Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
176
BLOG

Jacek

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rozmaitości Obserwuj notkę 18
W sferze zainteresowań polskich publicystów, którzy robili narodową bekę z powodu rozwiązanej sznurówki prezesa, nie znalazł się fakt, że politycznym i ideologicznym podziałem Polaków zarządza po obu stronach narodowej barykady nienawiści dwóch rodzonych braci. Co za przypadek, prawda!

        Nie przeczytałem i nie przeczytam niedawno wydanej książki Jarosława Kurskiego zatytułowanej ,,Dziady i dybuki”. Nie, bo postać zastępcy redaktora naczelnego ,,Gazety Wyborczej”, czyli michnikowskiego cienia skrywającego się w półmrokach narodowego zaprzaństwa jest mi co najmniej ideowo i moralnie obca, jego pióro również mnie nie uwiodło, a najważniejsze jest to, że zaległości czytelnicze nakazywałyby mi podjąć nieco bardziej ambitne wyzwania niż te autoryzowane przez Kurskiego. Niemniej przyznaję, że łyknąłem – i to bez popitki - artykuł Krzysztofa Masłonia poświęcony wspomnianej książce. Masłoń, gdy tylko Bóg nad nim czuwa, pisuje świetne teksty, a ja czytając je wiem w jakiej fazie relacji ze Stwórcą aktualnie autor się znajduje. W tym przypadku Pan Bóg go nie opuścił, ba! - można się nawet domyślać, że byli za pan brat, czego efektem stał się ciekawy artykuł zamieszczony w tygodniku ,,Do Rzeczy”. Może nazbyt długaśny, bo zajął aż cztery i pół strony, co na ogół trawię z niechęcią, uważając, że jeśli piszący zna swój fach i ma talent, a nie mieści swoich uwag na dwóch pełnych stronach, to przynudza dla kasy. Natomiast jeśli talentu nie ma, wtedy kolejna zapełniona drukiem kartka też mu nie pomoże. Jednak w tym przypadku było ciekawie, naprawdę. Tu wyznam szczerze, że dla mnie najważniejszą okazała się jedna zawarta tam informacja, którą Masłoń bardzo rozbudował, a której istotę można sprowadzić do faktu, że Jarosław Kurski jest z pochodzenia Żydem. A jak z pochodzenia – co brzmi nieco kamuflażowo i niemal ogólnikowo - to poprawmy to i uściślając powiedzmy, że jest po prostu Żydem. Takim prawdziwym, w całej krasie, bo po matce.

        Jednak nawet i to nie było dla mnie szczególnie ciekawe, choć tłumaczyło zawodową pozycję zastępcy redaktora naczelnego ,,GW” oraz wyjaśniało jego – mówiąc oględnie – krytyczne podejście do polskości. O wiele ważniejszą stała się odpowiedź na pytanie, czy skoro Jarosław Kurski jest Żydem, to Żydem jest również jego młodszy o trzy lata brat Jacek? Pytam nie bez kozery, bo gdyby postawić Jacka przy Jarku to bliźniaczego podobieństwa się w nich nie dostrzeże. Ba, w ogóle trudno się go doszukać, choć na przykład kwestia zbieżności charakterów to już inna sprawa. A tej wzrokowo nie zauważysz, jak w przypadku oglądania rodzinnego albumu moich krewnych po kądzieli i porównywania nosów wujków i cioć, choć bez przykładania linijki i cyrkla. Cóż, charaktery można tylko z czasem rozpoznać– mile lub wręcz odwrotnie. Na przykład, jeśli jeden z braci jest karierowiczem, to drugi być nie musi, ale może. Podobnie, gdy jeden jest bardziej cwany niż inteligentny, to drugi może być bardziej inteligentny niż cwany. Jak jest naprawdę trzeba tego doświadczyć. I Polacy doświadczyli – rzecz jasna ci, co nie mają politycznego bielma na oczach. Bo żeby stać się Tuskiem w jego dzisiejszym wydaniu, jak najbardziej godnym krytyki, trzeba być z urodzenia bezwzględnym draniem, kłamcą i łobuzem. Ale… No właśnie, ale trzeba być również podobnym draniem, kłamcą i łobuzem, żeby zarządzać propagandową telewizją, krytyczną wobec Tuska, serwowaną w stylu ,,Für Deutschland". A na dodatek należy mieć w sobie zaprogramowane na zysk za każdą cenę spryciarstwo, by zarabiać na europoselskich kilometrówkach i dietach – na przykład 300 euro z brukselskiej kasy za samo podpisanie listy obecności na posiedzeniu sejmowej komisji w Warszawie. Można więc stwierdzić, że już wtedy Jacek Kurski wykazywał predyspozycje do bycia bankierem, bo na czym jak na czym, ale na pieniądzach się znał. Brakowało mu tylko… Ale po kolei.

         No więc jest Jacek Kurski Żydem czy nie jest? W zasadzie nie ma powodów, by jego pochodzeniu zaprzeczać, skoro rodzony brat bije się w talmud na poparcie swoich związków krwi z Izraelitami. Znaczy ustalamy ponad wszelką wątpliwość: Jacek Kurski, podobnie jak jego starszy brat jest Żydem i kropka.

         Czy jest to jednak ważne? Jak najbardziej. Pamiętamy niedawne kłótnie medialne związane z przerzuceniem pana Jacka z fotela prezesa TVP w fotel zastępcy dyrektora wykonawczego szwajcarsko-polskiej konstytuanty Banku Światowego z siedzibą w Waszyngtonie. Miał się zdaniem krytyków Kurski nie nadawać na objęte stanowisko, bo nie posiadał odpowiedniego przygotowania zawodowego w kierunku bankowości. No dobrze, a czy Mateusz Morawiecki jako historyk miał takowe? Wydawałoby się, że też nie, jednak realia temu przeczą. Obaj bowiem wykazują szczególne zdolności do wpasowywania się w każdy podstawiany im stołek z przynależną mu synekurą oraz zamieniania rzeczy w żyły złota: na przykład premier działek kościelnych, zaś były europoseł a do niedawna szef TVP kilometrówek i podpisów obecności. Jednak to nie wszystko. Z deklaracji Morawieckiego jak i książki brata pana Jacka, Jarosława, wynika, że obaj są Żydami. No to ja teraz pytam: czy widział ktoś lepsze, historyczne kwalifikacje do kierowania bankiem? Co prawda trudno się upierać, że każdy z nich wygląda jak wykapany Rothschild, jednak kto wie, czy i na nich tytuł szlachecki już nie czeka.

        A na zakończenie drobny szczegół, jaki nie znalazł się w sferze zainteresowań polskich publicystów, którzy robili narodową bekę z powodu rozwiązanej sznurówki prezesa, a nie dostrzegli, że politycznym i ideologicznym podziałem Polaków zarządza po obu stronach narodowej barykady nienawiści dwóch rodzonych braci. Co za przypadek, prawda!

        Oj, śmieje się serdecznie gdzieś tam, w przestworzach, mama panów Jarka i Jacka, Anna Kurska, śmieje się niemal do łez, że synowie taki zabawny geszeft Polakom sprawili.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości