Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
952
BLOG

Rosja a sprawa sznurka

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

        - Jeśli ktoś jest twoim śmiertelnym wrogiem i widzisz, jak patrząc na ciebie z nienawiścią, struga scyzorykiem wielki kij na kształt bejsbolowej pały, taki dobrze pasujący do reki i nabijany na końcu krzemieniami, powinieneś go?…

         - Wiem, wiem, to proste: mając do tego środki, czyli jeszcze większą pałę, powinienem go natychmiast zdzielić nią w łeb i unieszkodliwić – najlepiej na zawsze, zanim on to zrobi ze mną.

         - Ależ Boże uchowaj, absolutnie nie – co to za prymitywne, odwołujące się do pierwotnych instynktów myślenie? Wręcz przeciwnie, powinieneś go utrzymywać w dobrej kondycji, dbać, by nie dostał kataru, migreny albo nawet sraczki, a może raczej zwłaszcza zamiast nawet, oraz innych dolegliwości, które mogłyby go osłabić. No i musisz uważać, żeby przypadkiem nie był głodny, bo jak człowiek głodny, to zły, a jak zły, to nawet taka niedokończoną lolą może ci krzywdę zrobić.

         Tak sobie pomyślałem, oglądając niedawno w telewizji dokumentalny film poświęcony budowie nowego zabezpieczenia zapadającego się sarkofagu w czernobylskiej elektrowni. Co ciekawe, pieniądze na pokrycie kosztów projektu, wynoszących 2.1 miliarda euro, wyłożyło 40 państw i organizacji, w tym sam Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju 715  milionów, matomiast wykonawcą była firma francuska. Gigantyczną kopułę o wysokości 100 metrów i wadze prawie 30 tysięcy ton, nazwaną arką, zbudowano obok miejsca katastrofy, a następnie częściami przemieszczono nad zapadający się dach starej osłony. Po prostu technologiczny majstersztyk, dzięki któremu mamy spokój, tym razem już na całe stulecie, bo na tyle przewidziano wytrzymałość nowej konstrukcji.

         Pozostaje tylko nieco naiwne pytanie: dlaczego za przewiny byłego Związku Radzieckiego muszą płacić inni, w tym głównie Zachód? Dlaczego technologia rosyjska czy ukraińska nie są w stanie sprostać likwidacji własnych zaniedbań, nie wspominając już o pieniądzach? Otóż najprostsza odpowiedź jest chyba taka, że myśli cyrylicznej zawsze łatwiej było niszczyć niż budować, a i wtedy musiała posiłkować się obcymi pomysłami. Powodem zaś drugim jest zagrożenie dla dużej części świata i niedowierzanie ukraińskim czy rosyjskim możliwościom. Stąd idea: zrobię sam, będę pewny, bo dla własnego bezpieczeństwa im ufać nie mogę.

         Podobna historia miała miejsce już wcześniej, w trakcie akcji ratowania atomowego okrętu podwodnego ,,Kursk”. Niemal natychmiast po przekazaniu przez Moskwę informacji o zatonięciu jednostki pomoc zaoferowali Norwegowie, Amerykanie i Brytyjczycy, jednak Rosjanie odmówili. Sami próbowali dotrzeć do dogorywającej załogi, ale im się to nie udało. Poczekali więc spokojnie cztery dni i gdy stwierdzili, że stukanie od środka w kadłub wraka ustało, a zatem ostatni marynarz (czytaj: świadek tragedii) wyzionął ducha, oficjalnie poprosili o pomoc Norwegów i Brytyjczyków. Ci pierwsi dostali się do środka, zastając już tylko zwłoki potopionych ofiar katastrofy. Następnie firmy norweskie, brytyjskie i holenderskie pocięły wrak i wydobyły go na powierzchnię. Jedynie część dziobową Rosjanie woleli pozostawić na dnie, niszcząc ją - wraz z owianym tajemnicą przedziałem torpedowym - ładunkami wybuchowymi.

         Tak więc znów myśl Zachodu zaprzęgła się z własnej nieprzymuszonej woli w proces udzielania pomocy w sytuacjach, w których Rosja potrafi coś zbudować, nie inwestując już dodatkowych środków w wypracowanie procesów ratowniczych.

         Sęk jednak w tym, że zaangażowanie czołowych państw świata zachodniego nie ograniczało się do sytuacji katastrofalnych, wymagających w równym stopniu udzielenia pomocy humanitarnej, co i podejścia czysto pragmatycznego, podpowiadającego: pomóż im, a pomożesz sobie. Nie, współistnienie dwóch wrogich, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej bloków polegało bardziej na wspomaganiu i budowaniu ,,imperium zła”, jak Reagan nazywał sowieckie państwo, niż na jego zwalczaniu.

         Faktycznie bowiem odbudowa powojenno-porewolucyjnej Rosji możliwa była dzięki firmom amerykańskim i niemieckim bankom. To sam Stalin w przypływie szczerości powiedział w 1944 roku Avarellowi Harrimanowi, że dwie trzecie sowieckiego przemysłu zbudowano dzięki amerykańskiej pomocy i myśli technicznej. I nie mylił się. Fabryki samochodów, traktorów, huty, stalownie, elektrownie i zakłady elekrtryfikacji,  przedsiębiorstwa produkcji sprzętu komunikacyjnego, przemysł chemiczny i wydobywczy – to dzieło kontraktów zawieranych przez Sowiecką Rosję z Fordem, Packardem, General Motors, Studebackerem, RCA, General Electric, Ingersol Rand, Universal Oil, Kellog Company i dziesiątkami innych kompanii. Tak więc sami Amerykanie zainwestowali w bolszewickiego molocha miliardy dolarów, podnosząc go z kolan.

          No dobrze, ktoś powie, ale to było przed drugą wojną światową, kiedy mocarstwa oficjalnie nie były wrogie… Nie były? Wystarczy poczytać propagandę bolszewicką z tamtych lat, by przekonać się, że podbój świata kapitalistycznego był strategicznym celem Sowietów, a plany zaatakowania Niemiec i tym samym Europy przez sowiecką armię zostały uprzedzone hitlerowskim uderzeniem.

         Pamiętajmy jednak, iż to dopiero po drugiej wojnie światowej, gdy Stalin ogłosił, że kapitalizm i komunizm nie mogą koegzystować, a Churchill w Fulton wezwał do sojuszu amerykańsko-brytyjskiego, skierowanego w Moskwę, zaczyna się okres ,,zimnej wojny”. Ale skoro tak, to czemu rok później Anglicy sprzedali komunistom odrzutowy silnik Rolls-Royce Nene, który posłużył tym ostatnim do stworzenia MIG-a15 i potęgi radzieckiego lotnictwa? Dlaczego Amerykanie i Kanadyjczycy systematycznie dożywiali co rok niemal głodujące sowieckie państwo, które na początku lat 60-tych polityka rolna Chruszczowa doprowadziła do wprowadzenia kartek na chleb? Dlaczego zachodnie firmy sprzedawały Moskwie licencje, dzięki którym tworzono w ZSRR nowoczesny przemysł motoryzacyjny, chemiczny czy stoczniowy? No a czego Rosjanie nie kupili, to ukradli, bo taki już mają odruch bezwarunkowy, a poza tym tak zawsze jest taniej.

         Pytania można by mnożyć, ale chodzi przecież o to, by zrozumieć sens tego, co się działo. A z tego wynika, że nie jest prawdą jakoby trzeba było aż wojny w Afganistanie i reaganowskiej polityki wyścigu zbrojeń, by spowodować upadek Związku Radzieckiego. Bzdury! Gdyby Zachód chciał to zrobić, już wcześniej po prostu podgłodziłby ździebko ludzi radzieckich, pozostawiając ich przy okazji technologicznie w erze przełomu stuleci. I to by wystarczyło, aby władza rad upadła. Krwawo – tak samo jak powstała,  jednak zdecydowanie. Ale z jakiegoś powodu nie chciał, tylko tuczył i gospodarczo wzmacniał. Znaczy zasada jest prosta: chcesz pokoju, dożywiaj i wzmacniaj swojego wroga. No a gdy nadarzy się okazja, sprzedaj mu ,,leninowski” sznurek – choćby ten do snopowiązałki.         

         Hm, niby cel uświęca środki, ale jaki był naprawdę ten cel?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka