Niezależnie od tego, czy prezydent Duda podpisze czy nie podpisze nowelizacji ustawy o IPN, czy jej obecny zapis wejdzie w życie w dotychczasowym swoim brzmieniu czy zostanie później znacznie zmieniony lub uściślony na życzenie Izraela, czy pozostaniecie suwerenni w swych decyzjach do końca czy zaczniecie się poniżać, do czego już zaczęliście się skłaniać, czy będziecie robić przysłowiową ,,łaskę” Amerykanom i całować ich, gdzie popadnie czy osłabicie więzi łączące was z Waszyngtonem – to wszystko nie ma znaczenia. I tak będziecie musieli wypłacić Żydom to, czego zażądają, a ich apetyt na pewno urośnie w miarę jedzenia. Będziecie musieli, tym bardziej że więksi i bogatsi od was się ugięli, wiedząc – jak w tym dowcipie - że za małym zającem stoi jego kolega niedźwiedź.
No a jak już oddacie im wszystko czego sobie zażyczą, to tworząc precedens, musicie się przygotować do oddawania w tej czy innej formie Niemcom. Dobrze mówię – nie oni wam, tylko wy im.
W roku 1981, w biuletynie informacyjnym Solidarności Regionu Mazowsze, wydawanym wtedy na powielaczu, zamieszczono wymowny, rysunkowy dowcip, przedstawiający relacje pomiędzy rządem a związkowcami. Oto przy stole siedzi wielki kocur, pod szyją ma zawiązaną, opadającą na brzuch serwetę i sądząc z trzymanych przez niego w łapach sztućców jest przygotowany do jedzenia. A przed nim, uwiązana na wznak do talerza, piszczy ze strachu wniebogłosy przerażona mysz, na co poirytowany kot przemawia do niej ustrojonym w powagę władzy tonem pezetpeerowskiego aparatczyka: - Słuchajcie no mysza, nie przeszkadzajcie.
No co, czy czujecie już pod plecami chłód fajansu stołowej zastawy a na rękach i nogach więzy politycznej bezsilności? Czy słyszycie ten niezadowolony pomruk waszyngtońskiego kota? Tak? No to informuję was, że za chwilę będziecie uczestniczyć w wielkim żarciu. Niestety wasz pech polega na tym, że tylko biernie. I naprawdę nie ma potrzeby piszczeć – to bardzo niehonorowo a nawet powiedziałbym, że niegrzecznie.