Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
970
BLOG

O pochodzeniu Europejczyków

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rozmaitości Obserwuj notkę 32

        Podobno dzięki polskim naukowcom możemy odetchnąć z ulgą. Ich zdaniem dzisiejszy Europejczyk nie wywodzi się od praczłowieka ze wschodniej Afryki, zamieszkującego Czarny Ląd ponad trzy i poł miliona lat temu, który rzekomo przywędrował na Stary Kontynent. Zresztą po co miałby złazić pół świata w poszukiwaniu łatwego życia, skoro tu wtedy by go nie znalazł. Już sam fakt, że musiałby się adaptować do nowych warunków, w tym głównie zimowych, co w tamtych czasach do przyjemności nie należało, mógł go zniechęcić. Na miejscu miał ciepełko na okrągło przez cały rok, wszędzie banany i inne słodkości na drzewach, a dookoła mnóstwo łażącej padliny, więc zmiana klimatu nie leżała w jego interesie. Tym bardziej że Europą nie rządziła wtedy jeszcze Angela Merkel, która mogłaby praludzi zaprosić, ani nie wypłacano przybyszom zasiłków, które popchnęłyby ich do emigracji, ani wreszcie Goerge Soros, który choć jest stary, to przecież nie aż tak, podróży ,,uchodźcom” zafundować by nie mógł. Nie, to teoria zupełnie bez sensu i powinna natychmiast upaść w kontakcie ze zdrowym rozsądkiem.

         Dlatego z zadowoleniem przyjąłem informację o znalezisku dokonanym przez polskiego paleontologa, dr Gerarda Gierlińskiego, który w Trachilos na Krecie odkrył ślady stóp czegoś, co było przodkiem człowieka ponad pięć i pół milona lat temu. Czyli jeszcze nie człowiekiem sensu stricto, ale już wtedy dobrze mu z oczu, to znaczy z tych stóp patrzyło. Gierliński odnalazł wspomniane odciski w roku 2002, przebywając na greckiej wyspie na wakacjach, co z kolei potwierdza teorię, zgodnie z którą nauka wymaga stałego nakładu pieniędzy. Gdyby więc pan doktor ich nie miał, wakacje spędziłby na przykład na zwiedzaniu Krakowa, gdzie odkryłby co najwyżej zakopane w skarpecie pod gruszą centy, datowane na późny holocen, ewentualnie kompletną teczkę Bolka z tej samej epoki geologicznej, jeśli grzebałby w piasku plaż Trójmiasta, na przykład w poszukiwaniu bursztynów. A że miał tak zwaną kasę, to poleciał na Kretę i tam jakby nigdy nic znalazł te stopy.

         W znalezisku Gierlińskiego jest pewien głęboki sens. Otóż tkwi on w przekonamiu , że żywa istota bierze swój swój początek na ogół w miejscu, które zamieszkuje. Dlatego logiczne jest, że Europejczyk pochodzi z Europy, Marsjanin z Marsa, a Chińczyk z nowojorskiego Chinatown. Inaczej być nie może, bo to tylko komplikowałoby sprawę, a poza tym po co, skoro w nauce naprostsze rozwiązanią są z reguły najtrafniejsze. Sprawą drugą, która potwierdza teorię człowieka kreteńskiego, jest kolor. Wiem, że trudno o tym w czasach politycznej poprawności pisać, niemniej człowiek afrykański jest czarny, w przeciwieństwie do europejskiego. I stanowi to fakt łatwy do skonstatowania nawet dla daltonistów. Dlatego człowiek europejski pochodzący z Europy nie musiałby się wybielać, a pochodzacy z Afryki – już tak. A czym się to kończy, takie wybielanie znaczy, to wiemy na przykładzie Michaela Jacksona. Oczywiście kończy się źle, co Europejczykom póki co się nie przydarzyło.

         Załóżmy więc, że hipoteza Gierlińskiego zakładająca, iż Europejczycy mogą pochodzić z Europy, a konkretnie z obszaru Morza Śródziemnego, jest trafna. No dobrze, ale co dalej? Cóż, z jednej strony potwierdzałoby to znaną tezę, jakoby Kreta była kolebką europejskiej cywilizacji, o czym wiedziano już przed Gierlińskim. A to sugerowałoby z kolei, że Polak odkrył rzecz powszechnie znaną, na przyklad jak koło w epoce hula hoop. Nie oznacza to jednak zaraz kompromitacji naszego naukowca, którego celem mogła być na przykład  chęć utrwalenia w świadomości społeczeństw – zwłaszcza tych ze Starego Kontynentu -  znanej już teorii, by czuli się jak u siebie, a zwłaszcza teraz, gdy jak u siebie czują się w Europie  obcy. Z drugiej jednak strony jego idea budzi pewne zastrzeżenia odnośnie szans migracji praludzi. Wiadomo bowiem, że Kreta jest wyspą oddaloną od stałego lądu o plus minus 100 kilometrów, a takiego dystansu człowiek w wersji pra-pra przepłynąć nie mógł. Zresztą nie tylko nie mógł, ale i nie miał takiej potrzeby, jako że nie widział stałego lądu, zatem równie dobrze mogłby skierować się wpław do Afryki, i to z takim samym skutkiem.

         Oczywiście niektórzy mogą nie zgadzać się z moimi wątpliwościami, twierdząc, iż w tamtych czasach klimat mógł być suchy na tyle, że istniało połaczenie pomiędzy Kretą a kontynentem. Nie jest to jednak możliwe – klimat musiał być taki sam, jak teraz, bo skąd wzięłaby się jego zmiana, skoro powszechnie wiadomo, że zmiany klimatyczne na Ziemi następują jedynie w wyniku przemysłowej działalności człowieka? A ponieważ nie było wtedy jeszcze przemysłu – bo nie było -  to co miałoby go zmienić aż tak, by zaraz po wędrówce praludzi woda zalała kawał lądu pomiedzy Kretą a Poloponezem? No nie, zupełnie bez sensu. Chyba że... No ta, chyba że byli to wcześni Żydzi - wtedy co innego.

         Tak więc w swoim rozumowaniu Polak strzelił byka … Rzec można, że nawet byka kreteńskiego, który całe jego odkrycie i wyciągnięte z niego wnioski stawia pod znakiem zapytania, każąc ponownie wrócić do teorii migracji człowieka afrykańskiego. Temu było o tyle łatwiej, że do pokonania miał jedynie Kanał Sueski, który w niektórych miejscach ma zaledwie sto kilkadziesiąt metrów szerokości. Skoro jednak Rio Grande - co prawda trochę węższa i płytsza - nie stanowi problemu dla migracji całych grup homo latinoamericanus w głąb cywilizacji hamburgera, politycznie poprawnej kury i meatballs z makaronem, to i człowiek afrykański mógł dać sobie radę z kanałem. A później to już hulaj dusza - Europa stała otworem.

         Teorie Gierlińskiego mógłby jednak obronić jakiś autorytet z grona zwolenników paleoastronautyki, no przykład ktoś pokroju Szwajcara Ericha von Dänikena. Poczęta w jego inaczej sprawnym umyśle teoria brzmiałaby wtedy niezykle zachęcająco, na przykład tak:        

         Pięć i pół miliona lat temu, a dokładniej - przed nasza erą, w dzisiejszej Europie wylądowali kosmici. Widząc ludzi na innych kontynentach poczuli smutek, że tak żyzny i dobrze rokujący kawałek Ziemi nie jest zamieszkały przez istoty dwunożne. Dlatego gdy odnaleźli na Krecie praludzi, postanowili przewieźć ich na kontynent. W tym celu dowódca kosmicznej misji obcych, kobiecopodobna jak na współczesne wymagania GelaAn KelMer dogadała się z ksiegowym załogi RosSo, by ten wasupłał nieco grosza z budżetu wyprawy na transport kreteńskich malpoludów na kontynent. I Rosso tak uczynił, dokładając na ten cel ochoczo nawet z własnej kieszeni. Oczywiście ówczesna kulejąca wiedza nie znała jeszcze ani dmuchanych pontonów, ani spalinowych silników do łodzi, dlatego posłużono się jedyną dostępną w tym czasie techniką teleportacji.

         Jeśli zatem zepniemy klamrą paleoastronautyki fakt znaleziska Gierlińskiego na Krecie z dzisiejszym zaludnieniem Starego Kontynentu, połączymy tym samym wszystko w jedną logiczną całość, odcinając się skutecznie od teorii afrykańskiego wątku zasiedlenia Europy. Zresztą pomyślmy tylko: gdyby wtedy naprawdę ówcześni Afrykanie zasiedlili Europę, to czy obecnie ci dzisiejsi ryzykowaliby tak wiele, aby do niej dotrzeć? A w życiu!

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości