hrPonimirski hrPonimirski
302
BLOG

Rewolucja francuska – ulica bez zagranicy, ale z cyklistami

hrPonimirski hrPonimirski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

O rewolucji francuskiej pisałem rok temu sprawdzając, co możemy się ciekawego dowiedzieć z wiki. Dziś będzie jeszcze ciekawiej, bo będzie to na podstawie książki z cyklu Historia Powszechna. Dowiemy się jak powstał Komitet Obrony Parlamentu (docelowo z hasłem – „Precz z Ludwikiem-Okrutnikiem”) i jak doszło do wyborów Stanów Generalnych, czyli pierwszego kroku odsunięcia złej absolutystycznej władzy. Jeżeli cykl pozwoli to dojdziemy w kolejnych odcinkach do dyktatury Napoleona. (Intuicja powinna nam podpowiadać, że przeważnie obrona demokracji kończy się rządami wojskówki, ale warto to prześledzić krok po kroku.) Czy władza była zła, czy miała pecha „nie być właściwą władzą” – nie mnie to oceniać. Najpierw, więc akapit nudnego wstępu na temat nudnego kataklizmu z akapitem dygresyjnym. Potem już jak u Hitchcocka i w poprzednim tekście na bazie wiki – napięcie będzie rosnąć.

Otóż Francja AD 1789 to kraj nędzy i rozpaczy. Francja wymyśliła sobie, że wprowadzi wolny rynek i jakieś 10 lat wcześniej obniżyła cła na handel tekstyliami z Wielką Brytanią do 10%. Strzelam, że to była realizacja programu fizjokratów – „laissez faire, laissez passer”. Pewnie rynek, by się po jakimś czasie obronił, jednak przez jakiś czas się stabilizował – tzn. właściciele i robotnicy odpowiednich manufaktur nie chronionych cłami już stracili pracę, ale jeszcze nie znaleźli sobie nowej (choć Francuzi ogólnie zyskali tanie ciuchy, a 10 lat to trochę długo). Do tego było gradobicie i koklusz. Naprawdę. Był nieurodzaj i ceny żywności wzrosły. Do tego kilka pożyczek po kilku mniej lub bardziej sensownych wojnach. Plus nowe pożyczki potrzebne na ratowanie sytuacji, czy zawinionej przez państwo (bo wiadomo, jak państwo wprowadza regulacje to później musi je potem naprawiać, nawet jak są one deregulacjami), czy obiektywnej – gradobicia i kokluszu. W każdym razie potrzeba było na gwałt pieniędzy.

Dlaczego wcześniej były wysokie cła? Bo występowała inna mądrość etapu – zamiast fizjokratyzmu był merkantylizm. Merkantylizm - jak wieść gminna niesie - promuje eksport nad import w celu skarbienia pieniądza. Bo pieniądz to bogactwo. Ale to nieprawda. Merkantylizm to inna odsłona wolnego rynku. Każdy liberał wie, że jak się opodatkuje cegłę to jakby się opodatkowało wszystko a podatki będą proste. Ale co jak się przywiezie cegłę zza granicy? Albo towar z manufaktury (wybudowanej z cegieł)? Trzeba import zablokować cłami albo przynajmniej niech cła zrównoważą brak wpływu z podatków. Koniaczek?

No i zamiast jednego okienka mamy jedną komorę (celną). W sumie tych monopoli państwowych było dużo więcej, ale myśl, że łatwiej ściągać podatki w takich warunkach, wydaje mi się kusząca.


Wracając do głównego wątku seria nieszczęśliwych wypadków wygląda tak:

- król potrzebuje pieniędzy (spadł mu rejting i nie może dalej pożyczać)

- De Brienne, generalny kontroler finansów zwraca się z prośbą (a w zasadzie „po prośbie”) do z gromadzenia notabli (głównie kler i szlachta, choć i stan 3ci) o pieniądze (tu by się przydał głos jakiejś spikerki z telewizyjnej stacji komercyjnej o tonie, przepełnionym grozą - zwiastującą mającą nastąpić katastrofę; jakieś efektowne prezentacje ze strzałkami jak przesyłane są wnioski, etc…)

- Markiz de La Fayette mówi: - „Hola, hola a gdzie Stany?” -„No ale nie zwołujemy Stanów Generalnych od ponad 100 lat.” – „No tak, ale nie zwiększaliście podatków”

- De Brienne rozwiązuje zgromadzenie notablów, zamiast tego zwraca się do parlamentu paryskiego o rejestrację królewskich edyktów podatkowych

- Parlament odmawia zarejestrowania edyktów stając na stanowisku tym samym co markiz de La Fayette, że tylko Stany Generalne mogą uchwalić nowe podatki

- Król osobiście stawia się w parlamencie i nakazuje odpowiednie zapisy

- Parlament unieważnia zapisy następnego dnia

- Król skazuje parlament na wygnanie do Troyes

- Parlament staje się popularny wśród burżuazji – czy powstanie Komitet Obrony Parlamentu? Burżuazja zapomina, że parlament bronił warstw uprzywilejowanych (np. wysokich rent noblesse de cour). Parlament to taki Trybunał Konstytucyjny – ale zaraz, zaraz – nie ma jeszcze konstytucji. Parlament to głównie noblesse de robe (szlachta sukni – urzędnicy)

- Parlament reflektuje się, że jeśli zwołane zostaną Stany Generalne to jego pozycja w mówieniu „spadaj na bambus” królowi zmaleje

- Parlament reflektuje się, że w sumie to tylko blefował z powołaniem SG, aby zyskać na czasie

- Król traci cierpliwość i rozprawia się ostatecznie z parlamentem

- Komitet Obrony Parlamentu przechodzi od słów do czynów na zamykanie lokalnych parlamentów (poza Paryżem) odpowiada zamieszkami. W jednym miejscu rzuca nawet dachówkami w wojsko – przywrócono tam parlament. Gdzieniegdzie wojsko w ogóle odmówiło interwencji

- Kler obraża się na króla

Komentarz: Stany Generalne to takie zgromadzenie notabli, ale inne

Didaskalia: Sztafaż wydarzeń tworzy afera naszyjnikowa oraz rozgoryczenie wywołane tym, że król NIE zadłużył się jeszcze bardziej wspierając Holendrów w walce z Prusakami.

- Necker wraca na urząd zastępując de Brienne; mimo słabego rejtingu, ale dzięki znajomościom znowu pożycza, ale tylko doraźnie; w ostateczności rezygnuje z dostępnej linii kredytowej

- Nie ma już innej możliwości niż zwołanie Stanów Generalnych, żeby odzyskać kasę

- Tzw. stan 3ci (mieszczanie i chłopstwo) domaga się podwójnej reprezentacji, bo przybyło 5kg (czy Francja wprowadziła już system metryczny?) obywatela więcej (w stosunku do 1610, kiedy po raz ostatnio głosowano); ma to o tyle znaczenie, że burżuazja już nie chce aby każdy stan miał po jeden głos; a głos per reprezentant


I tu się zaczyna ciekawie. Autor (tej historii powszechnej, bo przecież o niej piszę) konstatuje, że królowi chodziło tylko o pieniądze. Ale burżuazji chodziło o coś więcej, bo „dotychczasowy ustrój się przeżył”. Wszyscy byli, co do tego zgodni (może poza królem) a „wyraz temu przekonaniu dawał cały szereg pamfletów i traktatów filozoficznych” z początku ’89. Tu znane – „Co to jest stan trzeci?” Sieyesa. Przywódcy burżuazyjni nie tworzyli żadnej organizacji, ale snuli różne rozważania w lożach masońskich (???) i towarzystwach naukowych. Zgadzali się, co do tego, że ma rządzić burżuazja – deliberowali tylko czy król będzie listkiem figowym. „Był [pamflet Sieyesa] wyrazem poglądów mieszczaństwa francuskiego, któremu wskazywał cel działania, był zarazem wyraźną zapowiedzią rewolucji, […]”, choć nie wiadomo było jak się ta rewolucja dokona. Trochę to dziwne, że jakiś tekst zbiera powszechne przekonania i wskazuje cel. Bo albo to jest na zasadzie, skoro o tym gadamy to to zróbmy. Albo jest to czysta propaganda, jakie należy mieć poglądy (choć autor książki nie pisze jeszcze, że to propaganda).

Dowiadujemy się również z książki, że Sieyes był członkiem wpływowej loży paryskiej (grupy cyklistów) Neuf Soeurs. https://pl.wikipedia.org/wiki/Les_Neuf_S%C5%93urs

Jeszcze ciekawszy jest opis wyboru reprezentantów Stanów. Wybory do Stany 3ciego są kilkustopniowe (nie będę tu snuł teorii „po co?”), ale ciekawsze jest to, że to było coś jeszcze lepszego niż JOWy. Bo taki reprezentant dostawał listę skarg i zażaleń od obywateli i to jest w sumie kwintesencja bycia posłem, bo się reprezentuje konkretnych ludzi czy wewnętrznie w państwie czy za granicą (dawniej poseł to też dyplomata). Nie to że stawia się obywatela przed faktem dokonanym pokazując mu program wyborczy. Pytanie czy coś to zmienia? Oczywiście, że nie! I nie chodzi tu o to, że za komuny można było sobie wpisywać w podobne książki w sklepie np. mięsnym, co się chciało, a i tak to nie miało znaczenia. (No może niestety miało, jak się było zbyt awanturnym.)

„Ponieważ sporo cahiers [ksiąg skarg i zażaleń] zwłaszcza w Bretanii, Lotaryngii, Paryżu jest do siebie podobnych, przeto nie ulega wątpliwości, że w tych okolicach musiała działać uprzednio zorganizowana propaganda. Istotnie uprawiał ją książę orleański, Ludwik Filip, kuzyn króla, rozsyłając do swoich majątków i swoich znajomych instrukcje przygotowane przez Laclose’a i „rozważania” redagowane przez Sieyesa.”

Nie wiem czy to jest ten sam de Laclos, którego wiki wskazuje również jako „cyklistę”:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierre_Choderlos_de_Laclos

„Propagandę uprawiały także loże masońskie [chciałem oszczędzić Czytelnikowi dysonansu poznawczego, ale dalej już się nie da], różne kluby „patriotów”, „stowarzyszenia myśli” itp., a ponieważ członkowie tych ostatnich należeli przeważnie do wolnomularstwa, książę orleański zaś piastował wówczas godność wielkiego mistrza masonerii francuskiej, stąd też wysunięto nawet hipotezę, że to masoneria kierowała wyborami do Stanów Generalnych, a więc świadomie  dążyła do rewolucji. Przypuszczenie to jest nieuzasadnione, masoneria ówczesna we Francji rekrutowała się bowiem zarówno z burżuazji, jak i arystokracji. Należenie do wolnomularstwa było modne, starał się o to każdy działacz polityczny, każdy uczony i literat. Poszczególne loże i członkowie mieli różne poglądy filozoficzne i polityczne, często całkowicie odmienne, bo nie mogło być inaczej przy tak wielkiej liczbie ludzi. […]

Zresztą większość wolnomularzy sądziła to samo, co ogromna większość mieszczaństwa. Absolutyzm królewski i ustrój feudalny był skompromitowany.”

Przypominam, że zaczęliśmy od tego, że te „księgi skarg i zażaleń” były bardzo podobne do siebie, bo książę orleański uprawiał propagandę. Książę był wielkim mistrzem masonerii a i sama masoneria uprawiała propagandę. No ale skoro i tak wolnomularze myśleli to samo, co mieszczanie – to kto bogatemu zabroni? A Sieyes (również mason) i tak w swojej broszurze zebrał tylko poglądy mieszczaństwa i wskazał mu cel. Oraz to nie Sieyes piszący „rozważania” jest propagandystą a książę orleański, który te „rozważania” kolportuje.

Pamflet Sieyesa wskazuje cel i jest zapowiedzią rewolucji, ale to nie propaganda. Masoneria (poza Sieyesem) uprawiała propagandę, ale nie dążyła do rewolucji. Jasno widać, że uprawianie propagandy i dążenie do rewolucji się wyklucza. No ale skoro masoneria była tak podzielona to część z niej mogła uprawiać propagandę a część dążyć do rewolucji.

Co prawda mi to wygląda na dobrą siatkę konspiratorów z różnymi komórkami, które nie wszystko o sobie wiedzą na wypadek, jakby jakaś została zdekonspirowana, albo też, na zasadzie „dla każdego coś miłego” (jeśli chodzi o wyznawanie poglądów), byle tyko być przeciwko absolutyzmowi. Oczywiście to wszystko do pewnego poziomu jest niby jawne – ot zgłębiane są myśli oświecenia. Ale co ja tam wiem?

W dzisiejszym odcinku to tyle. Może będą następne…


PS. Proszę się nie przejmować księciem orleańskim. Jest dobre wytłumaczenie dlaczego był mistrzem. Ale to wymagałoby odwołania się do innej książki, a to popsułoby całą zabawę.


PS2. Tak naprawdę to będzie jeszcze więcej zabawy, kiedy dowiemy się dlaczego książę orleański był mistrzem. Ale musimy dawkować emocje.

"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura