Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1384
BLOG

O prawie do posiadania broni palnej w Polsce / odpowiedź dla tenco /

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 122

        Dobrze, powiem Ci, dlaczego nie popieram idei liberalizacji przepisów regulujących nabywanie i posiadanie broni w Polsce. A że list ten pisałem razem z moja widoczną na zdjęciu jamniczycą, która wszędzie musi wtrynić swój nos, z pokorą zastrzegam, że lepsze jego części są jej autorstwa.

         Oczywicie nie chodzi tu o to, co mi zarzuciłeś – że stałem się rzekomo bardziej amerykański niż polski, dlatego w jueseju akceptuję i wspieram istniejące prawo, którego odmawiam Polakom. To bzdura, człowiek, który tak jak ja spędził pierwsze, decydujące o narodowej tożsamości niemal trzydzieści lat w Polsce, nie może poczuć się Amerykaninem. Owszem, może doceniać nowy kraj, zrozumieć go, ba, nawet wrosnąć w niego mniej lub bardziej kulturowo, ale nie oderwać się od korzeni. Takie przypadki to pewna poza, dość częsta nawet, będąca wynikiem wielu czynników: na przyklad specyficznego rodzaju snobizmu albo chęci ukrycia kompleksu pochodzenia, przywiezionego z kraju. Ale my nie o tym, prawda?

         Dobrze, wspomniałem, że jestem zwolennikiem zachowania drugiej poprawki, co nie znaczy, że w formach niekontrolowanego nabywania i posiadania broni. Dlatego nie bolą mnie, tak jak innych Amerykanów, nakładane restrykcje, głównie stanowe, zmierzające do ucywilizowania istniejącego prawa. Ograniczenie zakupów niektórych rodzajów broni, nakaz używania magazynków o mniejszej pojemności, specjalne zezwolenia na stosowanie tłumików, obostrzenia przepisów przy zakupie – to wszystko, co oburza innych, mnie emocjonalnie nie dotyka. Bo niby dlaczego ma mi przeszkadzać fakt, że od kilku lat nie mogę w moim stanie kupić pistoletu o pojemności magazynka większej niż 10 naboi? Czy ktoś mi zabrania strzelać? Nie. Czy mogę to coś nadal nosić? Tak. Czy do obrony koniecznej potrzebuje więcej amunicji, niż załadowane 10 sztuk? Nie, bo skoro nie trafię za pierwszym czy drugim strzałem, to prawdopodobnie po raz trzeci i tak nie zdążę już wystrzelić - taki są realia tej okrutnej gry        

         Oczywiście zdaję sobie sprawę, w jakim kierunku te drobne ograniczenia zmierzają, jednak jest to nieuchronne, natomiast wolności amerykańskie są tak silne, że nagłe wprowadzenie bardziej zdecydowanych zmian nie tylko groziłoby reperkusjami społecznymi – nie wszędzie, ale w większości stanów na pewno – to na dodatek udowodniłoby faktyczne zakusy elit, zmierzających do ograniczania istniejącej konstytucyjności. Dlatego musimy nadal żyć z garbem, który czasem przeszkadza. Za to z drugiej strony, co może dziwne, stanowi on przeciwwagę wobec władzy, która stara się wymusić uległość, zginając obywatelom kolana, choć jedwabnymi w kontakcie z nią muśnięciami. Dlatego druga poprawka pomaga domagającym się przestrzegania litery konstytucji Jankesom prostować sylwetki. I dlatego popieram to, co jest, bo to coś stanowi o obliczu Ameryki. Nawet jesli miałaby być trochę, tu i tam, podziurawiona kulami.

         Natomiast w przypadku Polski może dziwić jedna rzecz. Oto podstawowym argumentem w dyskusji o upowszechnieniu prawa do posiadania broni jest możliwość użycia jej w obronie koniecznej. A to burzy moje rozumienie tego prawa. Jeśli tu gdzie mieszkam, po kursie i egzaminie poprzedzających ubieganie się o zezwolenie na posiadanie pistoletu, w podaniu skierowanym do policji napisałbym, że spluwa potrzebna mi jest do obrony osobistej, nigdy tego zezwolenia bym nie otrzymał. Bo jak poinformowałaby mnie władza, od bronienia mnie jest ona i nie należy jej w tym wyręczać. Oczywiście nie oznacza to, że nie mogę użyć pistoletu w przypadkach zagrożenia życia, ale nie może to być celem jego posiadania. Tak jak celem robienia prawa jazdy i zakupu nawet sportowego samochodu nie jest ściganie się po autostradach z prędkością ponad 200 km/godz., co nie oznacza, że ktoś, kto nabędzie odpowiednie umiejętności, z czasem nie wystartuje w rajdach. Zupełnie inna filozofia, prawda?

         Poza tym Polska jest wciąż krajem w przebudowie, pełnym nie opadających, ale, o dziwo, narastających sprzeczności społecznych, głównie o charakterze politycznym, które przyjęły już zdecydowane formy nienawiści. I nic nie wskazuje, aby ten proces mial tendencję zniżkową, wręcz odwrotnie – nadal się nasila. Dodatkowo pauperyzacja części ludności w okresie przemian systemowych oraz jej ponowne uklasowienie, któremu towarzyszą powstałe niemal z dnia na dzień gigantyczne różnice w stanie posiadania, wskazują na niebezpieczeństwo tarć społecznych na tle ekonomicznym w przypadkach silniejszych kryzysów gospodarczych. Mało tego, te nagle powstałe różnice wskazuja na zdecydowanie bezprawny, a mówiąc wprost bandycko-korupcyjny charakter zgromadzonego kapitału, co nadal podtrzymuje postawy rozliczeniowe, nie zawsze ocylujące w swych zasadach i zamierzeniach wokół prawa, bo niekiedy zbliżone do niebezpiecznego rewanżyzmu. I znów, o ile warunki ekonomiczne się pogorszą, grożba przebicia się tych postaw do ulicznej świadomości mas grozi wybuchem. Mało tego, nawet rozliczenie pewnych korupcjogennych kręgów biznesu, poprawa stanu zamożności obywateli czy likwidacja politycznych przyczyn napięć społecznych nie oznacza natychmiastowej poprawy sytuacji. To kwestia kilku dziesięcioleci, na ogół pokolenia, czasem dwóch, by rany się zabliźniły i nie groziło nam, że do członków smoleńskiej miesięcznicy zacznie strzelać jakiś Cyba, a do manifestantów z KOD zacietrzewiony pisowiec.

         A zatem mamy czas, dużo czasu, więc myślę, że Łukasz Warzecha, który chciałby zrobić z Polski Dziki Zachód,  nie doczeka chwili, by mógł bez problemu kupić spluwę sobie, starej i ,,dzieckom” po jednej, a póżniej, u dziadków na wsi, bawić się w pryta, w Indian i kowbojów albo w policjantów i złodziei.        

         I jeszcze dwie sprawy. Łatwość w nabyciu broni zawsze zwiększa jej ilość na czarnym rynku. To normalne, trafia ona w niepowołane ręce w wyniku włamań, ulicznych napadów, wynoszenia z domów przez dziatwę, a nawet wskutek nielegalnego przekazywania osobom nieuprawnionym przez samych właścicieli, głównie tych w podeszłym wieku. No a chyba nikt by nie chcial, by młodociany świat przestępczy zamienił pały do bejsbola na siedemnastostrzałowego Glocka?

         Sprawa następna to wyrastanie w kulturze posiadania broni palnej, jak ma to miejsce w USA, zwłaszcza na południu, gdzie już młodzi chłopcy obeznani są z zasadami bezpieczeństwa i strzelają częściej i celniej od polskich żolnierzy. Polacy w tej kulturze nie wyrastali, to dla nich nowość. I jeśli wspomniany już bejsbol również zaadaptowali, to jedank nie w formach sportowych, tylko użytkowych, znaczy bandyckich. W takim razie jakie będą skutki ich ułatwionego konatktu z bronią palną?

         Nie przenośmy zatem na siłę do kraju obcych wzorców, gdy nie ma na nie uzasadnionego obiektywnymi przesłankami zapotrzebowania. A tym nie są kaprysy, chciejstwo a często i marzenia osób, które pistolety widzą głównie na kryminalnych filmach, co działa na ich wyobraźnię podobnie, jak zdjęcie gołej kobiety na zmysły i gdzieś nawet się zazębia. Natomiast bolący rodaków fakt, że w innych państwach naszgo kontynetu, zwłaszcza w części zachodniej, przypada więcej broni w przeliczeniu na głowę mieszkańca, niż w Polsce, co czyni ich takimi ,,nieeuropejskimi”, niech ich nie poniża, naprawdę. Może byłoby lepiej, gdyby skuteczniej zwalczali przestępczość, podciągnęli poziom edukacji do tamtych wzorców, ostudzili podziały społeczne i ugrzecznili wzajemne relacje, zamiast marzyć o wciśnietym z tyłu w gacie pistolecie. Tym bardziej, że te gacie nie zawsze jeszcze są czyste.    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo