Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
962
BLOG

Gorzka pigułka zwycięstwa PiS, Jarosława Kaczyńskiego i... Polski

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

        Zacznijmy dziś od pewnej historyjki z morałem - prostym, więc łatwo przyswajalnym nawet przez ludzi uznających się za przedstawicieli polskiej inteligencji, szczególnie tych po stronie zwolenników PO. Otóż opowiadał mi kiedyś znajomy leśniczy, którego poznałem w czasie łowieckiego stażu, jak po kłótni z pewnych chłopem i postraszeniu go milicją, zabrał mu zmaltretowanego brytana, trzymanego pod wygiętym od deszczu i opartym o oborę kawałkiem płyty pilśniowej, zażywającego wolności na półtorametrowym łańcuchu. A że gospodarz przejawiał typowe dla mentalności naszej wsi ambicje doprowadzenia kundla na światowe wybiegi dla supermodelek, zaoferował mu więc specjalną dietę – pewnie wegańską - po której zwierz składał się ze skóry oraz kości i ani grama zbędnego w sferach mody tłuszczu. Przyprowadził go więc do domu, odpchlił, wyczesał i na początek zamknął w otoczonym siatką ogrodzeniową kojcu, by do czasu bliższego zaznajomienia się przybysza z jego wyżłem nie dochodziło między nimi do konfliktów. Po trzech tygodniach, gdy na odkarmionym sierściuchu  futro zaczęło lśnić, żebra pokryły się sadłem i nawet z pyska przestał przypominać Anję Rubik - czego nasz leśniczy jeszcze wtedy nie wiedział, ale że ja teraz wiem, więc mówię - wszedł do kojca i kiedy przed wypuszczeniem psa na teren ogrodzonej posesji schylił się, by go pogłaskać, zwierzak rzucił się w kierunku wyciągniętej ręki, ugryzł ją do krwi, po czym wybiegł na dziedziniec, a stamtąd otwartą właśnie przez wracającą ze szkoły córkę leśniczego furtką - na ulicę. I tyle go widział. Jednak po tygodniu, gdy przejeżdżał motocyklem przez wieś, w obejściu tego samego chłopa, któremu zabrał zwierza, na takiej samo krótkiej jak poprzednio uwięzi, pod tym samym opartym o oborę kawałkiem pilśni siedział pies. Ten właśnie pies. I gdy znajomy zatrzymał na moment motocykl, brytan zaczął wściekle ujadać, zawisając w miejscu, wspięty na dwóch łapach i wyhamowywany łańcuchem. – I co pan zrobił? – zapytałem leśniczego, licząc może na jakieś pozytywne zakończenie historii i poprawienie mi nastroju. Bo niechby i jakiś zgubiony pantofelek, tfu, znaczy obroża czy dobra wróżka albo może nawet sam litościwy panbuk w odruchu łaskawego kaprysu odmienił los zwierzęcia, co rozwiałoby nastrój smutku i nie zakłóciło mi kolacji. Ale gdzie tam! Leśniczy był dla mnie bez serca: - A co miałem zrobić? Nic. Ch*uj mu w du*ę! Zabrałem się i pojechałem. Pies chyba zdechł – zimy nie przetrzymał, bo była mroźna i wiosną siedział tam już inny.

        Historyjkę tę - choć wolałbym, by zwierzęciem była świnia a nie pies, co byłoby bardziej czytelne i wymowne - należałoby zadedykować Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz tym członkom kierownictwa PiS, jacy przejawiają urocze zideologizowanie i cierpią na nieuleczalną polskość, by przestali się wreszcie wygłupiać i zaczęli traktować politykę poważnie. To znaczy postanowili niczym prawdziwi partyjni biurokraci myśleć o własnych sprawach, w tym nabijaniu sobie kieszeni, a więc z założenia brać nie dawać, bo jak się daje, to pozbawieni elit duchowi spadkobiercy parobków i lumpenproletariatu,  czyli dzisiejsi quasi-Polacy, stają się podejrzliwi i mocno nieufni. Dasz im pięćset, wezmą chętnie, choć zaraz pomyślą, dlaczego nie tysiąc. A niektórzy z nich dodadzą: mógłby, gdyby kolejnych pięciuset sam nie ukradł. Przywrócisz im poprzedni, niższy wiek emerytalny - wietrzą spisek, bo można było cofnąć o lat dziesięć, a nie tylko o pięć. Zaoferujesz wyprawkę dzieciom po trzysta złotych na małolata, wyśmieją cię, że nie dwa razy tyle. Zwolnisz z podatku PIT młodych do 26. roku życia, a się obrażą, że skracasz im młodość. Dasz darmowe leki ludziom starym w wieku od lat 75 wzwyż, a powiedzą, że starcami poczuli się od momentu przejścia na emeryturę i ci nie wybaczą. A dlaczego tak jest? Bo cham ma chamską mentalność, znaczy raba i za normalność uznaje sytuację, w której jest okradany i walony po mordzie, czyli wtedy, jak świat wraz z takimi jak on zarządzany jest po bożemu. To dlatego sam, gdy przewrotność losu daje mu miejsce na górze, teraz on okrada i wali po mordach innych, którym się nie udało, tłumacząc to często prawem rynku oraz twardymi zasadami uprawianej polityki, które wymuszają na nim bycie ,,politykiem” właśnie.

        Wczoraj, w niedzielę, gdy ogłoszono wyniki exit poll, wskazujące na wygraną PiS i zdobycie sejmowej większości dziewięcioma mandatami, Jarosław Kaczyński wypowiedział znamienne słowa, które tak naprawdę przystoją jedynie zgorzkniałym, emerytowanym przywódcom: - Zasługujemy na więcej. I wierzę, że w tym momencie poczuł się niczym ten leśniczy pogryziony przez psa, któremu napełniał michę i zapewnił lepsze życie. Bo PiS i prezes też zasługują na więcej po tym, jak poprawili ludziom byt, rozkręcili gospodarkę, ukrócili złodziejstwa podatkowe, a polskość zaczęli znów odmierzać Honorem, Bogiem i Ojczyzną. Niestety, większość wyborców postawiła na bób, hummus i włoszczyznę, nagradzając autorkę nowego hasła dla motłochu poselskim mandatem.

        Obrazu zgorzknienia, zwłaszcza po utracie przez PiS większości senackiej, dopełniają wydawałoby się drobiazgi, na przykład fakt, że senatorami wybrani zostali Stanisław Gawłowski, na którym ciążą zarzuty korupcji i prania brudnych pieniędzy oraz Krzysztof Kwiatkowski podejrzewany o ustawianie wyników konkursów w NIK. A te dwa krzesła zajęte przez ludzi niemoralnych zdecydują może o układach politycznych nie tylko w parlamencie, ale przecież i w Polsce. I gdy zestawić to z wygranymi wyborami na prezydentów miast przez Pawła Adamowicza zamieszanego w aferę korupcyjną i Hannę Zdanowską, skazaną prawomocnym wyrokiem za poświadczenie nieprawdy na wniosku kredytowym swojego partnera, po którym to wydarzeniu łodzianie stanęli ,,murem za Hanką”, można zadać sobie pytanie: Kto głosuje na złodziei i oszustów? Odpowiedź jest tylko jedna – głosują na nich ludzie o odwróconym systemie ocen moralnych, czyli złodzieje i oszuści, którym bliska i zrozumiała jest etyka przestępcza, posiana w genach i uleżała mentalnie klimatem dorastania. Znaczy sami swoi.

        Wybory parlamentarne, choć przyniosły zwycięstwo partii PiS i personalnie Jarosławowi Kaczyńskiemu, zapewniając im nieliczną, więc i chwiejną sejmową większość, dodatkowo ograniczoną układami politycznymi w Senacie, są praktycznie ich klęską. Cóż, pewnie moja ocena byłaby całkiem inna, gdyby nie cztery lata rządów dobrej zmiany. Bo władza, która jako pierwsza w historii III RP dotrzymała obietnic wyborczych, mogła spodziewać się pewnej wdzięczności wraz z dużym zielonym światłem dla dalszych rządów. I spodziewano się, w tym nawet przesadnie większości konstytucyjnej.

        W tej sytuacji wiszące niemal na włosku nastrojów kapryśnego motłochu utrzymanie sejmowej przewagi, osłabianej zresztą w sprawowaniu realnej władzy przewidywalnymi konfliktami z izbą wyższą parlamentu, jest faktyczną przegraną Prawa i Sprawiedliwości oraz jej lidera, którzy mieli pełne moralne prawo liczyć na więcej. Na więcej, bo właśnie na więcej zasługują. A mając na uwadze fakt, że los narodowego bytu zależy w dużej mierze od pozycji PiS na politycznej scenie, klęska ta staje się automatycznie klęską Polski. Tym bardziej że wpływ na jej losy będzie miała trująca mieszanka starych komunistów, młodych lewaków i upolitycznionych homoseksualistów z jednej strony, z chłopskimi przebierańcami i fałszywym zapiewajłą do kotleta z drugiej oraz z quasi-endecką agendą Konfederacji z trzeciej, wspartą kompromitującym otocznie kretynem w muszce, eufemicznie określanym mianem barwnej politycznej postaci.

        A wracając teraz do naszej przypowiastki, sprawy mają się tak, że i społeczeństwo z własnej woli wyraża chęć powrotu na łańcuch, przy czym istnieją duże szanse, iż nadchodzącej zimy brukselskich nacisków i rozsadzającego mrozem od wewnątrz działania opozycji jako naród, choć zaledwie w okruchach motłochu, nie przetrzyma. Hm,  może to i wreszcie dobrze.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka