foros foros
944
BLOG

Nie tylko Banaś, państwo kapituluje też przed 10-latkiem

foros foros Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

10 latek z Kołobrzegu, uczeń 4 klasy terroryzuje szkołę. Już 4 lata. Ogólnie bije, dusi dzieci, obmacuje dziewczynki, bije też nauczycielki. O sprawie pisały Fakt, SE, lokalne portale, reportaże zrobiły Polsat i TVP.

Kilka relacji:

Fakt:

Horror rozgrywa się w Szkole Podstawowej nr 4 w Kołobrzegu od czterech lat. Jeden agresywny uczeń spędza tam sen z powiek swoim kolegom z klasy, ich rodzicom, nauczycielom i dyrekcji placówki. Jednak choć 10-latek stwarza zagrożenie dla innych dzieci - kopie je po głowach, poddusza, bije, to dorośli są wobec niego bezsilni.

Mój syn w zeszłym roku był duszony czymś, co ten chłopiec zakręcił mu na szyi. Na szczęście jedna z opiekunek odciągnęła tego chłopca. Na spotkaniu z jego rodzicami chłopiec wyznał, że miał taką pomroczność jasną, że musiał kogoś skrzywdzić, wręcz zabić - przekonuje Artur Królikowski, ojciec jednego z uczniów. Aneta Zarzycka, matka innego chłopca, dodaje: - Mój syn jak za pierwszym razem został pchnięty na róg ściany, to miał podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Innym razem ten chłopiec kopnął go w twarz.

Portal Wykop, osoba podająca się za rodzica

Witam Państwa. Moje dziecko chodzi do tej klasy. To jest dramat a nawet horror. To co nasze dzieci muszą przeżywać przez tego chłopca jest bardzo traumatycznym przeżyciem. Nie ma dnia żeby on kogoś nie pobił, nawyzywał itd. Bije chłopców i dziewczynki. obma[edit]e dziewczynki. Niszczy praktycznie każdą lekcję, przez co nasze dzieci są do tyłu z materiałem w porównaniu do innych klas. Nasze dzieci się go boją i żyją w niepewności kiedy staną się jego kolejną ofiarą. Nie potrzeba być ekspertem żeby stwierdzić, że to nie jest normalne dziecko. Wystarczy minuta obserwacji i widać, że dziecko ma problem i potrzebuje pomocy. Nasze dzieci nie chcą się z nim bawić, bo się go boją. Cierpi on bo jest w tym wszystkim sam i cierpią nasze dzieci przez terror jaki on wprowadza. Największy błąd popełniają w tym wszystkim jego rodzice, którzy nie wiedzieć czemu nie chcą go przepisać do szkoły, w której mogliby mu pomóc i w której byłby akceptowany przez otoczenie i nie byłby sam na marginesie.

Szkoła nic nie może zrobić, nie ma narzędzi (poza rozmową, ale 10-latek nie daje się przekonać), to samo policja (za młody), sąd już raz badał sprawę orzekł, że wszystko jest w porządku. Teraz jest druga sprawa. Ostatecznie sprawę wzięli w swoje ręce rodzice i zastrajkowali - przestali przysyłać dzieci do szkoły. Sprawą zainteresowały się media i błyskawicznie zainterweniowały władze centralne. Najpierw Kuratorium: wszczęło kontrolę w szkole. Potem Ministerstwo Sprawiedliwości: w TVP min. Wójcik tydzień temu zadeklarował, że osobiście zajmie się sprawą, która jest do załatwienia, choćby z paragrafu o demoralizacji.

Dziś w tym samym programie pan minister zdał relację ze swoich działań. Ministerstwo zadziałało energicznie, uruchomiono kuratorów ministerialnych. I okazało się, że nic nie można zrobić. Takie mamy prawo. Szkoła nie ma prawa nawet skierować ucznia na badania. Może to zrobić tylko sąd. Ale jeśli nawet sąd orzeknie potrzebę leczenia, to wyniki są własnością rodziców i nikt - również szkoła - nie może takich wyników oczekiwać, co min. Wójcik podkreślił. Są to bowiem dane wrażliwe i dysponować mogą nimi jedynie rodzice wedle własnej woli. Sąd może też wyznaczyć kuratora. Ministerialny kurator oczywiście sporządził raport ze swoich działań i przesłał go do sądu. Minister zobowiązał też kuratora do miesięcznych raportów. Minister poprosił też sąd o przyspieszenie opinii biegłych. Tyle mogło w tej sprawie Ministerstwo Sprawiedliwości. Prócz własnych działań weszło też w kontakt z MEN i teraz oba ministerstwa będą nadzorować sprawę 10-latka z Kołobrzegu. Pytany o ew. zmiany legislacyjne w przedmiotowym zakresie min. Wójcik odpowiedział, że i dziś, i w najbliższej przyszłości nie ma takich planów. I najprawdopodobniej aktualne przepisy nie ulegną zmianie.

Przy okazji ktoś jednak wykazał się sprytem. Zwykle takie wypadki kończą się tym, że uczeń dostaje indywidualny tryb nauki i znika ze szkoły. Tyle, że muszą o to wystąpić rodzice. A tutaj nie występują, ba wcale nie chcą współpracować. Sprytni urzędnicy, czy to lokalni czy szczebla centralnego, znaleźli jednak wyjście: stworzyć nową klasę w szkole i przenieść do niej wszystkie dzieci prócz tego jednego dziesięciolatka. Obecnie miejscowy samorząd oblicza fundusze, czy stać go na kolejną klasę. Aby nie było zbyt różowo, wobec takiego dictum rodzice chłopca zaskarżyli szkołę o dyskryminację (przy okazji dodajmy, że ów uczeń bije nie tylko dzieci ze swojej klasy, z innych też).

Zauważmy tutaj jak w dzisiejszej PL czynienie zła popłaca. Gdyby uczeń dostał indywidualne nauczanie to siedziałby w domu, miałby indywidualnych korepetytorów za darmo, ale za 50% czasu nauczania (czyli jeśli jest np. 2h historii to on miałby jedną w tygodniu). Tymczasem rodzice z Kołobrzegu nie współpracują ze szkołą i dostają większy bonus: darmowych korepetytorów za 100% czasu + zobowiązanie szkoły do opieki nad dzieckiem. Jeśli bowiem ich pociecha w szkole kolejny raz rzucie nożyczkami i tym razem trafi kogoś w oko to kto będzie odpowiedzialny? Oczywiście nie rodzice, ale szkoła, która bierze odpowiedzialność za ucznia mimo, iż nie posiada narzędzi by tę opiekę sprawować skutecznie. Gdyby stało się w końcu nieszczęście i rodzice poszkodowanego żądali odszkodowania to zapłaci szkoła, być może jeszcze nauczyciele (dyżur, czy lekcje) z prywatnych pieniędzy czy ubezpieczenia.

A czemu sprawę 10-latka z Kołobrzegu zestawiłem ze sprawą min. Banasia? Nie chodzi tylko o to, że państwo nie może nic legalnie zrobić przeciw jednemu i drugiemu. Chodzi też o to, że w tak kuriozalnej sytuacji państwo coś robi i w obu przypadkach to samo: atakuje rodzinę delikwenta. W przypadku Banasia jego syna. W przypadku dzieci sprawiających problemy wychowawcze zazwyczaj rodzice szantażowani/naciskani są do tego momentu, gdy zabiorą dziecko ze szkoły. Widać tu, że obłudny humanitaryzm nierzadko prowadzi o działań na pograniczu - czy przekraczających granicę - bandyterki.

I jeszcze jeden przykład obłudy. To, że uczniowie biją innych uczniów, ba - zwłaszcza w szkołach podstawowych - biją również nauczycielki to nie są wyjątki. Nawet na portalach czy forach można znaleźć dziesiątki takich przykładów. I co? I nic. W takich przypadkach państwo nie interweniuje. Wiewiórki podpowiadają, że jeśli nawet szkoła chce takie przypadki zgłaszać na policję, to często policja odmawia interwencji twierdząc, że to sprawy wychowawcze szkoły (chyba, że chodzi o grubsze afery). Ale przypomnijmy sobie tzw. "marsz równości". Tam nastolatkowie wyzywali grubymi słowami uczestników tzw. marszu - czyli hucpy zorganizowanej po to by właśnie takie reakcje wywołać. Jak zareagowała płocka policja? Ano w tym przypadku skierowała wnioski do sądu o kuratorów. I w tym przypadku sąd kuratorów poprzydzielał.


UPD

UPD

"Sąd Rejonowy w Płocku (Mazowieckie) wszczął postępowanie w sprawie czterech nieletnich, którzy w sierpniu podczas Marszu Równości w tym mieście mieli wykrzykiwać wulgarne słowa wobec uczestników manifestacji. Sąd ustali, czy nieletni wykazują przejawy demoralizacji.Jak poinformowała PAP rzecznika płockiego Sądu Okręgowego sędzia Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, dokumentacja sprawy, która przekazana została wcześniej przez policję do sądu rodzinnego, dotyczy czterech nieletnich w wieku od 11 do 15 lat.

Po sierpniowym Marszu Równości w Płocku tamtejsza policja informowała, że na podstawie zebranych materiałów ustalono tożsamość czterech nieletnich, którzy "używali słów wulgarnych, wykrzykiwanych w kierunku uczestników marszu". Według policji, do incydentu miało dojść na ul. Stary Rynek, gdzie kończył się płocki Marsz Równości.Informując w sierpniu o swych ustaleniach w sprawie incydentu z nieletnimi, policja zapowiedziała jednocześnie przekazanie związanej z tym dokumentacji do Sądu Rejonowego w Płocku "celem rozpatrzenia przez sąd kwestii demoralizacji nieletnich". "To sąd rodzinny jest władny, by zastosować wobec dzieci, ale i ich rodziców stosowne środki" – zaznaczyła wówczas policja.

https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1429653,plock-postepowanie-sadu-ws-nieletnich-ktorzy-mieli-obrazac-uczestnikow-marszu-rownosci.html

Jak widzimy, jeśli rzecz nie dzieje się w szkole, a ofiarami są nie uczniowie czy nauczycielki ale aktywiści LGBT to Policja Państwowa w PL potrafi zadziałać szybko i energicznie, nawet wobec 11-latków.

foros
O mnie foros

</ script> WAU_small ('33nm7mbknmq3 ") </ script > a counter

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo