Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
994
BLOG

Goście w dom

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

        Początkowe domysły stały się  faktem – nie tylko premier Morawiecki odwołał swój udział w konferencji państw Grupy Wyszehradzkiej, która miała mieć miejsce w Jerozolimie w dniach 18 i 19 lutego, ale na dodatek w ostatniej chwili wstrzymał udział w niej politycznego amatora o ciepło-kluchowatej osobowości, szefa MSZ Jacka Czaputowicza. Niespotykana dotąd buńczuczność i stanowczość władz Polski w stosunkach z Izraelem spowodowała, że dawno zaplanowane spotkanie zakończyło się fiaskiem, o czym poinformował premier Czech.

        Początkowo nie zanosiło się na większą dyplomatyczną burzę. Niejasne w przekazie sprostowanie słów Beniamina Netajahu wypowiedzianych w muzeum Polin, a zarzucajce Polakom współudział w mordowaniu Żydów, ograniczyło się do odwołania wizyty Morawieckiego w Jerozolimie, choć w rozmowie telefonicznej obaj premierzy podtrzymali chęć kontynuacji stanowisk uzgodnionych w trakcie zeszłorocznej czerwcowej konferencji, zaraz po nowelizacji ustawy o IPN. Oczywiście wszystkim da się zagrać na użytek propagandowy. Mieczysław Ryba, dyżurny profesor kaczystów, stwierdził, że jest to protest premiera, który chce pokazać, iż Polska nie da się oskarżać o Holokaust i źle traktować. Tę samą myśl wyraził Marcin Wikło, oficer pisowskiej propagandy działający na portalu braci Karnowskich. Brakowało mi tylko, by obaj poinformowali naród, że od tej pory, aż do zakończenia wyborów, były bankier, mówiąc językiem Józefa Oleksego, będzie w stosunkach z Żydami ,,ostry, k…., jak brzytwa”. No ale na jak długo i co za tym przemawia?

        Jak już wspomniałem, najpierw poszło o słowa Beniamina Netanjahu, który będąc gościem na warszawskiej konferencji poświęconej Iranowi, w czasie wizyty zorganizowanej w muzeum Polin miał stwierdzić, że Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów podczas Holokaustu. Doniósł o tym izraelski dziennik ,,The Jerusalem Post” i powtórzyły za nim światowe media. Ostatecznie, po dyplomatycznym i medialnym zamieszaniu, głownie po stronie polskiej, kancelaria premiera Netanjahu oraz jerozolimska gazeta stwierdziły, że to pomyłka. Naprawdę Netanjahu powiedział bowiem coś zupełnie innego, to znaczy, że… Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów podczas Holocaustu. I choć dla słuchacza lub czytelnika brzmi to identycznie, de facto liczą się podobno nie tyle słowa, ile nieznane bliżej światu przemyślenia premiera Izraela. Te zaś dotyczyły rzekomo nie narodu polskiego tylko Polaków, co ma diametralnie zmieniać stan rzeczy i jeśli ktoś nie ufa sprostowaniu, ten niedowiarek, a kto wie, może nawet i antysemita.

        No dobrze, ale co naprawdę wpłynęło na decyzję podjętą przez Morawieckiego w pierwszej fazie konfliktu? Otóż sprawa wydaje się być prosta i czytelna niczym dyplomacja kierowana przez naszych amatorów.

        Bliskowschodnia konferencja okazała się dla Polski jednym wielkim blamażem. Po pierwsze, o tym, że ma zostać zorganizowana w Warszawie strona polska dowiedziała się nie w wyniku negocjacji tej kwestii ze stroną amerykańską, tylko z wypowiedzi udzielonej mediom przez sekretarza stanu Mike’a Pompeo. Po drugie, ten sam Pompeo na konferencji prasowej zorganizowanej już po przylocie ponaglił polskie władze do podjęcia prac legislacyjnych w sprawie zwrotu żydowskiego mienia. Po trzecie, amerykańska dziennikarka MSNBC Andrea Mitchell w korespondencji stwierdziła, że powstanie w getcie skierowane było przeciwko polskiemu i nazistowskiemu reżimowi. I kiedy już po sprostowaniu jej nieszczęsnego przekazu zaczęło się przejaśniać, burzę gradową wywołał premier Netanjahu swoją wypowiedzią w muzeum Polin. Ale i tego było mało, bo jakby w końcowym akordzie oskarżeń, już po zakończeniu konferencji, nowo mianowany szef izraelskiego MSZ Israel Kac, nawiązując do wypowiedzi Netanjahu, przypomniał słowa byłego premiera Icchaka Szamira o antysemityzmie wysysanym przez Polaków z mlekiem matki. I tego było stronie Polskiej za wiele – nie tylko Morawiecki, ale i Czaputowicz zostali w kraju, a konferencja w Jerozolimie została odwołana.

        Jaką zatem uzyskaliśmy korzyść z polskiej dyplomatycznej uczynności? Symbolicznie taką samą, jak z wizyty gości, którzy nie dość, że się wprosili, to działając w porozumieniu, o ile nawet nie w zmowie, napaskudzili na podłogę, podtarli się firankami i zadowoleni z siebie rozjechali do domów. A w premii za usługę pozostały nam rachunki, niesmak oraz mocno nadszarpnięte stosunki z Iranem. No i niemiłe sprzątanie.

        Dlaczego więc Morawiecki zrezygnował z wizyty i odwołał udział Czaputowicza? Na pewno jest w tym dużo szczerego protestu przeciwko polityce władz w Jerozolimie. Ale czy wyłącznie? Otóż nie tylko w Izraelu, ale i w Polsce zbliżają się wybory, zatem tam grają na miłych uszom nutach antypolskich, a u nas – na antyizraelskich. Wybatożenie Polaków przez stronę amerykańską i żydowską, przyjacielskie rzecz jasna, uczynione w nawiązaniu do zaszłości i w akompaniamencie pobrzękiwania przyszłych zysków wyciskanych z Polski, musiało mocno nadwyrężyć nie tylko międzynarodowy, ale tym razem również wewnętrzny autorytet PiS i jego rządu, grożąc spadkiem popularności. By go poprawić, Morawiecki zagrał rolę obrażonego twardziela, zapominając przy tym, że obrażanie się bardziej przystoi panienkom niż premierowi z banksterskim rodowodem. Natomiast po wypowiedzi Kaca jeszcze bardziej utwardził stanowisko – inaczej słupki poparcia dramatycznie by opadły.

        A w ogóle to może ktoś mi wytłumaczy, dlaczego konferencja Grupy Wyszehradzkiej zaplanowana została w Jerozolimie, a strona żydowska już po raz drugi miała być jej uczestnikiem?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka