Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1239
BLOG

Sprawa Emmanuela Macrona

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

        Nie głosowałbym na Emmanuela Macrona. Po prostu nie i już. Blokadę mam taką na wszelką nienormalność. Co prawda żyjemy w czasach, gdy normalne bywa to, co wskażą i określą w mediach autorytety, a nie to, co w wewnętrznym przekonaniu uznajemy za normalne i jeszcze trzydzieści lat temu nikt by tego nie podawał w wątpliwość. Ba, wyśmiano by nas, że banały głosimy.

         A coś takiego wie się instynktownie niemal, nie odwołując się do naukowych definicji. Patrzysz, dzień – mówisz, dzień, patrzysz, noc – mówisz, noc. Albo w ogóle nic nie musisz mówić, bo jak ciemno, to każdy zapala światło i tyle. No ale czy można i należy to oprotestowywać, wymuszając na ludziach, by zachowywali się odwrotnie? To znaczy, żeby  zapalalali światło wtedy, gdy robi się zupełnie widno. Co, że niby nie? Błąd, wszystko można. Wystarczy tylko stworzyć odpowiednią atmosferę, oczywiście atmosferę zastraszenia… Czym? No na przykład, gdy powiedzą, że jesteś homofobem i z lęku przed konsekwencjami zaczynasz inaczej opisywać świat. Powtarzam – nie odczuwać, tylko opisywać. Wtedy dwóch trykających się jegomości nazwiesz normalnymi, normalnymi do bólu zwieraczy, nie wspominając już nic o hemoroidach. Wiadomo: ,,Pupa boli, to znaczy, że było dobrze” – lubi rzucić celnym żarcikiem prezydencki kandydat ze Słupska. Może się nie oglądał za siebie i trafił mu się koń, kto go tam wie? Marzenie, prawda? A ty musisz to zaakceptować, tego kandydata znaczy, bo jak nie, to będziesz płakać dotknięty zwolnieniem z pracy, wilczym biletem i towarzyskim ostracyzmem, którego nie zaoszczędzą ci nawet dobrzy znajomi, gdy ich wycena koleżeństwa lub przyjaźni pisana jest strachem. Na tym polega właśnie współczesny dziwnie dziwny pluralizm zunifikowanych wartości i poglądów. Tych upowszechnianych na chama i pod włos, choć pozornie perswadowanych demokratycznie, z włosem. Brak tylko drelichowych mundurków i czerwonych książeczek.

         Ale o czym to ja?... Aha, no tak, o Macronie. No więc w ogólniaku  mieliśmy taki przedmiot, który nazywał się higiena. A wykładała go cud- kobieta w wieku mniej więcej 35 lat. Czyli starsza od swoich uczniów o lat 17,  co znaczy, że od biedy mogłaby być matką któregoś z nas. I każdy, każdy chłopak, który ją widział, a nie był Biedroniem, miał całkiem normalne w takich sytuacjach myśli, niekoniecznie związane z higieną, choć gdyby nawet się splatały, to by nie przeszkadzało. Ba, nawet wręcz odwrotnie. Ale zapewniam, że żadnemu z nas nie przyszło do głowy zabiegać o spotykanie się z nią, a co dopiero mówić o oświadczynach, choć była rozwódką. Granica zachowań cudacznych, nieobyczajnych a zarazem śmiesznych była wtedy ściśle ustalona.

         Widać jednak, że w postępowej Francji - królestwie wszelkich nowinek mniej lub bardziej potrzebnych człowiekowi do życia, a zarazem mateczniku oświecenia i chorób wenerycznych, wspomniane granice bywają płynne. Ba, niekiedy w ogóle ich nie ma. Dlatego w społecznym odbiorze nie robi wrażenia sytuacja, w której pietnastoletni chłopak zakochuje się w swojej prawie czterdziestoletniej nauczycielce, a więc starszej od niego o ćwierć wieku pani, rok później zaczyna się ich romans, a dwanaście lat później, gdy ona weźmie rozwód, zawrą związek małżeński.

         Czy jest to normalne? Odpowiem tak: normalne jest to, co uznamy za zgodne z naturą. A natura, której naczelną zasadą jest reprodukcja,  podpowiada, że gdyby każdy trzydziestolatek żenił się ze starszą od siebie o ćwierćwiecze kobietą, w większosci przypadków niezdolną już do zapewnienia potomstwa, a jeśli to z dużym prawdopodobieństwem wad rozwojowych, ludzkość wyginęłaby w krótkim czasie. Podobnie jak wtedy, gdy Zenek żeniłby się z Zenkiem, a Joaśka z Joaśką.

          A zatem nie głosowałbym na Emmanuela Macrona nie dlatego, że jest polityczną wydmyszką – bez wizji i programu, że nie posiada szerokiego zaplecza partyjnego ułatwiającego modernizację kraju, że wspierany był przez przedstawicieli czołowych francuskich koncernów i będzie musiał spłacać zaciągnięte u nich długi, ani nawet nie dlatego, że jego państwowe przywództwo – prounijne i proniemieckie – nie naruszy hegemonii Berlina. Nie, wystarczy mi ta doza nienormalności, dzięki której uwiódł starszą panią. Starsza panią bez godności, dodajmy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo