Trucker hiob Trucker hiob
682
BLOG

O Darwinie, ewolucji i Inteligentnym Projekcie

Trucker hiob Trucker hiob Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Coldcut niedawno na "Frondzie" popełnił  post na temat teorii ewolucji i stanowiska Watykanu w tej sprawie. Ja coś tam skomentowałem, ale potem z braku czasu nie mogłem śledzić dyskusji. Dziś, mając chwilę czasu, chciałbym do tego tematu powrócić.

 

Ja sam w swoim życiu przeszedłem swoistą ewolucję. Od niekwestionowanej wiary z prawdziwość teorii ewolucji, w takiej formie, w jakiej mi ją podawały PRL-owskie podręczniki, poprzez totalne odrzucenie jej, pod wpływem amerykańskich fundamentalistów chrześcijańskich, aż po moje aktualne rozumienie tej kwestii, łączące w pewnym sensie teorię ewolucji z kreacjonizmem i które wyjaśniłem w komentarzu pod notką Coldcuta. Napisałem tam:

 

Ja w ogóle nie rozumiem takiej alternatywy. Tu nie ma żadnej sprzeczności. Bóg stworzył świat. Nauka bada, jak ten świat powstał i jakim podlega prawom. Uczenie nauki z Biblijnego przekazu jest dokładnie takim samym nieporozumieniem, jak szukanie Boga w laboratoriach i instytutach badawczych. Ani się Boga nie zobaczy pod mikroskopem, ani się nie dowiemy naukowych prawd z Biblii. Tylko dlatego, że Biblia nas tego nie uczy.

Bogu dzięki, że Kościół zrozumiał, że orbity planet nie będące idealnymi okręgami nie zabierają żadnej chwały Bogu i nie są herezją, ani bluźnierstwem. Dzięki Bogu za to, że Kościół zgodził się z faktem, że Ziemia nie jest środkiem Wszechświata. Dzięki Bogu za to, że to dzięki Kościołowi powstała nowoczesna nauka, dzięki za wszystkich jezuitów – astronomów, za zakładanie i finansowanie uniwersytetów, za to, że nas nauczył, że Bóg jest "Bogiem logiki i porządku".

Niech naukowcy badają świat, niech Kościół nas uczy wiary i moralności i… i nie cofajmy się do "okresów błędów i wypaczeń". Żadne osiągnięcie nauki nie udowodni, że Boga nie ma, nie trzeba się jej bać.

A ideologów, z obu stron, naciągających fakty, czy raczej je tworzących, trzeba tępić z taką samą starannością. Bo tak samo nieuczciwi naukowcy robią krzywdę nauce, jak i głupi domorośli teologowie robią krzywdę nam.

Bóg jest fachowcem. Nie potrzebował nadzwyczajnych interwencji tam, gdzie mu nie wyszło w sposób naturalny. Bogu wyszło wszędzie "bardzo dobrze". I nauka niech to poznaje i nam wyjaśnia, a teologom nic do tego.

 

Coldcut zapytał:

A jesli nauka przeczy temu co głosi Kościół? Tym gorzej dla Kościoła?

"Ktokolwiek, kto był poważnie zaangażowany w pracę naukową jakiegokolwiek rodzaju uświadamia sobie, iż nad wejściem bram świątyni nauki wypisane są słowa: Musicie mieć wiarę. Jest to cecha, bez której naukowiec nie może się obejść." Max Planck "Where is Science Going? także w J. De Vries, "Essential of Physical Science", Wm.B.Eerdmans Pub.Co., Grand Rapids, SD (1958), str. 15

 

Cóż, dla mnie i to jest "fałszywe pytanie", bo nauka nigdy nie jest w sprzeczności z tym, co głosi Kościół. Oczywiście rozumiejąc te pojęcia w poprawny sposób. Może się bowiem zdarzyć, że nauka przeczy temu, co głoszą jacyś hierarchowie kościelni i odwrotnie – hierarchowie mogą przeczyć temu, co głosi nauka. Ale…

 

Ale jak nauka głosi prawdę, a hierarchowie – nie, to tym gorzej dla hierarchów. Kościół nie ma nas uczyć fizyki, biologii, czy w ogóle czegokolwiek niezwiązanego z moralnością i wiarą. Księża mogą być naukowcami, to oczywiste, ale gdy jakiś jezuita zrobi nowe odkrycie i ogłosi to w naukowej publikacji, to nie jest to "nauczanie Kościoła".

 

Kościół nam może, i powinien głosić prawdy relatywne w stosunku do nauki wiary. Na przykład prawda o naszym pochodzeniu od jednej pary rodziców. Jest to dogmat wiary, ale nie jest w żaden sposób sprzeczny z nauką. Nauka wręcz potwierdziła to, czego od wieków nauczał Kościół. Ale gdy Kościół zaczyna nas nauczać o rzeczach, na których ani się nie zna, ani nie ma gwarancji, że nie będzie błądził, to mamy potem to, co mamy. Błędne nauczanie i wyrządzona niepowetowana szkoda. Bowiem niektórzy zaczynają myśleć, że skoro tu się Kościół mylił, to może się myli także w innych rzeczach?

 

Coldcut, cytując mnie, pyta:

 

"A ideologów, z obu stron, naciągających fakty, czy raczej je tworzących, trzeba tępić z taką samą starannością." – kto ma to robić Hiobie? Ty?

 

Oczywiście, że nie ja. Co ja mam z tym wspólnego? Ja mogę tępić niebezpiecznych kierowców na drodze, bo stwarzają zagrożenie w ruchu i psują opinię innym, dobrym kierowcom. Ideologów wśród naukowców powinni tępić naukowcy, ich środowisko. Oni przecież sami widzą, jak dużo szkody przynoszą różne "rewelacje", jak "brakujące ogniwo", które potem okazuje się jakąś prehistoryczną świnią, czy też słynne ilustracje stadiów płodowych ssaka, które rzekomo miały udowadniać nasze pochodzenie od niższych organizmów, a okazały się zwykłym oszustwem.

 

Podobnie Magisterium Kościoła powinno zachowywać obiektywizm, nie angażując się w sprawy nauki w sensie "ingerencji biblijnej". Biblia nie jest naukowym podręcznikiem. Wspaniale, że Kościół od wieków śledzi, sponsoruje, popiera naukowe badania. Kościół stworzył nowoczesną naukę. Jednak nie można na podstawie Biblii twierdzić, że świat powstał tak, czy inaczej. Biblia nam tego nie mówi.

 

Co zatem nam mówi Genesis? W swoim Spacerku po Biblii wyjaśniłem to szerzej, zapraszam zatem tam.

Graaf napisał w komentarzach:

Hiobie – jesteś naiwniakiem.

Wiara, która nie szuka zrozumienia, moralność, która nie ma metafizycznych podstaw to są budowle na piasku.

I jaki okres "błędów i wypaczeń? o czym Ty w ogóle mówisz? jakaś jakobińsko-PRL-owska szkoła historii?

 

Nie wiem skąd ta uwaga o "wierze, która nie szuka zrozumienia". Nie bardzo wiem, jak to się ma do mnie odnosić. Ja akurat cały czas tego zrozumienia szukam i każdy, kto czyta moje forum i blogi – powinien to doskonale wiedzieć.

"Moralność, która nie metafizycznych podstaw"? Czy to do mnie uwaga? Nie rozumiem.

Natomiast jeżeli chodzi o "okres błędów i wypaczeń" to nie jest żadna "jakobińsko -PRL-owska szkoła historii, ale są to fakty. Wystarczy wspomnieć te nieszczęsne koliste orbity, które ponoć wynikały z nauki Biblii, czy kontrowersje związane  heliocentrycznym systemem wszechświata.

Graaf pyta dalej:

czy też winniśmy posłuszeństwo Kościołowi w przyjęciu "prawdy" o "globciu"?

Oczywiście, że nie. Cały czas powtarzam: Kościół nieomylnie nas naucza w sprawach wiary i moralności. To, czy klimat się ociepla, czy Darwin ma rację, czy Real Madryt zdobędzie superpuchar i czy w przyszłym roku będzie kolejny krach na giełdzie – to nie są domeny nauczania Kościoła.

 

Każdy może mieć swoją opinię,, także biskup, papież, katolicki portal, czy zwykły katolik. Ale nie jest to "nauczanie Kościoła".

 

Graaf kontynuuje:

 

zatem wskaż proszę dokumenty Magisterium dowodzące, że w "zwyczajnym i powszechnym nauczaniu" Kościoła "nasza wiara nie stoi w sprzeczności z teorią ewolucji"

a właściwie to wskaż proszę dokumenty Magisterium dowodzące, że w "zwyczajnym i powszechnym nauczaniu" Kościoła "ewolucja nie może być dłużej uważana za jedynie hipotezę"

nauka zna jedynie hipotezy, czyżby zatem ewolucja stała się prawdą wiary?

no wiary chyba? może nie? to może i "globcio" wkrótce się stanie, zresztą właściwie już się chyba stał tylko nie znalazło to jeszcze dostatecznego wyrazu w "zwyczajnym i powszechnym nauczaniu"

 

Bardzo zabawne. Choć z drugiej strony także tragiczne. dziwi, że osoby, wydawałoby się inteligentne, nie potrafią zrozumieć pewnych tak prostych i podstawowych faktów.

 

Przede wszystkim samo pojęcie "teorii" w nauce nie jest synonimem "hipotezy". Teoria to coś znacznie szerszego, na czym bazuje cała nauka. Nauka bada fakty, ale te fakty bez "teorii", która by je odpowiednio interpretowała – są nic nie znaczącymi cyferkami na papierze.

 

Takim doskonałym przykładem jest tu "teoria względności" Einsteina. Choć jest ona dla mnie nieprzydatna, mnie fizyka Newtona doskonale wystarcza, moja ciężarówka, choć szybka, nie zbliża się do prędkości światła, to jednak dla fizyków jest ona nieodzowną podstawą dzisiejszej nauki. Nie można by jej po prostu odrzucić. Tak, jak nie można odrzucić zdobyczy nauki z ostatnich kilkudziesięciu lat.

 

Podobnie jest z teorią ewolucji, czy raczej poprawniej należałoby powiedzieć z "teoriamu ewolucji". Wraz z genetyką stanowią one podstawę nauk biologicznych. Nie da się po prostu odrzucić, wymyślając apriori jakąś inną teorię, na przykład kreacjonizm. Taki kreacjonizm, jak go rozumieją niektórzy fundamentaliści. Bo oczywiście zawsze musimy pamiętać o przecyzyjnym definiowaniu pojęć. czasem bowiem nasze spory dotyczą definicji, a nie samej istoty rożnic w poglądach.

 

A ja podkreślę jeszcze raz: Nie ma żadnej sprzeczności między nauką, także tą opartą na teoriach ewolucji, a nauczaniem Kościoła i biblijnym przekazem. Nie może być. Nauka podaje nam fakty, Biblia jest Słowem Bożym. Jeżeli naukowcy trzymają się faktów, a egzegeci biblijni podająn nam prawdziwą interpretację Słowa Bożego – to skąd miały by się wziąć sprzeczności?

 

Problem zaczyna się, gdy naukowcy nie koncentrują się na obiektywnych i nagich faktach, ale naginają swe badania, by zaczęły odpowiadać ich ideologicznym oczekiwaniom. Przykładem z ostatnich tygodni może być afera z globalnym ociepleniem. Jednak taki sam problem mamy wtedy, gdy "badacze Pisma Świętego" doszukują się tam tego, czego natchniony autor, ani sam Duch Święty wcale nie miał zamiaru nam przekazywać. Biblia nie jest podręcznikiem naukowym i doszukiwanie się tam odpowiedzi na naukowe pytania jest totalnym nieporozumieniem.

 

Bóg jest logiczny. Perfekcyjnie logiczny. Logika to Jego atrybut. Stwarzając Świta, stworzył go zatem według logicznych zasad. Świat się rządzi pewnymi prawami. Te prawa determinują ciąg wydarzeń. Wszystko jest w ruchu, wszystko jest dynamiczne – a równocześnie niezwykle dokładnie wyważone. Niezależnie, czy popatrzymy na materialne, nieożywione elementy wszechświata, galaktyki, układy słoneczne, planety, czy na globalny ekosystem, czy na jeden rój pszczół, czy jedno mrowisko, czy dalej na jeden organizm, jedną komórkę, a nawet jeden atom – wszystko jest niezwykle precyzyjnie i doskonale zaprojektowane.

 

Oczywiście dla mnie jest to dowód na to, że wszechświat nie powstał przypadkiem. Nie ma takich przypadków. Ja nie mam aż takiej wiary, by uwierzyć w przypadkowość powstania świata. Mam dość problemów z uwierzeniem w zwykły cud, by móc uwierzyć w taki cud jak samoczynne powstanie wszechświata z niczego i bez niczyjej idei poprzedzającej ten fakt.

 

Ale to wcale nie robi zemnie ani kreacjonisty, ani wyznawcy ideologii znanej tu jako "Intelligent design". Przynajmniej nie w takiej formie, jak ją wyznają amerykańscy fundamentaliści. Ja oczywiście zgadzam się, że wszechświat został zaprojektowany przez Boga – ale nie jako przeciwieństwo naturalnego doboru.

 

Inaczej mówiąc ja jestem za "rozdzielnością nauki od Kościoła". Niech naukowcy obiektywnie badają wszelkie mechanizmy i procesy, jakie zachodziły w naszej historii. Niech astrofizycy badają historię Wszechświata. Gdy natrafią na trudności – jak na przykład problem powstania pierwszej żywej komórki, czy problem powstania pierwszego osobnika posiadającego poczucie własnej osobowości, wolnej woli, zdolność postępowania wbrew instynktowi – niech nie uciekają do łatwych rozwiązań typu "Aha, tu Bóg interweniował", ale niech szukają naukowych odpowiedzi na te pytania.

 

Bóg interweniował wszędzie. Michał Heller powiedział kiedyś, zapytany, czy widzi ślady Boga we Wszechświecie odparł, że nie, bo Wszechświat jest "zadeptany przez Pana Boga".  Ślady widać na polance, gdy spadł świeży śnieg i przebiegła jedna sarenka. Ale jak polanka jest zadeptana, to żadnych śladów nie ma. Wszechświat jest zadeptany przez Pana Boga.

 

Dlatego błędem jest uważanie, że tu, czy tam, Bóg jakoś w nadzwyczajny sposób interweniował. Bóg stwarza zawsze nową duszę. stworzył ją Adamowi i Ewie, stworzył ją mnie. To jest prawda wiary, nie naukowe stwierdzenie. ewolucja nie ma tu nic do rzeczy. Ale to, jak powstał Adam, z jakich organizmów wyewoluował – to już jest sprawa nauki, nie Kościoła.

 

Dlaczego o tym piszę? Bo dla mnie ci wszyscy "obrońcy Pana Boga" nie tylko Go nie bronią, ale wręcz Go obrażają. Dlaczego? Bo uważają Boga za patałacha. Za partacza, który nie potrafił stworzyć świata, który byłby od początku do końca naturalny. Na siłę chcą wykazać, że są rzeczy na świecie, które nie mogły powstać w naturalny sposób i to, rzekomo, ma udowodnić istnienie Boga.

 

Dla mnie może by to coś udowadniało, ale z pewnością nie istnienie prawdziwego Boga, który jest Bogiem wszechmocnym i doskonałym. A jak Bóg jest wszechmocny i doskonały, to nie miał najmniejszego problemu ze stworzeniem doskonałego wszechświata, gdzie wszystko, od Wielkiego Wybuchu, przez powstanie galaktyk, słońc i planet, do powstania życia, także tego  inteligentnego – stało się w sposob naturalny i poznawalny przez naukę.

 

Problemem nie jest Bóg, ale my, ludzie. Naukowcy. Ci domorośli, co się uczą nauki z Biblii także. To my nie potrafimy odpowiedzieć na to jak się to stało. Być może nigdy nie będziemy mogli. A może kiedyś nauka da nam odpowiedź. Ale nigdy nie powinniśmy przestać szukać tej odpowiedzi, poprzez naukowe badania, nie przez studiowanie Biblii. Nie możemy podchodzić tak, jak muzułmanie, dla których bluźnierstwem jest szukanie logiki w działaniu Boga. My nie jesteśmy niewolnikami, jesteśmy adoptowanymi dziećmi i powinniśmy starać się poznać naszego Ojca jak najlepiej. Także poprzez Jego dzieła.

 

Reasumują podkreślę tylko, że zgadzam się w stu procentach z Watykanem, że "teoria ewolucji" to coś więcej niż hipoteza. Dla mnie jest to tak oczywiste stwierdzenie, że wręcz nie rozumiem, jak można inaczej myśleć. Ale… ale sam kilkanaście lat temu myślałem inaczej, więc wiem, że czasem człowiek po prostu nie dostrzega czegoś, co inni widzą w sposób niezwykle jasny.

 

Ja ze swej strony polecam książki Michała Hellera, który miał spory wpływ na ewolucję moich poglądów. Wydaje mi się, że on, znacznie ode mnie lepszy teolog i nieporównanie lepszy naukowiec, potrafił doskonale pogodzić te, wydawałoby się, sprzeczne poglądy. Tymczasem nie ma tu żadnej sprzeczności. Jest jeden Bóg i jeden wszechświat, stworzony przez Boga, ale stworzony nie wbrew naturalnym prawom, czy z ich pogwałceniem, ale właśnie z wykorzystaniem tych praw, których autorem i stwórcą był przecież ten sam Wszechmocny Bóg.

 

Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem "truckerem", kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj. AUDYCJE RADIOWE, PROGRAMY TV I ARTYKUŁY PRASOWE Z MOIM UDZIAŁEM: KLIK Moje FORUM: www.katolik.us Zapraszam. Kontakt.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie