Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
455
BLOG

Sposób na Polaka

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 16

        No jest źle, proszę państwa… Zaraz, nie źle, ale bardzo źle, by nie powiedzieć, że nawet gorzej. Okazuje się bowiem - i to według najnowszego sondażu - że tylko 40 procent Polaków chce się zaszczepić przeciwko chińskiej pladze. Przy czym ta informacja jest nieco dezorientująca, bo napisano o Polakach, nie wspominając przy tym słowem o Polkach, które mogą już mieć odmienną opinię. Albo… No właśnie, jak to ostatnio w modzie u naszych kruchych i wstydliwych niewiast bywa, na pytanie ankietera: chce, czy nie chce, po prostu odpowiadały: Wypier****j! I co miał począć ten biedny ankieter? Wypierd****ł i tyle. Może nawet z klasą, jak Gustaw Holoubek ze SPATiFu na komendę rzuconą przez zawsze pijanego Himilsbacha.

        Zostawmy jednak na boku dzielenie włosa na czworo i ustalmy w starym dobrym rozumieniu, dalekim od naleciałości z półświatka tak zwanej inteligencji żoliborskiej, która wprowadziła do polityki sformułowanie ,,Polki i Polacy”, że słowo Polak odnosi się do obu płci. Czy to ważne? A tak, ot choćby i po to, by wywołać tym atak serca profesor Środy czy innej równie brzydkiej feministki, co byłoby przecież czynem miłym Panu Bogu. W każdym razie rezultat 40 procent na ,,Tak” dla szczepionki wcale nie kończy się na stwierdzeniu tego smutnego faktu. A nie, bo przecież będzie on miał swoje reperkusje, o których jakoś dziwnie się nie wspomina przy okazji tego i podobnych sondaży.

        W zgodzie z danymi statystycznymi, określającymi liczbę ludności pomiędzy Odra a Bugiem na 38 milionów, wychodzi jak amen w pacierzu – rzecz jasna teoretycznie - że zaszczepionych zostanie 15.2 miliona mieszkańców, a niezaszczepionych – 22.8 miliona. A co to oznacza w praktyce?

        Otóż jeśli przyjmiemy orientacyjnie, że średnia dziennych zachorowań przed szczepieniem oceniana jest na koło 10 tysięcy, to po zaszczepieniu, choć obniży się o 40 procent, nadal będzie bardzo pokaźna, wynosząc 6 tysięcy. A z tego z kolei nasuwa się wniosek, uwaga, że będzie niemal dwudziestokrotnie wyższa od danych z marca/kwietnia, kiedy w kraju panowała kwarantanna. Znaczy po zakończeniu procesu wakcynacji pandemia trwać będzie w najlepsze, bo tak zdecydują sami Polacy.

        Niechęć większości rodaków do szczepień wytworzy sytuację kolejnego ich podziału, tym razem na mniejszą część zdrowych i tę większą, wciąż narażoną na zakażenie. Zakładając więc, że szczepionka jest tak skuteczna, jak to się obecnie ocenia, znajdziemy się w sytuacji, gdy jedni nie będą zarażać ani nie będą zarażani, podczas gdy inni zmuszeni zostaną – o ile im życie miłe – nadal przestrzegać zaleceń epidemicznych. Ci zaszczepieni będą chodzić do szkoły, a ci niezaszczepieni nie. Jedni będą mogli usiąść w kinie czy w teatrze gdziekolwiek, a inni na wyznaczonych dla nich miejscach. Jedni będą mieli gdzieś obowiązek kwarantanny przy zagranicznych wyjazdach, a drudzy będą musieli mu się poddać. No istna paranoja! Do kompletnej dezorganizacji politycznej państwa, dezintegracji narodowych więzów i demoralizacji społecznej teraz dojdzie jeszcze chaos epidemiczny. I oto szczepionka, na którą świat czekał od miesięcy jako na ostateczne antidotum na chiński pocałunek śmierci niczego tak naprawdę nie zakończy. Ludzie nadal będą chorować i umierać – choć rzadziej, ale jednak, podobnie jak nadal będą musiały być przestrzegane wszelkie zasady stosowane w czasie pandemii, choć z utrudnieniem, bo wybiórczo.

        Wszystko zaś dlatego, że wykształcony w dowolnym przedziale edukacji Polak - najczęściej ponad swoje intelektualne możliwości - zawsze ma własne zdanie na każdy temat, zawsze musi przedstawić votum separatum do każdego, nawet oczywistego zdania większości i zawsze wie lepiej, albowiem postrzega świat tuwimowsko: ,,że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…”. Zawsze też taki był, a teraz, gdy przekonano go, że jest nowoczesnym Europejczykiem, odbiło mu na dobre. A przecież ledwo trzy dekady temu był europejski nieco inaczej, trzymając niekiedy świnkę w łazience nowego M3 w wymarzonej Warszawie, a jak nie świnkę, to chociaż karpia w wannie już na miesiąc przed Wigilią, pośmierdując przy tym często z miejsc intymnych przedchoinkowym sztynkiem – też już na miesiąc przed. Za to karp był pycha!

        I nie przekona się go, że w szczepionkach nie ma jakichś tajemniczych czipów, choć nie wie jakich i czym ten mityczny czip w ogóle jest, że szczepionka nie zabija, a Bill Gates nie zamierza zniewolić nią ludzkości. Ba, mało tego, wykręcając w triumfalnym, wszystkowiedząco-ironicznym grymasie facjatę, nie da się również przekonać, że jest jakaś pandemia i noszenie maseczki staje się niezbędne. Nie tylko w jego, ale przecież we wspólnym interesie, do którego zrozumienia i zaakceptowania  Polak rozwojowo nie dorósł.

        Co zatem zrobić, skoro 60 procent mieszkańców nie chce się poddać szczepieniom, podtrzymując w kraju nadal stan pandemii wyniszczającej ich i państwo. Hm, kijem się nie zagoni, bo demokracja i takie tam inne pierdoły, ale jest pewien sposób, sposób wykorzystujący polskie przywary – głupotę, a przede wszystkim typowe strojenia chojraka, zwłaszcza w sytuacji, gdy słabe państwo pozostawia obywatelom hamletowską alternatywę: szczepić się albo nie? No a skoro tak, to zawsze można poczekać, bo jest czas.

        Otóż trzeba zrobić tak. Ogłosić, że szczepienia zaczną się tego a tego dnia danego miesiąca i potrwają przez okres dwóch - trzech kolejnych. I koniec. Po tym czasie niewykorzystane w Polsce szczepionki zostaną oddane do… No załóżmy, że do jakiegoś Europejskiego Banku Rezerw Leków, co zabrzmi dumnie, mądrze i przekonująco, w celu zastosowania niewykorzystanych nadwyżek w innych krajach, gdzie nadal są osoby zdecydowane na przyjęcie zastrzyku.

        I gwarantuję, że liczba chętnych do wbicia sobie igły rodaków poszybuje wtedy niebotycznie. Nie tylko dlatego, że utracą możliwość dokonania wyboru, ale głównie dlatego, że to, co uważają za należące się im jak psu micha, może być oddane komuś innemu. A wtedy będą nadstawiać obie łapy, byle tylko to teoretyczne ,,ich” nie zostało im odebrane, trafiając do kogoś innego - gdzieś hen, za górami, którego to miejsca wielu z nich nawet by na mapie nie znalazło, i nie daj Boże - z ich własną krzywdą przecież - uratowało tam temu komuś życie.

        Taka to już jest polska mentalność, rzekłbym ludowa. I dlatego nie ma mądrych na tych drani. Każda, nawet najlepsza, służąca przecież im samym idea zwichnie się podczas wcielania jej w życie na śliskich nieczystościach polskich przywar. Dać rodakom demokrację i wolność, w tym zwłaszcza wolność wyboru, to tak jakby małpie sprezentować brzytwę – po prostu grozi to śmiercią lub kalectwem i powinno być surowo wzbronione. I choć polska natura nie uznaje dyktatury, to ugnie się przed dyktaturą w większym stężeniu. Tak jak ugięła się pod dyktaturą proletariatu. Rzecz tylko w tym, co zrobić, by ta dyktatura była sprawowana w interesie samego społeczeństwa?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo