Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1352
BLOG

Genialny plan, czyli przychodzi Joachim do prezesa

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

- Joachimie, Joachimie, jeśli leżysz tam w progu za drzwiami, to wejdź, proszę, potrzebuje ciebie?

- Tak, panie prezesie, już jestem do usług.

- A dlaczego znów nie w ministerstwie?

- W ministerstwie czuwam w nocy pan rozumie: ktoś nie śpi, żeby ktoś inny mógł spać. A w dzień tu, po staremu, żeby pan prezes samotny się nie czuł i…

Nie, czekaj, no nie rób tego, przecież wiesz, że nie lubię. Co wam przychodzi do głowy z tym całowaniem po rękach?

- Ale ja tak z czystego szacunku dla pana prezesa, a dlaczego inni, trudno powiedzieć. Obłudnicy może a na pewno karierowicze.

- Tak sądzisz? 

- Ja to wiem,

- A skąd?

- No od pana prezesa, a trudno przecież o lepsze źródło wiedzy.

- Hm, w takim razie muszę ci przyznać rację, drogi Joachimie. A wiesz, że jak ostatnio Rysiek mnie pocałował…

- Richard Henry?

- Nie, ten to tylko udaje, zaczynając od butów, paskudnik jeden. Zwłaszcza wtedy, gdy listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego układamy. Nieszczery jakiś jest, tak sądzę.

- Lepper go przećwiczył, panie prezesie, a że chłopski watażka po gospodarskim obejściu łaził, to Richardowi wiejskie smaki do dziś w ustach pozostały i słoma między zębami. Dlatego taki ostrożny się zrobił. 

- Ale mniejsza z tym. O Ryszarda z Sejmu mi chodzi, wiesz, tego naszego Psa, czy jak mu tam... Od czasu jak mnie cmoknął, postarzałem się o całe dwadzieścia lat. I te wory pod oczami -  straszne. Zresztą sam zobacz, wyglądam jakbym był jego bratem-bliźniakiem, co źle mu wróży. Zaraz, tfu, co ja gadam! Bliźniak? Jaki bliźniak? Okropne. W każdym razie gość cierpi pewnie na jakąś egzemę albo... Myślisz może, że?… No nie, zawsze dbałem, żeby od deski klozetowej się nie zarazić, a od pocałunku Ryszarda miałbym?

- Mogę pana zapewnić, panie prezesie, że Ryszard nos wciąż ma, czasem jakby biały, ale jednak. Znaczy w tych sprawach obaw mieć pan prezes nie powinien – tak sądzę.

- Tyle przynajmniej dobrze. No ale zobacz, jak się postarzałem.

- Fakt, panie prezesie, zgred się z pana zrobił.

- Przepraszam?...

- Znaczy posunął się pan…

- Gdzie?

- W latach znaczy… Coś nie tak powiedziałem? 

- Powiem tak: w pewnych sytuacjach, Joachimie, twoim obowiązkiem jest mnie pocieszać, a nie dołować jeszcze.

- Oczywiście, panie prezesie, ale nie mam dobrego wyjścia, sam pan przyzna. Jeśli przytaknę, jak teraz, to uchybię dobremu wychowaniu, a jak zaprzeczę, to podważę nieomylność pana prezesa. No a przecież nie wiem na czym panu prezesowi w danej chwili bardziej zależy: na konwenansach czy dobrym samopoczuciu?

- Na czym? Po prostu chciałbym, żeby było tak, jak było, chyba rozumiesz?

- Znaczy totalnie? 

- Jak?

- No totalnie, czyli mamy wycofać wszystko, co do tej pory kolanem przepychaliśmy. Zresztą od trzech miesięcy krok po kroku idziemy rakiem, z tym, że mnie wszystko jedno - w tę czy w tamtą…

- Na Boga, trzeba mieć zasady, Joachimie. A w każdym razie jakieś minimum.

- To ja takie minimum właśnie mam i wystarczy – żeby nasze, znaczy pana prezesa na wierzchu było. A co, to już nieważne, wystarczy mi myśl, że przy pana prezesa fortunie i moja może wyrosnąć.

- Joachimie, ja miałem na myśli to, żebym czuł się i wyglądał tak, jak kiedyś, rozumiesz? A ty mi tu prezentujesz w całej krasie swój cynizm.

- A to źle?

- No dobrze, że jako polityk tak myślisz i czujesz, a źle, że się z tym zdradzasz.

- Rozumiem, panie prezesie i przepraszam.

- W porządku, Joachimie, dobry chłopak z ciebie. A teraz wstań już z kolan i pamiętaj, że nigdy więcej żadnego całowania po rękach. Nie wiem czemu, ale o moim celibacie dla ojczyzny mi to przypomina, co jest na pewno wzniosłe, niemniej trochę tu i tam uwiera.

- Oczywiście, panie prezesie, rozumiem i każę przekazać innym – kolana jak najbardziej, cmokanie absolutnie. A czy zakaz ma dotyczyć zarówno Polaków, jak i Polek?

- Hm, trudne pytanie… Wiesz, póki co, poprzestańmy może na Polakach. Nie chcę, żeby zostało to źle odebrane jako na przykład pomniejszanie praw kobiet, dlatego niech dalej całują. Inaczej jeszcze napiszą o mnie, że jestem mizoginem. Nie, nie, tylko Polacy, Joachimie, a Ryszard, ten od prochów, w szczególności. Brrrr!

- Słowo ciałem się stanie, panie prezesie.

- No nie przesadzaj, Joachimie, nie przesadzaj, he, he! A teraz powiedz, co na naszym froncie walki z perzem?

- Właśnie zgłosiliśmy projekt ustawy likwidującej Wojska Obrony Terytorialnej, uzasadniając to koniecznością ochrony naszej młodej demokracji przed pomysłami groźnego dla państwa rusofoba.

- Hm, bardzo dobrze, Joachimie, bardzo dobrze. A co z jego ludźmi?

- Wycięci w pień, panie prezesie.

- O, to jeszcze lepiej. Wiesz, chciałbym również, byśmy wycofali się z pewnych jego sztandarowych projektów. Te wszystkie Kraby, Pioruny, Groty… Śmiesznie napuszony nazwy, co? Sam rozumiesz, później jakiś szwej weźmie do garści taką giwerę i ta mu się jeszcze, nie daj Boże, z Antonim dobrze skojarzy. A to byłby błąd, Joachimie.

- Właśnie miałem pana poinformować, panie prezesie, że kontrakty zostały zerwane a potrzebne wojsku pukawki zakupimy z demobilu w Izraelu. Gros zaoszczędzonych pieniędzy Bankier postanowił przeznaczyć na budowę infrastruktury oraz lotniska na obszarze planowanego Eksterytorialnego Regionu Oświęcimskiego oraz korytarza łączącego go z jednej strony z Wolną Judeołodzią, z drugiej z Dystryktem Kazimierzowskim w Krakowie, a z trzeciej – ze Śląską Autonomią. No i z tego jeszcze niepełnosprawnym dla pucu coś kapnie.

- Ha, świetnie. No i widzisz, Joachimie, jak pięknie wywinęliśmy się Żydom z zagrożenia Aktem 447 i Niemcom ze spłaty czwartej części naszych długów?

- Tak, to było znakomite posunięcie, panie prezesie. Jeszcze tylko ten Korytarz Suwalski dla Putina i będzie spokój.

- Taaa, wszystko się układa. No a wracając do naszego Antoniego – co z nim?

- Trzymamy go pod kluczem, panie prezesie, ale twardziel nie wymięka. Nie chce się przyznać ani do defraudacji państwowych pieniędzy, ani do planowania puczu. 

- To co ten Zbyszek robi? Niech go tam ci jego siepacze bardziej przycisną. Aha, i niech Antoni sam się do wszystkiego przyzna i dopowie, że Szydło miała o tym nie żeby zaraz pełną, ale powiedzmy, że jakąś wiedzę - to wystarczy do dymisji, rozumiesz. Znaczy róbcie tak, żeby było dobrze, Joachimie, żeby było dobrze.

- Przekażę, panie prezesie, jasne.

- Aha, koniecznie zadbaj o to, aby w sądzie sprawę Antoniego poprowadził sędzia Tuleya. Już on zadba o wszystko lepiej od nas, a że to człowiek opozycji, więc umyjemy od tego ręce.

- Genialne, panie prezesie, po prostu genialne!

- No cóż, Joachimie, nieskromnie powiem, że niektórzy całe życie uczą się tego, co jeden skromy żoliborski inteligent nosi w genach. Ale nie chciałbym cię dłużej zatrzymywać, więc na koniec może powiesz tylko, jak sprawy się mają z zaplanowaną przeze mnie pauperyzacją politycznych elit?

- Opornie, ale cały czas do przodu, panie prezesie.

- Opornie? 

- Ludziom trudno rozstawać się z pieniędzmi, panie prezesie, a co dopiero z pełną miską. Ledwo pogodzili się z całkowitą rezygnacją z poborów, to na dodatek pan prezes przymusił ich do płacenia tysiąca złotych miesięcznej daniny na rzecz Caritasu. Doszło do tego, że Duda - ten pisowski, od związków, a nie ten drugi, nie wiadomo jeszcze czyj – ściepę wśród robotników dla naszych posłów organizuje, a nawet kuchnię polową pod Sejmem postawił i ciepłą zupę zaczęli wydawać. Bałagan tam zawsze, bo nasi menażkami i niezbędnikami leją się z totalnymi, którzy też chcieliby się na darmowe kalorie załapać i trochę podkradają, jak to u nich w zwyczaju..

- He, he! – aż miło słuchać, Joachimie. Dzisiaj, zaraz po obiadku, każę się zawieźć pod Sejm, żeby zobaczyć to na własne oczy, he, he! Ale co tak na mnie patrzysz, Joachimie?

- Ja? A nie, pan prezesie, skądże, przewidziało się pewnie panu prezesowi.

- Czyli powiadasz, że dantejskie sceny się tam dzieją, he, he!?

- Żeby pan prezes wiedział. Wczoraj, jak Krycha Pawłowicz przyfasowała chochlą Borysowi, to na ostry dyżur chłopa zawieźli i trepanację czaszki mu robili.

- I co, odratowali?

- No, dali radę.

- Cholera, wiedziałem, że Krycha krewka jest, ale żeby zaraz taka słaba? Pewnie Duda zupę regeneracyjną bez mięsnej wkładki serwuje - to dlatego.

-  Może być. A niektórzy z głodu to ledwo już na nogach stoją. Gowina sam do szpitala na ostry dyżur odwoziłem. Chłopina jak się dowiedział, że brak żelaza go zabija, zszywki do papieru garściami łykał, byle tylko przy życiu się utrzymać. Jego sekretarka mówiła, że każdego dnia wpraszał się do niej na obiad, aż wreszcie zaczął kraść jej kanapki. Nie reagowała z litości do czasu, aż zamiast pocałować ją w rękę odgryzł jej mały palec i połknął, kanibal jeden.

- To nie z braku pieniędzy, tylko ze skąpstwa, Joachimie, z krakowskiego skąpstwa. No i niby taki dżentelmen. Ha, dżentelmen sobie by odgryzł, nie kobiecie.

- Jasne, panie prezesie. Nie dość, że głodomor, to na dodatek prostak.

- Właśnie, święta racja, Joachimie. A nie buntują się?

- Nasi póki co jeszcze nie, ale po stronie totalniaków już tak, bo Grzesiek i Lubnauerowa próbują nas stale przebijać. Jak pan prezes zarządził comiesięczne oddawanie krwi, to oni zrobili między swoimi loterię w sprawie oddawania organów na przeszczepy – nerek i rogówek. 

- I co?

- No nic, tylko wtedy Wielgusowa oznajmiła, że jedną nerkę to mięczaki i cipy oddają, więc ona odda od razu dwie. Na co wstał Rysiek – pan wie, ten ich Rysiek przygłup, i powiedział, że on to nawet trzy swoje nerki odda, co mu tam?

- Czyli plan działa, Joachimie, mój plan działa – my jakoś przetrwamy, bo jesteśmy wciąż krok za nimi i o to w tej grze chodzi. A oni, chcąc się przypodobać motłochowi, przez głupotę i żądzę władzy wyginą.

- Genialne, panie prezesie. A my im wtedy nawet pogrzeby na koszt państwa zafundujemy, ha, ha!

- Oj, łobuz z ciebie Joachimie, łobuz, nawet odrobiny współczucia za grosz w tobie nie ma. Ale za to cię lubię, bo można na tobie polegać. Inni, sam rozumiesz - wciąż śladowe resztki moralności w nich tkwią, więc do polityki się nie nadają. Co innego ty – zupełnie nowa jakość. 

- Dziękuję, panie prezesie. Ale na koniec chciałbym zapytać, czy jak oni wyginą, to my zawrócimy z dotąd jedynie słusznej drogi i znów urządzimy wszystko po staremu, żeby było tak, jak było. Czyli przynajmniej syto, rozumie pan?

- A to już zależy od sondaży, mój żołnierzu?

- Od sondaży?...

- Oczywiście. Ale czemu tak zbladłeś i trzęsiesz się? I w brzuchu ci okropnie burczy. Joachimie?

- To nic, tak jakoś, z głodu pewnie…

- Z głodu?... Zaraz, ale co ty robisz, Joachimie, przecież ustaliliśmy, że nie będziecie całować mnie po rękach. Joachimie, Joachimie, do diabła, no co ty?...  Jezu, mój paaaleeeec!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka