Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
555
BLOG

Szewach od smutków

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 7

Szewach Weiss jest rozbity. Nie, nie pobity przez polskich faszystów uganiających się z pochodniami po ulicach Warszawy każdego dziesiątego dnia miesiąca i w dniu Święta Niepodległości lub układających smakowite swastyki z czekoladowych wafelków w ciemnych ideowo polskich lasach, których nie zdążył  wyciąć Szyszko – a wychodzi teraz na to, że chłop wiedział, co robi. Nie, jest tylko rozbity, choć i to na pewno wystarczy, by Robert Mazurek zaproponował udobruchanie i wynagrodzenie Szewacha na przykład stanowiskiem szefa polskiej dyplomacji. Bo Mazurek miewa już z powodu być może swojej ustawiającej się do wiatru urody takie różne głupie pomysły, które później sprzedaje w tygodniku Lisickiego za jego nieprzytomną zgodą.

Dobrze, ustalmy więc, iż ów etatowy dobry dla nas Izraelita jest rozbity psychicznie i nieutulony w żalu, co skłaniając umysł ku odpowiedniej metaforze można ująć tak, że przypomina jajko na twardo podawane przez Żydów w czasie stypy i symbolizujące w ich wierzeniach żałobę. No i nasz drogi Weiss też pogrążył się w smutku z powodu działań polskiego rządu, a szczególnie wypowiedzi premiera Morawieckiego, które doprowadziły do wyziębienia w temperaturze zera Kelvina relacji pomiędzy Warszawą a Jerozolimą, grożąc zamrożeniem kanałów. Przy czym nie chodzi o te wodne – kto by się nimi przejmował? -  tylko o kanały jednostronnego transferu gotówki. I tak oto rozżalony Szewach pękł nam na dobre…, Zaraz, to znaczy na drobne, inaczej mówiąc zamienił się w rozstrojony psychicznie bilon, co jest przykre, bo wizualnie niebogate. Ale trudno, tak już musi być – z historii wiemy, że nieszczęścia nigdy nie omijały Żydów. Wychodzi więc na to, że teraz Polska powinna im to szczodrze zrekompensować, skoro inni nie dają się podejść.

Przejdźmy jednak do sedna, to znaczy do głębi przemyśleń, których popis dał w izraelskim radio ów były żydowski ambasador w Warszawie, noszący - teraz już zapewne wstydliwe - miano przyjaciela Polski. Zresztą przyjaciela, którym notabene sam się ogłosił a Polacy to skwapliwie podchwycili.

Otóż opisując niedawne załamanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy Jerozolimą a Warszawą w izraelskim radiu, powiedział tak: „Rząd polski niweczy wszystko, co w ciągu 25 lat ogromnym wysiłkiem wielu ludzi udało się osiągnąć w relacjach między obu narodami.” Mocne, prawda? Tylko że tak naprawdę Szewach Weiss wyraził w tym jednym zdaniu wszystko, by albo podważyć swoją dobrą wolę, albo jakość posiadanych walorów umysłowych. Ewentualnie jedno i drugie. A dlaczego tak uważam?

No cóż, to oczywiste. Wystarczy zadać Szewachowi Weissowi proste pytanie, co naprawdę w tych relacjach pomiędzy obu państwami w czasie ćwierćwiecza osiągnięto – w tym i dzięki jego przecież zasługom - czego moglibyśmy żałować? Bo czy chodzi o widoczną gołym okiem asymetrię w relacjach politycznych? Czy o fatalne, wrogie nam wychowanie młodzieży szkolnej w Izraelu, o którym łatwo przekonać się z relacji medialnych? Wychowanie, co podkreślam, które podtrzyma na pokolenia wysiewany aktualnie antypolonizm. Ten może nie wysysany z mlekiem matki, ale na pewno z trzymanego zwyczajem uczniów w ustach długopisu, zwłaszcza na lekcjach historii, kiedy to z wypiekami na twarzy wysłuchują opowiadań o polskich sprawcach Holocaustu. Czy może miał na myśli poniżające nas wypowiedzi izraelskich dygnitarzy, jak tę Amira Eszela, dowódcy izraelskiego lotnictwa, który w roku 2003, jeszcze jako pilot dokonał przelotu swoim myśliwcem nad oświęcimskim obozem poniżej poziomu chmur, choć polskie dowództwo tego zakazało? I co wtedy powiedział? Ano skomentował to z butą godną niemal okupanta: ,, Musieliśmy słuchać Polaków przez 800 lat. Teraz już się ich słuchać nie musimy". Podkreślam, obcy pilot wojskowy o wizycie w suwerennym państwie. A może Szewach miał na myśli konsultacje prowadzone przez nasze władze z czynnikami izraelskimi w trakcie prac nad kształtem wewnętrznych polskich przepisów? Czy raczej wymuszanie na Polsce zmian narracji historycznej, kreowanej pod dyktando pedagogiki wstydu? Albo posługiwanie się przez Izrael światowymi żydowskimi organizacjami w stałych atakach na nasz kraj? Ewentualnie o fakt, że w pogoni za izraelską przyjaźnią polscy włodarze ciągle schylają karki, bardziej troszcząc się o pamięć historyczną i tradycje żydowskie niż własne? O, już wiem, na pewno myślał o wysokości finansowych żądań Żydów, czyli o haraczu, który mamy im płacić, a który sami wyliczyli, zagrażającym dalszemu bytowi polskiego państwa?

         Na zdjęciu wyżej nasz zatroskany bohater mówi: ,, Chciałbym, by młodym Żydom opowiedziano prawdę…I tak dalej – słowa, słowa, słowa, w treści przypominające porzekadłowe wypełnienie milicyjnego gwizdka.  - No bo jak to tak, panie Weiss - chciałoby się zapytać - cytat pochodzi z pańskiej rozmowy z Robertem Mazurkiem z lipca 2016 roku i jeszcze wtedy nikt tym młodym Żydom nie powiedział prawdy? Czyli co, nic nie zrobiono przez te 25 lat, których tak pan żałuje. Znaczy pan kpisz czy o drogę pytasz?

O czym ten skądinąd sympatyczy polski Żyd bredzi? Bo wszystko to, co zostało osiągnięte na przestrzeni ćwierćwiecza w stosunkach polsko-izraelskich jest niczym innym, jak tylko wstydliwą kartą naszej polityki i dyplomacji. Dyplomacji, która przez te lata pomagała wybrać szekspirowskiemu Shylockowi miejsce, gdzie może sobie uciachać nie funt, ale nawet, jeśli tylko trzeba, to i pięć funtów żywego polskiego ciała. I teraz, cięte już niemal państwo, nagle stało się logiczne i odpysknęło, co kompletnie zasmuciło a nawet rozbiło psychikę naszego drogiego Szewacha Weissa. Cóż, być może liczył na to, że rytualny ubój odbędzie się w zupełnej ciszy.

Jeśli więc można czegoś dziś żałować, to nie tego, iż polski rząd popsuł swoim zachowaniem coś, co w dziedzinie relacji polsko-żydowskich udało się przez 25 lat dokonać, tylko że przypadkowo odsłonił fakt, że wspomniane relacje były złe, a są jeszcze gorsze. Czyli że w skali  dokonań jesteśmy wręcz  na minusie. I szkoda.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka