Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
875
BLOG

O Dodzie i policji luźnych uwag kilka

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

        Niekiedy, żeby nie zgłupieć, a i przy okazji nie spotkać się z zarzutem monotematyczności, osoba zajmująca się opisywaniem zaścianka rodzimej polityki musi choćby na trochę zająć się sprawami bardziej poważnymi. Ewentualnie naprawdę poważnymi, a czasem nawet tymi natury systemowej, co już samo w sobie brzmi arcyważnie i doniośle, choć do końca nie wiadomo, o co chodzi. Zresztą scena polityczna stała się aż tak nudna, a na dodatek przewidywalna, że widząc w telewizji kolejny raz tę samą gębę i znając poruszany temat audycji, jesteśmy w stanie z góry odgadnąć, co ta gęba, posługując się bardziej lub mniej gramatycznym językiem do niej przypisanym, ma nam do zakomunikowania. Podobnie jak i to, czym odpowie gęba siedzącego w studio oponenta. A skoro tak, zatem fach komentatora wydarzeń nad Wisłą coraz bardziej zatraca sens, jeśli z góry wiadomo, kto jest za, kto przeciw, a kto… Nie, nie żeby zaraz wstrzymywał się od głosu – błąd. Istotne bowiem jest, kto na tym zarabia grube pieniądze, przy czym zawsze jest to - operując przenośnią - ta sama osoba.

        Dlatego dziś pozwoliłem sobie poświęcić kilka słów polskiej policji, którą nieutuloną w żalu osierocenia pozostawi już niedługo na pastwę kolejnego partyjnego eksperta jej obecny szef, z zawodu i partyjnej funkcji agent turystyczny Jarosława Dwuwieżowego, Joachim Brudziński. A ten na pewno nie wybiera się do Brukseli wyłącznie dla chwały oraz pracy dla kraju, ale podobnie jak niegdyś Zizu Ziobro i inni posłowie spod znaku biało-czerwonej - na pięcioletni kurs pobierania wypłat i diet. Oczywiście nie bez tego, by pod pokrywką cwaniackiej zmyłki nie bulgotać mową-trawą o konieczności szlifowania języków obcych i wydalania patriotycznych wzdęć na obczyźnie. No dobrze, tak to wygląda, ale wróćmy już do rzeczy.

        Otóż mówiąc dokładnie, nie tyle poświęcę ten felieton policji, bo o tej wiemy wszystko, w tym głównie to, co najważniejsze – czyli że przyrosłymi do niej atrybutami są bloczek mandatów karnych, tendencja do ulegania korupcji oraz pała. Jedna, niestety. I tu od razu zastrzegam, że nie rozumiem, dlaczego policjanci mają nie do pary – te pały znaczy, czyli dlaczego nie dwie, skoro wiadomo skądinąd, że co dwie pały, to nie jedna, o czym przekonuje choćby życiowe ukontentowanie niewiernych żon… Ale zaraz, o czym to ja chciałem powiedzieć, bo coś mi się wydaje, że potruchtałem na skuśkę przecinką? Aha, no o tych pałach właśnie.

        Zatem sprawa jest ważna, o ile tylko wyobrazimy sobie, że pomniejszony o połowę stan osobowy policji dwupałowej może być tak samo skuteczny, jak jej jednopałowy stan pełny. I gdyby nasz premier wdrożył taką reformę, pieniądze z pomniejszonego o połowę budżetu MSW mogłyby zostać przeznaczone nie tylko na wsparcie małżeństw z dziećmi, ale na premiowanie kolejnych prób aktów samego poczęcia, co byłoby ideą iście rewolucyjną. Tym sposobem zupełnie innego wymiaru nabrałoby słynne hasło, promowane niegdyś przez publicystę Gazety Wyborczej Seweryna Blumsztajna: ,,Pie****ę, nie rodzę”, gdyby tylko gdzieś w tyle głowy świtała myśl: ,,Bo i tak się opłaca”.

        Zresztą o czym nie należy zapominać, dwójce zawsze raźniej, co poświadczają takie przykłady jak dwójka bez sternika, radiowa dwójka, pokój dwuosobowy z jednym łóżkiem, siostry syjamskie czy wreszcie bliźniaki jednojajowe, a te ostatnie zwłaszcza wtedy, gdy są podobne toczka w toczkę, choć już niekoniecznie pieprzyk w pieprzyk, co zostało odnotowane historycznie.

        Dobra, wystarczy dygresji, bo tak daleko się nie zajedzie, co najwyżej jak Kubica Skodą Fabią w Ronde di Andora, czyli nigdzie, więc powiem od razu, że chodzi mi o dobre imię naszej policji. A że dobre imię przekłada się na godność, godność na honor, a z tego miejsca niedaleko już do Boga i Ojczyzny, więc sprawa jest naprawdę poważna. Tak bardzo, jak tylko może być istotna dla pozbawionego sukcesów cywilizacyjnego gołodupca, któremu nic – prócz wymienionych wartości i kurpiowsko-cepeliowskich wycinanek – do bagażu historii świata dorzucić się nie udało.

        A zatem okazało się, że dobre imię polskiej policji wycenione zostało na …50 złotych, słownie pięćdziesiąt, co piszę, aby nie było wątpliwości, że tak dużo/tak mało – niepotrzebne skreślić, kosztuje godność naszego gliniarza. I dla uniknięcia podejrzeń, że to ja sam wymyśliłem, od razu informuję, iż prawomocnym orzeczeniem na taką właśnie kwotę została skazana za wulgarne wyzwiska pod adresem funkcjonariuszy Dorota Robaczewska, znana pod pseudonimem Doda. Tu wypada mi dodać… Dodać? No nie, nie ma w tym słowie niż zdrożnego, zwłaszcza co mogłoby dotyczyć Dody bądź od niej brać swój chlubny/niechlubny początek, naprawdę. Zatem jeszcze raz: chcę dodać, że nie piszę o pseudonimie artystycznym, bo słowo artyzm, które miałoby być użyte w kontekście estradowych dokonań tej pani, nie przechodzi mi przez klawiaturę. To znaczy tak mi się wydaje, że nie przechodzi, bo naprawdę nawet nie próbowałem.

          Wszystko zaczęło się od tego, że kiedy do zakłócających ciszę nocną piosenkarki i jej przyjaciółki wezwano policję, te zwyzywały stróżów prawa, a jednemu z nich dostało się nawet od celebrytki torebką po grzbiecie. Niestety, zebrany przez policję materiał dowodowy nie przekonał sądu do surowszego potraktowania piosenkarki i ten orzekł wspomnianą karę 50 złotych na rzecz Skarbu Państwa oraz nakaz zapłaty 150 złotych kosztów postępowania. Jednym słowem bzdet, tylko skoro tak, to dlaczego sprawa ciągnęła się od roku 2014, jakby była wyjątkowo zawiła i dotyczyła kwestii o wiele ważniejszej niż nocne połajanki i przepychanki rozbawionych ,,na chama” dam, z pozbawionymi poczucia humoru mundurowymi?

         Doda, która chwali się 156-punktowym ilorazem inteligencji i przynależnością do stowarzyszenia Mensa Polska, potwierdziła walory swojego nietuzinkowego umysłu. Tłumaczyła się bowiem, iż lżąc policjantów była przekonana, że ma do czynienia nie ze stróżami prawa, tylko z przebranymi za nich bandytami. Dlaczego z przebranymi i jak na to wpadła - tego już nie wyjaśniła. Może podniebienia mieli czarne, jak to u bandytów w zwyczaju, w przeciwieństwie do policjantów, zawsze przecież niebieskich od A do Z w smutnym kolorze blue, kto wie? Oczywiście trudno tu nie dostrzec wpływu twórczości Andrzeja Rosiewicza, który w piosence ,,Chłopcy-radarowcy” opisał taką właśnie sytuację. Niemniej w innej, zatytułowanej ,,Sprzedawca kitu”, musiał antycypować i tę ewentualność, jaką swoim durnym tłumaczeniem, nieproporcjonalnym do liczby posiadanego rzekomo IQ, popisała się celebrytka.

        Zresztą również sąd apelacyjny mądrością się nie wykazał, skoro utrzymał kompromitujący wyrok pierwszej instancji. Bo gdyby zasądził 10 tys. złotych albo odwrotnie – idąc na rympał, co wśród kasty wyjątkowo modne, umorzył postępowanie z braku dowodów winy, polska policja nie poniosłaby uszczerbku na honorze. Ale 50 złotych? No ludzie, ten stan spraw w polskim sądownictwie nie tyle wymaga reformy, co plutonu egzekucyjnego.

         Piosenkarka znana jest z powiedzonka, iż ma ten komfort, który pozwala jej jednego dnia świecić cyckami, a drugiego przykładem. Że cyckami, tego nikt Dodzie nie ujmuje, ale z przykładem już nieco trudniej. Chyba że miała na myśli przykład wulgarnej burdy urządzonej funkcjonariuszom w miejscu publicznym – wtedy wszystko by się zgadzało. Pamięć przywołuje jednak i inne sytuacje, gdy tym razem poblask jej niemal nagich pośladków odbił się w źrenicach urzędującego prezydenta, który wyraźnie od tamtej pory ani nie potrafi połapać się z rozumem, co widać i słychać, podobnie jak nie może przegryźć skórki chleba wypadającą na samo wspomnienie dodowych krągłości szczęką.

        Czy zatem należy mieć pretensje do jakiegoś sędziego, że wycenił na 50 złotych honor polskiej policji? Nie można i już. Pytaniem pozostaje tylko, którą tym razem częścią swojej anatomii zaświeciła Doda osobom orzekającym w jej sprawie, żeby aż tak do reszty zgłupieli?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo