełdzie korzyści” aktorów polskiej sceny politycznej obojętnych na dekalogową przyzwoitość w imię li tylko korzyści płynących z władzy. A korzyści te przyprawiają o zawrót głowy. Zawodowi parlamentarzyści są opłacani przez państwo gigantycznymi apanażami, choć w polskich warunkach ich państwowa przydatność polega tylko na posłusznym głosowaniu ustaw przydatnych wyłącznie władzy wykonawczej brutalnie podporządkowującej sobie bez reszty cały władczy aparat państwowy. 

W zamian za brak sprzeciwu tak praktykowanego autorytaryzmu władzy Kościół Katolicki jest sowicie nagradzany przywilejami i subwencjami z budżetu państwa znacznie podwyższającymi majętność kościoła.  

Taka symbiozalna polityka państwa i kościoła praktykowana w Polsce boleśnie podzielonego społeczeństwa na dwa „plemiona”: zwolenników pełnego, konstytucyjnego respektowania porządku ustrojowego i zwolenników sprawującego władzę PiS rewidującą ustrój na rzecz jednopartyjnego autorytaryzmu tej partii. 

Polscy katolicy „wyprani” z poczucia obywatelskości stanowią obecnie w kościołach milczący tłum z nieswojskim poczuciem obcości własnych  związków  z kościołem, który zamilkł w kwestiach katolickiej /chrześcijańskiej/ przyzwoitości i moralności nużącą, homiliancką (?) retoryką teologii wiary. 

To tak jakby uczestnicy spotkania o tematyce codziennej higieny usłyszeli od referenta tasiemcowej relacji o regułach higieny zabiegowej na stole operacyjnym. 

Szczęśliwie są w Polsce kapłani dostrzegający ten problem i próbujący przywrócić w kościele religijną normalność bez prób kształtowania ich sympatii politycznych. 

Ukazała się na ten temat książka abp Grzegorza Rysia – metropolity łódzkiego – pt. „W Kościele jest miejsce dla wszystkich” tak rekomendowaną: 

Kościół, do którego chcemy należeć, jest tutaj 

To, co ujmuje w nich szczególnie, to konsekwencja w realizowaniu wizji Kościoła.  Kościoła otwartego na wszystkich, wrażliwego i wypełnionego obecnością Boga. Kościoła św. Franciszka i św. Brata Alberta. Kościoła dialogu i świadectwa wiary. Kościoła, w którym Bóg objawia się prostaczkom, dokonuje skandalu miłosierdzia i daje szansę każdemu.   Kościół Chrystusa to coś więcej niż instytucja. 

„Wciąż jestem przekonany, że w Kościele jest miejsce dla wszystkich. Ale bycie razem jest możliwe tylko wtedy, kiedy wiarę przeżywa się rzeczywiście jako wiarę. To znaczy w kategoriach personalistycznych. Wszystkie inne kategorie otwierają wiarę na łatwą ideologizację. Wtedy zaczynamy dzielić, potrzebujemy wrogów, sztandaru itd. Mnie obchodzi przede wszystkim pytanie, jak poprowadzić człowieka do osobistego spotkania z Jezusem – osoby z Osobą” . 

https://wydawnictwowam.pl/prod.w-kosciele-jest-miejsce-dla-wszystkich.20722.htm?sku=83594 

Dobrze, że w Polsce są hierarchowie dodający katolikom otuchy w religijnym wytrwaniu wspólnotowym, do którego przecież powróci w końcu prawdziwa ewangelizacja bez rozróżniania wiernych kategoriami kościelno-politycznymi. To w kościele powinno się zapominać o politycznych różnicach w miejsce których powinniśmy widzieć prawdziwą jedność wspólnotową w pełnym zrozumieniu i poszanowaniu inności poglądów politycznych nie utożsamianych z religią.  

Jak w to uwierzymy, to staniemy się lepszymi katolikami! i

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo