foros foros
1835
BLOG

II Rząd PiS po półmetku

foros foros PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 45

13 października 2019, w rocznicę bitwy pod Lenino, odbyły się w PL wybory parlamentarne. Od tego czasu mija ponad 2,5 roku II rządu PiS, warto pokusić się o krótki bilans.

Gdyby próbować ująć go w jednym zdaniu, to wychodzi, że o ile I rząd PiS to czas prosperity, to II rząd to okres walki z kryzysami i te kryzysy które przychodzą z zewnątrz są przez ten rząd dosyć sprawnie niwelowane, towarzyszy temu jednak prowokowanie kryzysów, których źródłem podstawowym jest polityka wewnątrz partii rządzącej.


Pierwszym wielkim kryzysem była trwająca pandemia covidowa. I generalnie Polska wyszła z tego kryzysu z sukcesem w dużej mierze dzięki polityce partii rządzącej. Oczywiście nie brakowało porażek, strat. Nie udał się do końca krajowy program szczepień. Do założonych 70% (ok. 27mln) zabrakło ok. 5 mln zaszczepionych. Zbyt dużo było zgonów, zwłaszcza w II fazie epidemii. Służba zdrowia stanęła na skraju wydajności, może nawet ten skraj przekroczyła (stąd nadmierne zgony). Sposób procedowania porządku państwowego (rozporządzeniami) urągał pierwszemu członowi nazwy partii rządzącej. Wyraźnie widać było hipokryzję władzy w podchodzeniu do protestów społecznych (zagony Lempart były początkowo ochraniane przez władzę również wtedy gdy atakowały kościoły i ich obrońców, a protesty antyszczepionkowców zw. z Konfederacją były z miejsca rozbijane, potem, bezlitośnie pałowane). Mimo wszystko jednak Polacy zaakceptowali w większości ten dwulicowy sposób postępowania. Zapewne dlatego, że widzieli jasne strony polityki władz: przede wszystkim udało się obronić tkankę gospodarczą kraju i pozostawić ją w dobrej kondycji. Służba zdrowia jednak działała, podobnie jak i inne usługi publiczne (raz lepiej, raz gorzej). Wolność protestów jednak została zachowana. W dodatku rząd słuchał obywateli i najbardziej uciążliwe elementy kwarantanny były osłabiane lub likwidowane. W sumie powiedzieć można, że pandemia nie wpłynęła negatywnie na notowania PiS, a rządy takiej CDU zza Odry zostały jednak zmiecione.

Z problemem pandemii łączy się reforma służby zdrowia. W III RP za wszystkich rządów usługi publiczne były pariasami. Im droższe tym bardziej zaniedbane. Służba zdrowia była jedną z droższych. Wcześniej III RP radziła sobie z tym czyniąc półlegalnymi tzw. kopertówki dla lekarzy. Zmieniła to spektakularna akcja min. Ziobry za I PiS. Potem strajk Porozumienia Zielonogórskiego wymusił na PO by państwo zaczęło lepiej płacić lekarzom. Ale tylko nim. Reszta zawodów medycznych nadal była pariasami, chyba, że pracowała na dwa etaty. W 2019 r. w styczniu pielęgniarka po liceum pielęgniarskim miała pensję zasadniczą 2,5 tys. brutto. Od lipca br. będzie miała 4,5 tys. brutto (plus dodatki) czyli netto między 3 a 4 tys. A początkujący lekarz 2 razy więcej. Medycy wywalczyli też powiazanie zarobków ze wzrostem średniej krajowej (dziś 6200) ta w związku z inflacją wkrótce skoczy, zapewne więc przed wyborami pielęgniarki będą zarabiać minimalnie (bez dodatków), na 1 etacie ok 4 tys. netto. Jest to reforma bardzo potrzebna bo być może dzięki niej zachowana zostanie w PL służba zdrowia. Zawód pielęgniarki stanie się znowu atrakcyjny. Na prowincji, przy niższych kosztach życia, mieszkając u rodziców 3-4 tys. to już niezłe pieniądze. Zaś w dużym mieście młoda pielęgniarka złapie zapewne dodatkowe pół etatu i zarabiając netto ok. 5 tys. przy pewności wzrostu tej kwoty wraz ze wzrostem gospodarki można planować życie, a nie wegetację.  Warto zauważyć, że PiS zawarł tutaj sojusz z tzw. lobby profesorsko-ordynatorskim, dążącym do zwiększenia finansowania,  nie poszedł zaś drogą promowaną przez Balcerowicza i PO głoszących, że dosypywanie do służby zdrowia pieniędzy bez zmian strukturalnych jest marnotrawstwem.


II sukces PiS to postawa wobec kryzysu ukraińskiego. Najważniejsze jest to, że udaje się powstrzymywać agresję rosyjską. W dużej mierze dzięki pomocy i postawie Zachodu, gdzie główne skrzypce odgrywają Anglosasi i kraje Międzymorza, na czele z PL. Wzrosła dzięki temu pozycja międzynarodowa PL, która przed tym kryzysem byłą w kropce: porzucona przez USA, zdana na łaskę sprzymierzonych z Rosją i polska opozycją Niemiec. Z tej perspektywy można gorzko, ale chyba prawdziwie powiedzieć, że ta wojna i hektolitry krwi tracone przez dzielnych Ukraińców okazały się dla PiS, a myślę, że i dla PL, kołem ratunkowym. Za to koło PL jednak walnie się odwdzięcza łożąc w własnego budżetu wielkie sumy na pomoc ukraińskim uchodźcom wojennym. Wspaniała jest też postawa narodu polskiego, który przyjmuje Ukraińców jak braci i jak ludzi, a nie na modłę urzędniczą jak proponowała UE. Minusem tej wojny jest rozluźnienie silnego sojusz z Węgrami oraz znak zapytania nad spójnym pracami Grupy Wyszehradzkiej, a to dzięki spójnej postawie tego sojuszu PL uzyskiwała największe sukcesy wewnątrz UE.


III sukcesem PiS jest odparcie agresji białoruskiej i zażegnanie kryzysu imigracyjnego na tej granicy. Twarda postawa wobec Białorusi, niedopuszczenie Frontexu do przejęcia kontroli nad siłami polskimi, wytrzymanie presji ze strony międzynarodowego lewactwa (prawdopodobnie sponsorowanego z Rosji) i części krajów UE doprowadziły ostatecznie do deeskalacji tego kryzysu. Zapewniły też PL i partii PiS uznanie w kręgach resztek prawicy w UE, ale też i części krajów UE. Innym zaś krajom pokazały, że PL pod rządami PiS potrafi być wiarygodnymi i sprawnym państwem, wartym sojuszu.


Kolej na element, o którym trudno powiedzieć, czy jest to klęska czy zwycięstwo rządu PiS. Chodzi o KPO i związane z tym zrzeczenie sie prawa weta w UE. Patrząc na oficjalną narrację PiS jest to nawet nie porażka ale oczywista klęska. PL zrzekła się prawa weta i w zamian za to uzyskała sankcje finansowe w postaci kuriozalnych wyroków TSUE. Zrzekając się prawa weta PiS znacznie obniżył siłę polityczną PL, zgodził się nie tylko na odebranie pojedynczemu państwu prawa sprzeciwu, ale również na odejście w UE od prawa traktatowego na rzecz doraźnych umów, które stałyby w hierarchii wyżej od traktatu lizbońskiego i innych umów traktatowych. Co to oznacza? Oznacza to, że kraje słabsze, takie jak PL będą praktycznie bezbronne wobec niemiecko - francuskiego hegemona, chyba, że zjednoczą się i uzyskają wsparcie jakiegoś znaczącego kraju starej UE. Innymi słowy mówiąc jest to praktyczna zgoda na federalizację UE pod batutą Niemiec.

Nic nie zmuszało PL do takiego posunięcia. Akurat z pandemii wyszliśmy w wyjątkowo dobrym stanie. Dlaczego więc rząd PiS tak postąpił? Zwabiony mirażem 770 mld zł? Moim zdaniem nie, kierownictwo PiS od początku wiedziało, że to tylko miraż, wyraźnie powiedział to premier Orban i w wypowiedzi po konferencji i biorąc wielkie kredyty w Chinach, a min. Ziobro wręcz o tym krzyczał. Moim zdaniem kierownictwo PiS to zwolennicy federalizacji UE. Głębokiej federalizacji. I jeśli pojawiają się projekty fundamentalnie wspierające federalizację, to PiS je zawsze popiera, przy okazji, na rzecz swoich wyborców, odgrywając spektakl o tym, jak bardzo jest przeciw, jak bardzo popiera Europę ojczyzn i jak bardzo został oszukany przez złych tych czy owych. Ale poza twardym głoszeniem: "ani ćwierci kroku do tyłu", nawet ustami samego Prezesa, nic więcej nie robi. 

Wkrótce zresztą kolejny krok Prawa i Sprawiedliwości ku pogłębieniu federalizacji: potwierdzenie przewagi prawa wspólnotowego nad krajowym. PiS dokona tego forsując prezydencki projekt ustawy o Izbie Dyscyplinarnej i teście sędziów w zamian za drugi miraż 770 mld zł. Parlament RP głosami posłów PiS uzna, że wyroki TSUE i postanowień KE są ważniejsze niż wyroki polskiego TK a tym samym ważniejsze niż konstytucja RP odnośnie której ten sąd jest sądem ostatniego słowa, a tym samym również nad całym prawodawstwem sejmu RP. (Ciekawe, że wtedy gdy Orban brał wielkie pożyczki w Chinach i nie Chinach, a prezes Glapiński twierdził, że PL jest wyjątkowo wiarygodna i pożyczki może uzyskać wszędzie i na dobry procent, nie musi mieć KPO, to jednak żadnych kredytów nie zaciągnięto, a teraz ponoć finansowo jesteśmy pod ścianą i musimy się zgodzić na warunki UE odnośnie KPO, najpierw ten malutki: likwidacja jednej z izb sądu, która i tak nie działa). Powiem szczerze: rząd PiS, na tyle cwany by zablokować uzgodnionego przez wszystkich którzy się liczą kandydata na szefa KE (pierwszy raz w historii) nie może być tak głupi by nie wiedzieć co realnie dzieje się w UE.

Jeszcze jedno apropos tego tematu. Idę o zakład, że rząd zapłaci pełną składkę do UE. Nie będzie potrąceń sum za Turów, które UE obcięła PL na podstawie regulaminu wewnętrznego TSUE.

(Oczywiście, wyjaśnienie dwulicowej postawy PiS w tym temacie może być też inne: kompromaty, obietnice fruktów, ale temat jest tak mocno spekulacyjny, że nie ma sensu weń wchodzić)


Największy sukces PiS. Jest nim, moim zdaniem, odkrycie kamienia filozoficznego, który różne materiały zamienia w pieniądze. I tym PiS najbardziej różni się od PO. O ile rządy Tuska czy Kopacz były wręcz sknerskimi rządami (IMO była to podstawowa przyczyna ich upadku: brak umiejętności zebrania podatków) to rządy Szydło i Morawieckiego są rządami niezwykle hojnymi. Pieniądze rodzą się w nich jak jabłka na jabłonkach. Starcza na wszystko: 13, 14 emeryturę, 500+ i 300+ na wszystkie dzieci, inwestycje w drogi i kolej, wielkie podwyżki dla mundurówki, służby zdrowia i polityków, olbrzymie kwoty na zbrojenia, tarcze antycovidowe i antyinflacyjne, spektakularne podwyżki pensji minimalnej, wielkie kwoty na uchodźców z Ukrainy. Dochody budżetu wzrosły dwukrotnie odnośnie tego co było za PO.  Jak Mateusz Morawiecki tego dokonuje? Nie mam pojęcia (mam nadzieję że nie jak Littlefinger z popularnej sagi). Nie wiem czy ktokolwiek ma, zauważmy bowiem, mimo astronomicznego zwiększenia dochodów budżetu to dzień wolności podatkowej - czyli suma obciążeń podatnika - przypada za PiS wcześniej niż za PO, czyli obciążenia podatkowe minimalnie maleją, a budżet rośnie dwa razy. Może Morawiecki to czarodziej? Połączenie Grabskiego z Kwiatkowskim? Może duże znaczenie miał tutaj niedoceniany Tadeusz Kościński (nie ma Tadzia i okazuje się, że zaczynają się problemy z pieniędzmi). Nie mam pojęcia, ale fakt jest faktem i trudno go nie uznać. Płacimy za to wszystko częścią obecnej inflacji, która i tak przyszłaby - nie ma co do tego wątpliwości. Możliwe, że mniejsza, ale bilans jest zdecydowanie na korzyść rządu PiS.


Po sukcesach pora na porażki.

Wypadałoby zacząć jednak od KPO. Jak wyżej pisałem sądzę, że PiS gra tutaj na dwa fronty: oralnie jest przeciw federacji, realnie za. 770 mld jest nie po to by mydlić oczy rządowi - który jest tutaj bardzo cwany - lecz by rząd i partia mogły nimi mydlić oczy swoim wyborcom i działaczom, którzy postawieni przed widmem utraty świeżo uzyskanej zamożności zgodzą się na wiele i tyleż wybaczą nie przejmując sie mirażami pustych słów o suwerenności czy niepodległości. Taka polityka ma jednak swoje koszty. M.in. dwie absurdalnie wysokie kary od TSUE. Ale Mateusz wytrzaśnie pieniądze spod ziemi czy z kamienia filozoficznego i zapłacimy. Pewnie bez większych kosztów dla budżetu. Nie jest to więc porażka duża, a elektoratowi unaocznia to, jak UE jest zła, niesprawiedliwa. A jak tak to pewnie i oszukuje przy KPO, bo wiadomo, że każdy pijak to złodziej. Jest więc to w sumie mała porażka.


Nowy Polski Ład. Spektakularna porażka rządu, nie wiem czy mająca jakiekolwiek odpowiedniki. W założeniach PiSowski New Deal miał być machiną która popchnie PL w rozwoju o dekady,  a PiSowi da mocną III kadencję. Nad projektem pracowano bodaj przez rok. A wycofano się z niego już w 1 miesiącu funkcjonowania, by po kwartale całkiem go porzucić na rzecz nowszego Nowego Ładu. Słowo klęska brzmi tutaj jak pocieszenie. Najciekawsze jest to, że temu rewolucyjnemu programowi w ogóle nie dano szansy na zaistnienie od razu wycofując się zeń. Pytanie czy pod wpływem lekceważonego zazwyczaj płaczu nauczycielek i reszty budżetówki, czy też pod naciskiem wielkich wpływowych lobbies (jakoś po ogłoszeniu korekty podatków min. Sobonia rzesze właścicieli sklepików nie płaczą w TVN i GW - widać więc, że wielki biznes i międzynarodowe korporacje nie zgłaszają obiekcji)? A może po prostu kluczowy, kadencyjny projekt okazał się zwykłym bublem, a najważniejsi ekonomiści PiS zwykłymi szmondakami (kim są w takim razie inni specjaliści z PiS)?


Program Mieszkanie Plus. Wielki niewypał. Ale jakoś nikt specjalnie nie rwie się do pisania i mówienia o tym. Nawet antypisowska opozycja. Dlaczego? Pewnie wszystkim to odpowiada, a najbardziej deweloperom, którzy mogą sobie przedłużać żniwa.


Porażka reformy sądowniczej. Tutaj I rząd PiS wykazał się klasycznym brakiem rozpoznania sił i pójściem po bandzie. Gdy okazało się, że aktywa partii i rządu są zbyt słabe by zrealizować to na co się porwał musiano ratować się wetem prezydenta Dudy okraszonym legendami o wujku Izydorze czy babci Rozalce, którzy tak mocno wpłynęli, że zawetował.

Udało się jednak PiSowi obsadzić KRS i wprowadzić nowych sędziów do SN i do zawodu co spowodowało (już za II rządu PiS) rokosz sędziów, którzy wyraźnie oznajmili, że nie będą uznawać władz RP ale władze brukselskie, na co rząd położył uszy po sobie i zasięg rokoszu powstrzymał, ale nie podjął żadnych poważnych kroków dyscyplinujących wobec buntowników łamiących sędziowskie przyrzeczenia. W tej sprawie trwa pat. Rokosz wsparła bowiem Bruksela i zwycięstwo rokoszan postawiła jako jeden warunków transz środków z KPO. Moim zdaniem w tej sprawie będzie trwał impas, bo odpowiada on wszystkim ważnym graczom: państwa UE utrudnią polskim firmom wejście w nowe, pocovidowe łańcuchy dostaw, rządząca UE Lewica znalazła wreszcie faszystów których można łoić bez obawy, że odgryzą się, a PO i PiS mają wygodne preteksty do mobilizowania swoich zwolenników w obronie prawa, demokracji, konstytucji, suwerenności i antykomunizmu.


Utrata stabilnej większości w sejmie. W systemie prawnym jaki obowiązuje w PL nie da się rządzić bez sejmowej większości. Na początku kadencji PiS miał ją bardzo niewielką, taką jaką przez cała poprzednią kadencję. Wtedy potrafił większość pewnie utrzymać. W aktualnym sejmie kierownictwo PiS samodzielnie, bez wyższego interesu, postanowiło rozbić swoje własne ugrupowanie i na bazie pozostałości oraz uciekinierów, czy posłów pozyskanych z innych klubów zbudować drugą większość. Wydaje się, że kamieniem węgielnym takiej postawy Jarosława Kaczyńskiego były nieudane wybory kopertowe, które PiS chciał przeprowadzić ze złamaniem konstytucji, przerzucając organizację wyborów z PKW na jednego z ministrów. Obiektywnie rząd był wtedy w bardzo trudnej sytuacji, bo opozycja nie godziła się na żadne rozsądne kompromisowe rozwiązania. PiS spróbował więc rozwiązania siłowego, nie wyszło, ale zmusiło opozycję do poważnych rozmów i za cenę zmiany skompromitowanej Kidawy na świeżego Trzaskowskiego (również sprzecznie z konstytucją) PO zgodziła się na wybory letnie. Ogólnie wyszło dobrze dla PL, ale w trakcie tego kryzysu premier Gowin zagroził woltą. Drugą woltą Gowin groził w obliczu przyjęcia podatkowego New Dealu. Jak się okazało merytorycznie miał rację, bo, czy ustawa była bublem czy nie to i tak PiS wycofał się z niej zaraz po uchwaleniu, wcześniej jednak wypchnął z rządu Gowina rozbijając jego ugrupowanie. W międzyczasie udało się rozbić PSL i wyciągnąć zeń trójkę Kukiza, oraz paru posłów przekupić. Tak powstała nowa chwiejna większość.  Kaczyński wykazał się więc bardzo wysoką zręcznością  w grach politycznych ale za określoną cenę. Operacji towarzyszyły bowiem strestesty (jak 5 dla zwierząt) służące łamaniu charakterów posłów PiS: zmianę wierności ideom w osobistą wierność prezesowi. Kaczyński wygrał, ale armia ideowa zamieniła się w armię najemników (stąd wysokie podwyżki dla posłów), a tym apetyty rosną i wkrótce zapewne wszyscy posłowie PiS prócz pensji  i diet poselskich będą mogli też przytulić posadę rządową, samorządową czy partyjną (może jakiś rekord Guinessa?). Z tych rosnących apetytów, a być może z faktu, że jeszcze nie wszyscy stali się najemnikami, wynikają dzisiejsze problemy PiS z odrzuceniem podwyżki dla nauczycieli o 20% i przyjęciem kandydatury Glapińskiego. W obu przypadkach potrzebna jest bowiem większość bezwzględna. No ale coś za coś.


Omawiając parlamentarne perturbacje PiS przeszliśmy z obszaru policy do politics, czy do gry partyjnej. Jake są tutaj sukcesy i porażki rządu?

1. Sukcesem jest niewątpliwie najwyższe poparcie społeczne i trzymanie na lejcach opozycji. Zaraz po wyborach i ogłoszeniu nieszczęsnej piątki dla zwierząt poparcie dla PiS radykalnie spadło. Z poziomu powyżej 40% sięgając nawet 30%. Nigdy jednak PiS nie stracił pierwszego miejsca. Dziś znowu oscyluje blisko 40%. Gdyby wybory parlamentarne odbyły się teraz to byłyby wielką loterią: albo rząd PiS z Konfederacją/SLD lub mniejszościowy, albo 4-5 partyjny rząd opozycji, łączący partie o sprzecznych programach gospodarczych. I nie wiadomo, czy to opozycja tak głupia, czy PiS tak sprytny. Bo nawet zagranie przez PO asem atutowym: powrót Tuska, nic nie zmieniło w sprawach zasadniczych, zahamowało jedynie (nie wiadomo na jak długo) mijankę PO z Hołownią.


2. Kolejnym kluczowym sukcesem PiS jest praktyka polityczna tej patii: sposób w jaki panuje ona nad swoim elektoratem. PiS jest bowiem oralną prawicą i realna lewicą. I nie chodzi tutaj o gospodarkę, gdzie PiS mówi uczciwie, że będzie wprowadzał w PL socjalistyczny welfare state, ale o kwestie ideowe i świadomościowe. Umiejętną retoryką, gestami i okresowym czy pobocznym kaptowaniem osobowości PiS zdołał zapewnić sobie faktyczny monopol w środowisku zwanym ideową, patriotyczną prawicą (np. Kluby Gazety Polskiej, szeregowi członkowie Solidarności, parafialni księża, organizacje religijne, szereg publicystów itp.). Na ideowej pracy tego środowiska partia Kaczyńskiego wyrosła i nabrała sił. Osiągnąwszy zaś silną pozycję rządową kaptuje z kolei środowiska lewicowe, postkomunistyczne, gospodarcze poprzez brak realizacji ideowych postulatów swojego twardego elektoratu i grożenie, że w końcu je spełni. Oczywiście nie z każdym środowiskiem prawicowym ta gra w dziada trwa wiecznie. Przykładem środowisko Radia Maryja, które przejrzało w końcu grę Nowogrodzkiej i postanowiło podjąć próbę budowy własnej reprezentacji zdolnej przebić się z realizacją postulatów (partia senatora Piotrowskiego). Zostało jednak przez PiS brutalnie strepowane, a jego ludzie usunięci z gremiów decyzyjnych (ostatnio sen. Jackowski). Mimo wszystko środowisko Ojca Rydzyka i tak trwa przy PiS bo co ma zrobić? I w tej bezalternatywnej sytuacji Ojca Tadeusza widać geniusz Jarosława Kaczyńskiego w dziedzinie politics, czyli partyjnych gierkach. Tyle, że wszystko ma swoją cenę, wcześniej czy później.


3. Największa porażka PiS i jego rządu w tej dziedzinie? Mimo całej nominalnej potęgi rządzącej partii PiS nadal nie potrafi zdobyć w przeważającej części instytucji państwa polskiego władzy realnej. Władzy czyli realizacji tego, co chce się zrealizować. Może gdyby PiS to potrafił to jego najzdolniejsi ludzie nie musieliby skupiać się na tym jak bardzo można oszukiwać własnych wyborców by nie stracić ich poparcia, ale realizowaliby się w pracy dla PL. Z korzyścią dla wszystkich. Do zdobycia realnej władzy potrzebna jest jednak siła, determinacja, wola polityczna, zręczność. A jak postąpił PiS z Marianem Banasiem, który wyczyścił Krajową Administrację Skarbową ze złogów tamtych i owamtych i uczynił z niej maszynę do dostarczania pieniędzy? Postawił go pod zarzutami prokuratorskimi. Widać w tym miejscu zakończyła się determinacja do oczyszczania państwa. Wydaje się też, że w realnie przewidywalnej przyszłości nie będzie tutaj żadnych zmian. A na pewno nie dokona ich Jarosław Kaczyński z armią najemników, którzy ciągle chcą podnosić cenę za swoje usługi.


4. Jeden z najważniejszych problemów PiS to fakt, że centrum tej partii tworzą ludzie z wielkich miast, z wyższym wykształceniem. Ich naturalną ambicją jest zyskać uznanie podobnych sobie. Tymczasem podstawowy elektorat PiS to ludzie z prowincji, zwykle po gorszych szkołach, w wieku średnim lub starszym. Ale ta sytuacja może się zakończyć i to głównie na skutek polityki gospodarczej PiS: kierowania pieniędzy na prowincję. Gdy prowincja obkupi się, gdy znajdzie czas na myślenie a nie tylko walkę o byt, to w końcu dostrzeże, że to ogon macha psem i to może być koniec PiS. Przynajmniej takiego jaki znamy dziś.


Podsumowując: Tak jak na wstępie. Najlepiej rządowi PiS wychodzi zwalczanie kryzysów, które przyszły z zewnątrz. Trzeba przyznać, że jest w tym dobry. Dobry jest też w partyjnej walce z opozycją. A najlepszy w zdobywaniu środków pieniężnych (czyżby odkrył kamień filozoficzny?). Pomiędzy tymi czynnościami znajduje jednak czas na wymyślanie i realizację nowych pomysłów na uzdrawianie kolejnych gałęzi państwa. I to jest największy problem tego rządu. Bo czego się nie tknie to spiep.... zwykle wywołując kolejny kryzys, który trzeba gasić. To jednak, na szczęście, rząd potrafi. W sumie to może warto dać na mszę za ten rząd, albo choćby pamiętać o nim w modlitwach, bo gdybyśmy podczas pandemii mieli tutaj ekipę nieudaczników i nierobów od Tuska czy jeszcze gorszych od Kopacz, to pewnie do dziś nie wykasztanilibyśmy się z pandemii, połączonej z inwazją migrantów przez granicę białoruską i pomocą dla autentycznych uchodźców przed bestialstwem bandytów z Federacji Rosyjskiej. A tym uchodźcom pomóc trzeba, bo tak nakazuje człowieczeństwo. (I przy okazji parę zdrowasiek za osłabienie ambicji reformatorskich tego rządu, i bez tego wystarczy nam problemów)


UPD

Zadłużenie za PiS i PO. 

Wydaje się to niemożliwe, po podczas pandemii PL żyła przez dwa lata na kredyt ale okazuje się, że to PO bardziej zadłużyła finanse publiczne niż PiS. Czarodzieje z Nowgogrodzkiej?

Poniżej zadłużenie instytucji skarbu państwa (pdp) i instytucji państwowych i samorządowych (edp)

image

image

Żródło: https://www.gov.pl/web/finanse/zadluzenie-sektora-finansow-publicznych

foros
O mnie foros

</ script> WAU_small ('33nm7mbknmq3 ") </ script > a counter

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka