Franek Migaszewski Franek Migaszewski
41837
BLOG

Co Ukraińcy myślą o Polsce?

Franek Migaszewski Franek Migaszewski Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 188

Co Ukraińcy myślą o Polsce?

Większość państwa na świecie należy do jednej z dwóch kategorii. Pierwsza to państwa, do których ludzie z innych państw przyjeżdżają żyć, pracować lub uczyć się. Druga to państwa, z których ludzie uciekają, bo nie ma w nich dobrych warunków do życia, pracy bądź nauki.

Przez dużą część swojej historii Polska należała do tej pierwszej kategorii. Właściwie cały okres I Rzeczpospolitej, nawet ten schyłkowy, kiedy Polska de facto nie była już państwem w pełni suwerennym, był okresem napływu obcokrajowców do naszego kraju. Sytuacja uległa dramatycznej zmianie wraz z zaborami. Odzyskanie niepodległości nie zmieniło wiele, bo II Rzeczpospolita, przy wszystkich swoich zaletach, była państwem biednym i większości swoich obywateli nie oferowała wysokiego poziomu życia. Okres PRL’u nie wymaga komentarza. III RP u swojego zarania również była państwem biednym i zdewastowanym przez lata sowieckiej okupacji. Wstąpienie do Unii Europejskiej i otworzenie części rynków pracy dla Polaków z perspektywy migracyjnej było niestety jedynie spektakularnym zwieńczeniem dwustuletniego procesu odpływu młodych i wykształconych ludzi. W krótkim czasie Polska straciła (być może bezpowrotnie) około dwóch milionów obywateli.

Tymczasem koło roku 2014 stało się coś niespodziewanego. Ujmując rzecz najkrócej jak się da - Polska przeskoczyła z grupy państw kategorii drugiej do kategorii pierwszej. Proces ten nastąpił zaskakująco szybko, wręcz skokowo, właściwie w ciągu jednego - dwóch lat. Na efekt stałego, skumulowanego przez ponad dwadzieścia lat wzrostu zamożności Polski i podnoszenia się jakości życia w naszym kraju, nałożył się wybuch wojny w sąsiednim, ludnym, ale bardzo biednym i źle zorganizowanym państwie, którego kultura i język są bardzo podobne do naszego. I tak proces, który w innych warunkach trwałby prawdopodobnie znacznie dłużej, uległ radykalnemu przyspieszeniu. Jednocześnie sytuacja na rynku pracy uległa tak daleko idącej poprawie, że niemal ustał odpływ Polaków z kraju. Trudno wprawdzie mówić o masowej skali powrotów do Polski, ale i takie zjawisko w pewnym stopniu można zaobserwować.

Mam wrażenie, że ten cywilizacyjny przeskok z kategorii drugiej do pierwszej nie został w Polsce należycie odnotowany. Chyba potraktowaliśmy go jak coś oczywistego, a jest to zmiana, która zaszła po… ponad dwustu latach oczekiwania.

Polska oczami Ukraińców (a także Rosjan i Białorusinów)

Ale w tym artykule chciałem się skupić na trochę innym aspekcie zjawiska, czyli odpowiedzi na tytułowe pytanie “Co Ukraińcy myślą o Polsce?”. To nota bene kolejna rzecz, która mnie zastanawia. W Polsce pojawiło się ponad milion mieszkańców sąsiedniego państwa, a my w sumie niemal się nie interesujemy ich doświadczeniami z życia w naszym kraju. Pozwólcie mi wypełnić tę lukę.

Na początek kilka uwag metodologicznych na temat mojego “badania”. Gdyby posłużyć się terminologią badawczą, jest to badanie jakościowe, a nie ilościowe. Przeprowadziłem je po prostu oglądając (przy okazji nauki rosyjskiego, głównie na siłowni, gotując, na spacerze czy w autobusie) co najmniej kilkadziesiąt filmów na YouTube, nagrywanych przez naszych gości ze wschodu. Wiąże się to z kilkoma ograniczeniami z perspektywy badawczej.

Po pierwsze można domniemywać, że uczestnicy mojej grupy badawczej nie są w pełni reprezentatywni dla swojej społeczności. Większość osób, które nagrywają filmy pod hasłami w rodzaju “Żyzń w Polszy” (Życie w Polsce) to ludzie, którzy chcą w Polsce wieść - nazwijmy to tak - normalne życie. Uczą się polskiego, chcą się rozwijać zawodowo, legalizują swój pobyt i zatrudnienie, dążą do mniej lub dalej posuniętej integracji. Często mieszkają w Polsce z rodziną, a ich celem jest właśnie “normalne życie”, a nie jak najszybsza kumulacja gotówki, kosztem jak najniższego standardu egzystencji, w stylu X-a z “Emigrantów” Mrożka, żywiącego się karmą dla psów i marzącego o odsuwanej w nieskończoność budowie domu w starym kraju. To ludzie, którzy z reguły pracują po 8 godzin dziennie, często mają umowę o pracę, w czasie urlopu zwiedzają Polskę, a ich dzieci chodzą do polskiej szkoły. Jednym słowem dobór próby badawczej nie był losowy i mamy tu do czynienia z silnym zjawiskiem autoselekcji uczestników “badania”, co oczywiście nie sprzyja reprezentatywności (na takiej samej zasadzie nie są reprezentatywne np. sondy opinii w Internecie).

Trudno ocenić, jaka część ukraińskiej emigracji należy do tej kategorii, ale zapewne nie będzie zbyt ryzykowną teza, że mniej niż połowa. Swoimi wrażeniami zapewne częściej dzielą się osoby lepiej wykształcone i bardziej otwarte na świat. Można by wręcz sformułować przewrotną tezę, że gdyby wszyscy Ukraińcy byli tak inteligentni, przenikliwi, utalentowani a na dodatek sympatyczni, jak autorzy filmów, które widziałem, to Ukraina nie mogłaby być tak biednym, smutnym i pogrążonym w chaosie państwem. Ci ludzie naprawdę zasługują na coś lepszego.

Po drugie znakomita większość nagrań, które prześledziłem, jest w języku rosyjskim. YouTube nie podpowiada mi nagrań w języku ukraińskim, którego nie znam, a zakładam, że większość Ukraińców jednak nagrywa po ukraińsku. To z kolei sprawia, że w naszej grupie badawczej można zaobserwować znaczną nadreprezentację Rosjan i Białorusinów w stosunku do rzeczywistej liczby obywateli tych państw w całej emigracji. Nie zmienia to faktu, że liczba Rosjan imigrujących do Polski mnie zaskoczyła. Z czystej wygody będę w dalszej części artykułu posługiwał się słowem “Ukraińcy” z pełną świadomością, że goście ze Wschodu napływają także z innych państw. W dalszej części krótki akapit poświęcę subtelnym różnicom między perspektywą obywateli tych trzech państw w patrzeniu na Polskę.

Po zasygnalizowaniu tych dwóch zastrzeżeń metodologicznych, czas w końcu przejść do meritum. Jak wygląda Polska widziana oczami Ukraińców?

Najkrótsza odpowiedź brzmi - wspaniale. Jeśli kiedykolwiek przyszło Wam do głowy, że Polska to kraj biedny, ponury, państwo z dykty, w ruinie, brzydkie, nieudane i teoretyczne, to najprostszym lekarstwem jest obejrzenie kilku filmów z wrażeniami gości ze wschodu. Niektóre z nich nagrywane są po polsku - polecam na youtube np. nagrania autorstwa takich osób jak “imigraniec”, “jura & ola z ukrainy” lub “polak z ukrainy”.

W tym miejscu pozwolę sobie na krótką dygresję, bo już słyszę Wasze “łatwo wyglądać dobrze, jeśli punktem odniesienia jest najbiedniejsze państwo Europy, dodatkowo pogrążone w wojnie, chaosie i korupcji”. Polecam Wam obejrzeć również kilka filmów o wrażeniach z Polski nagranych przez gości z tej lepszej części świata - USA, UK czy Australii. Będziecie zaskoczeni - ich opinia jest… podobna do opinii Ukraińców. Jeden z autorów serii filmów relacjonującej pobyt pary australijsko-koreańskiej w Warszawie na koniec stwierdził, że Warszawa jest “too good to be true” i właściwie nie był w stanie wymienić nic, co by mu się nie podobało, poza tym, że zimą zbyt wcześnie robi się ciemno. Był za to w stanie wymienić sporo rzeczy znacznie lepszych, niż w jego rodzinnej Australii.

W artykule skupię się przede wszystkim na tych obserwacjach i opiniach, które regularnie powtarzają się w znacznej części relacji. Obserwacje podzieliłem na kilka kategorii. Pierwsza to ludzie.

Ludzie

Zacznę od tej kategorii, a nie od bardziej oczywistych, jak drogi czy płace, bo ona stanowiła dla mnie największe zaskoczenie. Ten motyw powtarza się w niemal wszystkich relacjach nagrywanych przez przedstawicieli wszystkich trzech państw. W ich zgodnej opinii Polacy to naród niezwykle kulturalnych i sympatycznych ludzi. Te wszystkie “dzień dobry” czy “dziękuję” w sklepach, urzędach czy na klatce schodowej, stanowią szok cywilizacyjny nie mniejszy, niż czyste autobusy. Nigdy nie byłem na Ukrainie ani w Rosji, ale z nagrań wyłania się obraz państw ludzi smutnych i znerwicowanych, a przez to niegrzecznych dla siebie nawzajem. Sprzedawczyni w sklepie witająca klientów postsowieckim “szto?” zamiast “dzień dobry, czego pan sobie życzy”, sfrustrowani kierowcy trąbiący na siebie bez ustanku, ludzie przepychający się do wejścia niczym w pekińskim metrze.

Nawet urzędnicy i policjanci wydają się sympatyczniejsi. Do tematu urzędów wrócę jeszcze dalej, ale nawet narzekając na przewlekłość procedur urzędowych, Ukraińcy doceniają uśmiech na twarzy urzędnika i jego dobrą wolę udzielenia wsparcia i porady. To duży kontrast w stosunku do mentalności urzędnika postsowieckiego, dominującej nadal na wschód od polskiej granicy.

Jeszcze trudniej było mi uwierzyć w tę część opowieści, która poświęcona jest szkolnym (i przedszkolnym) losom dzieci w polskich szkołach. Poza kwestiami infrastrukturalnymi, dużo częściej w tych historiach powtarza się motyw sympatycznych nauczycieli i opiekunów, którzy po prostu lubią dzieci i cieszą się na ich widok, co ma stanowić kontrast w stosunku do postawy nauczycieli ukraińskich. Gdybym słyszał taką relację raz czy dwa razy, uznałbym, że musi być to jakiś mechanizm psychologicznej kompensacji emigranta, idealizującego nowe miejsce pobytu, ale to również motyw częsty i pojawiający się niezależnie w bardzo różnych opowieściach.

Ogólnie traktowanie dzieci, atencja wobec ich potrzeb szkolnych i pozaszkolnych, to duże źródło zaskoczenia dla ukraińskich rodziców, którzy sprowadzili się do Polski z dziećmi.

Kolejna kwestia to ludzie starsi. Dla Ukraińca czy Rosjanina 60-letnia kobieta bo babuszka - owinięta w chustkę, zgarbiona kobiecina, żyjąca z głodowej emerytury i czekająca na śmierć. Szczególnie u młodych ukraińskich dziewczyn często pojawia się motyw zaskoczenia widokiem starszych pań i panów spacerujących po parku czy siedzących w kawiarni przy kawie i ciastku. Jak to ujęła jedna z youtuberek “na Ukrainie 60-letnia pani to babuszka; w Polsce to nadal kobieta”.

Wszystkie te zjawiska znajdują swój finał m.in. w braku zjawiska codziennego wandalizmu. Na wielu filmach widzimy ich autorów, którzy chodzą np. po parku i relacjonują “o, patrzcie, ławka, i kolejna ławka, i kolejna - i żadna nie zniszczona, nie pomazana, a tutaj plac zabaw, i nic nie zniszczone, a tu automat biletowy, nikt nie stłukł ekranu i tablica informacyjna dla dzieci z odgłosami ptaków zamieszkujących ten park, nikt jej nie popsuł”.

Czytając te kilka powyższych akapitów, mogliście mieć wrażenie deja vu. Podobne opowieści słyszeliśmy od polskich emigrantów w PRL czy wczesnej IIIRP po zderzeniu z realiami państw bogatego zachodu. Ale prawdopodobnie dopiero patrząc na Polskę i Polaków oczami gości ze wschodu widzimy, jak wielką drogę przebyliśmy w ciągu tych 30-tu lat. Kiedy ostatni raz widzieliście klatkę schodową, na której ktoś wykręcił żarówkę? Kiedy ostatni raz słyszeliście sprzedawcę albo urzędnika warczącego peerelowskie “czego?” na wasz widok?

Jednocześnie przy wszystkich tych różnicach in plus, Polacy pozostają w zgodnej opinii imigrantów bardzo bliscy im kulturowo. Określenie “pokchożyj mientalitet” (podobna mentalność) to jedno z najczęściej używanych w wielu nagraniach. Trudno mi skwantyfikować, na czym to podobieństwo polega, ale jest to zapewne subiektywne odczucie “bycia bliżej domu”, niż np. w Niemczech czy Hiszpanii. To różne drobne podobieństwa w codziennych międzyludzkich relacjach, sposobie zabawy i spędzania czasu, stosunkach damsko-męskich, poczuciu humoru, czy nawet kuchni, co sprawia, że adaptacja przebiega szybciej i łatwiej.

W oczywisty sposób też jednym z największych plusów jest podobieństwo języka. Szczególnie w przypadku języka ukraińskiego, który w ocenie Ukraińców jest znacznie bardziej podobny do polskiego, niż język rosyjski. Przy odrobinie dobrej woli, każdy imigrant jest w stanie w ciągu kilku miesięcy opanować polski na poziomie komunikatywnym, a w ciągu roku na takim poziomie, który pozwala całkiem normalnie funkcjonować w życiu zawodowym w wyuczonym zawodzie. Ten wątek zapewne nie wymaga szczególnego rozwijania, choć wrócę do niego jeszcze przy podsumowaniu.

Poziom życia - płace i ceny

Poziom życia to oczywiście główny magnes przyciągający do nas imigrantów ze wschodu. Przez poziom życia nie należy jednak rozumieć tylko, ani być może nawet przede wszystkim, poziomu wynagrodzeń. Są one oczywiście znacznie wyższe, niż na Ukrainie, ale nasi goście ze wschodu mają pewną wiedzę o świecie i doskonale zdają sobie sprawę, że w państwach takich, jak Niemcy czy Szwecja, pensje są jeszcze wyższe. I jeśli priorytetem dla kogoś jest szybka kumulacja gotówki (np. w celu spłaty kredytów zaciągniętych w domu, co jest częstym motywem emigracji), to może być lepszy kierunek. Szczególnie, jeśli ktoś jest gotowy okresowo poświęcić jakość swojego życia - mieszkać we trzech w ciasnym pokoju, żywić się frytkami z Tesco i nie wracać do domu na święta.

Kluczowe dla zrozumienia sposobu myślenia tej części imigrantów, która widzi Polskę jako miejsce docelowe (przynajmniej na dłuższy czas) jest często używane określenie Polski jako kraju, w którym “można żyć, a nie przeżyć”.

Po pierwsze w chwili obecnej w Polsce znaleźć pracę można praktycznie z dnia na dzień.

Po drugie procedury legalizacji pracy i pobytu są najłagodniejsze w Europie.

Po trzecie nawet przy płacy minimalnej, można się utrzymać na wyższym poziomie, niż na Ukrainie.

Po czwarte łatwość nauki języka sprawia, że dosyć szybko można przebyć drogę od płacy minimalnej i pracy niewykwalifikowanej, do pracy zgodnej z wyuczonym zawodem czy przynajmniej po prostu ciekawszej i lepszej, niż praca na zmywaku.

Po piąte - i przy tym zatrzymam się na dłużej, bo to stanowi największe zaskoczenie - koszty życia w Polsce są porównywalne, a nawet niższe (!!!), niż na Ukrainie, o Moskwie czy St. Petersburgu nie wspominając.

To chyba najbardziej zaskakujący wniosek z tej części relacji, które tyczą się spraw ekonomicznych. Jeśli znacie rosyjski, to oglądając relacje na youtube szybko zwrócicie uwagę, że słowo “dzieszowyj” (ros. tani) odmieniane jest przez wszystkie przypadki i rodzaje. Żywność, ubrania, mieszkania, transport, usługi - wszystko to jest w Polsce tanie nawet dla Ukraińców. Wielu z nich wracając do domu po dłuższym pobycie w Polsce przeżywa szok cenowy, kiedy odkrywają, że za te same produkty, muszą u siebie często zapłacić więcej. Oczywiście są pewne wyjątki, jak usługi, w których udział pracy ludzkiej jest bardzo wysoki, jak np. fryzjer czy kosmetyczka. Ale ogólnie poziom cen w Polsce jest bardzo niski.

Niskie koszty życia w połączeniu z czynnikami, o których pisałem wyżej sprawiają, że bariera wejścia na polski rynek pracy jest dla Ukraińców bardzo niska. Przyjeżdżając z kilkuset dolarami w kieszeni są w stanie szybko złapać twardy grunt pod nogami, podczas gdy podobna kwota w Niemczech czy Francji mogłaby się skończyć, zanim imigrant zyskałby jakieś źródło nowego dochodu.

Przy tym oferując niskie ceny, Polska oferuje znacząco wyższą jakość produktów, niż Ukraina. Bardzo wiele filmów na youtube poświęconych jest w całości wyłącznie wyborowi i jakości produktów spożywczych albo odzieżowych w sklepach. Oglądałem też ostatnio film, w którym dziewczyna opisywała swoją podróż z Wrocławia do Kijowa na święta. Po Polsce jechała nowoczesnym, komfortowym autokarem, natomiast we Lwowie firma przewozowa przesadziła pasażerów do starego postsowieckiego rzęcha, którym ruszyli w dalszą drogę.

Jak łatwo się domyślić, imigranci są mistrzami w wyszukiwaniu promocji i przecen. Korzystając z nich są w stanie nawet przy niskich płacach kupić sobie nowe ubrania, elektronikę i żywność, na które nie stać by ich było w domu.

Tanie są także usługi edukacyjne i przedszkole. Bardzo wielu Ukraińców studiuje w Polsce, bo studia w Polsce nie kosztują ich wcale więcej, niż na Ukrainie. Było to dla mnie duże zaskoczenie, kiedy dowiedziałem się, że na Ukrainie praktycznie nie ma bezpłatnych publicznych studiów. Uczelnie posiadają jedynie bardzo małą pulę miejsc “bezpłatnych”, które w praktyce rozdysponowane są za łapówki. Posłanie dziecka do publicznego przedszkola również nie stanowi problemu finansowego, szczególnie jeśli oboje rodzice pracują.

Miłym zaskoczeniem dla wielu Ukraińców są ceny używanych samochodów. Na Ukrainie ze względów celno-podatkowych, samochody używane są nawet dwa razy droższe, więc wielu z nich w Polsce kupuje swój pierwszy samochód w życiu.

Państwo i infrastruktura

Ale płace i ceny płacone w sklepach, to nie jest pełny obraz jakości życia oferowanej przez państwo. Gdyby tak było, nie mielibyśmy wśród imigrantów Rosjan, bo różnica między Rosją i Polską w płacach jest na tyle niewielka, że prawdopodobnie sama w sobie nie zmotywowałaby nikogo do opuszczenia własnego kraju, rodziny i przyjaciół.

Państwo polskie widziane oczami imigrantów ze wschodu oferuje po prostu europejski poziom życia. Słowo “Europa” używane jest zresztą często zamiennie ze słowem “Polska”. Na ten poziom życia składają się infrastruktura, usługi publiczne, przestrzeń, prawo, stabilność ekonomiczna, bezpieczeństwo, edukacja i wiele innych drobiazgów.

Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy po przekroczeniu granicy, to drogi. Sam pamiętam z czasów studiów wyjazdy samochodowe za granicę. Przekroczenie granicy polsko-niemieckiej było jak przejazd do innego, lepszego świata. Ze świata dziurawych, wąskich, zatłoczonych dróg do świata cywilizacji i autostrad. Tak mniej więcej dzisiaj wygląda przejazd z Ukrainy do Polski. Ale podobne odczucia mają też Białorusini i Rosjanie. Na youtube znajdziecie setki filmów pt. “Dorogi w Polszy” (drogi w Polsce). Te filmy są bardzo podobne. Po prostu jedzie ktoś samochodem drogą i się zachwyca - jaka prosta, jaka oznakowana, jak przystrzyżona trawa na poboczach. Równie wiele filmów robionych jest w miastach. Drobiazgi, na które dawno przestaliśmy zwracać uwagę - obniżenie krawężnika przy przejściu dla pieszych, ścieżki rowerowe, równo ułożony chodnik, odpływ wody między jezdnią a krawężnikiem.

Kolejna rzecz to transport publiczny. Autobusy i tramwaje jeżdżące zgodnie z rozkładem jazdy. Czyste, zimą ogrzane a latem klimatyzowane. Zadbane przystanki z zadaszoną wiatą. W wielu miastach dodatkowo z elektroniczną tablicą informacyjną wskazującą, kiedy przyjedzie następny tramwaj. Rozsądne ceny biletów, które można kupić w automacie. No i ulubiona aplikacja imigranta “Jak dojadę”. Na marginesie warto zaznaczyć, że transportem publicznym w Warszawie czy Krakowie są także zachwyceni niemal wszyscy youtuberzy-podróżnicy ze Stanów czy Australii.

Uwagę zwraca również zieleń i infrastruktura sportowo-wypoczynkowa. Ścieżki rowerowe, siłownie na świeżym powietrzu, zadbane boiska, czyste parki, podlewane regularnie kwiaty w ulicznych donicach, przystrzyżone miejskie trawniki. Prawda, że przyzwyczailiśmy się do nich?

Jak już wspomniałem na początku, wielu imigrantów jest naprawdę zainteresowanych naszym krajem. Dużo jeżdżą po Polsce turystycznie i zachwyca ich piękno polskich miast, zabytki i różnorodność przyrodnicza. Szczególnie Rosjanie dostrzegają korzyści z mieszkania w ciut mniejszym państwie, gdzie wszędzie jest blisko - i w góry, i nad morze, i do lasu i nad jezioro.

Regularnie powtarza się motyw czystości przestrzeni publicznej - zadbane ulice i trawniki, duża liczba regularnie opróżnianych kosztów na śmieci, czyste klatki schodowe czy place zabaw.

Bardzo wiele osób zwraca uwagę na brak dysproporcji między największymi miastami, a mniejszymi ośrodkami i wsią. W małych miastach chodniki są równie proste, parkowe ławki w równie dobrym stanie, a place zabaw ogrodzone i zadbane tak samo, jak we Wrocławiu czy Gdańsku. Szczególnie zaciekawiła mnie uwaga jednego z Rosjan, mieszkańca Krasnojarska, który w Polsce mieszka i pracuje w Oświęcimiu. Wspomina on, że w Krasnojarsku wydano wiele pieniędzy na upiększenie miasta przy okazji mundialu piłkarskiego, w myśl hasła “żeby o nas dobrze pomyśleli”. Rosjanin ten spacerując po Oświęcimiu widzi, że to miasto jest zadbane w taki sposób, żeby było to z pożytkiem dla jego mieszkańców, a nie na pokaz tylko w tych miejscach, gdzie bywają turyści.

Inna kategoria zjawisk wpływających na jakość życia to usługi oferowane przez instytucje państwowe takie jak urzędy, policja czy szkoły. Obywateli państw postsowieckich zaskakuje pozytywnie coś, co można by nazwać wyższością procedury nad uznaniowością urzędnika. Nawet jeśli czasem narzekają na długotrwałość procedur, to zwraca ich uwagę fakt, że jeśli dla załatwienia jakiejś sprawy trzeba wypełnić formularz X, przynieść dokument Y i wnieść opłatę 20 zł, a urząd ma na załatwienie sprawy dwa tygodnie, to w jakiś tajemniczy sposób po wypełnieniu formularza X, okazaniu dokumentu Y i wniesieniu opłaty, po dwóch tygodniach sprawa jest faktycznie załatwiona. I nic albo niewiele zależy po drodze od woli urzędnika.

Kilku Ukraińców opisuje swoje doświadczenia z polską drogówką. Konieczność zapłacenia mandatu dla nikogo nie jest miła, ale fakt, że policjant podchodząc do samochodu przedstawia się, prosi grzecznie o dokumenty, wyjaśnia charakter wykroczenia, wypisuje mandat zgodnie z taryfikatorem, po czym grzecznie się żegna, stanowi zupełnie odmienne doświadczenie. Jak to ujął jeden z youtuberów, miał poczucie, że ma do czynienia z przedstawicielem prawa, a nie samodzierżawcą, którego ogranicza jedynie jego wola i widzimisię.

Żaden z obcokrajowców relacjonujących swoje wrażenia z Polski nigdy nie natknął się na jakikolwiek przejaw korupcji w życiu codziennym. Żaden urzędnik, policjant, lekarz czy nauczyciel nie sugerował nikomu, że sposób załatwienia jego sprawy zależy od łapówki.

Wśród youtuberów relacjonujących swoje perypetie w Polsce jest pewna (tak zakładam) nadreprezentacja drobnych przedsiębiorców - prowadzą firmy informatyczne, sklepy internetowe, kilkuosobowe ekipy remontowe. Oni z kolei podkreślają stabilność ekonomiczną i przewidywalność prowadzenia biznesu, rozumianą na najbardziej podstawowym poziomie. Po prostu prowadząc firmę w Polsce nie muszą się obawiać, że któregoś dnia ktoś ukradnie ich firmę albo przepisy zmienią się z niedzieli na poniedziałek w sposób tak radykalny, że ich firma straci rację bytu.

I na koniec pewna ciekawostka. Wśród imigrantów zaskakująco duża jest świadomość, że to wszystko jest finansowane z podatków. Hasła w rodzaju “na to w Polsce idą podatki” albo “Polacy wiedzą, na co płacą podatki” albo wręcz “cieszę się, że moje podatki w Polsce są dobrze wydawane” pojawiają się bardzo często. Nie przypominam sobie, żeby choć jedna z osób narzekała na wysokość podatków i innych opłat. Można by chyba tylko życzyć sobie, żeby sami Polacy mieli świadomość, że wszystkie te równe drogi, sprawne urzędy czy przystrzyżone trawniki nie biorą się znikąd i wymagają finansowania z danin publicznych.

Minusy życia w Polsce

Nie ma świecie takiej bajkowej krainy, która byłaby pozbawiona wad, i tego są świadomi nawet najbardziej zakochani w Polsce przybysze ze wschodu. Największa wada Polski to oczywiście fakt, że nie jest ich ojczyzną - nie ma tu rodziny, przyjaciół, języka, smaków i zapachów rodzinnego kraju. Exulowie wszystkich czasów wiedzą, jaka to cena.

Realnych wad Ukraińcy dostrzegają jednak bardzo mało. Część osób ma oczywiście jakieś swoje osobiste złe doświadczenia - trafili na nieuczciwego pracodawcę, kiepską pracę, mieli jakąś niemiłą sytuację. Nie są to jednak wady o charakterze systemowym. Większość z nich jest też świadoma istnienia pewnych nastrojów antyukraińskich w polskim społeczeństwie, ale wszyscy zgodnie stwierdzają, że są to postawy marginalne i nie mają wpływu na ich sytuację życiową i codzienne doświadczenia.

Spośród wad bardziej immanentnych chyba najczęściej (co nie znaczy, że jakoś bardzo często) pojawia się - jesteście zaskoczeni, prawda? - służba zdrowia. Jedyne, co dobrego mogą Ukraińcy o polskiej służbie zdrowia powiedzieć, to że zupełnie nie doświadczają w niej korupcji. Idąc do szpitala nie boją się, że będą musieli dać łapówkę, żeby dostać przepisane leki czy w ogóle zostać zauważonym przez personel. Na tym jednak zalety się kończą, a np. czas oczekiwania na wizytę u lekarza jest często dłuższy, niż na Ukrainie lub w Rosji. Ukraińcy są też bardzo zaskoczeni tym, że nawet do ciężko chorego dziecka z gorączką trudno jest uzyskać wizytę domową, co jeśli dobrze zrozumiałem na Ukrainie jest rutynową procedurą. Kolejne przykre zaskoczenie to brak możliwości zakupu większości lekarstw bez recepty.

Wiele osób narzeka też na przeciągłość procedury uzyskania karty stałego pobytu lub (jeśli ktoś ma prawo się o nią ubiegać) karty Polaka.

I tutaj w zasadzie kończy się katalog wad ewidentnych. Wielu Ukraińców nagrywa filmy pt. “Minusy życia w Polsce”, ale sami przyznają, że szereg wad wymieniają trochę na siłę, np. w Polsce samochody są znacznie tańsze, więc jest ich dużo i jest problem z miejscami do parkowania. Kilka osób zwróciło też uwagę na to, że Polacy wydmuchując nos nie oddalają się od towarzystwa, co wg obyczajów ukraińskich jest wysoce niegrzeczne.

Trafiłem na dwa filmy nagrane w konwencji “Polska bez różowych okularów”. Nagrane chyba zupełnie niezależnie od siebie, oba miały niemal identyczny scenariusz. Autor nagrywał film podsumowujący swój dłuższy (np. dwu-trzy letni) pobyt w Polsce i prowadził narrację mniej więcej w następujący sposób “Moi drodzy, sami rozumiecie, że jak ktoś z Ukrainy przyjedzie do Polski, to w pierwszej chwili przeżywa szok, bo drogi są takie równe, miasta zadbane, pensje wysokie itd., ale jak to wygląda po dłuższym czasie, kiedy już się naprawdę dobrze pozna kraj? No więc jak odbieram Polskę bez różowych okularów? Powiem wam. Nadal jestem zakochany.” Serio, trafiłem na dwa takie filmy i oba miały taki wydźwięk.

Tu jednak muszę wrócić do uwagi metodologicznej poczynionej na samym początku. Mam wrażenie, że osoby nagrywające filmy ze swoimi wrażeniami, nie są w pełni reprezentatywne dla całej populacji naszych gości ze wschodu. To osoby szczególnie otwarte, inteligentne, ciekawe świata, odważne i przebojowe. Nawet jeśli natrafiają na trudności, zmagają się z nimi z pogodą ducha i mają tendencję do dostrzegania szklanki do połowy pełnej, a nie pustej. Nawet jeśli mają jakieś negatywne doświadczenia - np. ktoś ich źle potraktuje (choć zdarza się to bardzo rzadko), to tłumaczą to raczej ogólnie słabością ludzkiej kondycji (wszędzie są źli i głupi ludzie), niż specyfiką Polski. Natomiast między wierszami z ich opowieści można wysnuć wniosek, że w swoim środowisku imigrantów często spotykają się z narzekaniem na różne aspekty polskiej rzeczywistości (głównie płace i warunki pracy). Gdybyśmy więc przeprowadzili rzetelne badanie opinii, z zachowaniem naukowych zasad doboru próby, moglibyśmy otrzymać obraz trochę bardziej zabarwiony tu i tam ciemnymi tonami.

Subtelne różnice między perspektywą Rosjan i Białorusinów a Ukraińców

Państwa postsowieckie - Rosja, Białoruś i Ukraina - różnią się między sobą, i te różnice znajdują dosyć wyraźne odzwierciedlenie w perspektywie patrzenia imigrantów z tych państwa na Polskę. Rosja jest najbogatsza i pod względem czysto ekonomicznym oferuje poziom życia niewiele odbiegający od poziomu życia w Polsce. Ukraina jest zdecydowanie najbiedniejsza, ale jako jedyna stała się państwem demokratycznym, czego dowód mieliśmy choćby w trakcie ostatnich wyborów, kiedy urzędujący prezydent przegrał wybory, po czym pogratulował zwycięzcy i nikt nie ma wątpliwości, że dokona pokojowego przekazania władzy. W Rosji Putina czy Białorusi Łukaszenki zupełnie nie do pomyślenia.

Tę różnicę widać zaskakująco wyraźnie w relacjach nagrywanych przez gości z poszczególnych państw. Rosjanie bardzo często wśród przyczyn emigracji podają zmęczenie nachalną propagandą i wyłażącym z każdego kąta miękkim autorytaryzmem swojego państwa. Sam nigdy nie byłem w Rosji, znam realia tego państwa tylko z relacji, ale skala zjawiska musi być rzeczywiście dojmująca, skoro na emigrację z tego powodu decydują się ludzie bez żadnych ambicji politycznych, nie działający w opozycji, nie stykający się bezpośrednio z żadnymi osobistymi szykanami.

Gdybym miał jednym słowem określić charakter odczuć, które emanują z filmów nagrywanych przez Rosjan na temat swojego państwa, to byłoby… zażenowanie. Nawet nie złość, tylko zażenowanie i niesmak. Ci inteligentni, mający poczucie swojej wartości ludzie odczuwają właśnie niesmak na myśl, że ich państwo traktuje ich jak idiotów. Jeden z najzabawniejszych filmów, na jakie ostatnio trafiłem, został nagrany pod hasłem “Użasnaja Giejropa” (straszna (gej)Europa). Jest to szydercze przedstawienie wizji Rosji i Europy wyłaniającej się z rosyjskich mediów. Postaram się wam odtworzyć tę narrację: “Straszna Europa. Oni żyją w takiej biedzie. Tylko w Rosji żyje się dobrze. Moja babcia za swoją emeryturę 8000 rubli (ok. 480 zł) żyje luksusowo i właśnie kupiła sobie nowy jacht. Planują właśnie wyprawę dookoła świata z moim tatą, który z pensją 15000 rubli jest prawdziwym bogaczem. Te wszystkie luksusowe marki, Armani i Gucci, one żyją tylko dzięki Rosji. W Giejropie wszyscy ubierają się w second-handach i jeżdżą starymi samochodami, których pozbywają się Rosjanie. No i najważniejsze. Oni tam wszyscy nienawidzą Rosji. O niczym innym nie myślą, tylko jak tu zniszczyć tę świętą Rosję. A jak widzą Rosjanina, to aż dyszą z nienawiści, najchętniej zabiliby na miejscu. Straszna, straszna Giejropa!”.

Jest to oczywiście przerysowana karykatura, ale to ciekawe, że Ukraińcy (a nawet Białorusini), nawet ci najbardziej zniechęceni do życia w swoich biednych, źle zarządzanych, skorumpowanych państwach, nigdy nie popadają w szyderstwo, co Rosjanom zdarza się regularnie.

Rosjanie też jako jedyni rozprawiają się przy niemal każdej okazji z wszechobecnym jak widać mitem, kolportowanym przez tamtejsze media, jakoby Polacy nienawidzili Rosjan. Wszyscy są kompletnie zaskoczeni tym, że w praktyce o ile Polacy faktycznie nie lubią Rosji, to zupełnie nie przenoszą tego resentymentu na samych Rosjan.

Postawy wobec Polaków i państwa polskiego

Stosunek imigrantów do państwa polskiego jest modelowy i tak pozytywny, że wręcz mógłby budzić podejrzliwość, czy nie jest udawany, gdyby nie był tak powtarzalny.

Po pierwsze jest to mieszanina podziwu i sympatii, ale bez zazdrości i zawiści. Zaskoczył mnie brak myślenia w kategoriach “unia (europejska) im wszystko dała”, a prawdę mówiąc takiej postawy się trochę spodziewałem. Imigranci są świadomi korzyści, jakie Polska odniosła z tytułu integracji europejskiej i napływu kapitału, ale przedstawiają to raczej jako zasłużoną nagrodę, niż gwiazdkę z nieba, która spadła Polakom przypadkiem.

Dosyć często powtarzane są też słowa wdzięczności dla Polski za to, że imigrantów przyjęła i stworzyła im dobre warunki do pracy i życia. Tak jak wspominałem wcześniej, wielu Ukraińców wyraża swoją satysfakcję z faktu, że pracując legalnie i płacąc podatki, może w jakimś stopniu ten dług spłacić.

Niektórzy Ukraińcy (choć raczej niewielu) próbuje odnieść się w jakiś sposób do trudnego dla nich tematu, jakim jest rzeź wołyńska i kult Bandery na Ukrainie. Są to próby dosyć niezdarne, ale chyba warto ten pierwszy krok docenić.

Co mnie zaskoczyło in minus w tych relacjach

Jest jedna rzecz, która wyraźnie zaskoczyła mnie in minus w sposobie patrzenia na rzeczywistość Polski i swoich państw wśród imigrantów. Jest to brak pogłębionej refleksji na temat przyczyn, dla których w ciągu trzydziestu lat od upadku komunizmu, losy Ukrainy (a także Rosji i Białorusi) potoczyły się tak bardzo inaczej, niż losy Polski. Dlaczego Polska, startując w ‘89 roku z niższego (!!!) poziomu PKB per capita, obecnie oferuje swoim obywatelom zachodni poziom życia, a Ukraina jest najbiedniejszym państwem Europy, skorumpowanym, ze zdewastowaną infrastrukturą, prymitywną gospodarką i oligarchicznym systemem politycznym.

Wielu Ukraińców podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie, dlaczego Polsce udało się tak dobrze. Natomiast nie spotkałem chyba prób refleksji w drugą stronę - dlaczego im nie wyszło aż tak bardzo. Ale może to jest specyfika nagrań w języku rosyjskim, bo jak wspominałem na początku, nie znam ukraińskiego i nie słucham nagrań w tym języku.

Czy grozi nam odpływ Ukraińców na zachód?

Moim zdaniem nie. Kombinacja kilku unikalnych cech sprawia, że dla wielu z nich Polska jest miejscem znacznie lepszym i bardziej przyjaznym, niż np. Niemcy czy Francja. Łatwy do nauczenia język, bliskość kulturowa, łatwość integracji, bliskość geograficzna.

Do tego dochodzi rynek pracy, który obecnie jest w znacznie lepszej kondycji, niż w połowie państw starej Unii. We Francji, Włoszech czy Hiszpanii dzisiaj znacznie trudniej znaleźć pracę, niż w Polsce, a stosunek dochodów do kosztów życia wcale nie jest w oczach naszych imigrantów znacząco korzystniejszy. Brexit wyrzuca z listy Wielką Brytanię. Zostają Niemcy, Holandia czy Szwecja, a więc państwa z trudnymi do wyuczenia językami i znacznie odleglejsze kulturowo.

Paradoksalnie, moim zdaniem bogatsze państwa zachodu mają większą szansę przyciągnąć imigrację krótkoterminową - pracowników niewykwalifikowanych, których celem jest szybka kumulacja gotówki kosztem bardzo niskich warunków życia. Ludzie, którzy myślą o integracji, chcą wieść normalne życie, posłać dzieci do szkoły, wybiorą Polskę. Także właśnie ze względu na dzieci, które w ciągu kilku miesięcy są w stanie opanować język na tyle, żeby czuć się w miarę swobodnie w polskiej szkole, co byłoby zupełnie niemożliwe w przypadku przeprowadzki do Szwecji czy Holandii.

Kolejny czynnik to ceny mieszkań. Wielu Ukraińców czy Rosjan wiążących swoje plany życiowe z Polską, kupuje u nas mieszkanie. To daje im głębsze poczucie zakotwiczenia i stabilizacji życiowej, a ceny mieszkań w Polsce są nadal dużo niższe, niż w państwach zachodnich i jednocześnie wcale nie wyższe, niż w Kijowie, o Moskwie nie wspominając. Szczególnie korzystne są ceny w mniejszych miejscowościach, które oferują europejski poziom życia przy kosztach życia często niższych (!!!), niż na Ukrainie.

Podsumowanie

Jeśli po przeczytaniu tego artykułu masz wrażenie, że przedstawiony obraz jest zbyt cukierkowy i przesłodzony, to cóż… sam miałbym takie wrażenie, gdybym tych wszystkich filmów nie przesłuchał. Jeszcze raz podkreślam jednak, że ten obraz prawdopodobnie nie jest w pełni reprezentatywny dla całej populacji Ukraińców w Polsce.

Ważniejsza jest jednak odpowiedź a pytanie - co z tego wszystkiego wynika dla Polski? Co wynika dla Ukrainy? Co wynika dla Rosji i Putina? Jakie to wszystko ma znaczenie z geostrategicznego punktu widzenia? O tym wszystkim postaram się napisać w następnym wpisie. Stay tuned!


Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy. A poza tym to Hala Madrid!!! Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka