Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
78
BLOG

Dwa słowa w sprawie społeczeństwa obywatelskiego

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 4
Zrobić Polakom źle, to stworzyć u nich społeczeństwo obywatelskie, a zniszczą się sami. Zrobić im dobrze, to schwycić tych chorych na wydumaną ważność i nieomylność swoich sądów, z urodzenia wiecznie rozpolitykowanych i opornych, przedkładających bałagan ponad ład i własną wolność ponad wolność narodową drani za pysk, zapewniając im jednocześnie, w miarę możliwości, godziwy byt, bezpieczeństwo, opiekę i naukę oraz prawo do wypoczynku.

        W Polsce trwa kolejna polityczna hucpa, to znaczy nie żeby jakaś inna, nowa, tylko ta sama, z tym że rozgrywana niemal corocznie, a zatem w systemie cyklicznym, w wykonaniu nauczycieli. Tak, tak, tych samych, co tak wspaniale kształcą polskie latorośle, że policzki ze wstydu pieką. No na przykład w czasie oglądania sond ulicznych, przeprowadzonych przy bramie Uniwersytetu Warszawskiego, w trakcie których pytani o położenie województwa lubuskiego stołeczni żacy lokalizują je w okolicach Lublina, natomiast Koran to dla nich święta księga hinduizmu.

        Gdyby kadra polskich szkół bardziej zadbała o należytą edukację swoich wychowanków i osiągała na tej niwie widoczne pozytywne rezultaty, a mniej zajmowała się walką o – mówiąc wulgarnie - kasiorę, może i przychylnym okiem obserwowałbym ich starania. Niestety, gdy przy marnych rezultatach nauczania walkę o pieniądze prowadzi się pod eufemiczną nazwą troski o edukację, a coroczne rozróby na rzecz własnych, branżowych interesów odpala się w połączeniu ze zleceniami politycznymi opozycji, nie tylko że belfrom nic bym nie dołożył, ale skłonny byłbym nawet im ująć. Zwłaszcza wtedy, gdy wśród protestujących w ,,miasteczku edukacyjnym”, postawionym przez upolitycznionych pedagogów niedaleko siedziby Ministerstwa Edukacji i Nauki, widzę zaprzedanego jurgieltnika, który od roku zupełnie oficjalnie sączy zakontraktowany w Berlinie jad w uszy mieszkańców Polski. I który z kłamstwa stworzył sobie propagandowy warsztat pracy, zaakceptowany przez totalną opozycję. Ba, zaakceptowany nawet z musu przez władze! Ewentualnie, gdy mignie mi zbolała gęba Sławomira Broniarza, zatroskanego o własne stanowisko i realizację politycznych zleceń.

        Jednak w tym roku mamy dodatkową wisienkę na torcie. Oto z Jueseju przybyła wspierać naszych edukatorów przewodnicząca American Federation of Teachers pani Randi Weingarten. Pochwaliła się mediom długoletnią współpracą ze Sławomirem Broniarzem, co w moich oczach stawia jej wiarygodność dwie stopy poniżej poziomu rury ściekowej im. Rafała Trzaskowskiego, odprowadzającej warszawskie smrody do Wisły. No a na dodatek wyznała, że pracują wspólnie na rzecz społeczeństwa obywatelskiego, o czym za chwilę.

        Jakby tego było mało, pani Weingarten zaapelowała do polskiego rządu, by ten wspierał nauczycieli. Wspierał? Hm, czyli co, miałby nie tylko z definicji niemal wyrażać zgodę na wszelkie żądania płacowe związkowców, w tym te w wysokości 20-procentowej podwyżki płac, ale może nawet, wspierając, sam nakłaniać ich do stawiania kolejnych roszczeń ? Czy w ogóle ta pani zdaje sobie sprawę z tego, co plecie? Jak rząd może wspierać kogoś, z kim pozostaje w uzasadnionym z punktu widzenia aktualnych interesów państwa konflikcie? Szanowny gość z USA prezentuje myślenie życzeniowe na poziomie dziecka, co notabene w jego przypadku idzie chyba w parze ze wzrostem, podkręcając tylko temperaturę sporu.

        I jeszcze zasygnalizowany wyżej drobiazg. Są narody, które nadają się do recepcji pewnych instytucji czy systemów ustrojowych, i takie, z różnych powodów zresztą, które się nie nadają. Próby zainstalowania demokracji w Iraku czy Afganistanie, rzekoma demokratyzacja Rosji na przełomie XX i XXI wieków, czy wystosowywanie apelu do władz w Pekinie o wprowadzenie na wzór zachodni pełni praw i swobód obywatelskich będą zawsze tak samo udane, jak prace nad nauką tygrysa wyłącznego spożywania przez niego kończyny. Po prostu nie da się i już. Tak samo jest z Polakami i społeczeństwem obywatelskim. Przecież już w tej chwili nie wiadomo, kto tam rządzi: wybrane władze państwa, organy UE, samorządy, organizacje NGO, obce fundacje, w tym Sorosa i Adenauera oraz działające pod ich płaszczykiem agentury? Ewentualnie sądy. A może tak po trochu, według powiedzonka: każdy wuj na swój strój. Jedno jest pewne: w wykonaniu rodaków idea społeczeństwa obywatelskiego w praktyce zmierza w kierunku nieposłuszeństwa władzy, sobiepaństwa i bałaganu, czyli przypomina najgorsze, schyłkowe wydanie Rzeczypospolitej szlacheckiej

        Zrobić Polakom źle, to stworzyć u nich społeczeństwo obywatelskie, a zniszczą się sami. Zrobić im dobrze, to schwycić tych chorych na wydumaną ważność i nieomylność swoich sądów, z urodzenia wiecznie rozpolitykowanych i opornych, przedkładających bałagan ponad ład i własną wolność ponad wolność narodową drani za pysk, zapewniając im jednocześnie, w miarę możliwości, godziwy byt, bezpieczeństwo, opiekę i naukę oraz prawo do wypoczynku. Ale nie jedno kosztem drugiego, podobnie jak należy wystrzegać się uczynienie lepiej jednym kosztem drugich - według widzimisię wydłubanego ad hoc z nosa, czyli ,,po polsku". A ze społeczeństwa obywatelskiego powinno im wystarczyć donosicielstwo, z którego uczynili narodowe hobby - nieco wstydliwe, ale jednak.

        Wracając do pani Weingarten, jakoś nie pamiętam sytuacji, w której, w trakcie któregoś ze strajków zamorskich nauczycieli przyjechał do nich ze wsparciem nasz zatroskany amerykańskimi problemami Broniarz, by pracować na rzecz tamtejszego społeczeństwa obywatelskiego. A tak naprawdę wspomagać strajkujących w walce z urzędującą administracją. Bo w takiej sytuacji dożywotni prezes wszystkich polskich belfrów zostałby odwieziony ciupasem na lotnisko i odstawiony do kraju z wilczym biletem od Departamentu Stanu.

        Pani Weingarten może w Polsce podziwiać krajobrazy, zwiedzać, co jest do zwiedzenia, a jest co, z obozem oświęcimskim na pierwszym planie. Ba, powinna upamiętnić 79 rocznicę buntu więźniów w Sobiborze oraz – co może być po niej oczekiwane - odwiedzić liczne w naszym kraju synagogi, zwłaszcza że deklaruje się jako głęboko religijna żydówka. I będzie to normalne, nawet zalecane. Ale mieszanie się w konflikt pomiędzy związkiem a władzą - konflikt mający charakter polityczny, nakazywałoby SUWERENNEMU państwu potraktować ją jako persona non grata. Ewentualnie szepnąć kanałami dyplomatycznymi słówko w tej sprawie amerykańskiemu namiestnikowi… Nie, no wróć – oczywiście ambasadorowi. W przeciwnym razie trudno nam będzie określić status Polski jako państwa suwerennego, za to bez problemu przyjdzie pogodzenie się z określeniem naszego kraju mianem społeczeństwa obywatelskiego. Nie państwa, tylko społeczeństwa właśnie.

----------------------------------

https://www.youtube.com/watch?v=xzHLgByTYuc

https://nczas.com/2019/03/24/szokujaca-sonda-to-jest-wiedza-studentow-uniwersytetu-warszawskiego-to-pytanie-obnazylo-do-reszty-poziom-nauczania-wideo/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo