Beverley Beverley
599
BLOG

Upadek Berlina. Domek z kart

Beverley Beverley Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Na początku 1945 roku Armia Czerwona miała do dyspozycji 6.7 mln żołnierzy rozciągniętych od Bałtyku po Morze Adriatyckie, czyli ponad dwa razy więcej niż Wehrmacht, który w czerwcu 1941 roku dokonał inwazji na Związek Sowiecki. Mimo fantazji Hitlera, który spodziewał się rychłego rozpadu koalicji USA-UK-ZSRS los III Rzeszy był już przesądzony. W normalnych warunkach w takiej sytuacji powinno dojść do kapitulacji, co tym samym zaoszczędziłoby ofiar i zniszczeń samym Niemcom. Tym bardziej że taki warunek zakończenia wojny – bezwarunkowa kapitulacja - postawili przed Niemcami ich wrogowie. II wojna światowa nie była jednak „normalną” wojną, ponieważ pierwszy raz w historii stanęły naprzeciwko siebie dwa totalitarne systemy, dążące do zniewolenia całych narodów oraz do wymordowania poszczególnych grup społecznych. Żołnierz Wehrmachtu wiedział, że jeśli dostanie się w ręce Sowietów trafi do łagru, gdzie umrze z powodu głodu, niewolniczej pracy, choroby lub po prostu zostanie zamordowany przez obozowych strażników. Żeby zachować obiektywizm trzeba zaznaczyć, że Sowieci nie byli w tym aspekcie gorsi od Niemców.

9 stycznia 1945 roku generał Heinz Guderian stawił się w kwaterze Hitlera w Ziegenberg 45 km od Frankfurtu. Generał raportował Führerowi o sile wojsk sowieckich skoncentrowanych na linii Wisły. Według niego Armia Czerwona miała do dyspozycji 8 tys. samolotów, które zostaną użyte w nadchodzącej ofensywie. Reichsmarshall Herman Göring przerwał ten wywód oznajmiając, że zwiad lotniczy został wprowadzony w błąd i obserwowane samoloty były makietami. Hitler zgodził się z tym, że doniesienia wywiadu są niewiarygodne. Wódz III Rzeszy jak zwykle odmówił wycofania najbardziej wysuniętych na wschód jednostek Wehrmachtu na pozycje łatwiejsze do obrony. Na tej naradzie przesądzono też o losie 200 tys. żołnierzy uwięzionych na Półwyspie Kurlandzkim, których Hitler postanowił nie ewakuować drogą morską. Guderian opuścił naradę w ponurym nastroju. Według niego front wschodni był jak domek z kart. Wystarczyło wyciągnąć z niego jeden element, by cała konstrukcja się zawaliła.

Wydawało się, że zwyczajem Armii Czerwonej jest przeprowadzanie ofensywy w trudnych warunkach pogodowych. W porównaniu z innymi armiami Sowieci mieli relatywnie niską liczbę przypadków odmrożeń wśród żołnierzy frontowych. Zawdzięczali to zastąpieniu skarpet chustami, którymi obwiązywali stopy, dzięki czemu były one lepiej chronione przed mrozem. Czyli brak skarpet żołnierza sowieckiego nie wynikał z powszechnej nędzy Kraju Rad, tylko z praktycznego podejścia do prowadzenia walk podczas zimy. W ogóle dowódcy Armii Czerwonej uczynili znaczne postępy podczas wojny, która kosztowała życie miliony ich żołnierzy. Operacje były lepiej planowane, co wreszcie pozwalało wykorzystać ogromną przewagę w ludziach i sprzęcie. Jednak pewna wada pozostała i była dość zaskakująca jak na najbardziej totalitarne państwo w historii: brak dyscypliny. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że wśród najniższych stopniem oficerów było dużo nastolatków, którzy musieli zastępować poległych podczas kolejnych bitew starszych kolegów. Takim młokosom trudniej było zapanować nad ludźmi, którzy na co dzień obcowali ze śmiercią. A poza tym swoją rolę musiało odgrywać też to, że sowieccy niewolnicy z bronią w ręku w miarę dalszych postępów na zachód, zobaczyli na jakim poziomie żyją wolni ludzie i jakimi dobrami niedostępnymi w Związku Sowieckim dysponują. Teraz te dobra były dla nich na wyciągnięcie ręki, więc ci zdemoralizowani ludzie nie mieli oporów, żeby przemocą sięgać po luksusy, które w ich kraju nigdy nie były dla nich dostępne. Podobno wśród żołnierzy Armii Czerwonej zachwyt wywoływał wynalazek zwany rowerem.

Ostateczna bitwa o Berlin została zaplanowana w październiku 1944 roku przez Najwyższe Naczelne Dowództwo na czele którego stał Stalin, który – w przeciwieństwie do Hitlera – umiał wysłuchać kontrargumentów. Jednak w miarę zbliżania się ostatecznego zwycięstwa Generalissimus postanowił przejść na ręczne sterowanie i usunął marszałka Konstantina Rokossowskiego z funkcji dowódcy 1. Frontu Białoruskiego. Wyznaczył na to miejsce marszałka Gieorgija Żukowa, który dowodził obroną Moskwy w grudniu 1941 roku. Ciekawe czy pochodzenie Rokosowskiego miało wpływ na decyzję Stalina? Być może dyktator nie chciał, by zdobywcą Berlina był Polak. Drugim dowódcą mającym przeprowadzić decydującą ofensywę był marszałek Iwan Koniew, którego Stalin podziwiał za bezwzględność, czyli za nieliczenie się z życiem własnych żołnierzy i ludności cywilnej. Mieszkańcy miasta Szanderowka przekonali się o tym, gdy Koniew rozkazał zrzucić na nich pociski zapalające, po to by zmusić Niemców do szukania schronienia w piwnicach. Sowiecki marszałek był dowódcą 1. Frontu Ukraińskiego i miał wyprowadzić atak spod Sandomierza, co nastąpiło 12 stycznia 1945 roku.

Sowieci rozpoczęli atak od ostrzału artyleryjskiego, używając do trzystu dział na każdy kilometr. Generał Müller uciekł z pola bitwy w stronę Kielc pozostawiając swoich żołnierzy samych sobie. Wszystko wydawało się iść zgodnie z planami Sowietów. Stalin wyznaczył Koniewowi zadanie zdobycia fabryk i kopalń Śląska. Na odprawie sztabowej zaznaczył na mapie teren południowo-zachodniej Polski mówiąc: „złoto”.

Hitler wrócił do Berlina 15 stycznia. Jego obecności w stolicy domagał się Guderian, zdający sobie sprawę z powagi sytuacji. Führer trasę liczącą ponad 500 km pokonał specjalnym pociągiem w ciągu dziewiętnastu godzin. III Rzesza waliła się w gruzy, ale Führer nie zapominał o tym, żeby jego kochance Ewie Braun ktoś dotrzymywał towarzystwa. Ten obowiązek spadł w połowie stycznia na sekretarza wodza Martina Bormanna.

Stalin spieszył się. Niedługo miała odbyć się konferencja w Jałcie z udziałem jego oraz Roosevelta i Churchilla. Sowiecki dyktator chciał być już wtedy panem sytuacji, mającym we władaniu całą Polskę. Był jeszcze jeden, bardziej przyziemny powód rozpoczęcia styczniowej ofensywy. Prognoza pogody na luty była niekorzystna, zapowiadając wyższą temperaturę i błoto zamiast śniegu. Podczas spotkania na Kremlu z marszałkiem lotnictwa Arthurem Tedderem Stalin próbował przekonać brytyjskiego dowódcę, że atak przeprowadzony w pierwszej połowie stycznia miał na celu odciążenie wojsk amerykańskich i brytyjskich walczących w Ardenach. Było to kolejne kłamstwo sowieckiego dyktatora, który wiedział ze źródeł wywiadowczych, że alianci zachodni zdążyli opanować sytuację przed Bożym Narodzeniem. Ważniejsze jednak było to, co Stalin powiedział Tedderowi na temat sytuacji w Polsce. Według niego działania Armii Czerwonej były sabotowane przez wyszkolonych przez Niemców Polaków, Litwinów, Łotyszy i Ukraińców. Działania sabotażystów miały doprowadzić do tego, że Sowieci utracili element zaskoczenia, co z kolei miało skutkować dużymi stratami po stronie czerwonoarmistów. Stalin miał powiedzieć, że zlikwidowanie tych wrogich elementów uważał za równie istotne jak dostarczenie zaopatrzenia walczącym armiom. Była to próba znalezienia pretekstu do fizycznego likwidowania członków organizacji sprzeciwiających się zamianie okupacji niemieckiej na sowiecką. Armia Krajowa po klęsce powstania została sparaliżowana organizacyjnie poprzez zerwanie sieci łączności, która zbiegała się w Warszawie. W Polsce dogasała już walka partyzancka. Nie licząc powstania warszawskiego, polskie podziemie stoczyło 1200 potyczek z wojskami nieprzyjaciela i przeprowadziło kilkaset tysięcy akcji sabotażowych, także na liniach komunikacyjnych, co doprowadziło do wykolejenia 3000 pociągów. Ceną za to była śmierć 200 tys. żołnierzy podziemia i 100 tys. osób cywilnych podejrzanych o współpracę z ruchem oporu.

17 stycznia Armia Czerwona weszła do zburzonej i wyludnionej Warszawy. Ruiny pokryte były śniegiem. Głodujący i wycieńczeni mieszkańcy, którzy stanowili około 10% przedwojennej populacji miasta, walczyli o przetrwanie na gruzach tego, co zostało jeszcze z polskiej stolicy. Dwa dni później gen. Leopold Okulicki wydał rozkaz rozwiązania Armii Krajowej.

Na podstawie:

„Berlin. The Downfall 1945” Antony Beevor, Viking, 2002

„Historia polityczna Polski 1935-45” Paweł Wieczorkiewicz, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2014

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura