GPS GPS
693
BLOG

Naukowa historia Salonu24

GPS GPS Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
O polskiej blogosferze powstała praca doktorska. Całość jest tu: Blogosfera polityczna w Polsce. W pracy tej została też opisana historia Salonu24.
Oto obszerny cytat z tej rozprawy doktorskiej napisanej pod kierunkiem prof. zw. dr. hab. Krzysztofa Kicińskiego, której autorem jest mgr Krzysztof Karnkowski.
 
Grzegorz GPS Świderski

(...)
Salon24
Pojawienie się w polskim Internecie pierwszego portalu poświęconego politycznej publicystyce zarówno profesjonalnych dziennikarzy, jak i blogerów, zakończyło okres przez niektórych zwany "Dzikimi Polami blogosfery", a przez innych wręcz "złotym okresem blogów". Z jednej strony doszło do skupienia większości liczących się "piór" w jednym miejscu, z drugiej - przynajmniej do czasu pojawienia się kolejnych oddolnych inicjatyw - do zawieszenia aktywności i integracji blogerów, rozgrywającej się w innych miejscach sieci. Blogi zostały zauważone przez media, a blogerzy, przynajmniej w niewielkim stopniu, stali się partnerami w dyskusji dla części środowiska dziennikarskiego, a w okresie późniejszym również dla niektórych polityków. Pojawienie się wśród anonimowych blogerów znanych nazwisk wpłynęło na uwiarygodnienie blogosfery jako takiej, przyciągnęło też o wiele większe od dotychczasowego, zainteresowanie.
Salon24 - Niezależne Forum Publicystów, najbardziej popularny polski portal z blogami politycznymi, powstał jesienią 2006 roku jako efekt współpracy dziennikarza Igora Janke oraz specjalisty od nowych mediów Radosława Krawczyka. Igor Janke był jednym z dziennikarzy, którzy odeszli z dziennika "Rzeczpospolita" po objęciu funkcji redaktora naczelnego przez Grzegorza Gaudena. Pojawieniu się idei pierwszego portalu z blogami politycznymi sprzyjały dalsze losy dziennikarza. Janke wspomina:
Zaczęło się to, kiedy mieliśmy wydawać dziennik, kiedy w "Rzeczpospolitej" naczelnym został Grzegorz Gauden. Myśmy z Pawłem Lisickim odeszli z gazety, próbując założyć nowy dziennik, którego wydawcą miał być Michał Sołowow i przygotowywaliśmy ten nowy dziennik. To było jeszcze przed pojawieniem się "Dziennika" Springera. Pracowaliśmy tam kilka miesięcy nad tym, mniej niż rok. Był taki moment, kiedy ten projekt zaczął gasnąć, nie było to do końca ewidentne, ale siedziałem tam w redakcji, dostawaliśmy pieniądze, ale już pracy było coraz mniej. Człowiek się nudził, chodził do pracy, dostawał pieniądze – surfowałem po Internecie i zacząłem sobie oglądać amerykańskie blogi. Zastanawiałem się, czy warto zakładać takiego bloga i zadzwoniłem do mojego kolegi Radka Krawczyka, który pracował w Onecie, wtedy był naczelnym i zapytałem go, czy jego zdaniem warto w ogóle robić coś takiego, bo takich blogów nie było.
Krawczyk do pomysłu podszedł entuzjastycznie. Zanim pojawił się Salon24, na jego zaproszenie Igor Janke rozpoczął w grudniu 2005 publikację bloga na portalu onet.pl. Blog, wówczas jeszcze jeden z niewielu blogów dziennikarzy, cieszył się rekordową popularnością. Od września 2006 Igor Janke publikuje swoje wpisy również w będącym w fazie testowej Salonie24. Wpisy te nie są jeszcze ogólnodostępne.
Salon24 rusza 16 października 2006 i od tego dnia swoje kolejne blogowe wpisy Janke kończy informacją "Ten post ukazuje sie równocześnie w moim blogu na stronie Salon24.pl". Trzy dni później dziennikarz decyduje się na trochę więcej informacji, pisząc: "Ten post ukazuje się jednocześnie w Niezależnym Forum Publicystów Salon24. Nawww.salon24.pl swoje blogi prowadzą też m.in. Rafał Ziemkiewicz, Maciej Rybiński, Jan Pospieszalski, Robert Leszczyński, Kazimiera Szczuka, Janusz Rolicki."
18 października Janke pisze na swoim blogu w Salonie:
"Nasz salon ruszył z kopyta. Masę ludzi nas już czyta, kilkadziesiąt osób już w pierwszym dniu naszej działalności założyło swoje blogi. Dziękuję wszystkim internautom za wizyty, zapraszam na stałe, do czytania, dyskutowania i blogowania. A “Gazeta Wyborcza”, z którą ostatnio ostro wojowałem, zachowała się tym razem elegancko i napisała o nas bardzo zgrabny i miły tekścik. Dzięki."
We wspomnianym artykule "Publicyści pokochali sieć" Wadim Makarenko tak anonsuje pojawienie się nowego portalu:
"W Salonie24.pl swoje blogi prowadzą publicyści od prawa do lewa. Wczoraj - pierwszego dnia - można było przeczytać komentarze Rafała Ziemkiewicza, Jana Pospieszalskiego, Dariusza Rosiaka, Pawła Wrońskiego, Kazimiery Szczuki oraz Janusza Rolickiego. Serwis prowadzi dziennikarskie małżeństwo: Bogna i Igor Janke. Bogna Janke pracowała wcześniej w TVN 24, gdzie zajmowała się m.in. redakcją stron internetowych i to ona jest właścicielem i administratorem witryny. Z kolei Igor Janke, dawniej szef działu społecznego "Rzeczpospolitej", redaktor naczelny PAP, a obecnie publicysta "Wprost", zajmuje się redakcyjną stroną projektu. Można powiedzieć, że jest to przedsięwzięcie domowe. Pracowaliśmy nad nim przez ostatnie dwa miesiące - mówi Igor Janke, który od roku prowadzi własny blog "Igor Janke Post" (według danych Onet.pl od początku swego istnienia odnotował aż 3,5 mln odsłon).
Salon24.pl ma być otwartym serwisem bezpłatnym. To jest niezależne miejsce, gdzie toczy się debata i dochodzi do konfrontacji ludzi o różnych poglądach. Każdy może założyć tu swego bloga - mówi Janke. Strona ma utrzymywać się wyłącznie z reklam i przystąpiła już do programu reklamowego firmy Google AdSense, co oznacza, że wkrótce pojawią się na niej linki sponsorowane serwowane przez Google. Janke podkreśla, że zaczął rozmowy z "dużymi portalami internetowymi" w sprawie przedruku niektórych tekstów i wzajemnej promocji. Ponadto Salon24.pl mają promować nazwiska piszących tam publicystów. (...)
Projekt startuje w dobrym momencie. Polscy politycy zaczęli wykorzystywać internet nie tylko jako źródło informacji, ale również jako forum, gdzie mogą bez przeszkód wyrażać swoje poglądy. Blogi prowadzą m.in. Wojciech Wierzejski (LPR), Joanna Senyszyn (SLD) i Kazimierz Marcinkiewicz (PiS). Jeszcze wcześniej siłę internetowych dzienników odkryły media: dziś blogi piszą autorzy z bardzo wielu redakcji, w tym "Gazety Wyborczej", "Newsweeka" czy "Polityki". Ostatnio widać duży skok zainteresowania blogami politycznymi również ze strony zwykłych internautów - mówi rzecznik Onetu Piotr Tchórzewski. (...)
Pierwsze wpisy zaproszonych publicystów (3 października – Roberta Leszczyńskiego i Dariusza Rosiaka, 4 - Rafała Ziemkiewicza i Jana Pospieszalskiego, 12 - Pawła Milcarka) ukazują się jeszcze przed oficjalnym otwarciem. W dniu oficjalnej inauguracji ruszają blogi Pawła Wrońskiego i Krzysztofa Leskiego, przez dłuższy czas symbolu i najbardziej płodnego blogera Salonu24, wówczas - reportera sejmowego i publicystę TVP Info. Na blogu Wrońskiego pojawia się historyczny, pierwszy komentarz autorstwa zwykłego, "niebieskiego" użytkownika, posługującego się nickiem Franz. Pojawiają się też pierwsze cztery wpisy zwykłych użytkowników - Apola, Skubiego i Veryqueer (tego ostatniego - dwa). Pierwszego "niebieskiego" bloga zakłada Artur Chruściel, jednak swój pierwszy (i przedostatni) wpis umieszcza na nim dopiero w styczniu 2007."
Czerwoni, niebiescy, zieloni
Od początku istnienia Salonu 24 bardzo istotny jest podział użytkowników na "czerwonych" i "niebieskich". Ci pierwsi to piszący pod imieniem i nazwiskiem publicyści, którzy swe blogi założyli na zaproszenie Igora Janke. Drudzy to wszyscy pozostali blogerzy, tak więc zarówno amatorzy i autorzy anonimowi, jak i osoby rozpoznawalne, często podpisujące się imieniem i nazwiskiem, które jednak blogi założyły z własnej inicjatywy. W tej grupie znaleźli się między innymi Jerzy Przystawa, znany pisarz Jacek Piekara a także wielu dziennikarzy (między innymi Łukasz Adamski, Paweł Burdzy i Maciej Gawlikowski). Początkowo, jako "czerwone" funkcjonowały również blogi zaproszonych przez redakcję czasopism, środowisk politycznych i polityków, jednak później stworzono dla tej grupy kolejną kategorię - blogów "zielonych".
Tak redakcja Salonu zapowiadała wprowadzenie tego oznaczenia:
"Wkrótce wprowadzimy w salon24.pl nowy kolor oznaczający grupę użytkowników, nową rangę. Do koloru czerwonego, niebieskiego i szarego dołączymy kolor zielony. Będzie on przeznaczony dla blogów zbiorowych, redakcyjnych, organizacji oraz dla polityków. Chcemy w ten sposób ułatwić użytkownikom odróżnienie różnych form istnienia w serwisie.
Na blogu Zielonym, redakcyjnym można publikować materiały stanowiące podstawę do dalszych dyskusji, artykuły, które ukażą się w wydaniach papierowych czy też inne, które w wydaniu papierowym się nie zmieściły. Taka forma reprezentacji redakcji, wyraźnie wskazana kolorem Zielonym, pozwoli na mniej wymagającą formę uczestnictwa w życiu salonowym - użytkownicy będą wiedzieli, że materiał na takim blogu to podstawa do dalszych dyskusji, już w ramach blogów indywidualnych.
Blog zielony to również miejsce na materiały polityków, często tworzonych jedynie na potrzeby różnych kampanii i wydarzeń."
Według Igora Janke równoległy i równoprawny udział "czerwonych" i "niebieskich" w tworzeniu portalu, stanowił w fazie początkowej - i w dużym stopniu stanowi nadal - jego największy kapitał:
"Huffington Post jest tylko portalem "czerwonych" naszych, "czerwono - zielonych", dopuszczanych (przez administrację - K.K.) ludzi. Czasem tam rozszerzają. U nas od początku było dopuszczenie każdego. To napięcie, które powstało między "czerwonymi" a "niebieskimi" było absolutnie kluczowe. Bez tego by to nie zagrało. Wszyscy niebiescy mówili, że czerwoni są do dupy, beznadziejnie piszą, są głupi - nienawidzimy ich itd., tylko, że gdyby ich nie było... Z jednej strony, chcieli się z nimi ściąć, mówię ogólnie, to nie dotyczy każdego, chcieli się ogrzać w sławie Rafała Ziemkiewicza czy kogoś. Świadomość, że każdy może być nagle równo z nim, to zakręciło. To, że oni lubili ich, nie lubili, że powstały emocje.
Pracuję w mediach od dwudziestu lat i wiem, że każda gazeta, stacja telewizyjna, działy marketingu wydają wielkie pieniądze, żeby wywołać emocje wokół gazety, organizują rozmaite akcje. żeby się pokazać, że są ciepli, mili, pomagają, oczywiście to się spina z tym, co kiedyś było misją dziennikarską, dobrze pasuje do siebie, biznesowo pasowało, właściciele mediów dawali na to pieniądze, bo widzieli, że gdzieś tam to się opłaca, to wywoła emocje. Najgorzej, jak jest medium, które jest zimne, zimna może być np. taka finansowa "Rzeczpospolita", jak kiedyś była, która jest użytkowym medium, które jest narzędziem do pracy. Ale wszystkie media chcą mieć emocje. My te emocje mieliśmy od początku, za darmo i to w ilościach gigantycznych. To wciągało kolejnych ludzi do dyskusji, to było niezmiernie ważne. Jeśli pytasz o mnie, to obecność innych rozpoznawalnych ludzi to ona cały czas grała rolę. Dziś oczywiście to już jest tylko element, ale ciągle jeszcze ci ludzie wywołują rozmaite emocje. Dobre, złe, ale prowokują ludzi do pisania, żeby to się jakoś kręciło."
Wątek relacji między mediami a blogosferą stanowi jeden z podstawowych tematów tej pracy i pojawia się w niej wielokrotnie. O losach części publicystów, którzy zdecydowali się na prowadzenie blogów w Salonie 24 piszę w rozdziale poświęconym blogosferze lewicowej. Dużo miejsca tym relacjom poświęcam w rozdziale "Blogosfera a media tradycyjne".
Na liście blogów "czerwonych" we wrześniu 2011 znajdujemy 80 blogów. Za blogi porzucone uznać można połowę z nich. Na 39 stronach w przeciągu ostatniego roku (stan z 27 września 2011) nie pojawił się żaden premierowy wpis. Znajdziemy też wiele blogów, początkowo prowadzonych w miarę regularnie, później zaś uzupełnianych jedynie sporadycznie.
Z 23 blogów "czerwonych", które powstały w roku 2006, czyli równo z Salonem 24 i które pozostawione zostały w kategorii blogów publicystów, w roku 2011 aktywnych pozostawało jedynie dziewięć: Bogusława Chraboty, Ernesta Skalskiego, Filipa Memchesa, Jana Pospieszalskiego, Krzysztofa Leskiego, Łukasza Warzechy, Pawła Milcarka, Tomasza Rożka i Tomasza Sakiewicza , z czego jeden - Krzysztofa Leskiego, oficjalnie zawieszony został w lutym, ostatni zaś wpis na blogu Chraboty ukazał się w styczniu.
Pospieszalski swojego bloga uzupełnia sporadycznie, traktując go jednak głównie jako tablicę ogłoszeń.  Pozostałe osoby swoje blogi prowadzą regularnie. Łukasz Warzecha pozostaje jednym z aktywniejszych blogerów Salonu24, bardzo aktywny pozostaje też Ernest Skalski. Działalność tego ostatniego można uznać za swoisty fenomen, gdyż jest on jedynym dziennikarzem z kręgu "Gazety Wyborczej", który pozostaje obecny w Salonie24 od jego początku do dnia dzisiejszego.
W roku 2007 z prowadzenia blogów zrezygnowali Jan Cieński, Krzysztof Gotesmann i Robert Leszczyński (w kwietniu 2007), Dariusz Rosiak (w maju), wreszcie Roman Kurkiewicz (w październiku 2007). Żaden z publicystów nie uzasadnia zaprzestania pisania w Salonie24 a ich ostatnie teksty nie robią wrażenia tekstów pożegnalnych. W roku 2007 regularne prowadzenie blogów kończą też Jerzy Jachowicz i Paweł Wroński, choć teksty obu pojawiają się sporadycznie również z późniejszych latach. Listę odejść zamyka Maciej Rybiński, który umiera w lutym 2007 roku. W roku 2008 z pisania rezygnują Jarosław Lipszyc, Andrzej Muszyński, Paweł Wroński i Richard Mbewe, zaś dwa lata później - Jerzy Jachowicz i Rafał Ziemkiewicz. Ze specyfiki traktowania blogów przez Jachowicza, Wrońskiego i Ziemkiewicza można wywnioskować, że cały czas możliwe jest pojawienie się na ich stronach nowej zawartości.
Wreszcie, jak już wspomniałem, w lutym 2011 z hukiem odchodzi z Salonu 24 Krzysztof Leski. Leski przez cały okres swojej aktywności pozostawał najcześciej piszącym i komentującym blogerem pośród czerwonych, czemu najpierw sprzyjała praca korespondenta parlamentarnego, później zaś długotrwałe bezrobocie. Dziennikarz z jednej strony cieszył się ogromną popularnością, z drugiej - często spotykał się również z niechęcią i to ostatnie spowodowało jego decyzję o odejściu (choć w pożegnalnym tekście pisze raczej o zawieszeniu pisania) z Salonu 24:
"Goń się, Jankes (chodzi oczywiście o Igora Janke - K.K.) Mam chwilowo dość twojej polityki w s24. Nie ma dnia, żeby jakiś śmieć nie powiesił posta oblewającego mnie gównem. Dziś znów, pod pretekstem "walki ze zjawiskiem" (rzekomej cenzury) pewien gówniarz raczył już w pierwszym zdaniu ogłosić o moim "moralnym upadku". Skoro tak rozumiesz "dyskusję", dyskutuj sobie z kurczakami po seczuańsku i podobnymi. Smacznego."
Po Krzysztofie Leskim w Salonie24 pozostała rekordowa liczba wpisów (3085) i komentarzy (50697). Wbrew opiniom, które pojawiły się pod pożegnalną notką jak dotąd Leski nie wrócił do pisania Salonowego bloga.
Gdy pierwsi zaproszeni publicyści rezygnowali z pisania, równolegle pojawiały się (i znikały) blogi kolejnych "czerwonych". W roku 2007 pojawiło się 27 nowych "czerwonych", z których do dziś aktywnych jest ośmiu, wśród nich między innymi krytyk filmowy Krzysztof Kłopotowski, prawnik Wojciech Sadurski czy izraelski dziennikarz Eli Barbur. Pojawiają się również Artur Bazak i Jakub Lubelski, przez pewien czas pozostający również moderatorami portalu. Rok 2008 to 11 nowych blogów "czerwonych". Z jednej strony widać tu pewną utratę dynamiki, z drugiej pisanie rozpoczynają m. in. dziennikarki Janina Jankowska, Agnieszka  Romaszewska oraz socjologowie Jarosław Flis i Norbert Maliszewski. W roku 2009 pojawia się sześć nowych blogów "czerwonych", w 2010 - siedem (m.in. ekonomisty Krzysztofa Rybińskiego i dziennikarza śledczego Witolda Gadowskiego), w 2011 - ani jeden. Równocześnie w latach 2007 i 2008 kończy działalność po 11 blogów "czerwonych" (w tym przypadku za datę zakończenia działalności uznaję ostatnią publikację notki, wliczając blogi prowadzone w ostatnim okresie ze zmniejszoną częstotliwością), w 2009 - 5, w 2010 - również 5.
W kilku przypadkach publicyści rezygnowali z pisania w Salonie 24 w związku z nowymi zobowiązaniami lub inicjatywami medialnymi. Tak było z publicystami "Rzeczpospolitej", która w lecie 2007 roku ruszyła z nową odsłoną swojego portalu, którego częścią stały się blogi. W związku z tym w "Salonie24" zamiast wielu blogów dziennikarzy "Rz" pojawił się kilka miesięcy później blog "Publicyści Rzeczpospolitej", będący wynikiem porozumienia między Igorem Janke a Pawłem Lisickim – naczelnym dziennika. Na blogu redakcyjnym pojawiały się m.in. teksty Rafała Ziemkiewicza i Tomasza Terlikowskiego, lecz również autorów, wcześniej nie publikujących w Salonie. W późniejszym okresie część tych osób wróciła do samodzielnego blogowania, blog "Publicyści Rzeczpospolitej", bez wyraźniej przyczyny, zakończył działalność w lipcu 2010. Od października 2007 ukazało się na nim 169 tekstów. W związku z nowymi zobowiązaniami z pisania w Salonie24 zrezygnowali Jan Wróbel i Grzegorz Zalewski.
Pierwszy z nich odszedł w 2008 roku w związku ze startem innej inicjatywy blogowej, której nazwy nie podaje (chodzi prawdopodobnie o blogowisko "Newsweeka" Redakcja.pl), drugi w tym samym roku rozpoczął pisanie w portalu bossa.pl związanym z Bankiem Ochrony Środowiska, w którym publikuje do dziś wpisy o tematyce ekonomicznej. Dość tajemniczo z Salonem24 pożegnał się Jakub Kumoch, który w styczniu 2010 napisał:
"No to dojechaliśmy do końca. Wczoraj ostatecznie po długich bojach z samym sobą zdecydowałem, że wybieram porzucenie mediów i służbę dla państwa. W związku z tym moje poglądy, opinie na temat polityki, życia, Alicji Tysiąc, wszystkich gazet i gazetek, idą w kąt. Stają się wyłącznie moją prywatną sprawą. Zawieszenie blogowania jest jedną z najbardziej bolesnych konsekwencji, które muszę ponieść.
Żeby nie przedłużać: olbrzymie dzięki za te długie dyskusje i dzięki, że chciało się Wam czytać. Bywały okresy, kiedy ten blog był dla mnie prawdziwym oknem na świat. Strasznie dziękuję polemistom, zwłaszcza tym, którzy dążyli do wspólnego dojścia do prawdy. Będzie mi Was brakować.
Niestety - choć część uzna to za cenzurę - dezaktywowałem większość swoich starych wpisów. Pozostawiłem tylko cztery, które są absolutnie neutralne politycznie, wyrażają moje poglądy dotyczące ... biegania czy też dziennikarstwa. Nie wykluczam, że od czasu do czasu coś napiszę. Ale tym razem o maratonie albo o hokeju na trawie.
Pozdrawiam Was serdecznie
Kumoch"
Na zmiejszenie się liczby pojawiających się nowych blogów "czerwonych" wpłynęła na pewno nowa kategoria "zielonych", do której przeniesiono również część blogów, które powstały jako blogi "czerwone" (np. oficjalne blogi polityków, czy też blogi niektórych organizacji i środowisk opiniotwórczych). Ponieważ jednak blogi te nie interesują nas pod kątem relacji blogerów z ludźmi mediów tradycyjnych, nie biorę ich pod uwagę w zestawieniach dotyczących blogów, zakwalifikowanych przez redakcję Salonu 24 jako blogi publicystów w momencie wydzielenia nowej kategorii "blogów oficjalnych".
Z 80 czerwonych 13 ani razu nie wzięło udziału w dyskusjach, toczących się w Salonie 24 - w tym również na ich własnych blogach. Przypadkiem wyjątkowym jest tutaj blog Bronisława Wildsteina,  który służył publikacji w odcinkach powieści Dolina nicości. Choć autor nie odpowiadał na komentarze, wszedł jednak w interakcję z czytelnikami, ogłaszając dwa konkursy. Pierwszy na najciekawszy jego zdaniem tekst poświęcony książce, drugi - na opis dalszych losów głównego bohatera. Kolejnym wyznacznikiem interakcji jest wzajemne linkowanie innych blogów, co w Salonie 24 umożliwia funkcja "poleć bloga". Po kliknięciu w odpowiedni przycisk przez zalogowanego użytkownika link do polecanej strony pojawia się na liście na jego własnym blogu. Z 39 "czerwonych" blogerów, którzy byli aktywni w 2011 roku, skorzystało z niej jedynie dwunastu.
Niepowodzeniem zakończyła się jedyna próba przyznania statusu "czerwonego" wcześniejszej "niebieskiej", czyli Katarynie. Miało to miejsce w marcu 2007 roku. Dla redakcji Salonu miało być to uznanie jej wyjątkowej pozycji i docenienie profesjonalnego stylu jej blogerskiej twórczości.
"Z przyjemnością informujemy, że dokonaliśmy pierwszego transferu ze strefy "niebieskiej" do "czerwonej". Kataryna jest najbardziej znanym komentatorem politycznym w polskiej sieci, nie będącym zawodowym dziennikarzem. Doceniając jakość Jej tekstów, zaproponowaliśmy przejście do strefy publicystów. Cieszymy się bardzo, że jest z nami. Nadal - zgodnie z jej wolą - pozostaje anonimowa.
Chcemy jednak bardzo mocno podkreślić, że blogerzy "niebiescy" są dla nas bardzo ważni. Bardzo doceniamy Wasze teksty i zaangażowanie. Jak pewnie zauważyliście, coraz częściej teksty "niebieskich" lądują w górnej części Salonu. To nie przypadek. Po prostu Wasze posty są coraz lepsze i bardzo chętnie je będziemy promować. Miłego blogowania."
Dla części blogerów było to jednak posunięcie niezrozumiałe i przyjęte nieufnie, często odbierane jako próba ugłaskania popularnej blogerki przez dziennikarski mainstream. Nie była to jedyna kontrowersja. Eumenes pisał:
"(...) chodzi o pewną zasadę. Do tej pory rozróżnienie na czerwonych i niebieskich było jasne. Czerwoni to zawodowcy piszący pod własnym nazwiskiem i zdjęciem, niebiescy to amatorzy, którzy piszą co chcą i jak chcą. Jeśli niebieski napisał jakiś świetny tekst, to trafiał on między teksty czerwonych - to było ok. Wszystkie teksty Kataryny trafiały na jedynkę i nikt nie protestował. Teraz państwo Janke zdecydowali, że czerwony kolor będzie służył nagradzaniu niektórych blogerów. Trudno powiedzieć, jakie są kryteria. Niektórym się to podoba, innym nie."
W związku z kontrowersjami Kataryna zrezygnowała ze statusu "czerwonego" blogera wracając do statusu "niebieskiego".
Lubczasopisma
Podział blogów na trzy grupy nie jest jedyną innowacją, wprowadzoną w ramach Salonu24. W 2010 roku redakcja stworzyła projekt pod nazwą Lubczasopisma. Projekt ten, jeszcze przed ujawnieniem samej nazwy zapowiadany był jako wydarzenie, które zmieni polskie media na równi z aferą Rywina. 17 czerwca 2010 Igor Janke inauguruje Lubczasopisma wpisem na swoim blogu.
"Nasi Drodzy!
Uruchamiamy dziś projekt, nad którym pracowaliśmy kilka miesięcy. Najpierw nasz oficjalny komunikat, który dziś przekazujemy na zewnątrz:
Salon24.pl rozpoczyna rewolucję w polskich mediach. Od dziś każdy może zostać redaktorem naczelnym, dobrać sobie redaktorów, dobrać dowolną ilość tekstów publicystycznych z wszystkich dostępnych w Salon24.pl blogów, newsów z serwisu informacyjnego (PAP) a w przyszłości też zdjęć i plików multimedialnych. Każdy może stworzyć własne medium – lubczasopismo. Medium, które będzie mogło korzystać nie tylko z całej potężnej bazy treści Salon24.pl, ale i otrzyma silne wsparcie marketingowe ze strony Salon24.pl.
Swoje media będą mogli w ramach Salon24.pl stworzyć blogerzy lewicowi, swoje - prawicowi. Zwolennicy Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego. I każdego innego polityka. Ale przede wszystkim liczymy na to, że w krótkim czasie powstaną Lubczasopisma lokalne. Chcemy, by w każdym polskim mieście powstało Lubczasopismo, w którym blogerzy będą pisać o miejscowym szpitalu, szkole, drogach. Będziemy inspirować powstanie Lubczasopism zajmujących się śledzeniem pracy burmistrzów i prezydentów. Małych i dużych miast. Chcemy by powstały Lubczasopisma zajmujące się problemami kobiet, pomocą charytatywną, problemami samoorganizowania się społeczeństwa. Rozpoczynamy współpracę z trzecim sektorem. Mamy zamiar wspomagać także tworzone przez naszych użytkowników media poświęcone operze, teatrowi, plastyce, ale i piłce nożnej.
Dlaczego to robimy? Bo zadaliśmy sobie proste pytania: Czy media spełniają dobrze swoją funkcję, którą wyznaczyła im systemy demokratyczne w XX i XXI wieku? Czy informują bezstronnie, bronią interesów obywateli, pozostają poza naciskami polityków i biznesu? Odpowiedź brzmi: Coraz częściej – nie.
Postanowiliśmy więc pomóc tworzyć media obywatelskie, w których informacja i komentarz są subiektywne, ale nikt tego nie ukrywa. Bo twórcy mediów obywatelskich nie ukrywają swoich poglądów i punktów widzenia. Ale jest ich bardzo wielu. Dzięki temu szansa na to, że żadna informacja się nie zostanie przemilczana, że żaden punkt widzenia nie zostanie pominięty - jest duża.
Teraz już nie tylko dziennikarze patrzą na ręce rządzącym. Teraz robi to coraz więcej obywateli. Lubczasopisma będą tworzyć obywatele. Bo Salon24.pl to medium obywateli.
Dlaczego Lubczasopisma? Tak, jest w tym trochę ironii. Chcemy wyraźnie zdystansować się od wszystkiego, co tak źle kojarzyło nam się z nieprzejrzystym światem powiązań mediów, biznesu i władzy. My chcemy być przejrzyści, bo media obywatelskie muszą być przejrzyste.
Projekt realizujemy dzięki środkom z finansowanego przez Unię Europejską programu 8.1. Nasz pomysł został uznany za innowacyjny na poziomie światowym.
Salon24.pl istnieje od 16 października 2006 roku. W ciągu ostatniego roku nasza oglądalność zwiększyła się o ponad 300 procent. Dziś odwiedza nas ponad 1 milion unique users miesięcznie. Salon24.pl generuje 15 milionów page views miesięcznie
Igor Janke, Radek Krawczyk"
Czym są Lubczasopisma? Można określić je jako miniportale blogowe w ramach Salonu24, których zawartość ich redaktorzy mogą kształtować według własnego uznania. Swoje lubczasopismo stworzyć może każdy bloger Salonu24. Właściciele portalu nie stawiają żadnych ograniczeń tematycznych, a użytkownik stworzyć może dowolną liczbę lubczasopism. Głównym impulsem do stworzenia projektu były stałe narzekania blogerów na dobór tekstów na stronie głównej, będącej według większości użytkowników najważniejszą formą promocji blogów. Lubczasopisma miały dać możliwość stworzenia nieograniczonej liczby "stron głównych", które wybierał by, razem z ulubionymi lubczasopismami sam czytelnik. Projekt, w swej pierwszej formie, nie spełnił jednak oczekiwań. Sam Igor Janke przyznaje, że nie wszystko poszło tak, jak spodziewali się jego twórcy:
"Na pewno popełniliśmy błędy przy komunikowaniu lubczasopism, za bardzo je narzuciliśmy, wymyśliliśmy sobie, że ludzie nie będą mieli wyjścia, jak zobaczą, jakie to jest fajne narzędzie, którego mogą używać. Okazało się, że było to błędem, że byliśmy nahalni, że ludzie się tylko wkurzyli, ja to rozumiem. A potem się z tego próbowaliśmy wycofać. Za chwilę zrobimy takie drugie podejście.  Zmienimy nazwę lubczasopism, bo ze wszystkich stron słyszymy, że to ludzi drażni. Spróbujemy drugiego podejścia, bo nam się ciągle wydaje, że to jest super narzędzie. Wzięło się to stąd, że ludzie narzekali na to, jak ja układam SG. To niech układają swoją. A potem powstanie wiele mediów, które będą ciekawe i ludzie będą zaglądać - "ciekawe co u tego, ciekawe, co u tamtego", Ktoś założy o operze, ktoś o prawicy, a ktoś o czymś tam. Stworzyć wiele fajnych miejsc. Trochę powstało i niektóre jeszcze żyją. Powstało ich 700."
Lubczasopisma podzielić można na kilka grup:
  • zbierające teksty autorów o zbliżonych poglądach (np. "PiSmo", prowadzone przez zwolenników Prawa i Sprawiedliwości i jego zaprzeczenie - "Pogarda i Samogwałt" zbierające treści krytyczne wobec tej partii);
  • poświęcone konkretnej tematyce (np. poświęcone głównie tematyce historycznej związanej z Warszawą "Poczta Warszawska", "Sędzia Rozgrzany" zbierające teksty na temat domniemanych nadużyć wymiaru sprawiedliwości i spraw, w których autorzy dopatrują się podtekstu politycznego);
  • poświęcone konkretnemu tematowi lub wydarzeniu (np. "Barometr powyborczy" zbierający teksty o wyborach parlamentarnych w 2011 roku);
  • adresowane do konkretnej grupy czytelników (np. "Dla Warszawiaków");
  • zbierające konkretny rodzaj publikacji, np. teksty satyryczne, informacje PAP;
  • służące promocji tekstów jednego autora i wpisów przez niego polecanych (np. "Wolnobieżny świat" blogera Chłodnego Żółwia).
Lubczasopisma nie spełniły jednak oczekiwań, które, przynajmniej w przypadku niektórych blogerów, były bardzo wysokie. Wolny Rynek (lubczasopismo "Instytut Ekologiczny") spodziewał się, że Salon24 da blogerom możliwość tworzenia autentycznych czasopism internetowych:
"Sądziłem że lubczasopismo umożliwi mi, ekonomiście, stworzenie wygodnego narzędzia do tworzenia czasopism w sieci Internet. Rzeczywistość była jednak odmienna. Możliwości spersonalizowania, sformatowania czasopism są nadzwyczaj ograniczone. Brak jest możliwości stosowania szablonów, korzystania z formatowania wyglądu poprzez css, co jest standardem na platformach blogerskich. Prowadzone czasopisma nakładem wielu godzin pracy wynajętych informatyków częściowo przeniosłem na inne platformy blogerskie, częściowo zaś jestem wciąż obecny na Salonie24. Główne wady to brak możliwości odpowiedniego wyeksponowania loga czy okładki czasopisma (czasopisma naukowe w sieci, nawet jeśli są on-line, to owszem, mają okładki, rozwiniętą oprawę graficzną, numery ISSN etc.).
Ograniczone są możliwości publikacji stopki i stałych informacji dla osób nadsyłających teksty, ograniczone możliwości kontaktu z redakcją poprzez portal. Ograniczone możliwości narzucenia własnej kolorystyki, szaty graficznej, co jest już absolutnym standardem wszystkich głównych portali."
Sgosia stawia zaś zarzuty, wspomniane wyżej w wypowiedzi Igora Janke:
"To czysta iluzja, że się kieruje czasopismem. Służą one najwyżej jak archiwum zbierające ciekawe dla mnie i moich redaktorów notki, do których można będzie łatwiej wrócić. Zakładając czasopismo myślałam, że razem z redaktorami i autorami będziemy tworzyć coś własnego, a jest jak było. Nie widzę specjalnie żadnych nowych możliwości."
Żywotność lubczasopism pokazuje jednak, że pomimo pewnego rozczarowania są one atrakcyjne dla wielu blogerów. Dla jednych wartością może być fakt, że można sobie szybciej prześledzić wybraną grupę towarzysko – tematyczną (Chłodny Żółw), na co wskazywać może istnienie licznych blogów z pierwszej z wymienionych kategorii, zarówno prawicowych, jak i lewicowych. Na pewno część osób traktuje lubczasopismo jako zabawkę dla dorosłych, dzięki którym każdy może stać się "redaktorem naczelnym". Zabawki są zawsze mile widziane - mówi mi Wiktor Jedoch, prowadzący prawdopodobnie największą liczbę lubczasopism w Salonie24.
Kluczowe momenty w historii Salonu24
Igor Janke zapytany o najważniejsze w swoim odczuciu wydarzenia związane z Salonem24 wskazuje zarówno konkretne sytuacje, jak procesy. Chronologicznie zacząć należy od tych drugich. Są nimi kształtowanie się pewnego profilu politycznego (Był taki moment, który trudno uchwycić, bo to nie był je den moment. Kiedy się okazało, że ja jestem jednak bardziej w prawo, niż w lewo (choć, jak na standardy Salonowe to umiarkowanie w prawo). Tak naprawdę trudno zważyć, co miało takie finalne znaczenie - Salon przesunął się w prawą stronę i zgromadził o wiele bardziej blogosferę prawicową, niż jakąkolwiek inną.), uświadomienie sobie konieczności moderacji - wątek szerzej opisany w rozdziale dotyczącym problemów blogosfery. W tej samej części pracy szerzej opisuję kolejne kluczowe, zarówno wg Jankego, jak wielu blogerów, zdarzenia, znane jako "sprawa Kataryny". Konflikt wokół najbardziej znanej polskiej blogerki, który przerodził się w ostrą polemikę z redakcją "Dziennika", która echem odbiła się w wielu innych mediach miał miejsce w maju i czerwcu 2009 roku.
Katastrofa smoleńska w kwietniu 2010 była według Igora Janke kolejnym kluczowym momentem dla prowadzonego przez niego portalu.
"To jest okropne, co powiem, ale tak jest - mówi Janke - Wszystkie media, które powstawały w ostatnich latach na czymś wzrosły. CNN na wojnie w Zatoce, TVN 24 wystartował chwilę przed WTC, myśmy powstali dużo przed katastrofą, ale myślę, że to był taki ważny moment, w sensie takim, że - ja opisuję rzeczywistość, bez żadnej satysfakcji, broń Boże - skok oglądalności był olbrzymi i bardzo wielu z tych ludzi zostało w Salonie. I wobec tego, co się działo potem, jednak ta dyskusja o katastrofie, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami tu się mogła toczyć normalnie i to było ważne doświadczenie. I to było ważne dla rozwoju medium."
O tym, jaki wpływ miała tragedia 10 kwietnia na zawartość blogów piszę w oddzielnym rozdziale. Wpływ na ich popularność, o którym mówi Igor Janke, potwierdzają statystyki. Według danych, zbieranych przez analizujący ruch w sieci serwis alexa.com, w kwietniu 2010 Salon24 notował trzy razy większą liczbę odsłon, niż w poprzednich miesiącach. Późniejsze statystyki, choć zdarzały się zarówno spadki jak wzrosty liczby odwiedzin nigdy nie zeszły poniżej poziomu.
Zjawisko to potwierdza liczba publikowanych dziennie tekstów. W pierwszym miesiącu działania portalu wyniosła ona 12, by po trzech miesiącach osiągnąć 40 i rosnąć dalej (z drobnym zwolnieniem tendencji w miesiącach wakacyjnych) o kilkanaście tekstów na dzień. Swój pierwszy szczyt liczba nowych tekstów na dzień przypadła na październik 2007, będący miesiącem wyborów parlamentarnych, w którym dziennie ukazywało się średnio 177 premierowych wpisów. Później nastąpiła stabilizacja na niższym poziomie, wahającym się pomiędzy 81 a 133. Od października 2009 (wybory do Europarlamentu) obserwujemy kolejny wzrost liczby tekstów, których tym razem ukazuje się średnio ok. 160. W marcu 2010, a więc w miesiącu poprzedzającym katastrofę smoleńską codziennie pojawia się 160 nowych notek, tymczasem w kwietniu średnia ta to 247, w maju - 292, zaś w wyborczych czerwcu i lipcu odpowiednio 332 i 283. Mimo późniejszego spadku nigdy nie zeszła poniżej poziomu sprzed kwietnia 2010, jedynie w czerwcu i lipcu 2011 notując tę samą wartość (247 i 246 tekstów dziennie).
Już z tych danych wynika, jak ważna dla Salonu24 była kampania prezydencka 2010 roku. Tym ważniejsza, że jeden z dwóch czołowych kandydatów, prezes PiS Jarosław Kaczyński, uczynił z Salonu24 bardzo ważne miejsce dla swojej kampanii. Zainaugurował ją wywiadem udzielonym Igorowi Janke, a będącym zbiorem odpowiedzi na pytania, zadane wcześniej przez grupę blogerów Salonu. Wywiad ukazał się w Salonie24 w dwóch częściach. Pod pierwszą pojawiło się 495 komentarzy, pod drugą – 405.
Janke opowiada: "To, że wtedy jeden z dwóch najpoważniejszych kandydatów, uważany za człowieka, który może wygrać te wybory, wybrał to medium na start swojej kampanii, to było szokujące i okazało się spektakularnym sukcesem. Pamiętam potem, ludzie ze sztabu PiS do mnie dzwonili i mówili, że gdyby Kaczyński wystąpił o 19:30 w TVP1 i miał godzinę, to by nie było takiego efektu. To było fenomenalne. Myśmy sami zrozumieli, w jaki sposób działa blogosfera. Bo co się stało? Nie dość, że to się rozpełzło do wszystkich innych mediów, wszystkie media powoływały się na to, byliśmy wszędzie absolutnie obecni, to zobaczyliśmy, jak działa sama blogosfera, że ten tekst w jednym miejscu rozpełzł się na sto kilkadziesiąt innych tekstów, które natychmiast powstały. Ci, którzy prowadzili kampanię mieli jeden tekst, który ludzie czytali, ale przecież powstało ileś tych tekstów tylko w obrębie salonu, sto kilkadziesiąt powstało natychmiast i każdy z tych tekstów był czytany osobno. Czyli ten wywiad był czytany nie tylko na blogu (Kaczyńskiego) ale i na każdym innym."
Igor Janke wspomina o sytuacji, która pokazała mu, jak silna - tym razem w oczach osób kreujących polską politykę - jest stworzona przez niego platforma blogowa:
"(...) zadzwonił do mnie człowiek, który robił kampanię PiSowi, pracował, robił badania dla PiSu i namawiał, żebym napisał jeden tekst. To była taka ciekawa rozmowa, bo on mówi "Słuchaj, oni, czyli druga strona, będą próbowali zorganizować debatę o wolności. Żeby pokazać, że to jest ich główna wartość, że my zagrażamy tej wolności, a my chcemy na to odpowiedzieć dyskusją o odpowiedzialności. Taką, że wolność nie jest bez granic, ma swoje granice i jeżeli się stawia te granice, to się zaczyna mówić o odpowiedzialności. Chcieliśmy zrobić, żeby ta debata była "Wolność vs odpowiedzialność". Ja jako dziennikarz czuję, że mnie się próbuje wkręcić w kampanię, ja w przeciwieństwie do blogerów, jako dziennikarz się nie angażuję w kampanie żadne i staram się nie angażować w popieranie, co blogerzy robią. Mówię "Ja wiem, że jesteś spinerem, próbujesz mnie wkręcić, ale to jest bardzo fajny temat, gdyby debata się wokół tego toczyła, to byłoby świetnie, ja chętnie o tym napiszę". I mówię "Wiesz co? Ja napiszę do Rzepy taki tekst o tym". A on mówi "Nie, nie, nie! Nie do Rzepy, zrób to w Salonie." I ta jego spontaniczna reakcja, to nie to, że on chciał mi zrobić przyjemność, on chciał jako strona kampanii dobrze dla siebie i uznał, że my jesteśmy skuteczniejsi w wywoływaniu debaty na jakiś temat."
W lutym 2011 Jarosław Kaczyński dołączył do grona polityków, publikujących blogi w Salonie24. Trzy miesiące później, w maju 2011 roku Igor Janke odniósł kolejny, tym razem międzynarodowy sukces. Otoczenie przebywającego z wizytą w Europie prezydenta USA Baracka Obamy zdecydowało, że to właśnie polski portal blogowy będzie miejscem jedynego wywiadu Obamy dla europejskich mediów. W rozmowie amerykański prezydent tak tłumaczył ten wybór:
"Telewizja jest ciągle bardzo silna. Drukowane media są ciągle bardzo ważne. Ale jeśli spojrzymy na zachodzące zmiany generacyjne, widzimy, że młodzi ludzie pozyskują informacje przez media społecznościowe. One dają młodym ludziom siłę do organizowania się, do mobilizowania się, do zajmowania się różnymi sprawami, wspierania różnych rozwiązań, czy obrony konkretnych spraw. Niezwykle ważna jest elastyczność i prędkość działania mediów społecznościowych. Wdzieliśmy, co działo się w Egipcie dzięki takim mediom społecznościowym, podobne rzeczy widzimy zresztą na całym świecie. To może być niezwykłe narzędzie dla obywateli do ponownego angażowania w sprawy publiczne i do tego, by mogli kontrolować rządzących, by mogli rozliczać ich z tego, co mówią."
Dla pełnego obrazu należy wspomnieć, że tydzień wcześniej w Salonie24 ukazał się również wywiad z Johnem MacCainem, republikańskim kontrkandydatem Obamy z roku 2008.
Warto wspomnieć, że pierwszym politykiem, który zdecydował się na udzielenie wywiadu Salonowi24 był Bogdan Zdrojewski, który w październiku 2007 roku odpowiedział korespondencyjnie na zestaw pytań, przygotowanych przez blogerów. Wcześniej, w tym samym miesiącu odbyło się pierwsze spotkanie urodzinowe Salonu24, którego gościem był Jan Maria Rokita.
Salon24 po pięciu latach
Po pięciu latach, pomimo pojawienia sie wielu nowych graczy na rynku blogów politycznych, Salon24 zachowuje pozycje lidera. Co kilka miesięcy przyciąga uwagę czytelników kolejnymi spektakularnymi wydarzeniami. W październiku 2011 blogerzy uroczyście świętowali w warszawskiej Cafe Rozdroże kolejną rocznicę powstania strony. W tym samym miesiącu odbył się, pierwszy w historii portalu, wieczór wyborczy, podczas którego korespondenci redakcji nadawali na żywo relacje z komitetów wyborczych. Portal rozszerza swoją ofertę o serwisy tematyczne, nie związane bezpośrednio z polityką. W maju 2011 powstało blogowisko Sportifo24.pl poświęcone tematyce sportowej, w czerwcu tek24, poświęcony nowym technologiom. W listopadzie – zapowiadane wcześniej blogowisko o tematyce kulturalnej i lifestylowej latte24.pl, a także energo24.pl poświęcone energetyce.
Obok sukcesów Salon24 ma na swoim koncie również porażki, jednak większość z nich złożyć należy na karb specyfiki polskiego życia politycznego ostatnich lat. Igor Janke mówiąc o rozminięciu się Salonu z pierwszymi wyobrażeniami, przedstawia równocześnie swoja wizję rozmów w tym miejscu, wreszcie miejsce Salonu24 w ogólnopolskiej debacie:
"Salon24 bardzo różni się od pierwotnych założeń. Ale nie mam o to jakiejś pretensji do świarta, że on się różni. Ja sobie wyobrażałem, że to będą jedni i drudzy ze sobą rozmawiać. To wynika z tego, jak ja myślę o świecie. Bardzo nie podoba mi się to, co się dzieje w dzisiejszej Polsce, bardzo mi się nie podoba, że są dwa plemiona, które ze sobą walczą, nie rozmawiamy. To państwo nie pójdzie do przodu, nie da się przeprowadzić żadnego dużego projektu w 30%. Da się zrobić w 60... Ale to ludzie muszą ze sobą uzgodnić jakieś podstawowe rzeczy. I Salon miał być tego emanacją, ale rzeczywistość jest taka, jaka jest w Salonie. Nie płaczę, bo jestem dużym chłopcem, uważam, że i tak jest bardzo dobrze. Już się rozstałem z myślą, że to będzie miejsce takiej debaty od lewa do prawa, gdyby to było miejsce bardziej w lewo, to bym miał z tym problem, że jestem bardziej w prawo – nie płaczę z tego powodu, bo się czuję tutaj dobrze.  Chciałbym, żeby było więcej - ale to nie jest problem Salonu24, to jest problem Polski - żeby było więcej poważnych debat, takich merytorycznych, o polityce, o tym, co jest ważne w polityce itd. Cieszę się, że wiele spraw wychodzi, takich, jak związane ze Smoleńskiem. Oczywiście część poszła w wariactwo, ale wiele bardzo poważnych rzeczy zostało tutaj zrobionych, że ja się z czymś mogę nie zgadzać, to jest zupełnie inna historia. Gdyby to miało być w pełni medium moich marzeń, wszyscy pisaliby mądre, merytoryczne teksty i - to jest taka wizja Radka (Krawczyka – przyp. K.K.) w dużej mierze - społeczeństwo jest takie, że obywatele, którzy mają kompetencje w jakiejś dziedzinie, bo społeczeństwo idzie w tym kierunku, że eksperci od różnych dziedzin (tak, jak było troszkę przy Smoleńsku, ale mogło być troszkę bardziej), jest problem, którym wszyscy się zajmują. Dziennikarze nie są w stanie się nim zająć, zresztą – dziennikarzy już za chwilę nie będzie, ale mamy eksperta - blogera, który pracuje w wojsku, jest inżynier, jest ktoś, kto pracuje na kolei, jest lekarz, jest fizyk, jest naukowiec jakiś tam jakiś, i oni dzielą się wspólnie swymi kompetencjami i tworzą tę wspólną wiedzę. I żeby takich rzeczy było jak najwięcej. Trochę tego jest, ale mogło by być więcej, trochę jestem zawiedziony, że tego jest tak mało. Jak na potencjał, który jest w Polsce, to, że tym ludziom w ogóle chce się pisać, to jest super, natomiast, żeby chciało im się więcej pisać, a mniej naparzać ze sobą, to myślę, że by było lepiej."
Kwestia agresywnych zachowań blogerów i prób radzenia sobie z nimi opisana jest w osobnym rozdziale, poświęconym głównym problemom blogosfery. Polaryzację blogerów, która przekłada się na zarzuty przechyłu w prawą lub w lewą stronę, ilustrują liczne teksty blogerów. Nie ma praktycznie dnia, w którym administracja nie spotkała by się z tego typu oskarżeniami. Stają się one często przyczyną odejść blogerów.
"(...) Salon24 będący częścią medialnego świata wirtualnej IV RP, który tworzą "Gazeta Polska" z przyległościami, "Rzeczpospolita" + “Uważam Rze”, portal "wPolityce", "Arcana", Teologia Polityczna", poświęcona “Fronda”, media T.Rydzyka oraz Kościoła, itd. z którymi S24 konkuruje o serca i umysły (tudzież portfele) "narodu kaczystowskiego", stal się instytucja polityczno – społeczno - kulturalna polskiego Głupotkowa. A pisanie w Salonie24 jest de facto uczestnictwem w rywalizacji mediów prawicowych wedle reguł narzuconych przez “Gazetę Polska” pompująca głowy swych czytelników smoleńskim helem - wygra ten, kto spowoduje “odlot” czytelników na jak najwyższy poziom absurdu - która kompletnie odmóżdża debatę publiczna w Polsce.
Umieszczanie tu bloga ludzi myślących w kategoriach polskiej racji stanu oraz realiów społecznych, politycznych, ekonomicznych, kulturowch, itd. oraz widzących Polskę w kontekście Europy i globalnego świata, a nie zwidów, rojeń i majaków "narodu kaczystowskiego" (stanowiącego 95% blogerów Salonu24 i zdaje się większość polskiej blogosfery) spowoduje, że będzie on listkiem figowym dla paranoi, jaka serwuja politycznej publice Janke, Lisicki, Sakiewicz, Karnowski, Rydzyk, itd. Dając Właścicielom Salonu24 alibi do twierdzeń, ze S24 jest pluralistyczny, centrowy, otwarty, itd."
Tymczasem Andy-aandy mówi:
"Gdy zacząłem tam pisać — spodziewałem się, że będzie tam wolność wypowiedzi dla wszystkich. Jednak S24 zamienił się w chlew, w którym zbolszewizowane lewactwo mogło do woli nazywać innych zgodnie ze wskazówkami tow. Stalina: "faszystami" czy "nazistami"... Bez reakcji adminów... Jednocześnie na S24 mogli bez przeszkód pisać pseudonaukowe kawałki bzdur apologeci tow. Lenina, dla których tow. Lenin był niewinną bolszewicką dziewicą — za którą tysiące wyroków śmierci na przeciwników komunizmu podpisywali jego bolszewiccy przyjaciele, używając tytułu komisarz i nazwiska "Lenin"..."
Większość wydarzeń przywołanych w rozmowie przez Igora Janke powraca w tekście, będącym równocześnie zaproszeniem na piąte urodziny Salonu24.
"Zaczynaliśmy jako malutka rodzinna firma. Moja Żona Bogna całe dnie spędzała na moderowaniu Strony Głównej, z moim wspomaganiem wcześnie rano i wieczorami. W niedzielę laptopy zabieraliśmy nawet na obiad do znajomych. Nikt nas nie mógł w tym wyręczyć. Potem dołączyli Krawczykowie. Ania zajmowała się sprawami promocyjnymi, Radek pracował nad rozwojem Salonu. Zaczynaliśmy od 15 dziennikarzy. Potem dołączali pierwszy blogerzy z zewnątrz. Długo pracowaliśmy sami, przed i po pracy, a nasze żony w ciągu dnia. Nie było to łatwe, ale fascynujące.
Od początku dostawaliśmy ogromnie dużo oznak sympatii i sporo krytyki. Jedni nas oskarżali, że jesteśmy skrajną prawicą, inni, że prawicę cenzurujemy, a promujemy lewaków.
A my po prostu staramy się zbudować miejsce wolnej dyskusji, silne, niezależne medium. Wolne od politycznych nacisków i poprawności. Staramy się zbudować solidną, innowacyjną firmę. Staramy się, wspólnie z Wami, wyznaczać standardy polskiego Internetu. Udało nam się uwolnić od inwazji trolli, chamstwa jest u nas o wiele wiele mniej, niż na innych dużych i małych portalach. Nigdzie za to nie ma tylu poważnych, a czasem mniej poważnych debat o Polsce i sprawach ważnych dla naszej Ojczyzny.
Nasi przeciwnicy wieszczyli nam wielokrotnie klęskę. A nam jakoś ciągle rosło. Popełnialiśmy błędy, uczymy się ciągle, próbujemy nowych rzeczy. Otwieramy nowe serwisy, rozkręcamy zupełnie nową telewizję internetową.
Mamy zaszczyt gościć wielką grupę fantastycznych blogerów. Są u nas znani naukowcy, czołowi politycy, eksperci, think-tanki. Był prezydent USA Barack Obama, byli inni znani zagraniczni politycy, jesteśmy zapraszani na wielkie konferencje jak Internet World w Londynie, jesteśmy partnerami takich imprez jak Wrocław Global Forum, Forum Ekonomiczne w Krynicy, Konferencja poświęconą Partnerstwu Wschodniemu, czy teraz Kongres Obywatelski. Chcemy być żywym miejscem. Kontrowersyjnym i niesfornym.
Zaczęliśmy jako malutki serwisik. Bez pieniędzy, ale z pomysłami i energią. Stanęliśmy naprzeciw gigantów medialnych. Dziś zbliżamy się do nich coraz szybciej. Nierzadko te wielkie media próbują przemilczać to, co robimy. Coraz rzadziej mogą sobie na to pozwolić.
Zamierzamy iść dalej. Razem z Wami. Jeszcze raz dziękujemy wszystkim bardzo serdecznie za te pięć lat. Dziękujemy za setki tysięcy tekstów, za Wasze zaangażowanie. Przepraszamy za popełniane błędy. Obiecujemy, że będziemy się starać, by zbudować jedno z najsilniejszych i najciekawszych polskich mediów."
(...)
mgr Krzysztof Karnkowski.

Jak karać przywódców? <- poprzednia notka
następna notka -> Własność narodowa

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura