Homocon Homocon
1169
BLOG

O prezydenturze Dudy: Kwaśniewski prawicy

Homocon Homocon Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Otwarcie trzeba stwierdzić, że w zbliżających się wyborach nie mamy zbyt wielkiego wyboru. Wyborach, które już były, ale jednak dopiero będą, które uciekają nam jak młoda sarenka, i jakoś nie możemy jej upolować. Pewnie też z racji, że zwierzyna niezbyt wyśmienita. Mam na myśli nie zbyt mały wybór, licząc na sztuki - 10 to już coś, ale gdy chodzi jakość, ciężar (liczony w powadze, nie kilogramach), znaczenie, ideę itp. No dobrze, bywało pewnie i gorzej. 


A przechodząc od metaforyki łowczej do polityki, to pomijając kandydatów mniejszych oraz nazwijmy to tożsamościowych (pana Biedronia i pana Bosaka) na muszce pozostali:


1. pan Duda, który przez pięć lat udowodnił, że potrafi być prezydentem (w pewnych aspektach), jednocześnie jednak bardzo rozczarowuje (o czym poniżej);


2. żyjący w alternatywnej rzeczywistości, w której jako lider wielkiego ruchu, płacząc nad konstytucją, kodeksem karnym, cywilnym i całą resztą, sam w pojedynkę obala PiS-owską Polskę a w jej miejsce buduje świeckie państwa, przyjazne jednak letnim katolikom, czyli pan Hołownia;


3 i wycięty z modelu poprawnego Europejczyka, nie bojący sie mówić po angielsku, myśleć po francusku, z aparycji miły, z charakteru cham, pan Trzaskowski. 


W tym układzie wyboru nie ma. Na szczęście bywa tak, że to sama rzeczywistość ułatwia nam podjęcie decyzji. Oczywiście gdyby tylko o to chodziło, to pan Duda miałby prezydenturę w kieszeni. Duży skok w sondażach sprzed paru tygodni był wynikiem tak pozytywnego odbioru działań rządu w walce z wirusem, jak też sprawą faktu, że opozycja i opozycyjni kandydaci wybory sobie odpuścili. To o tyle dobra informacja dla PiS i prezydenta, że mają przynajmniej zwarty i odpowiedzialny elektorat. 


Jednak gdy mgły epidemii się rozwiewają, powracają inne sprawy, i może nie  mamy całkowitego resetu, ale wyborcy zakrzyknęli "sprawdzamy" no i okazało się, że atutu Andrzej Dudy zaczynają zanikać. Dlaczego pan Duda traci w sondażach, czy gwiazda Trzaskowskiego swym blaskiem przyćmiła prezydenckie słońce? 


Dla każdego obserwatora pewne jest jedno, że ta rozgrywka to tylko Duda kontra nie-Duda, alter-Duda, anty-Duda. Że prezydent przegrywa z sobą, ze swoim obozem, państwem jakie firmował. Wyborcy od niego się oddalają, bo jako jedyny... traci. A skoro traci, to musi być jakiś powód? Coś za tym traceniem musi być, nie zdarza się w przyrodzie tracenie bez przyczyny, tracenie nietracące! 


Psychologia maklerów giełdowych, ile firm zbankrutowało przez plotkę. A akcje pana Dudy tanieją. To czego powinien się obawiać, to przejście społeczeństwa w tryb rozliczania. Choć zakrzyknie ktoś : czy jednak jest za co PiS i jego prezydenta rozliczać? No dobrze, wciąż porównując obecne rządy z latami PO, to może PiS-owscy to nie polityczne dziewice, święci, sporo nagrzeszyli, ale do skali afer, wykorzystywania państwa (Sowa i przyjaciele przypominam) jeszcze mają trochę.


PiS zamienił telewizję w narzędzie propagandy, ale paradoksalnie zagwarantowało to nam największy pluralizm w polskich mediach od początku istnienia III RP. Inna rzecz, że pluralizm ten trochę toporny. Ale jest, a za prezydentury Trzaskowskiego, jak sam obwieścił, mógłby zostać na amen pogrzebany. 


To prawda, lecz jednocześnie trzeba uświadomić sobie, że społeczeństwo godząc się na rządy PiS i je wspierając o wiele więcej ryzykuje. Więcej inwestuje. I więcej może stracić. Rządy PiS to konflikt z Zachodem (gdzie stawką jest suwerenność), konflikt wewnętrzny z wieloma wpływowymi środowiskami (gdzie stawką jest jakość instytucji), to też bardzo męczący konflikt aksjologiczny, który globalnie konserwatyści przegrywają.


Zachód się liberalizuje, przechodzi by dać Boyem "paraliż postępowy", ale też konsoliduje, bez Zjednoczonego Królestwa i z dominacją Niemiec, które prą do realizacji własnego interesu narodowego z gracją Panzerkampfwagen  V. A na Wschodzie Rosja, Gazprom i Ukraina, kierowana przez oligarchów. Skoro żyjemy w tak niebezpiecznej rzeczywistości, czy nie lepiej byłoby wybrać kogoś bardziej, co to ten i po angielsku i po francusku, sorry i pardom, i skoczyć ponownie w główny nurt?


Wprawdzie wymagać to będzie nie lada poświęcenia, Polska będzie się musiała skurczyć, zejść z wysokiego konia, na osiołka, i za resztą Europy, w koniuszku, gnać. Ale skończą się komisyjne procesy, oskarżenia, ataki. Wprawdzie z czasem głos Polski będzie liczył się coraz mniej, układy i układziki będą się mnożyć i obrastać tłuszczem. Ale to też poświęcenie, suwerenność za spokój. 


Jakub Berman powtarzał, że jakby Polska się stawiała braciom Sowietom to by z niej Księstwo Warszawskie zostało. Choć może to ma sens: Księstwo niewiele mogło, ale i nie wiele musiało. Wpisane było w międzynarodowy porządek i tylko martwić się musiało, czy jakby porządek ten się zaczął walić, to czy czasem nie dostanie spadającą belką w głowę (jak wiemy dostało). 


Tak tłumaczę sobie postawę tych, co to, czy to o panu Trzaskowskim czy o panu Hołowni, śnią już jak siedzi na wysokim krześle, w wielkiej hali, ubrany w sobole (wiem, wiem dziś prążkowy garnitur). 


A miało być o panu Dudzie. Choć ciągle było, bo on w tle migoce przez cały czas. I gdzie to negatywne zaskoczenie. 


Pierwsza rzecz, to fakt dla mnie oczywisty. Prezydent Duda jest prezydentem nienagannym, poprawnym, może więcej wyśmienitym. Oczywiście gdy myślimy o tym do czego prezydent jest przez konstytucję powołany: do prezencji. Szczególnie na tle poprzednika, pan Duda, oddać mu to należy, pełnił funkcje zgodnie z najwyższym standardem. Przemówienia, uroczystości, gale, prezencja. Gdyby oceniać go tylko z tej przyczyny, reprezentowania majestatu Rzeczypospolitej, to wygrywa w przedbiegach. 


Hołownia? Proszę nie żartujmy. Trzaskowski? Pozujący na wyedukowanego luzaka. Gdyby sprowadzić wybory do pytania, który z kandydatów będzie pełnił funkcje reprezentacyjne z należytą dbałością, pan Duda ma wybory w kieszeni. 


Dla mnie problem prezydentury Dudy zaczyna się jednak, gdy wziąć na warsztat dwie inne, choć splecione ze sobą sprawy. Za pierwszą Andrzej Duda odpowiada średnio, ale polityk nie ma łatwo. To ambicje jakie prezydentura ta rozbudziła. Prawda jest dość oczywista, polska prawica potrzebuje nowego przywódcy. Jednak jeszcze nikt nie odważył się na Kaczobójstwo, marzyciele są, ale śmiałków brak. 


Gdy pan Duda obejmował przed pięciu latu urząd, istniało przekonanie, że to on w naturalny sposób przejmie stery politycznego wodza. Ba, że będzie prezydentem, wodzem, naczelnikiem i udzielnym władcą w jednej osobie. Pięć lat mija i na prawicy mamy złożony system wasalno-senioralny, gdzie jak bywało to w feudalnej Europie król musiał się pytać wasali czy mu wolno. 


Oczywiście pan Duda nie odpowiada za to, jakie nadzieje budził. Jednak rozczarowanie pozostaje i się nie chce zabliźnić. Jedynym zwycięzcą jest sam ustrój III RP, który tak sprytnie został wykombinowany, że jakby nie planować, działań, atakować frontem i od prawego skrzydła, zawsze na końcu będzie to samo: słaby parlament, słaby premier, słaby prezydent, słabi ministrowie, słabe samorządy, których słabości zsumowane nic nie dają. 


Ustrój oparty na wolności i szlachetnej zasadzie nie naruszania wolności innych, strzeżenia ich granic, co w efekcie powoduje, że wolność ta jest tak ciasna, że wręcz krępuje ruchy. I nic z niej silniejszego, trwalszego wyniknąć nie może, bo będzie groźne, niebezpieczne. Zawsze na końcu, cokolwiek by się nie zamierzyło ma być ustrój zreprodukowany, w całej swojej okazałości. 


Pan Trzaskowski to oczywiście dziecięcie wieku, sola ziemi, sama kwintesencja całej III RP. Andrzej Duda miał być jej w końcu przełamaniem. I rządy PiS także, ale dominujący w nim układ, jak nazwał go trafnie Marcin Palade, rewolucyjno-instytucjonalny, tylko kopie w fundamentach ustroju, wierci i schodzi do coraz niższych poziomów, nie odnajdując tam nic, pozostałości dawnych idei, koncepcji. Chcą panowie znaleźć rdzeń ustroju, który takowego nie ma, by w taki sposób go uchwycić i wykorzystać dla siebie. 


Jedyna szansa radykalnego zerwania z ustrojem przepadła. Trzecia rzecz to ta, jak pan Duda sprawdził się jako polityk, nie stróż pałacu, nie taran nowej zmiany, lecz aktywny polityk. Obdarzony pewnymi kompetencjami, z dziedziny polityki zagranicznej i obronnej oraz dbania o przebieg polityki wewnętrznej z pozycji wielkiego nadintendenta. 


Ocena wielce niejednoznaczna. Wielki pozytyw to porozumienie Trójmorza, jeden z najbardziej obiecujących, w stanie prenatalnym rzecz jasna, sposobów wyrwania się w geopolitycznego marazmu, tkwienia między Rzeszą a Caratem. Wojsko? Chyba nic szczególnego, pewna rola w umocnieniu bezpieczeństwa militarnego Polski (kolega Trumpa, Amerykanie na polskiej ziemi). Ponadto próba kontrolowania własnego obozu, by nie szedł na chama, by się wstrzymał. Średnio przecież udana, i ta jakaś chora niechęć do prezydenta w PiS, niby wszyscy państwowcy. Toksyczne związki.


Jak przystało na konserwatystę (mały coming out) patrzącego na rzeczy z długiej perspektywy, próbuję odpowiedzieć na pytanie, co by pozostało w pamięci po tej prezydenturze, gdyby miała się nagle zakończyć tu w tym momencie. Są przecież przywódcy czy prezydenci, o których się tylko tyle pamięta, że odeszli. Co naród zapamiętał po Stanisławie Wojciechowskim? Że to ten, którego odsunął zamach majowy. 


Byłaby to prezydentura przełomu 2015-2016 moment, w którym rządy PO, oby na zawsze, przeszły do historii. Może jeszcze prezydent czasów, gdy PiS starało się budować polskim model państwa dobrobytu. 


Pytanie fundamentalne, czy gdyby dać mu jeszcze kolejne pięć lat, to czy odciśnie się czymś ważniejszym, niż tylko byciem Kwaśniewskim na prawicy?


Łazarz Grajczyński 


Homocon
O mnie Homocon

Zajmuję się głównie tematyką międzynarodową, polityką zagraniczną; z przekonań sceptyczny konserwatysta. Na salonie24 teksty o geopolityce, społeczeństwie, kulturze, felietony. https://twitter.com/azarzGrajczyski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka